poniedziałek, 11 lipca 2022

Najciekawsi piłkarze ME U17 w Izraelu - cz.2

Zgodnie z zapowiedzią czas na kolejną część. Tym razem pod lupą znalazło się trzech graczy, w tym dwóch z jednej reprezentacji. Z każdym kolejnym obejrzanym (po raz nie wiem który) meczem uświadamiam sobie, jak długo byłbym w stanie kontynuować tę serię. Wielu graczy nie wpadło mi w oko od razu, tylko wraz z drugim, trzecim, a czasem i czwartym odtworzeniem spotkań z ich udziałem. I tak oto coraz bardziej się do nich przekonałem. W drugą stronę działa to znacznie rzadziej, w związku z czym żałuję, że doba nie trwa dłużej, gdyż na 100% braknie mi czasu, by przedstawić wszystkich graczy, których chciałbym przedstawić i którzy na przedstawienie zasługują. No ale jak to mówił pewien szkoleniowiec: step by step. Jeśli nie teraz, to może wrócą na bloga nieco później.


Bez zbędnych farmazonów przechodzimy do konkretów. Poprzednio przedstawiłem sylwetki dwóch niezwykle unikalnych graczy (Hojlund, Stankovic), których jednak ze względu na pewne ograniczenia (głównie motoryczno-fizyczne) trudno mi traktować i oceniać w kategoriach wunderkindów z potencjałem 10/10. Tym razem będzie inaczej. Żaden z poniższej trójki nie znalazł się tu przypadkiem (nie żeby wcześniejsi tak). Mamy do czynienia z graczami, którzy niemalże przerośli poziom tego turnieju - szczególnie dwaj pierwsi. Zatem z tych chłopaków można mnie w przyszłości rozliczać. Mam solidne podstawy, by wierzyć, że staną się piłkarzami dużego formatu. Zapraszam więc do zapoznania się z tymi młokosami. 

Mathys Tel

Mathys Tel (27.04.2005) - środkowy napastnik/lewy skrzydłowy Rennes i reprezentacji Francji oraz jej kapitan (nr 9 na koszulce). Aż do finału jeden z moich faworytów do tytułu MVP turnieju. Ostatecznie dwa gola Kumbediego na wagę tytułu przechyliły szalę na stronę prawego obrońcy Les Blues. To jednak nie oznacza, że Tel przeciwko Holandii wypadł słabo. Wprost przeciwnie - był jednym z najlepszych graczy na placu. Zresztą to samo można powiedzieć o praktycznie każdym jego występie. Co prawda cały swój dorobek (trzy gole i asystę, chociaż ta asysta mocno naciągana) skompletował w dwóch pierwszych spotkaniach ze słabymi reprezentacjami Polski i Bułgarii, po których nastąpiły cztery mecze posuchy, ale to nie jest napastnik, którego należy rozliczać rozliczać z samych cyferek. Jego wpływ na przebieg gry był znacznie większy. Francuzi na Euro prezentowali bardzo elastyczny styl gry. Potrafili nieco się cofnąć, oddać piłkę i liczyć na kontry. Równie dobrze radzili sobie w ataku pozycyjnym. Wchodzili w ostatnią trzecią i przez środek, i skrzydłami - szczególnie prawym z wykorzystaniem Kumbediego. Pokazali i skuteczny pressing, i piłki grane za linię obrony. Krótko mówiąc - dostosowywali się do jakości rywala i wymogów przez niego stawianych. A Tel w każdym sposobie gry znakomicie się odnajdywał i był niezmiernie przydatny dla zespołu.

Gdybym chciał opisać wszystkich francuskich piłkarzy na tym Euro, to przy zdecydowanej większości z nich w rubryce "atuty" musiałbym wpisać słówko "atletyzm". Tak było przy Kumbedim, tak jest i z Telem. Już w tym wieku jest niezwykle atletycznie zbudowany. Wystarczy spojrzeć na jego sylwetkę: masywne uda, rozbudowany w ramionach i klatce piersiowej. Tym wszystkim wyróżnia się znacząco w futbolu młodzieżowym, ale i w "dorosłym" te elementy będą odgrywać istotną rolę. Budowa to jednak nie wszystko. Mathys potrafi z niego korzystać. Nie stroni od gry w kontakcie, jest bardzo silny na nogach i naprawdę niełatwo go wytrącić z równowagi czy rytmu biegu. Przy tym cechuje go ogromna zwrotność. W ułamku sekundy potrafi się obrócić i urwać obrońcy z radaru - czy to bez piłki, czy też przyjmując ją kierunkowo. Daje radę rywalizować z wyższymi rywalami (on sam do najniższych napastników nie należy - ma 183 cm wzrostu), a nawet wygrywać z nimi starcia powietrzne dzięki swojej ponadprzeciętnej skoczności. Przy tym wszystkim jest bardzo szybki na krótkim, jak i na długim dystansie. Co prawda nie ma takiego dynamitu i odejścia w nogach jak Kylian Mbappe czy Adama Traore i było kilku obrońców, którzy dotrzymywali mu kroku w pojedynkach szybkościowych (Blokzijl, Buchmann), niemniej jednak wciąż sprawiał wrażenie najbardziej dynamicznej 9-tki na tym turnieju. No i imponował też przygotowaniem fizycznym i wytrzymałością, w tym szybkościową. W ostatnich minutach meczów wcale nie prezentował się gorzej niż na początku, dalej wyglądał świeżo, podejmując (i wygrywając) wiele pojedynków biegowych, nie spadała jego koncentracja, kontrola nad piłką, "szybka noga". 

Na tle pozostałych napastników wyróżniała Tela jego umiejętność wykreowania sobie samemu pozycji strzeleckiej. Nie musiał czekać w polu karnym na dośrodkowania czy raz za razem startować na wole pole w nadziei, że dotrze do niego jakaś prostopadła piłka. Wystarczyło mu podać do nogi w ostatniej trzeciej, a on robił resztę. Jeśli dostał podanie na lewej stronie to ścinał do środka szukając uderzenia. Jak w środku tyłem do bramki to obracał się z rywalem na plecach, mijał go balansem ciała czy jednym szybkim ruchem nogą i natychmiast miał ten metr swobody, by oddać strzał. Przy czym warto zaznaczyć, że nie zachowywał się jak totalny egoista, próbując uderzeń skąd się da. Strzelał głównie wtedy, kiedy zrobił sobie dostatecznie dużo miejsca i/lub gdy nie miał wokół siebie partnerów na dogodniejszych pozycjach. Zresztą z taką techniką strzału i tak świetnie ułożoną prawą nogą mógł sobie pozwolić na nieco większą niż przeciętna liczbę prób. Bardzo często wystarczył mu jeden kontakt, by przygotować sobie futbolówkę do uderzenia czy odsunąć ją od kryjącego rywala, a następnie oddać precyzyjne, trudne do obrony uderzenie. Jego strzały zza szesnastki prawą nogą sprawiały bramkarzom mnóstwo kłopotu. Lewą był mniej precyzyjny, acz równie trudny do zablokowania.


Tela charakteryzuje też dobry drybling. Im więcej ma przestrzeni, tym jest groźniejszy, ale to nie tak, że traci na wartości, gdy ilość miejsca jest mocno ograniczona. Wprost przeciwnie - wówczas może pokazać, jak zaawansowany jest technicznie, jak potrafi korzystać ze swojej siły, atletyzmu, wchodząc w kontakt z rywalem przy osłanianiu futbolówki. Bardzo mocno stoi na nogach, nawet jak straci na chwilę kontrolę nad piłką to jest w stanie wejść ciałem między piłkę i rywala by odzyskać panowanie nad nią. Zaś jeśli defensor nie chce wchodzić w starcie bark w bark, wówczas korzysta z innych atutów. Ma na przykład bardzo szybkie, "ostre" ruchy, którymi łatwo wprowadza obrońcę w off-balance. Dodając do tego "szybką stopę" i porządne "odejście" w pierwszym kroku, otrzymujemy napastnika niezwykle trudnego do zatrzymania w jakikolwiek sposób zgodny z przepisami. 








Co jeszcze zaobserwowałem u Tela to jego niezwykle regularny pierwszy kontakt. Wiedział, jak ułożyć ciało i stopę, by piłka nie odskoczyła mu za daleko. Nawet bardzo silne podania opanowywał z zaskakującą łatwością, a jeśli nie był w stanie, to odgrywał z pierwszej piłki albo przyjmował w drugim kontakcie. Także górne i półgórne piłki sprowadzał do poziomu murawy dwoma szybkimi, precyzyjnymi dotknięciami. Równie elegancko potrafił obrócić się z piłką samym jej przyjęciem. Dobrze ukrywał swoje intencje, nie pokazywał orientacją ciała, w którym kierunku zamierza opanować futbolówkę, a jeśli już dawał "znaki", to tylko po to, by zdezorientować obrońcę i zabrać się z piłką w innym kierunku. Bardzo dobrze operował na half-turnie, umiał znaleźć sobie miejsce między liniami i przyjąć podanie od razu przodem do bramki. Większość jego rówieśników znacznie częściej notowała błędy techniczne w pierwszym kontakcie. U Tela takie sytuacje były rzadkością, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę wysoką jak na środkowego napastnika liczbę kontaktów z piłką i skalę ich trudności (podania od partnerów górne, półgórne, silne w nogi, po koźle czy w ograniczoną przestrzeń).



Pierwszy kontakt to jednak nie tylko przyjęcie, ale i podanie z klepki/pierwszej piłki. Tym napastnik Rennes, podobnie jak opisywany w części pierwszej Emil Hojlund, także imponował. Obu łączy umiejętność kapitalnej gry "na ściankę", one-two, layoffów i wall-passów. Mathys nie miał może w tego typu zagraniach takiej elegancki i subtelności Duńczyka, robił wszystko "na automacie", niczym dobrze zaprogramowany robot, ale z równie wysoką efektywnością. Przed otrzymaniem piłki skanował swoje otoczenie i świetnie dostrzegał każdy ruch partnera wokół siebie. Odgrywał często w sposób niesygnalizowany, czekając z ruchem i decyzją do ostatniej chwili, czym dodatkowo utrudniał defensorowi próbę przewidzenia i reakcji. Wyczuwał timing podania tak, aby kolega z drużyny dostał futbolówkę idealnie w tempo: ani za daleko, ani za plecy, ani w nogi. Technicznie te wall-passy były "wypieszczone", grane z odpowiednią siła na wiodącą stopę (o ile nie musiał podnieść piłki). Ne robiło mu różnicy, czy ma zagrać z klepki wewnętrznym podbiciem czy "fałszem". Wespół z Hojlundem wyprzedzali w tym aspekcie o dwie długości pozostałe 9-tki.



Pozostając w temacie podań (acz nie tylko), Tel pokazał się z bardzo dobrej strony jako kreator kry, a mówimy przecież o środkowym napastniku, który raczej ma finalizować akcje niż je organizować. Francuz lubi schodzić niżej, szukać miejsca między liniami plecami do bramki i w ten sposób wyciągać obrońców z formacji. Potem błyskawicznie się odwraca i wykorzystuje powstałe luki. Nie jest może wybitnym specjalistą od stricte prostopadłych podań (zresztą mało która 9-tka jest), za to ma talent do posyłania piłek, które nazwałbym smart passes. Nie odnoszę się tu do definicji z np. Wyscouta (choć być może są zbieżne lub chociaż podobne). Chodzi mi o podania, które niekoniecznie prowadzą bezpośrednio do strzału bądź sytuacji sam na sam, natomiast znacząco zbliżają zespół do bramki rywala i zdobywają przestrzeń. W zasadzie mógłbym je wrzucić do worka pt. "podania progresywne", ale te kojarzą mi się z piłkami z głębi pola od obrońców/pomocników do ofensywnych graczy, niekoniecznie od razu w ostatnią trzecią. Tutaj podającym jest ofensywny zawodnik, a wszystko ma miejsce +/- wewnątrz ostatniej trzeciej, stąd to rozgraniczenie. Tel znakomicie obsługiwał schodzących do środka skrzydłowych, wbiegającego z pozycji nr "10" Doue czy obiegającego lewego obrońcę Belociana. Rozpoznawał, który z jego partnerów ma najwięcej swobody w atakowanej tercji i uruchamiał go wertykalnym czy diagonalnym podaniem (albo layoffem, o czym była mowa w poprzednim akapicie). Świetnie oceniał sytuację w swoim otoczeniu i przed przyjęciem piłki, i już gdy ją prowadził. Potrafił nawet zagrać w przeciwnym kierunku do swojego ruchu z piłką (np. schodząc z lewej do środka podawał na lewą flankę). Lubił też schodzić do lewego skrzydła, gdzie przetrzymywał futbolówkę, ściągał na siebie obrońców i zagrywał diagonalnie do obiegającego od środka Doue lub Belociana. Pokazał bardzo dobry przegląd pola i sytuacji jak na centralnego napastnika oraz dobrą decyzyjność. 



Z całym opisanym arsenałem ofensywnym, na który składają się atletyzm, zwrotność, siła, znakomity first touch, orientacja przestrzenna, dobry drybling i szybka stopa oraz ponadprzeciętna decyzyjność, dynamika i podanie, napastnik Rennes jest potężną bronią w kontratakach. Może je zarówno samemu rozprowadzać poprzez atakowanie z piłką przy nodze, mijanie rywali i rozdzielanie futbolówki do wolnych kolegów, jak i stanowić punkt odniesienia na szpicy i być finalizatorem, grając aktywnie bez piłki i robiąc miejsce sobie bądź partnerom do oddania strzału. Wielokrotnie pokazał, że doskonale odnajduje się w sytuacjach, kiedy trafia do niego piłka w nieco niższych sektorach. Był w stanie obrócić się z rywalem na plecach, podciągnąć kilka czy kilkanaście metrów, ściągnąć na siebie kolejnego przeciwnika i odegrać piłkę do wolnego kolegi. A z kolei zostawienie go 1vs1 z obrońcą wiązało się z ogromnym ryzykiem, gdyż miał dużą łatwość wygrywania takich starć, zakończonych precyzyjnym uderzeniem z prawej nogi. Nie ma jeszcze tak "śmiertelnego" wykończenia i odejścia na kilku metrach jak Mbappe (z Holandią przestrzelił proste sam na sam po solowej akcji w kontrze), ale jeśli chodzi o jego zdolność kreowania sobie strzału, szczególnie w szybkich atakach, do złudzenia przypomina Kyliana.



Stosunkowo niewiele mankamentów w grze Tela rzuciło mi się w oczy. Pierwszy i chyba najważniejszy - tym bardziej z perspektywy napastnika - to dość słabe poruszanie się w obrębie pola karnego. Piłkarz Rennes zdecydowanie preferuje podania do nogi, dlatego też często schodzi niżej bądź do lewej strony i to znajduje odbicie w jego movemencie w 16-stce. Nie zaobserwowałem "ostrych" ruchów, nagłych zrywów, dynamicznych zbiegnięć przed obrońcę czy zmian tempa i kierunku biegu. Za późno wchodził za plecy obrońcy, dzięki czemu ten mógł go mieć dłużej pod optyczną kontrolą. Nie atakował "od pleców" pierwszego słupka ani też nie cofał się na ewentualne cut-backi. Nie chcę powiedzieć, że był zbyt mało aktywny, bo to generalnie energiczny zawodnik, ale w polu karnym brakowało mu zdecydowania i ruchu kreującego miejsce sobie czy partnerom. W związku z tym bardzo rzadko dochodził do sytuacji strzeleckich  16-stce rywala, szczególnie po dośrodkowaniach. I to było widać w meczach - zdecydowanie więcej uderzeń oddawał sprzed pola karnego niż z jego obrębu. Także do uderzeń głową, mimo swoich całkiem dobrych warunków fizycznych (183 cm wzrostu) i skoczności, praktycznie nie dochodził. 

W pressingu Tel udzielał się aktywnie, wywierał presję na bramkarzu i stoperach, dobrze radził sobie z naciskaniem jednego gracza przy jednoczesnym "kryciu cieniem" (blokowaniu linii podania swoim ustawieniem) drugiego, biegł do rywala łukiem, by jeszcze bardziej ograniczyć mu kąt podania. Kiedy więc piłka znajdowała się przed nim, wszystko było ok. Natomiast gdy go już minęła (tj. kiedy znalazł się za linią piłki), wówczas jego intensywność i zaangażowanie drastycznie spadało. Oczywiście nie chodzi mi o to, że powinien wracać gdzieś na własną połowę, biegać za piłką jak szalony w celu jej odzyskania. Nie w tym rzecz. Po prostu gdy piłka trafiała od stoperów do 6-tek/8-ek rywala, to zachowywał się, jakby wykonał już swoje zadanie. Nie próbował naciskać od pleców gracza z futbolówką, żeby wymusić błąd czy nieprzemyślane podanie. Nie blokuje też dostatecznie dobrze linii podań zwrotnych do stoperów. Zostaje biernie z przodu i nie wydaje się zainteresowany dalszą pracą na rzecz zespołu i utrzymaniem kompaktowości wertykalnej formacji. 

Kapitan reprezentacji Francji ma pole do poprawy, niemniej jednak cały turniej może zaliczyć do udanych. Zaprezentował całkiem pokaźną próbkę swojego talentu i przy odrobinie szczęścia w połączeniu ze zdrowiem i trafnymi decyzjami związanymi z rozwojem swojej kariery, może osiągnąć poziom zbliżony do przywoływanego tu kilkukrotnie Kyliana Mbappe. Zainteresowanie ze strony Bayernu tylko potwierdza o jak utalentowanym zawodniku mówimy. Jeśli ktoś ma pobić rekord transferowy Rennes to Tel wydaje się pewniakiem. 

Najmocniejsze strony:

+ Znakomity w kreowaniu sobie pozycji strzeleckiej
+ Świetny w grze na jeden kontakt: one-two, layoffy, wall-passy
+ Bardzo dobry podający i kreator gry z pozycji nr 9
+ Dokładny i regularny first touch: miękko gasi piłkę, szybko sprowadza do ziemi, nie odskakuje mu, nawet mocno zagrana
+ Ogromne zagrożenie w kontratakach: zarówno jako podający, jak i finalizator
+ Rozwinięty atletyzm: siła, zwrotność, zwinność, skoczność, wytrzymałość, w nieco mniejszym stopni dynamika
+ Bardzo dobrze ułożona prawa stopa i technika strzału
+ Ponadprzeciętny drybler: szybka noga, siła w kontakcie, body feint, dynamiczne ruchy, solidne "depnięcie"

Słabsze strony:

- Sharp movement w polu karnym: brak zdecydowania, ruchów gubiących obrońcę, zdecydowanych zbiegnięć, przewidywania, gdzie trafi piłka
- Dochodzenie do strzałów głową
- Wykończenie i uderzenie w biegu lewą nogą
- Niska intensywność w pressingu "po minięciu" (za linią piłki)



Warren Zaire-Emery


Warren Zaire-Emery (08.03.2006) - środkowy/defensywny pomocnik PSG i reprezentacji Francji (nr 6 na koszulce). Jeden z najmłodszych graczy na turnieju. Rocznikowo mógłby bronić zdobytego w Izraelu tytułu za rok, na kolejnym Euro U17, ale z taką jakością, jaką zaprezentował na tych Mistrzostwach Europy prędzej spodziewałbym się, że będzie brany pod uwagę przy budowaniu kadry U19 (a kto wie, może i U21) niż że zostanie w zespole do lat 17. Już na wstępie przyznam otwarcie, że ten chłopak na tle rówieśników (w sumie to nie do końca prawda, bo jednak jakieś 95% graczy było od niego starszych) wyglądał jak najlepszy i najbardziej kompletny pomocnik turnieju. Co więcej, obejrzałem wszystkie mecze Les Blues w Izraelu, każdy przynajmniej po trzy razy, i naprawdę trudno mi było znaleźć w jego grze cokolwiek, do czego mógłbym się przyczepić i mu wytknąć. Ba, z każdym kolejnym odtworzeniem jakby rósł w oczach.

W reprezentacji trójka w środku pola (Zaire-Emery, Atangaa, Doue, rzadziej Byar) bardzo dużo rotowała między sobą. 10-tka Doue schodził niżej, a w tym samym momencie Atangana przesuwał się do przodu w jego sektor. Innym razem dwóch tworzyło przewagę w półprzestrzeni na "silnej" stronie, zaś trzeci zostawał jako single pivot. A kiedy indziej Zaire-Emery przesuwał się aż do linii bocznej, budując trójkąt do gry wzajemnej ze skrzydłowym i bocznym obrońcą. Oprócz wspomnianych rotacji główne zadania Warrena w kadrze to (w maksymalnym skrócie): asekuracja ofensywnych wypadów Kumbediego (wymiennie z Atanganą), wyprowadzanie piłki z własnej połowy i znajdywanie progresywnymi podaniami ofensywnych graczy między liniami, sporadyczne wejścia z głębi pola w pierwszą linię, zdobywanie przestrzeni z piłką przy nodze, jak i krótkimi kombinacjami oraz zabezpieczanie centralnej strefy przed swoimi stoperami.

Od Zaire-Emery'ego bije zaskakujący spokój i dojrzałość w poczynaniach. Trudno wierzyć, że 16-latek z taką swobodą, pewnością siebie i dokładnością operuje piłką. Selekcjoner Les Blues, Jose Alcocer, powierzył mu kierowanie grą reprezentacji, a Warren sprostał temu zadaniu. Świetnie sprawdził się w roli playmakera dyktującego tempo: wiedział, kiedy uspokoić grę, zwolnić, zrobić kółeczko, przytrzymać futbolówkę, kiedy rozrzucić do wolnego kolegi na skrzydle, a kiedy przyspieszyć bardziej bezpośrednim, wertykalnym czy diagonalnym podaniem. Koledzy obdarzali go zaufaniem, oddając mu piłkę w ataku pozycyjnym, a on jej nie tracił ani w prosty sposób, ani pod naciskiem. Optycznie Zaire-Emery był pomocnikiem, który popełniał najmniej niewymuszonych błędów na własnej połowie, takich jak niecelne podania bez presji, straty po dryblingach czy techniczne wpadki w przyjęciu/prowadzeniu futbolówki. Grał niezwykle odpowiedzialnie jak na swój wiek i wygląda na to, że rola lidera środka pola mu odpowiada - zdecydowanie lubi mieć piłkę przy nodze jak najczęściej. A co ważniejsze wie, jak się z nią obchodzić.

Wychowanek PSG zaprezentował się jako świetny, wszechstronny podający. Imponował estetycznymi crossowymi piłkami na skrzydła. Te przerzuty były miękkie, a jednocześnie szybkie, grane nieraz w niemal niesygnalizowany sposób - z kroku, "spod kolana". Miał ten element opanowany niemal do perfekcji. Ale równie dobry, o ile nie lepszy, jest w krótszych podaniach. Zaire-Emery'ego należy zaliczyć do najlepszych progresywnych podających Euro U17. Nie tylko dostrzegał kolegów w wyższych sektorach między liniami, ale przede wszystkim był w stanie dograć im tam piłkę do nogi.  Jego wysokie zaawansowanie techniczne powalało mu egzekwować wertykalne i diagonalne podania nawet w niezwykle wąskich korytarzach i ciasnych przestrzeniach. Praktycznie nie zdarzało się, by któreś z jego podań było zbyt silne, za plecy, trudne do opanowania. Każdą piłkę posyłał z idealną wagą: na tyle lekko, aby jego partner poradził sobie z przyjęciem i na tyle mocno, by jednocześnie rywal nie zdołał jej przechwycić. Nawet spod linii bocznej zamiast wybierać proste wycofania wielokrotnie był w stanie zagrać zdobywające teren krzyżowe podanie do środka pola. Warto też nadmieni, że na linii podający-odbierający wypracował i złapał feeling z Telem, który idealnie pokazywał mu się między formacjami.





Równie dobrze jak podaniami Zaire-Emery przesuwał piłkę do przodu dryblingiem. Jego rajdy z głębi przypominały mi nieco "wczesnego" Frenkiego De Jonga. Wystarczyło, że dostrzegł otwierający się korytarz i ruszał z piłkę do przodu. Pierwszym krokiem gubił jednego rywala, kolejnych swoją szybkością, bardzo krótkim prowadzeniem futbolówki i balansem ciała. A gdy przeciwnik wszedł z nim w kontakt fizyczny to używał swojej siły fizycznej i równowagi, nie dając się wytrącić z rytmu biegu. Przy tym miał na tyle szybką nogę, by w momencie próby odbioru odprowadzić piłkę w innym kierunku, więc jeśli kogoś nie mijał, to w najgorszym wypadku wywalczał rzut wolny. Jednocześnie też prezentował dobre rozeznanie w sytuacji wiedząc, kiedy najlepiej oddać futbolówkę koledze. Optycznie zdecydowanie nie było na tym turnieju zawodnika, który wyglądałby lepiej pod względem progresji niż piłkarz PSG - zarówno jeśli chodzi o - korzystając z analitycznego słownictwa - carries, jak i passing. Drybling Zaire-Emery'ego nie sprowadzał się jednak tylko i wyłącznie do zdobywania terenu i wertykalności. Bardzo dobrze korzystał z niego sytuacyjnie, gdy musiał utrzymać posiadanie np. zaraz po odbiorze czy przechwycie. Potrafił bardzo szybko odwrócić się z piłką, najpierw osłonić ją ciałem, stojąc nisko na nogach, poczekać na atak rywala z jednej strony, by uwolnić się z nią w innym kierunku. A że lewą nogę ma tylko nieznacznie gorszą od prawej, to przewidzenie, gdzie pobiegnie nie należało do łatwych zadań. Prowadzenie futbolówki lewą stopą, podawanie czy nawet przerzucenie jej w ten sposób na kilkadziesiąt metrów nie stanowiło dla wychowanka PSG żadnego problemu.

 


Na obszernej liście atutów Francuza następną pozycję zajmuje strzał z dystansu, ale i z obrębu pola karnego. Podobnie jak u Vosa czy Tela, dysponował zarówno mocnym, jak i precyzyjnym, nieprzyjemnym dla bramkarza uderzeniem z prawej nogi. Przekonał się o tym golkiper reprezentacji Portugalii, którego pokonał wydawałoby się strzałem turnieju (ten "tytuł" szybko zabrał mu Dario Essugo, popisując się niewiarygodną bombą w tym samym meczu dziesięć minut później) oraz portero Bułgarów, zmuszony do wyjęcia piłki z siatki po precyzyjnym "rogalu" po długim rogu. Zresztą nawet pomijając gole takich dobrych, mierzonych i trudnych dla bramkarza uderzeń oddał w trakcie Euro jeszcze trochę, choć w moim mniemaniu nie nadużywał tej formy finalizacji akcji. I nie miało znaczenia, czy musiał uderzać z pierwszej piłki, z powietrza, czy po wcześniejszym przyjęciu i przygotowaniu sobie futbolówki - "siedziało" mu wszystko.



Poza wachlarzem umiejętności technicznych i bardzo dobrego przygotowania atletyczno-motorycznego Zaire-Emery'ego cechuje również, a może przede wszystkim olbrzymia świadomość przestrzenna i taktyczna. Częstotliwość, z jaką skanuje swoje otoczenie można było zapewne dostrzec w kilku powyższych kompilacjach. W pierwszej fazie ataku pozycyjnego zawsze stara się rozglądać, badać ustawienie rywali i w ten sposób znaleźć najbardziej dogodną pozycję do otrzymania piłki z dala od przeciwnika i jednocześnie być w linii podania dla gracza z piłką. Dzięki temu wie też, z której strony może nadejść pressing, gdy futbolówka znajdzie się już pod jego nogami, co pozwala mu o cenne ułamki sekundy szybciej wdrażać konkretne rozwiązania (łatwiej mu się uwolnić, przyjąć piłkę). Nie przypominam sobie innego 16-latka, który tak dobrze przewidywałby i reagował na boiskowe wydarzenia. Stosunkowo rzadko wbiegał w pierwszą linię, natomiast gdy już to robił, to z głową - w momencie, kiedy otwierało się miejsce na takie wbiegnięcie, a kolega z zespołu miał możliwość zagrania tam piłki. Nie obca była mu koncepcja 3rd-man runów czy one-two. Jeśli pierwszy gracz nie mógł go znaleźć bezpośrednim podaniem, przesuwał się tak, żeby piłka do niego trafiła z pomocą drugiego zawodnika, który był adresatem podania od pierwszego i nadawcą drugiego podania do Warrena właśnie. Zaś po swoim podaniu natychmiast starał się wyjść na pozycję i wykreować linię podania do otrzymania ewentualnej piłki zwrotnie. W fazie obronnej nie nadawał się wyciągnąć daleko ze swojej strefy, a jeśli już się to zdarzało, był w stanie nadrobić stracony dystans (TOP recovery pace). Doskonale rozpoznawał, gdzie wewnątrz bloku otwiera się linia do penetrującego rywala i bardzo szybko ją zamykał inteligentnym przesunięciem. Sprawiał wrażenie niesamowicie wysoce zaawansowanego jeśli chodzi o skanowanie, przewidywanie, ustawianie się, szczególnie jak na swój wiek. 





Wszystko, co zostało o graczu PSG dotychczas powiedziane znajduje swoje odzwierciedlenie w fazie defensywnej. Zaire-Emery dzięki nieustannemu skanowaniu otoczenia, ustawianiu się przewidywaniu, czytaniu gry i niezwykle szybkiej reakcji jest "kolekcjonerem przechwytów". Wydawało mi się, że chwalonemu przeze mnie w pierwszej części Aleksandarowi Stankoviciowi nikt w tym elemencie nie dorówna, ale im więcej razy oglądałem spotkania z udziałem Warrena, tym większego przekonania nabierałem, że Francuz wcale na tej płaszczyźnie nie odstaje od Serba. Na pewno jego przewagę stanowi fakt, że jest znacznie mobilniejszy i po prostu szybciej przemieszcza się bo boisku, tym samym szybciej może zablokować linię podania. Ale Zaire-Emery to nie tylko specjalista od przechwytów. Znakomicie radzi też sobie w pojedynkach 1vs1 w obronie. Mam wrażenie, że trudniej go ograć niż większość obrońców z tego turnieju. Nisko stoi na nogach, utrzymuje "otwartą" sylwetkę (ugięte nogi, względnie szeroko, rozstawione ramiona, lekkie pochylenie), ma siłę do gry w kontakcie z każdym i świetny timing wejść, a po odzyskaniu piłki podręcznikowo ją chroni, natychmiast "odciągając" ją od rywala i "wstawiając" ciało między niego a futbolówkę. Z ogromną łatwością pozbawiał też rywala posiadania atakując go od pleców, kiedy ten nie ma go w zasięgu wzroku. Francuz stanowi unikalne połączenie gracza o niebywałych umiejętnościach technicznych, ofensywnych, defensywnych, w dodatku świadomego taktycznie i bardzo dobrze przygotowanego od strony fizycznej. 




Powtarzam się, ale naprawdę Zaire-Emery nie ma słabego punktu. Jest świetnym podającym z każdego miejsca z szerokim passing range. Inteligentnie porusza się w ataku bez piłki, umie zapewnić wsparcie czy to przez 3rd-man run, ruch od "ślepej strony", czy nagłe wejście w pierwszą linię. Może stanowić bezpośrednie zagrożenie z względu na dobre wykończenie i więcej niż solidne uderzenie. Potrafi dryblować i w celu zdobycia terenu, i utrzymania posiadania. Non stop skanuje swoje otoczenie, ma wszystko pod kontrolą i w niemal każdej akcji jest o krok przed rywalem. Nie brakuje mu atletyzmu. Doskonale czyta grę, znakomicie się ustawia. Jest silny i piekielnie trudny do ogrania w pojedynkach. A do tego niemal obunożny i niepopełniający prostych błędów. To będzie chyba jedyny przypadek, kiedy nie pokuszę się o wskazanie jego słabych stron, gdyż zwyczajnie takowych nie dostrzegłem. Autentycznie. PSG ma swoich szeregach gigantyczny diament, który na dobrą sprawę nie potrzebuje szlifowania. Jeśli klub nie popełni tego samego błędu co kilkukrotnie w przeszłości, sprzedając za bezcen utalentowanych wychowanków, a Warrenowi dopisze zdrowie i wykaże się wysoką etyką pracy, to nie widzę przeciwwskazań, by klub ze stolicy Francji doczekał się gracza kalibru Marco Verrattiego (z chłodniejszą głową). 

Najmocniejsze strony:

+ Znakomity ball-progressor: tak dryblingiem, jak i podaniami
+ Bardzo dobry regulator tempa gry
+ Świetny, wszechstronny podający
+ Technika użytkowa: first touch, prowadzenie piłki, drybling
+ Wysoka świadomość przestrzenna: skanowanie, rozglądanie na boki, ustawianie się, przewidywanie, kontrola boiskowych wydarzeń
+ Bardzo dobre uderzenie z prawej nogi z dystansu i wykończenie z obrębu pola karnego
+ Ruch bez piłki w posiadaniu: one-two, 3rd-man run, blindside movement, kreowanie kątów podania, inteligentne wbiegnięcia w linię ataku z głębi pola
+ Kolekcjoner przechwytów
+ Świetny w grze 1vs1 w obronie
+ Atletyzm

Słabsze strony:

BRAK



Samuele di Benedetto

Samuele di Benedetto (16.07.2005) - defensywny pomocnik VFB Stuttgart i reprezentacji Niemiec (nr 8 na koszulce). Nie Bayern, nie BVB, nie Lipsk, nie Bayer, nie Schalke czy Gladbach, a właśnie Stuttgart dostarczył tegorocznej kadrze Niemiec na Euro U17 najwięcej zawodników. Co więcej, każdy z tej piątki graczy (Seimen, Fritschi, Azevedo, di Benedetto, Ulrich) miał pewne miejsce w wyjściowej 11-stce, a Laurin Ulrich pełnił rolę kapitana. Dwóch z nich wywarło na mnie duże wrażenie, w tym di Benedetto właśnie, a jeden tylko nieznacznie mniejsze (nie będę zdradzał, o których mówię, bo być może pojawią się oni na blogu w przyszłości). W VFB doczekali się więc bardzo ciekawego pokolenia (nie pierwszy raz zresztą), co znalazło swoje odbicie w wynikach zespołu U17, który w minionym sezonie wyraźnie wygrał swoją grupę, by ostatecznie zakończyć rozgrywki jako wicemistrz kraju w tej kategorii wiekowej, przegrywając z Schalke dopiero po rzutach karnych. W tamtym meczu zresztą di Benedetto zaliczył asystę, ale też nie strzelił decydującego karnego w serii jedenastek. Tyle o klubie i ostatnich miesiącach przed Euro. Reprezentacja Niemiec stosowała dwa ustawienia: 4-2-3-1 i 4-3-3, niekiedy płynnie przechodząc z jednego na drugie w trakcie meczu. Di Benedetto pełnił rolę albo jedynej 6-ki, albo jednego z dwóch pivotów. Nasi zachodni sąsiedzi dążyli w trakcie spotkań do zdominowania posiadania i tworzenia przewag w środku pola, stąd często widok schodzących do środka skrzydłowych, a niekiedy i bocznych obrońców w półprzestrzeniach zamiast szeroko przy linii. Zadaniem pomocnika Stuttgartu było odbieranie piłki od bramkarza i stoperów i transportowaniem jej wyżej. W kolejnej fazie akcji raczej zajmował się zabezpieczeniem tyłów i kreowaniem opcji do bezpiecznych podań zwrotnych, a następnie wznowieniem cyrkulacji futbolówki do skrzydeł lub między liniami. Po zagraniach do przodu nie zapędzał się w pierwszą linię ze wsparciem. Tym zajmował się jego kolega z drugiej linii, Sidney Raebiger - znacznie bardziej box2box zawodnik. Z jednej strony więc jego gra nie rzucała się mocno w oczy, a z drugiej niektórymi zagraniami potrafił zwrócić na siebie uwagę, o czym w dalszej części tego raportu.

Przede wszystkim Samuele jest świadomy swojej roli i stara się ją jak najlepiej wykonywać zamiast z niej "wychodzić". Umie zachować właściwy spacing i nie zaburzać ustawienia drużyny i połączeń wewnątrz niej. Jako single pivot, w sytuacjach, kiedy przeciwnik pressował dwójką z przodu, nie schodził między stoperów, bo nie było to konieczne. Bramkarz plus dwóch stoperów mieli zawsze przewagę 3vs2. Di Benedetto cierpliwie czekał i krążył za pierwszą linią pressingu, starając się poruszać za rozgrywaną piłką tak, by wyjść z cienia kryjącego napastnika i otworzyć korytarz do pionowego podania dla bramkarza czy któregoś ze stoperów. W ten sposób Niemcy łatwo zostawiali dwóch rywali za linią piłki. A że pomocnik Stuttgartu bardzo dobrze i często skanował wzrokiem swoje otoczenie, to doskonale zdawał sobie sprawę, kiedy może przyjąć futbolówkę i się z nią obrócić, a kiedy odegrać z klepki z powrotem do podającego. Między stoperów schodził w zasadzie jedynie, gdy przeciwny zespół pressował trójką z przodu, aby wciąż utrzymać przewagę w pierwszej linii build-upu. Jeśli zaś Niemcy nie potrafili sobie wypracować otwarcia przez środek, wówczas przesuwał się nieco szerzej: raz by zabrać napastnika rywali ze sobą i tak wykreować linię podania przez centrum boiska do innego dropującego pomocnika, dwa by w razie podania do bocznego obrońcy być dla niego opcją bezpiecznego podania do środka. Przy ustawieniu z dwójką defensywnych pomocników schodził z kolei od razu w kierunku flanek/do półprzestrzeni, pozwalając bocznemu obrońcy zająć wyższą pozycję. Tym ruchem otwierał też centralną część boiska do progresji, jeśli tylko przeciwnik poszedł za nim, a jeśli nie, wtedy sam miał więcej miejsca na przyjęcie i prowadzenie piłki od stoperów/bramkarza.


Piłkarz VFB nie tylko umiejętnie się ustawia, by odebrać piłki od stoperów czy bramkarza, ale też wie, co z nimi zrobić dalej. Podobnie jak w przypadku Zaire-Emery'ego mówimy o bardzo dobrym progresywnym podającym. Atak Niemców w bardzo dużym stopniu opierał się na tworzeniu przeładowań między liniami w centralnej strefie boiska (Raebiger, Wanner, Bischof, Ulrich - wszyscy okupowali przestrzenie między formacją obrony a pomocy przeciwnika), przesuwaniu tam gry wertykalnymi i diagonalnymi podaniami z głębi i kombinacjami między tymi graczami. Di Benedetto był głównym nadawcą takich piłek. Regularnie skanując boisko szybko dostrzegał, kiedy otwierały się korytarze do progresywnych zagrań, nierzadko w sposób niesygnalizowany, trudny do odczytania dla rywala. Do tego niekiedy markuje podanie w jednym kierunku, obrońca to "kupuje", przesuwa się, a Di Benedetto podaje w innym kierunku - tym, z którego wyszedł przeciwnik. Technikę podań miał na tak wysokim poziomie, że wykonywał je precyzyjnie mimo niewielkiego marginesu błędu. Również z przerzutami na skrzydła czy dłuższymi piłkami na wolne pole radził sobie lepiej niż przyzwoicie. Nie powiedziałbym, że jest graczem obunożnym, aczkolwiek bez najmniejszego kłopotu podaje słabszą, prawą nogą. Był też jednym z wykonawców stałych fragmentów gry. To właśnie po krótko rozegranym rzucie rożnym zaliczył swoją jedyną na tym turnieju asystę, posyłając z obrębu pola karnego perfekcyjną dochodzącą piłkę na drugi słupek. Nie odpowiadał co prawda za przeszywające wszystkie formacje podania prostopadłe, za linię obrony, ale nie bał się podejmować takich prób, jeśli tylko widział miejsce do takiego zagrania i ruch partnera. Zresztą jego przegląd pola i ocena sytuacji w ataku pozycyjnym nie pozostawiała nic do życzenia. 







Wspomniałem, że mimo względnego trzymania się swojej strefy w ataku pozycyjnym i wykonywaniu przeważnie krótkich, "prostych" (tak by się wydawało) podań do przodu czy do boków, jest coś, co pozwala zwrócić uwagę na di Benedetto. Chodzi o jego efektowny drybling i uwalnianie się spod opieki czy presji rywala. Oczywiście we współczesnym futbolu to nic nadzwyczajnego, że defensywny pomocnik nie odpowiada wyłącznie za przerywanie akcji czy wykonywanie brudnej roboty. Można wymienić wielu, którzy nie gorzej chronią piłkę i łatwo wychodzą dryblingiem spod pressingu. Jednakże w piłce młodzieżowej (a U17 to już w ogóle) to zdecydowanie rzadszy obrazek. Drybling di Benedetto opiera się - a jakże - o rozpoznawanie wolnych przestrzeni wokół siebie. Raczej nie jest nastawiony na zdobywanie metrów i terenu, tylko na ochronę futbolówki i wyjście spod pressingu celem uniknięcia straty i kontynuowania gry. Dysponuje bardzo "ostrym", sugestywnym ruchem ciała. Markuje w ten sposób swój ruch, chcąc zmylić przeciwnika, a kiedy on przesuwa się w daną stronę i jest off-balance, wówczas Samuele dynamicznie zmienia kierunek prowadzenia piłki i obraca się w dostrzeżoną wcześniej wolną strefę. Nie jest najsilniejszym i najszybszym zawodnikiem, ale dysponuje kapitalnym footworkiem, bardzo szybką nogą, balansem ciała i kontrolą piłki. Lubił zatrzymywać ją podeszwą i odwracać się z nią o 180 stopni. To mu w zupełności wystarcza, by ograć przeciwnika nawet na małej przestrzeni i zyskać nieco czasu i miejsca na dalsze decyzje dotyczące dystrybucji futbolówki.



Jak zaznaczyłem i jak pewnie można było zauważyć na powyższych kompilacjach, di Benedetto cechuje wysokie zaawansowanie techniczne. Nie tylko jeśli chodzi o podania, ale i na innych płaszczyznach. Elegancko prowadzi futbolówkę, świetnie nad nią panuje, kontroluje ją i wewnętrznym podbiciem, i zewnętrzną częścią stopy, operuje z powodzeniem i prawą, i lewą (wiodącą) nogą. Przyjmuje podania w punkt, szybko sprowadza futbolówkę do ziemi jeśli ta jest zagrana górą lub półgórnie. Doskonale operuje na half-turnie, potrafi przyjąć piłkę kierunkowo. Jego first touch jest niemalże nienaganny. Dobrze czuje się w "małej grze", akcjach kombinacyjnych, wymagających wymiany szybkich, krótkich podań na jeden kontakt. Można z nim rozegrać "klepkę" czy "ściankę" wiedząc, że odegra futbolówkę precyzyjnie. Podania z pierwszej piłki to dla niego chleb powszedni. Jego decyzyjność jest na dość wysokim poziomie, na pewno powyżej przeciętnej wszystkich graczy z tego turnieju, choć błędy zdarzają mu się częściej niż np. Zaire-Emery'emu. Niemniej jednak technicznie jest na poziomie bardzo zbliżonym do Francuza.



Co warto jeszcze nadmienić o graczu Stuttgartu to fakt, że żyje meczem. Jest żywiołowy, energiczny, chce mieć jak największy wpływ na grę. Ale przede wszystkim komunikuje się z zespołem - nie tylko werbalnie. Dużo w jego grze gestykulacji, ruchów rękoma, którymi często daje znać, że jest wolny albo pokazuje, kto powinien otrzymać piłkę. Dużo się rozgląda, skanuje boisko, więc dzięki swojemu czytaniu gry starta się przekazać jak najwięcej wskazówek i zebranych z otoczenia informacji swoim partnerom. Mimo brak opaski nie boi się brać na siebie odpowiedzialności i dyrygować zespołem. To z pewnością przydatna cecha w dorosłym futbolu.

A co do słabszych stron di Benedetto... W przeciwieństwie do Zaire-Emery'ego, Samuele zdarzają się groźne straty na własnej połowie. Kiedy futbolówka nagle trafi pod jego nogi, linie podań są dobrze pozamykane, a najbliższy rywal agresywnie doskakuje, to bywa, że zamiast wybicia piłki próbuje ją utrzymać dryblingiem czy ryzykownym, spontanicznym, nieprzemyślanym podaniem, co generuje problemy pod swoim polem karnym. Brakuje mu też koncentracji w momentach, kiedy czuje się zbyt pewnie. Między innymi stąd też biorą się jego faule i liczne żółte kartki. Na Euro co prawda złapał tylko jedną, ale już ostatni sezon ligowy zakończył z 8 "żółtkami" w 21 spotkaniach, co jest dość niepokojącym wynikiem. 


O ile w build-upie pomocnik reprezentacji Niemiec jest graczem odpowiedzialnym, trzymającym swoją strefę pod kontrolą, dbających o zachowanie prawidłowego spacingu, o tyle w obronie bywa "nadpobudliwy". Cały turniej miał tendencję do opuszczania swojej strefy przed stoperami, wychodząc agresywnie za atakującym z piłką rywalem. Jeśli sam stracił piłkę czy podał niecelnie to jeszcze bardziej był nastawiony na naprawienie swojego błędu, chciał jak najszybciej odzyskać dla zespołu futbolówkę. Pressował więc przeciwnika idąc "na raz", na pełnym gazie, co nie dawało mu możliwości szybkiego zatrzymania się, zmiany kierunku biegu na wypadek, gdyby rywal wygrał pojedynek 1vs1 i go ominął. A że zwykle był ostatnim pomocnikiem to gracz z piłką miał przed sobą tylko linię obrony, co rodziło dla nich dylemat: wyjść wyżej i spróbować skasować atakującego z piłką zawodnika, zostawiając jednocześnie swojego gracza bez opieki i dziurę w formacji, czy też utrzymać kompaktowość i "swojego" napastnika, za to pozwolić ball-carrierowi zbliżyć się z futbolówką do bramki? Ten brak dyscypliny i odpowiedzialności w utrzymywaniu swojej pozycji w fazie obronnej di Benedetto musi wyeliminować. 


W nawiązaniu do powyższego, di Bendetto raczej słabo radzi sobie w obronie w pojedynkach 1vs1. Nie ma fizyczności i siły ani timingu Zaire-Emery'ego, by wyczekać na właściwy moment, wstawić nogę przed piłkę i osłonić ją ciałem odprowadzając z dala od przeciwnika. Jak napomknąłem, zbyt często idzie "na raz", na dużej szybkości, nie dając sobie szans na utrzymanie się przy rywalu w razie, gdy zostanie minięty. A w większości przypadków tak się działo. Nawet w statycznej pozycji przez brak timingu wejść i "depnięcia" przegrywał 1vs1. Nie potrafił wyczekać rywala, ograniczyć mu miejsca. Zamiast tego wolał działać szybko, co przy rywalach z szybką nogą, przyspieszeniem i dobrą techniką bywało dla Samuele zgubne. W ten sposób też wielokrotnie otwierał kluczowe dla zespołu strefy, ryzykując pójście "na raz" z próbą odbioru, a jego fizyczność (średnia szybkość i przyspieszenie, ogólne warunki fizyczne, siła) nie pozwalała nadrobić straconego dystansu. Oczywiście z niektórych starć wychodził zwycięsko, niemniej jednak optycznie przegrywał zbyt wysoki procent wszystkich pojedynków. 


Bardzo jestem ciekaw, jak potoczy się kariera młodzieżowego reprezentanta Niemiec. Z piłką przy nodze prezentuje się bardzo dobrze. W ataku pozycyjnym jest niezwykle kompetentnym piłkarzem, świetnie rozumiejącym ideę futbolu pozycyjnego. Natomiast gdy przychodzi bronić, zbyt często "gotuje się" i traci nie tylko głowę, ale i swoją pozycję w systemie. To są jednak rzeczy, które na kolejnych etapach jego rozwoju spokojnie powinny zostać wyeliminowane. Może nie ma wybitnej motoryki i fizyczności, za to pod względem wytrzymałościowym wygląda więcej niż solidnie. Angażuje się w każdą fazę grę, niekiedy aż przesadnie. Mam nadzieję, że tego zacięcia nie braknie mu w przyszłości, a Stuttgart może doczekać się jakościowego deep-lying playmakera.

Najmocniejsze strony:

+ Aktywność i movement na pozycji nr 6: prawidłowy spacing, kreowanie linii podania, stale w ruchu
+ Bardzo dobry ball-progresor, głównie jako podający
+ Technika użytkowa, first touch, gra na jeden kontakt, z klepki
+ Footwork, balans ciała, fake moves, drybling sytuacyjny
+ Skanowanie na bieżąco otoczenia: w ruchu, przed przyjęciem, z piłką
+ Życie meczem: gestykulacja, komunikacja, ruchy rękoma, energiczność

Słabsze strony:

- Podatność na błędy na własnej połowie przy szybkim zamknięciu linii podania i agresywnym pressingu
- Słaba gra 1vs1 w obronie: zbyt często "na raz"
- Dyscyplina pozycyjna w obronie: zbyt częste wyjścia poza swoją strefę, atak "bez głowy" na rywala z piłką kosztem otwarcia przestrzeni za plecami
- warunki fizyczne + przeciętna szybkość i przyspieszenie

2 komentarze:

  1. Kawał dobrej roboty :) Fajnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za zajrzenie tutaj, pozdrawiam :)

      Usuń