piątek, 1 lipca 2022

Najciekawsi piłkarze ME U17 w Izraelu - cz.1

Od finałowego spotkania pomiędzy Francją a Holandią, zakończonego zwycięstwem Trójkolorowych 2:1 minął już niemal miesiąc. Oranje nie wykorzystali niepowtarzalnej szansy, by zostać pierwszą w historii nacją, która sięgnęła po tytuł Mistrzów Europy do lat 17 trzy razy z rzędu. Francuzi z kolei wzięli rewanż za mecz fazy grupowej, gdzie górą była ekipa z Beneluksu, ogrywając Les Bles 3:1. Co jednak równie ważne, obie reprezentacje zaprezentowały światu, jak olbrzymi potencjał drzemie w ich roczniku 2005 (szczególnie u Francuzów). Zresztą to tyczy się nie tylko finalistów, ale i pozostałych zespołów. Bo choć styl gry większości ekip nie powalał na kolana (może poza Francuzami oraz nieodżałowaną Danią <3), to w niemal każdej znalazł się przynajmniej jeden gracz warty uwagi. I w kilku częściach postaram się jak najwięcej z nich zaprezentować.


Tym razem, w przeciwieństwie do lat poprzednich, zrezygnowałem z najlepszej/najciekawszej 11-tki turnieju. Powodów jest kilka. Przede wszystkim na kilku pozycjach miałem do wyboru tylu interesujących juniorów, że szkoda byłoby kilku z nich pominąć. Zaś na innych zdarzało się, że nikt mi specjalnie w oko nie wpadł. Poza tym wciąż nie nadrobiłem wszystkich meczów, co będę czynił stopniowo w najbliższych dniach/tygodniach, a te spotkania, które obejrzałem wypadły mi z pamięci przez miniony miesiąc (niestety brak czasu nie pozwolił mi się zabrać za pisanie na bieżąco), w związku z czym kilka z nich chociaż pobieżnie musiałem/muszę zobaczyć ponownie. Na pierwszy ogień pójdą więc chłopaki, których do tej pory widziałem najczęściej i mam ich występy świeżo w pamięci. Nie gwarantuję, iż w każdej części przedstawię identyczną liczbę sylwetek, niemniej jednak plan jest taki, by każdy "odcinek" składał się z opisu 3-4 graczy. A ile ich będzie? To się okaże dopiero, gdy zobaczę drużyny, których jak dotąd nie widziałem ani razu (Szkocja, Izrael, Luksemburg) :) Enjoy!

Sael Kumbedi

Sael Kumbedi (26.03.2005), prawy obrońca Le Havre i reprezentacji Francji (nr 2 na koszulce). Do samego finału nie bardzo wiedziałem, kto zasługuje na miano gracza turnieju. Miałem dość szerokie grono kandydatów, przede wszystkim z ekipy Les Blues, ale bez klarownego faworyta. Ostatni mecz rozwiał jednak moje wszelkie wątpliwości. Jeśli prawy obrońca w spotkaniu o Mistrzostwo Europy zdobywa dwa gole i zapewnia swojej reprezentacji trofeum to trudno o lepszy argument za przyznaniem mu miana Player of The Tournament. Tym bardziej, że Kumbedi grał na równym, wysokim poziomie przez cały turniej.

W 4-2-3-1 Francuzów boczni obrońcy mieli zgoła odmienne role. Po lewej Belocian raczej zostawał z tyłu tworząc trójkę defensorów. Do ataku włączał się raczej sporadycznie, głównie wtedy, gdy lewy skrzydłowy dostawał piłkę w izolacji i wówczas ruszał sprintem na obieg, tworząc przewagę 2vs1. Nie stanowił jednak stałego zagrożenia dla ostatniej linii przeciwnika. Co innego Kumbedi. On podłączał się do absolutnie każdej akcji. Z prawej strony czy to Gueguin, czy Byar częściej chodzili do środka w półprzestrzenie bądź cofali się w stronę środka boiska (szczególnie Byar miał dużą swobodę w poruszaniu się, operował niemal jako druga 10-tka), próbując wyciągnąć ze sobą lewego obrońcę rywali. Kumbedi wówczas ruszał zza pleców kryjącego go skrzydłowego i wjeżdżał na pełnym gazie w otwartą prawą flankę. I znakomicie odnajdywał się w tej roli. Poniżej kilka przykładów, z jak głębokiej pozycji startował do obiegnięć i na jakiej dynamice atakował prawym skrzydłem.


Przechodząc zaś stricte do charakterystyki Saela, pierwsze co rzuca się w oczy obserwując jego grę to niebywała energia. Przez 90 minut niemal się nie zatrzymuje. Jest w stanie biegać od pola karnego do pola karnego na tak samo wysokiej intensywności przez cały mecz, bez chwili wytchnienia. Imponował wydolnością i atletyzmem. Wytrzymałość, motoryka, zwrotność - krótko mówiąc szeroko pojęta sprawność - te wszystkie atrybuty ma już na poziomie piłki seniorskiej. Nawet jeśli przegra pozycję to dzięki szybkości i przyspieszeniu jest w stanie w oka mgnieniu nadrobić stracony dystans, o czym przekonała się choćby reprezentacja Polski. Przed karnym na 1:0 Kumbedi dogonił piłkę wydawałoby się już nie do złapania, a następnie wygrał pozycję, którą stracił kiepskim drugim kontaktem z piłką.



W parze ze wspomnianym atletyzmem idzie głowa. Francuz nie jest bezmyślnym biegaczem, który zasuwa od szesnastki do szesnastki dla samego zasuwania. Dobrze wie, kiedy ma ruszyć do podania, kiedy otwiera się strefa, kiedy kryjący go przeciwnik traci go z oczu. Nie zatrzymuje się po oddaniu piłki, szczególnie kiedy widzi, że kolejny ruch kreujący linię podania może zbliżyć zespół do bramki rywala. Doskonale rozumie koncepty blindside runów, 3rd-man runów, one-two i umie wcielić je w życie. Z powodzeniem odnajduje się w grze kombinacyjnej, choć jego aktywność ogranicza się do prawej strony. Bardzo rzadko ścina do środka - czy to z piłką, czy bez niej. A jeśli już to robi, to z równie pozytywnym skutkiem, co udowodnił piękną bramką w finale na 1:1.


Dodatkowo Kumbedi jest dobrym podającym spod linii bocznej. Posiada na tyle zaawansowaną technikę podań, że potrafi nawet w wąskich korytarzach zagrać precyzyjnie do partnera z zespołu. Szczególnie niebezpieczne były jego diagonalne piłki ze skrzydła do obiegających od środka kolegów, którzy atakowali przestrzeń między stoperem a lewym obrońcą. Sael doskonale wyczekiwał na odpowiedni moment do posłania takiej piłki za linię obrony. No i tradycyjnie po podaniu sam przesuwał się tak, by stworzyć linię podania do piłki zwrotnej.


Piłkarz Le Havre solidnie radzi sobie w grze 1vs1. Bardzo często na tym turnieju dostawał futbolówkę właśnie w takich sytuacjach, przeważnie mając całe skrzydło "dla siebie". Korzystał wówczas ze swojego przyspieszenia i balansu ciałem do wygrywania pojedynków, chociaż częściej wybierał dośrodkowanie po jednym kroku. W sytuacjach, kiedy był pressowany i ograniczony przestrzennie, również potrafił chronić piłkę tak długo, aż wyjdzie spod nacisku z piłką lub zostanie sfaulowany. Jest silny, świetnie gra ciałem i gdy się zastawi jest trudny do "przestawienia". 



Od strony ofensywnej można więc mówić (niemal) o prawdziwym potworze atletycznym. Porównałbym go najprędzej do mixu Achrafa Hakimiego z Denzelem Dumfriesem. Jednak przy tych wszystkich walorach w grze do przodu, boczny obrońca Le Havre ma również sporo do zaoferowania w defensywie. Zacznę może od tego, co łączy obie fazy gry, czyli transition. To kolejny niebywały walor Kumediego. O tym, jak błyskawicznie przechodzi z obrony do ataku już pisałem. W kilka sekund potrafi przemieścić się od 30 metra własnej bramki do 30 metra przed bramką rywala. Jeśli tylko widzi otwartą flankę - rusza do przodu. Jeśli tylko widzi, że prawoskrzydłowy ma piłkę 1vs1 - rusza do przodu i robi 2vs1. Jeśli tylko widzi, że kryjący go skrzydłowy stracił go z radaru - rusza do przodu. Wykorzysta absolutnie każdą okazję, by stworzyć atakującą opcję podania na prawej flance. Ale podobnie działa też w przeciwnym kierunku. Gdy tylko Francuzi tracili futbolówkę natychmiast energicznie wracał na swoją połowę, próbując odbudować pozycje i zamknąć swoją stronę. Charakteryzowała go błyskawiczna reakcja na stratę i równie błyskawiczne przejście do obrony. Bardzo dobrze kontrolował swoje ruchy, tempo biegu, dzięki czemu był w stanie odbierać piłkę atakując od pleców rywala zamiast wpadać w niego i prowokować faul. Korzystając ze swojej dynamiki i wytrzymałości szybkościowej doganiał przeciwników, do których na starcie tracił dobrych kilka metrów. 

W bardziej "statycznej" defensywie dobrze antycypował ruch przeciwnika. Zaczynał bronienie nieco węziej, co ograniczało miejsce i możliwości zbiegnięcia przez skrzydłowego za plecy Kumbediego. Dobrze też kontrolował "plecy" i próby wbiegnięcia czy obiegnięcia za sobą - stale skanował i kontrolował swoje otoczenie, szybko reagował na ruch rywala bez piłki podążając za nim. Jeszcze lepiej spisywał się w obronie 1vs1. Nawet świetni dryblerzy jak np. Babadi (którego w zasadzie zneutralizował w finale) mieli ogromne trudności z wygraniem z nim pojedynku. Nie wchodził "na raz", wyczekiwał na decyzję napastnika i w odpowiednim momencie (bardzo dobry timing interwencji) atakował futbolówkę, nie stroniąc przy tym od kontaktu fizycznego. Tutaj przydawała się jego siła, stabilna pozycja dzięki ustawieniu nisko na nogach i umiejętność osłonięcia piłki od razu po odbiorze oraz odprowadzenia jej w innym kierunku stale blokując ją ciałem. Natomiast w pressingu raczej nie wychodzi za "swoim" graczem wysoko jeśli ten cofa się w stronę własnej bramki. Preferuje utrzymywanie swojej pozycji i pilnowanie własnego sektora. Poniżej zbiorcze wideo, które całkiem nieźle ukazuje to wszystko, o czym pisałem w dwóch ostatnich akapitach (z tym włącznie). Nie wiem jak długo Kumbedi zostanie w Le Havre, ale po takim turnieju jedynie kwestią czasu jest, aż zgłosi się po niego znacznie mocniejszy zespół. Sam mam wrażenie, że najlepiej dla niego, by na pierwszy ogień wybrał klub z Ligue 1 i został we Francji. Na zagraniczne wojaże ma jeszcze czas, a adaptacja w tak młodym wieku w zupełnie innym środowisku i kulturze mogłaby potrwać. 


Naprawdę trudno coś zarzucić Kumbediemu i zaleźć jakieś słabe strony w jego grze. Raczej są to drobiazgi, które powinien z czasem wyeliminować. Jedną z takich rzeczy jest niepewny pierwszy/drugi kontakt z piłką. Nieco zbyt często zdarzało się, że wydawałoby się prosta do przyjęcia piłka uciekała mu za daleko lub zostawała pod nogą, co wytrącało go z rytmu biegu i dawało przeciwnikowi okazję na reakcję i wybicie czy odzyskanie futbolówki. Ot choćby w tej przedstawionej wcześniej na wideo sytuacji z meczu z Polską, kiedy wywalczył rzut karny. Tam również po uratowaniu piłki przed wyjściem na aut w kolejnym kontakcie wypuścił ją sobie stanowczo zbyt daleko i nie do końca w tym kierunku, w którym chciał. Szczęśliwie dla siebie odzyskał pozycję dzięki swojej szybkości i zwrotności oraz słabemu zastawianiu futbolówki przez reprezentanta Polski. Musi popracować, by takie drobiazgi nie utrudniały mu kontynuowania akcji. Drugi element, który rzucał się w oczy to jego jakość dośrodkowań. Zdecydowanie za często nie znajdowały one adresata i równie często nie przechodziły nawet pierwszego rywala. Praktycznie poza jedną centrą do Tela (przedstawioną we wcześniejszych filmikach) nie notował dośrodkowań docierających do celu - czy to w biegu, czy z miejsca po opanowaniu futbolówki. Jak na bocznego obrońcę zbyt rzadko próbował cut-backów, piłek wzdłuż bramki między obrońców a bramkarza czy wyższych dośrodkowań na dalszy słupek. Innymi słowy: brakowało w jego dograniach jakości i urozmaicenia. A z pozycji, które udało mu się wypracować, powinien mieć zapisane w statystykach więcej ostatnich podań z bocznych sektorów zakończonych strzałem. A jak już przy dośrodkowaniach jesteśmy, to nie zaliczyłbym do jego atutów także blokowania centr. Ma to pewnie związek z jego ustawianiem się względem rywala, gdyż nie doskakuje do niego agresywnie, zostawiając sobie raczej nieco dystansu, który zapewniłby mu lepszą reakcję w zależności od decyzji atakującego. Ale w ten sposób nie skraca też kąta dostatecznie mocno, by łatwiej stopować ewentualne próby wrzutek w szesnastkę. Poza tym zwróciłbym uwagę na jego momentami zbyt dużą wiarę we własne umiejętności, drybling i siłę. Nawet na załączonych filmikach pokazane były takie momenty, gdy zamiast zdecydować się na próbę podania czy wybicie piłki gdzieś głębiej na własnej połowie woli ją zastawiać, próbować wdawać się w pojedynki, starcia fizyczne, co nieraz kończyło się podwojeniami i zwiększeniem ryzyka straty blisko własnej bramki. W zdecydowanej większości przypadków Sael wychodził z nich obronną ręką, niemniej jednak musi nauczyć się lepiej oceniać potencjalne konsekwencje oddania piłki rywalowi w tych sektorach boiska.

Najmocniejsze strony:

+ Energiczność w ataku, niespożyte siły, stałe podłączanie się do ataku na pełnej szybkości, obiegnięcia
+ Wysoce rozwinięty atletyzm: motoryka, dynamika, siła fizyczna, wytrzymałość, zwrotność, skoczność
+ Przejścia z obrony do ataku i z ataku do obrony: reakcja, dynamika i timing
+ Diagonalne/wertykalne podania do obiegających spod linii bocznej 
+ Bardzo dobry w bronieniu 1vs1: niska pozycja, timing wejść, dominacja w kontakcie, osłanianie piłki po odbiorze
+ Dobry w atakowaniu 1vs1: balans ciała, odejście w pierwszym kroku, dynamika i wytrzymałość szybkościowa

Słabsze strony:

- Jakość i urozmaicenie dośrodkowań
- Nadmierna pewność siebie w sytuacjach wiążących się z dużym ryzykiem przy stosunkowo niewielkiej możliwości zysku (drybling/blokowanie piłki w podwojeniach głęboko na własnej połowie)
- Blokowanie dośrodkowań i dograń z bocznych sektorów

Silvano (Cliff Robbie) Vos

Silvano Cliff Robbie Vos (16.03.2005), defensywny/środkowy pomocnik Ajaxu Amsterdam i reprezentacji Holandii (nr 14 na koszulce). Podobnie jak Kumbedi u Francuzów, tak Vos był w mojej opinii najrówniejszym graczem Oranje w przekroju całego turnieju. Gracz Joden operował jako jedna z 6-tek w 4-2-3-1, najczęściej obok Milambo lub Van den Heuvela i z tej trójki Vos najmniej udzielał się w ostatniej trzeciej, praktycznie unikając wejść z głębi pola w szesnastkę rywala czy w linię ataku. Odpowiadał raczej za odbiór piłek od stoperów i przesuwane gry wyżej w kierunku najkreatywniejszych w zespole Babadiego i Misehouy.

Generalnie rzecz biorąc to był też jego duży atut - umiejętność zdobywania przestrzeni czy to dryblingiem, czy podaniami. Nie jest stricte wertykalnym pomocnikiem, który w każdym zagraniu na siłę szukałby progresywnych, zbliżających do bramki rozwiązań, ale też w tym elemencie trudno mi cokolwiek zarzucić. Jest bardzo rozsądny z piłką przy nodze. Dysponuje dobrą techniką podań, wysoką świadomością przestrzenną i oceną sytuacji, co pozwala mu dogrywać piłki do kolegów w wyższych sektorach nawet przez bardzo wąskie otwarte korytarze i w optymalnym czasie. Do tego z powodzeniem zdobywa teren dryblingiem - krótko prowadzi futbolówkę, dobrze ją osłania, a jednocześnie jest na tyle szybki i silny, by nie dać się złapać, wytrącić z rytmu biegu i nie przegrać starcia w kontakcie. Ma też dobre mocne "depnięcie", odejście w pierwszym kroku, dzięki czemu szybko zyskuje bezcenne centymetry przewagi nad broniącym.


Jeszcze większą zaletą pomocnika Ajaxu jest jego zdolność do utrzymania posiadania pod presją ze strony przeciwnika. Praktycznie nie popełniał prostych błędów z piłką przy nodze, co na tym poziomie nie jest oczywistością. Unikał niechlujnych zagrań, wystrzegał się strat na własnej połowie. Na 100 jego kontaktów z futbolówką pewnie z 90 kończyło się utrzymaniem posiadania przez Oranje. Zdarzały mu się jedynie sporadyczne problemy z opanowaniem i kontrolą piłki, kiedy potrzebował na jej opanowanie jednego czy dwóch kontaktów więcej niż powinien. Ale nawet wówczas nie dawał jej sobie zabrać. Miał oczy dookoła głowy, często skanował wzrokiem swoje otoczenie, co pozwalało mu podejmować szybsze i lepsze decyzje. Jak wspomniałem wcześniej, bardzo dobrze osłania piłkę. Pracuje ramionami, by wykreować sobie większą separację od rywala, twardo stoi na nogach i nie daje się łatwo przepchnąć/przestawić. Naciskany nie panikuje, umie wykorzystać swoje ciało do ochrony futbolówki i wyczekać na odpowiedni moment, by zrobić uwalniający się ruch lub oddać piłkę koledze. Vos ma potencjał, by zostać znakomitym ball-protectorem.


Z Kumbedim łączy go nie tylko równa dyspozycja w przekroju całego turnieju, ale też atletyzm. Nie jest może "nabity" mięśniami (bo i być nie może w tym wieku), za to charakteryzuje go bardzo dobre przygotowanie fizyczno-motoryczne. Jest szybki na krótkim dystansie, zwrotny, nie widać po nim oznak zmęczenia ani słabszej dyspozycji w końcówkach spotkań. Wytrzymałościowo oraz wydolnościowo wyglądał chyba najlepiej spośród Holendrów obok niezmordowanego napastnika Van Duivena, a był też od niego znacznie silniejszy.

Z pozytywnych stron gracza Ajaxu należy wymienić także precyzyjne przerzuty i długie podania oraz naprawdę dobre, silne uderzenie z dystansu z prawej nogi. Z obu tych elementów nie korzystał zbyt często (szczególnie z crossowych, bardziej bezpośrednich podań), za to z powodzeniem. Górne podania posyłał ostro, dość płasko, z niską parabolą, co sprawiało, że o cenne ułamki sekundy szybciej docierała ona do adresata. Strzały z dystansu słusznie dawkował, najczęściej decydował się na nie kończąc solowe rajdy z piłką środkiem pola. Pokazał jednak, że gdy zostawi mu się nieco miejsca lub gdy sam je sobie wykreuje to może sprawić bramkarzowi niemałe kłopoty. Szczególnie, że niemal w każdym przypadku bardzo czysto trafiał w futbolówkę i lubił posłać ją dodatkowo "po koźle". 





W fazie defensywnej Silvano prezentuje się całkiem solidnie, acz bez fajerwerków. Nie "produkuje" imponujących liczb jeśli chodzi o odbiory, przechwyty i odzyskane piłki. Nie jest mocno zorientowany na gracza z piłką, wchodząc w liczne pojedynki. Raczej trzyma swoją strefę i nie daje się z niej łatwo wyciągnąć. Ustawia się bez zarzutu, natomiast gdy przyjdzie mu zagrać 1vs1 to niełatwo go ograć. Ma długie nogi, dzięki którym jest w stanie przechwytywać i wyłuskiwać futbolówkę spod nóg przeciwników nawet, gdy lekko się spóźni i kiedy rywal znajduje się już o krok przed nim.


Jeśli coś miałbym zarzucić Vosowi, to w pierwszej kolejności jego tendencję do nadmiernego spowalniania gry. Ma w sobie coś z - używając koszykarskiej terminologii - ball hoga. Lubi przetrzymywać piłkę, "nabijać" dodatkowe, zupełnie zbędne kontakty, kręcić kółeczka w miejscu nawet bez presji rywala. To samo irytowało mnie zawsze m.in. u Arthura Melo, obecnie zawodnika Juventusu. Za dużo sztuki dla sztuki, za mało szybszego i efektywniejszego dzielenia się futbolówką. Druga negatywa rzecz, która występowała także u Brazylijczyka, to brak otwierającej, prostopadłej piłki czy też choćby prób takich zagrań. Przy czym tutaj Silvano może usprawiedliwiać fakt, że nie bardzo miał komu dogrywać takie podania. Babadi z lewego skrzydła schodził do środka/nisko, Misehouy wracał się z 10-tki, Slory trzymał się prawego skrzydła, zaś obaj boczni obrońcy byli bierni w ataku (szczególnie Rovers na prawej). Jedynym graczem aktywnym bez piłki i startującym na wolne pole był środkowy napastnik Van Duiven. Poza tym rywale Oranje zwykle bronili głęboko, nie zostawiając wiele przestrzeni na prostopadłe piłki. 




Musi też stanowczo poprawić aktywność bez piłki w ataku pozycyjnym. Jest dość statyczny, zwykle czekając na piłkę przed całym blokiem obronnym rywala zamiast kreować opcje do podania wewnątrz bloku. Wygląda tak, jakby niecierpliwił się, że zbyt długo nie miał jej przy nodze. Nie bardzo odnajduje się między liniami, słabo wychodzi z krycia cieniem, nie najlepiej odczytuje intencje partnerów w kontekście otwierających się przestrzeni i przesuwania się w nie. Zbyt często po oddaniu piłki zatrzymywał się zamiast kontynuować akcję i wejść aktywnie w kolejny otwierający się sektor, aby stworzyć nową linię podania/do piłki zwrotnej dla kolegi, co było widoczne nawet na którymś filmiku z jego dryblingów (tych nie zakończonych strzałem). Jest to o tyle dziwne, że mówimy o piłkarzu Ajaxu, gdzie ruch bez piłki stanowi esencję ataku pozycyjnego. Z drugiej strony, kwestia statyczności po wykonaniu podania dotyczyła w zasadzie wszystkich graczy Oranje, więc może problem nie leży w samym zawodniku. Tym bardziej, że w pojedynczych (dosłownie można je policzyć na palcach jednej ręki) akcjach pokazał, że szybkie one-two i pójście za plecami rywala na piłkę zwrotną nie jest dla niego czarną magią (co też pokażę w drugim z poniższych filmików). 




W porównaniu do Milambo i Van den Heuvela, z którymi najczęściej tworzył duet 6-tek, zdecydowanie najrzadziej próbował przesuwać się wyżej i wchodzić z głębi w pole karne. Za dużo w jego grze było statyczności, a Holendrom brakowało właśnie wejść "z zaskoczenia", w drugie tempo pomocników w pierwszą linię. Sumarycznie jednak pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, znacznie lepsze niż mający być na papierze największymi gwiazdami Babadi, Misehouy, Milambo czy Huijsen. Na występy w pierwszym zespole Ajaxu jest chyba jeszcze za wcześnie, nawet pomimo odejścia Ryana Gravenbercha. Przed nim na tę pozycję są z pewnością Kenneth Taylor i Youri Regeer - gracze nieco starsi, ale już ograni w dorosłym futbolu i sprawdzeni na zapleczu Eredivisie. Vosa czeka zapewne podobna droga i na początek będzie zbierał minuty w Jong Ajaxie. Cała przyszłość w każdym razie przed nim.

Najmocniejsze strony:

+ Znakomity ball protector, niemal nie traci piłek, umiejętnie osłania ją ciałem, jest silny na nogach i zwrotny
+ Atletyzm na dobrym poziomie: szybkość, skoczność, wytrzymałość, wydolność, siła, zwrotność, zwinność
+ Bardzo dobre uderzenie z dystansu z prawej nogi
+ Bardzo dobry drybler: tak progresywny, jak i uwalniający się od pressu w celu utrzymania posiadania
+ Dobre przerzuty, zmiany stron, crossowe podania
+ Pozytywny ball progressor: dobry poprzez drybling/atak z piłką, solidny poprzez atakujące podania

Słabsze strony:

- Brak otwierającego podania/niezwykle rzadkie próby podań bezpośrednich, na wolne pole, za linię obrony
- Spowalnianie gry, mnożenie liczby zbędnych kontaktów, zbyt długie przytrzymywanie piłki
- Aktywność bez piłki w posiadaniu: statyczność, niepotrzebne zejścia przed blok rywala
- Operowanie między liniami: słabe kreowanie kątów do otrzymania podań, kiepskie wyjścia z krycia cieniem, brak cierpliwości w oczekiwaniu na piłkę w wyższych sektorach, brak ruchu po oddaniu piłki


Aleksandar Stankovic

Aleksandar Stankovic (03.08.2005), środkowy pomocnik Interu oraz kapitan reprezentacji Serbii (nr 8 na koszulce). Rosły gracz środka pola, także kapitan w zespole Nerazzurrich do lat 17. W związku z tym nie musiałbym już chyba dodawać, że to syn wieloletniej gwiazdy Lazio i Interu, Dejana Stankovicia. W reprezentacji Serbii, grającej na Euro rzadko używanym ustawieniu 3-4-1-2 pełnił rolę jednego z dwóch środkowych pomocników. Przy czym jego partner w centrum boiska, Sefan Dzodic, robił w tym duecie bardziej za "przecinaka", faceta od czarnej roboty, zaś Sasza miał w sobie więcej z playmakera. Aczkolwiek prosty styl gry Serbów chyba nie do końca uwypuklał wszystkie zalety młodego Stanko. Oparty na agresywnej obronie, opóźnianiu gry poprzez "kradzież czasu" w każdej możliwej sytuacji i błyskawicznym uruchamianiu trójki z przodu jednym długim podaniem futbol był nieskomplikowany, ale całkiem skuteczny w ostatecznym rozrachunku. Ten styl doprowadził ekipę z Bałkanów aż do półfinału, gdzie odpadli z Holandią dopiero po rzutach karnych. Jedynie stałe fragmenty, których podopieczni Radovana Krivokapicia mieli bez liku i na których też mocno bazowali, doskonale współgrały z atutami ich kapitana.

Właśnie doskonale bite rzuty rożne i rzuty wolne stanowiły sól jego gry i niosły ze sobą mnóstwo zagrożenia dla bramki rywala. Odchodząca czy dochodząca, na pierwszy czy na drugi słupek, wyższa "zawiesinka" czy ostrzej bita i dokręcana piłka z niską parabolą - żaden sposób rozegrania nie sprawiał mu kłopotu. Imponował regularnością i precyzją swoich dośrodkowań, doskonale wykorzystując świetne warunki fizyczne większości swoich partnerów. Mnóstwo jego wrzutek kończyło się uderzeniami bądź zgraniami, zaś dwie z nich przyniosły trafienia i asysty - z Danią i Holandią. Nie przypominam sobie z kolei, by próbował bezpośrednich uderzeń za stojącej piłki (może poza jednym przypadkiem), więc ten aspekt trudno ocenić, ale dośrodkowania ze stałych fragmentów miał bezsprzecznie najlepsze na turnieju. Ta dwuminutowa kompilacja mówi sama za siebie.






Serbowie prezentowali na Euro bardzo bezpośredni futbol, natychmiast po odbiorze szukali podania zdobywającego teren w kierunku duetu napastników Bubanj - Milosevic i operującego za nimi Sljivicia i/lub podłączających się wahadłowych. Stankovic nie miał więc wielu okazji, by uspokoić grę, pograć piłką i prowadzić atak pozycyjny. Zamiast tego musiał natychmiast grać do przodu, często nawet z pierwszej piłki. I wywiązywał się z tego zadania bez zarzutu. Podobnie jak ojciec dysponuje znakomitym długim podaniem - czy to na wolne pole, czy to do skrzydła. Świetnie przerzuca futbolówkę mocnymi, ciętymi piłkami. Dostrzegał ruch aktywnych bez piłki Bubanja czy Milosevicia i obsługiwał ich długimi zagraniami. Oczywiście to prawonożny zawodnik, ale z powodzeniem podawał dokładnie także z użyciem drugiej stopy. Nie musiał przed każdym podaniem przekładać futbolówki na wiodącą nogę. Przy tego typu sposobie gry z pewnością wskaźnik celnych podań nie będzie tak wysoki jak u pomocnika grającego krótkimi podaniami w zespole zorientowanym na cierpliwy atak pozycyjny. Sasza musiał rozdzielać futbolówki znacznie bardziej bezpośrednio, przeważnie po jednym czy dwóch kontaktach od razu adresując ją w pierwszą linię. I takie zagrania wiadomo, że nie będą celne na poziomie 90%. Niemniej jednak za każdym razem, kiedy Stanko decydował się na długie podanie, widać było, kogo szuka i w jakie sektory ma rzucać piłki - niezależnie od tego, czy futbolówka dotarła do celu czy też nie. Tenisiści mają na treningach taką maszynę, która "wypluwa" piłki niczym substytut rywala. Podobnie działał Stanko - dostawał piłkę, po czym bardzo szybko posyłał ją przed siebie.


W przeciwieństwie do np. Vosa Stankovic znacznie częściej próbował posyłać prostopadłe i diagonalne piłki. Bardzo dobrze rozumiał się z oboma napastnikami, szczególnie z Miloseviciem, dostrzegał ich ruch bez piłki i szukał podaniami za linię obrony. Mógłbym w gruncie rzeczy ten akapit wrzucić do poprzedniego, ale jednak te prostopadłe zagrania były nieco krótsze i grane raczej dołem lub półgórnie, więc warto poświęcić im osobny wiersz. I tak jak przy bezpośrednich piłkach, tak i przy próbach zagrania through ball Sasza bardzo szybko wypuszczał futbolówkę spod nóg. Nie potrzebował wiele czasu, by przygotować się do takiej piłki. Równie niebezpieczne bywały jego miękkie dośrodkowania z pola. Jego świetna technika podań pozwalała mu zagrywać za plecy obrońców, nad ich głowami i poza ich zasięgiem. 


 


Kończąc temat jego umiejętności z piłką przy nodze, warto podkreślić jeszcze jego umiejętność osłaniania piłki ciałem. To kolejny piłkarz bardzo silny na nogach (choć na pewno nie tak atletyczny jak dwaj poprzedni), który dobrze gra ciałem i pracuje (zgodnie z przepisami) w kontakcie ramionami. Wyczuwa, z której strony nadchodzi atak na piłkę i potrafi tak przesunąć się, by stale utrzymywać swoją sylwetkę między przeciwnikiem a futbolówką. Nie jest co prawda bardzo zwinny i nie imponuje dynamicznymi ruchami, natomiast umie body feintem wykreować sobie na tyle miejsca, by uwolnić się nieco od naciskającego rywala i zyskać czas i swobodę na decyzję, co zrobić z futbolówką. Na pewno nie nazwałbym go dobrym dryblerem, ale sytuacyjnie jest w stanie ograć 1vs1 pilnującego go zawodnika.




W fazie obronnej Stanko podobnie jak Vos trzyma pozycję w swojej strefie, nie wychodzi wysoko do pressingu za rywalem, nie jest graczem agresywnym i szukającym kontaktu. Ma świadomość, że nie jest mobilnym graczem i w przypadku, gdyby został wyciągnięty ze swojej strefy to z pewnością nie udałoby mu się wrócić do niej dostatecznie szybko w przypadku brak przerwania akcji odbiorem czy faulem. Natomiast wszelkie niedostatki na płaszczyźnie atletyzmu nadrabia świetny czytaniem gry, ustawianiem się i przewidywaniem. Długie nogi pozwalają mu skutecznie działać "na przechwycie", zaś instynkt i wysokie boiskowe IQ w połączeniu z antycypacją boiskowych wydarzeń robią ze Stankovicia wysokiej klasy "zbieracza drugich piłek". Potrafi ustawić się tak, by znaleźć się w miejscu, w którym pod jego nogi trafi bezpańska piłka, np. z przebitki, pojedynków główkowych czy wyjaśniających wybić z pola karnego. Nie mam wglądu w statystyki, ale test oka każe mi przypuszczać, iż w statystyce "ball recoveries" za ten turniej pomocnik Interu mógłby znaleźć się w czołówce. Kilka dowodów w kompilacji poniżej.







Jak wspomniałem wcześniej, bardzo łatwo wpadają w oko braki atletyczne młodego Stankovicia. Nie tylko jego mobilność, dynamika, zwinność czy zwrotność budzą wątpliwości, ale również kwestia jego wydolności i wytrzymałości. Generalnie to nie jest gracz, który rusza się żwawo, który wykonuje dużo sprintów i biega od szesnastki do szesnastki. Sasza stara się szafować siłami (bądź też nie stać go na grę na większej intensywności), co nie zmienia faktu, że w końcówkach meczów na ogół wyglądał jeszcze słabiej - kompletnie wypompowany, ruszający się jak mucha w smole, z opuszczoną głową. Truchcik to max, na co go stać biegowo. Wystarczy spojrzeć na poniższego tweeta prezentującego gola Holendrów na 2:2. Stanko ledwo wraca we własną szesnastkę, ze wzrokiem wbitym w murawę. Brak sił skutkuje niższą koncentracją, świadomością przestrzenną, słabszym zbieraniem informacji z otoczenia. W efekcie nie zamyka linii podania wzdłuż bramki do Slory'ego, który w ten sposób doprowadza do remisu. Niestety z tak mizernym przygotowaniem fizyczno-motorycznym trudno  będzie mu się odnaleźć w poważnym futbolu, gdyż współczesna piłka jest pod tym względem znacznie bardziej wymagająca niż X lat temu. Poruszając się niczym wóz z węglem trudno będzie mu osiągnąć sukces. Za łatwo też można Saszę wytrącić z rytmu biegu prostym balansem ciała. Nie jest najmocniejszy w pojedynkach 1v1 w obronie. W szczególności, jeśli musi się mierzyć przeciwko bardzo dynamicznemu, zwinnego rywalowi na dużej przestrzeni. Reaguje dość wolno na ruch przeciwnika, sam zresztą też ma słaby "pierwszy krok". W takiej sytuacji bardzo łatwo mu odjechać, a przewidywaniem i ustawianiem się nie wszystko da się nadrobić. Podobnie rzecz wygląda z przejściami do obrony. Jeśli piłka go minie, ma duże problemy motoryczne, by nadążyć za akcją, nadrobić dystans i odbudować pozycję. Często bywał o te kilka kroków spóźniony z interwencją. 

Życzę młodemu Stankoviciowi jak najlepiej, także ze względu na ojca, którego lubiłem jako piłkarza. Wiele cech ich łączy, głównie tych związanych z posiadaniem piłki przy nodze, ale też sporo różni. Przede wszystkich Aleksandar nie ma tej zadziorności, agresji i mentalności Dejana, a i fizycznie nie wygląda ta dobrze jak ojciec. Mimo pewnych niedostatków, jestem przekonany, że w zespołach młodzieżowych Interu nie znalazł się z przypadku czy ze względu na swoje nazwisko. Mam nadzieję, że w parze z rozwojem technicznym i taktycznym pójdzie rozwój fizyczny i mentalny i tym samym Sasza nie skończy, kopiąc piłkę w Serbii czy na poziomie Serie C.


Najmocniejsze strony:

+ Fantastyczny wykonawca stałych fragmentów gry: najlepsze, najbardziej regularne i najbardziej urozmaicone dośrodkowania ze stojącej piłki na turnieju
+ Dobre prostopadłe podanie: częste próby, szybkie decyzje, niezła precyzja, duża różnorodność
+ Bardzo dobre przerzuty, zmiany stron crossowymi podaniami, dokładne długie podania, bite z obu nóg
+ Przewidywanie, czytanie gry, ustawianie się: znakomity przechwytujący i kolekcjoner "drugich piłek"
+ Solidna ochrona piłki: dobra gra ciałem, silny na nogach, stale blokujący rywala od piłki, niezły body feint


Słabsze strony:

- wytrzymałość i wydolność: pod koniec intensywnych meczów oddycha rękawami
- zerowa dynamika, porusza się jak wóz z węglem
- przejścia z ataku do obrony: bardzo wolno wraca i odbudowuje pozycję
- zwrotność, łatwo go wytrącić z rytmu biegu balansem ciała


Emil Hojlund

Emil Hojlund (04.01.2005), środkowy napastnik FC Kopenhagi oraz reprezentacji Danii (nr 11 na koszulce). Nie ukrywałem i nie ukrywam, że poza wyjątkami, które mógłbym policzyć na placach jednej ręki, nigdy nie byłem fanem wysokich, masywnych 9-tek. Duńczyk ze zdjęcia zalicza się do tychże wyjątków od reguły. Ma taki styl gry, że trudno mi go nie polubić, bo jest zwyczajnie inny od innych podobnych fizycznie środkowych napastników, ma inny styl gry, dość unikalny - na pewno w skali tego turnieju.

Zacznę od tego, że snajper FC Kopenhagi nie jest typowym target-manem czy odgrywającym. Sposób gry Duńczyków wymuszał na nim większą aktywność bez piłki. Skandynawowie niekiedy próbowali bezpośrednich piłek od stoperów za linię obrony, niemniej jednak bazowali na ataku pozycyjnym, opierającym się na tworzenie przeładowań i trójkątów w półprzestrzeniach/bocznych sektorach, podaniach między liniami do schodzących skrzydłowych lub 9-tek, szybkiej wymianie podań w ostatniej trzeciej i próbach wykorzystania ofensywnych bocznych obrońców (bardzo rzadki widok na tym turnieju, by obaj boczni obrońcy jednocześnie zajmowali tak wysokie pozycje w ataku). I Hojlund ku mojemu zaskoczeniu bardzo dobrze odnajdywał się w tym systemie. Zdecydowanie nie był przywiązany do pozycji na szpicy centralnie między stoperami. Przesuwał się w głąb boiska, licząc, że duńscy środkowi obrońcy odszukają go podaniem między liniami. Podobnie aktywnie schodził do skrzydeł robiąc przewagę liczebną i próbując gry kombinacyjnej z kolegami, w czym był naprawdę dobry, ale o tym później. Wyróżniała go (niemalże) obunożność - potrafił podać czy przyjąć piłkę równie dokładnie zarówno prawą (wiodącą) nogą, jak i lewą. Podobnie z odegraniami na jeden kontakt. Wykonywał je słabszą stopą z taką samą precyzją. Bardzo dobrze radził sobie w ograniczonych przestrzeniach, nie mając wiele miejsca i czasu na decyzję. Doskonale się zastawiał, korzystając ze swoich warunków fizycznych. Szalenie imponowało mi jego skanowanie otoczenia i świadomość przestrzenna. Błyskawicznie zbierał i przetwarzał informacje o aktualnej sytuacji wokół niego i podejmował w zdecydowanej większości przypadków trafne decyzje, nawet będąc ustawionym tyłem do bramki. Momentami miało się wrażenie, jakby miał oczy dookoła głowy. Dosłownie. Ze swoją inteligencją i boiskowym IQ świetnie kontrolował przebieg każdej akcji. Jeśli rywal zostawił mu zbyt dużo miejsca między liniami, ten obracał się i z powodzeniem atakował z piłką lub uruchamiał skrzydłowego/bocznego obrońcę prostopadłym podaniem. Przejawami świetnej oceny sytuacji były liczne przepuszczenia piłki czy jak z Portugalią przemyślany wyblok na obrońcy, którym utrudnił mu doskok do adresata podania i tym samym zablokowanie strzału, który zakończył się golem.



Jeśli chodzi o kreowanie gry i sytuacji partnerom z pozycji numer 9 to moim zdaniem nie było mu równych na Euro. Może jedynie Tel i ewentualnie Bolzan mogliby stanąć z nim w szranki. Zdobywał teren i stwarzał okazje strzeleckie na dwa główne sposoby. Pierwszy z nich to po prostu prostopadłe piłki i atakujące podania. Hojlund potrzebował dosłownie ułamka sekundy, by dostrzec, gdzie spod opieki przeciwnika uwalnia się kolega z zespołu i czy jest w stanie zagrać mu piłkę. Jeśli tak - w mgnieniu oka rzucał prostopadłą piłkę. I nie było znaczenia, czy miał miejsce i mógł się spokojnie obrócić, czy też musiał najpierw wygrać pojedynek z rywalem na plecach. Równie dobrze mógł rozegrać klepkę, by w ten sposób wykreować sobie nieco swobody, a następnie posłać przeszywające podanie. 




Drugi sposób tworzenia sytuacji i wykorzystywania luk w obronie przeciwnika, który Hojlund opanował do perfekcji, to wszelkiego rodzaju wall-passy, layoffy, czyli nasze zagrania "na ściankę". Przyznaję bez bicia - to element, którym szalenie mi zaimponował. Nie widziałem nigdy innego zawodnika w podobnym wieku, który tak kapitalnie byłby w stanie odgrywać na jeden kontakt, przeważnie mając rywala na plecach. I za taką regularnością oraz precyzją. To była sztuka i ze wszystkich dotychczas zamieszczonych w tym poście kompilacji czy wideo, ta jest moją ulubioną. Te akcje były tak płynne, że wydawały się nierealne. Perfekcja w czystej postaci. Raz oddawał piłkę w pierwszym kontakcie prawą nogą. Innym razem z taką samą jakością robił to z użyciem lewej. Timing tych klepek był idealny. Odgrywał za każdym razie w punkt. Tak, że nie wytrącał odbiorcy ani na moment rytmu - nie musiał ani "czekać" na piłkę, ani jej szybciej gonić. Wszystko wyważone co do milimetra. Błyszczał techniką podań, w ani jednym przypadku layoffu czy wall-passów nie rzucił piłki w kozioł, nie podniósł nawet o kilka centymetrów - no chyba, że widział nogę obrońcy i chciał zagrać nad nią, wtedy to co innego. Każda odebrana piłka była gładka i wypieszczona tak, by odbierający ją nie miał kłopotów z zabraniem się z nią i jej opanowaniem. Zawsze też brał pod uwagę, czy odgrywa do prawonożnego, czy lewonożnego gracza, by futbolówka trafiła w pierwszym kontakcie pod wiodącą nogę. Każda "klepka" z nim była niczym miód na oczy. Zresztą co ja będę więcej mówił... Niech przemówi sam Hojlund. 




Jeśli chodzi o ruch bez piłki w polu karnym, to na ogół ustawia się za plecami stopera na silnej stronie, by następnie szukać wbiegnięcia przed niego. Zaś w bardziej dynamicznych sytuacjach, kiedy atakuje z głębi, niekiedy markował ruch przed stopera na silnej stronie, by wyciągnąć go nieco w stronę zawodnika z piłką na skrzydle i tym samym stworzyć większą lukę między nim a drugim stoperem i ostatecznie tam wbiegać. Generalnie jednak nie jest bardzo aktywny w szesnastce i niekiedy zbyt długo tkwi w jednym miejscu zamiast szukać bardziej dynamicznych ścięć, zbiegnięć czy cofnięcia na cut-backa. Jedynego gola zdobył po szybkim ataku i zaatakowaniu pierwszego słupka, gdy środkowy stoper z trójki defensorów serbskich ruszył do boku z asekuracją prawego stopera, który został za linią piłki.


Od finałowego spotkania pomiędzy Francją a Holandią, zakończonego zwycięstwem Trójkolorowych 2:1 minął już niemal miesiąc. Oranje nie wykorzystali niepowtarzalnej szansy, by zostać pierwszą w historii nacją, która sięgnęła po tytuł Mistrzów Europy do lat 17 trzy razy z rzędu. Francuzi z kolei wzięli rewanż za mecz fazy grupowej, gdzie górą była ekipa z Beneluksu, ogrywając Les Bles 3:1. Co jednak równie ważne, obie reprezentacje zaprezentowały światu, jak olbrzymi potencjał drzemie w ich roczniku 2005 (szczególnie u Francuzów). Zresztą to tyczy się nie tylko finalistów, ale i pozostałych zespołów. Bo choć styl gry większości ekip nie powalał na kolana (może poza Francuzami oraz nieodżałowaną Danią <3), to w niemal każdej znalazł się przynajmniej jeden gracz warty uwagi. I w kilku częściach postaram się jak najwięcej z nich zaprezentować.


Tym razem, w przeciwieństwie do lat poprzednich, zrezygnowałem z najlepszej/najciekawszej 11-tki turnieju. Powodów jest kilka. Przede wszystkim na kilku pozycjach miałem do wyboru tylu interesujących juniorów, że szkoda byłoby kilku z nich pominąć. Zaś na innych zdarzało się, że nikt mi specjalnie w oko nie wpadł. Poza tym wciąż nie nadrobiłem wszystkich meczów, co będę czynił stopniowo w najbliższych dniach/tygodniach, a te spotkania, które obejrzałem wypadły mi z pamięci przez miniony miesiąc (niestety brak czasu nie pozwolił mi się zabrać za pisanie na bieżąco), w związku z czym kilka z nich chociaż pobieżnie musiałem/muszę zobaczyć ponownie. Na pierwszy ogień pójdą więc chłopaki, których do tej pory widziałem najczęściej i mam ich występy świeżo w pamięci. Nie gwarantuję, iż w każdej części przedstawię identyczną liczbę sylwetek, niemniej jednak plan jest taki, by każdy "odcinek" składał się z opisu 3-4 graczy. A ile ich będzie? To się okaże dopiero, gdy zobaczę drużyny, których jak dotąd nie widziałem ani razu (Szkocja, Izrael, Luksemburg) :) Enjoy!

Sael Kumbedi

Sael Kumbedi (26.03.2005), prawy obrońca Le Havre i reprezentacji Francji (nr 2 na koszulce). Do samego finału nie bardzo wiedziałem, kto zasługuje na miano gracza turnieju. Miałem dość szerokie grono kandydatów, przede wszystkim z ekipy Les Blues, ale bez klarownego faworyta. Ostatni mecz rozwiał jednak moje wszelkie wątpliwości. Jeśli prawy obrońca w spotkaniu o Mistrzostwo Europy zdobywa dwa gole i zapewnia swojej reprezentacji trofeum to trudno o lepszy argument za przyznaniem mu miana Player of The Tournament. Tym bardziej, że Kumbedi grał na równym, wysokim poziomie przez cały turniej.

W 4-2-3-1 Francuzów boczni obrońcy mieli zgoła odmienne role. Po lewej Belocian raczej zostawał z tyłu tworząc trójkę defensorów. Do ataku włączał się raczej sporadycznie, głównie wtedy, gdy lewy skrzydłowy dostawał piłkę w izolacji i wówczas ruszał sprintem na obieg, tworząc przewagę 2vs1. Nie stanowił jednak stałego zagrożenia dla ostatniej linii przeciwnika. Co innego Kumbedi. On podłączał się do absolutnie każdej akcji. Z prawej strony czy to Gueguin, czy Byar częściej chodzili do środka w półprzestrzenie bądź cofali się w stronę środka boiska (szczególnie Byar miał dużą swobodę w poruszaniu się, operował niemal jako druga 10-tka), próbując wyciągnąć ze sobą lewego obrońcę rywali. Kumbedi wówczas ruszał zza pleców kryjącego go skrzydłowego i wjeżdżał na pełnym gazie w otwartą prawą flankę. I znakomicie odnajdywał się w tej roli. Poniżej kilka przykładów, z jak głębokiej pozycji startował do obiegnięć i na jakiej dynamice atakował prawym skrzydłem.


Przechodząc zaś stricte do charakterystyki Saela, pierwsze co rzuca się w oczy obserwując jego grę to niebywała energia. Przez 90 minut niemal się nie zatrzymuje. Jest w stanie biegać od pola karnego do pola karnego na tak samo wysokiej intensywności przez cały mecz, bez chwili wytchnienia. Imponował wydolnością i atletyzmem. Wytrzymałość, motoryka, zwrotność - krótko mówiąc szeroko pojęta sprawność - te wszystkie atrybuty ma już na poziomie piłki seniorskiej. Nawet jeśli przegra pozycję to dzięki szybkości i przyspieszeniu jest w stanie w oka mgnieniu nadrobić stracony dystans, o czym przekonała się choćby reprezentacja Polski. Przed karnym na 1:0 Kumbedi dogonił piłkę wydawałoby się już nie do złapania, a następnie wygrał pozycję, którą stracił kiepskim drugim kontaktem z piłką.



W parze ze wspomnianym atletyzmem idzie głowa. Francuz nie jest bezmyślnym biegaczem, który zasuwa od szesnastki do szesnastki dla samego zasuwania. Dobrze wie, kiedy ma ruszyć do podania, kiedy otwiera się strefa, kiedy kryjący go przeciwnik traci go z oczu. Nie zatrzymuje się po oddaniu piłki, szczególnie kiedy widzi, że kolejny ruch kreujący linię podania może zbliżyć zespół do bramki rywala. Doskonale rozumie koncepty blindside runów, 3rd-man runów, one-two i umie wcielić je w życie. Z powodzeniem odnajduje się w grze kombinacyjnej, choć jego aktywność ogranicza się do prawej strony. Bardzo rzadko ścina do środka - czy to z piłką, czy bez niej. A jeśli już to robi, to z równie pozytywnym skutkiem, co udowodnił piękną bramką w finale na 1:1.


Dodatkowo Kumbedi jest dobrym podającym spod linii bocznej. Posiada na tyle zaawansowaną technikę podań, że potrafi nawet w wąskich korytarzach zagrać precyzyjnie do partnera z zespołu. Szczególnie niebezpieczne były jego diagonalne piłki ze skrzydła do obiegających od środka kolegów, którzy atakowali przestrzeń między stoperem a lewym obrońcą. Sael doskonale wyczekiwał na odpowiedni moment do posłania takiej piłki za linię obrony. No i tradycyjnie po podaniu sam przesuwał się tak, by stworzyć linię podania do piłki zwrotnej.


Piłkarz Le Havre solidnie radzi sobie w grze 1vs1. Bardzo często na tym turnieju dostawał futbolówkę właśnie w takich sytuacjach, przeważnie mając całe skrzydło "dla siebie". Korzystał wówczas ze swojego przyspieszenia i balansu ciałem do wygrywania pojedynków, chociaż częściej wybierał dośrodkowanie po jednym kroku. W sytuacjach, kiedy był pressowany i ograniczony przestrzennie, również potrafił chronić piłkę tak długo, aż wyjdzie spod nacisku z piłką lub zostanie sfaulowany. Jest silny, świetnie gra ciałem i gdy się zastawi jest trudny do "przestawienia". 



Od strony ofensywnej można więc mówić (niemal) o prawdziwym potworze atletycznym. Porównałbym go najprędzej do mixu Achrafa Hakimiego z Denzelem Dumfriesem. Jednak przy tych wszystkich walorach w grze do przodu, boczny obrońca Le Havre ma również sporo do zaoferowania w defensywie. Zacznę może od tego, co łączy obie fazy gry, czyli transition. To kolejny niebywały walor Kumediego. O tym, jak błyskawicznie przechodzi z obrony do ataku już pisałem. W kilka sekund potrafi przemieścić się od 30 metra własnej bramki do 30 metra przed bramką rywala. Jeśli tylko widzi otwartą flankę - rusza do przodu. Jeśli tylko widzi, że prawoskrzydłowy ma piłkę 1vs1 - rusza do przodu i robi 2vs1. Jeśli tylko widzi, że kryjący go skrzydłowy stracił go z radaru - rusza do przodu. Wykorzysta absolutnie każdą okazję, by stworzyć atakującą opcję podania na prawej flance. Ale podobnie działa też w przeciwnym kierunku. Gdy tylko Francuzi tracili futbolówkę natychmiast energicznie wracał na swoją połowę, próbując odbudować pozycje i zamknąć swoją stronę. Charakteryzowała go błyskawiczna reakcja na stratę i równie błyskawiczne przejście do obrony. Bardzo dobrze kontrolował swoje ruchy, tempo biegu, dzięki czemu był w stanie odbierać piłkę atakując od pleców rywala zamiast wpadać w niego i prowokować faul. Korzystając ze swojej dynamiki i wytrzymałości szybkościowej doganiał przeciwników, do których na starcie tracił dobrych kilka metrów. 

W bardziej "statycznej" defensywie dobrze antycypował ruch przeciwnika. Zaczynał bronienie nieco węziej, co ograniczało miejsce i możliwości zbiegnięcia przez skrzydłowego za plecy Kumbediego. Dobrze też kontrolował "plecy" i próby wbiegnięcia czy obiegnięcia za sobą - stale skanował i kontrolował swoje otoczenie, szybko reagował na ruch rywala bez piłki podążając za nim. Jeszcze lepiej spisywał się w obronie 1vs1. Nawet świetni dryblerzy jak np. Babadi (którego w zasadzie zneutralizował w finale) mieli ogromne trudności z wygraniem z nim pojedynku. Nie wchodził "na raz", wyczekiwał na decyzję napastnika i w odpowiednim momencie (bardzo dobry timing interwencji) atakował futbolówkę, nie stroniąc przy tym od kontaktu fizycznego. Tutaj przydawała się jego siła, stabilna pozycja dzięki ustawieniu nisko na nogach i umiejętność osłonięcia piłki od razu po odbiorze oraz odprowadzenia jej w innym kierunku stale blokując ją ciałem. Natomiast w pressingu raczej nie wychodzi za "swoim" graczem wysoko jeśli ten cofa się w stronę własnej bramki. Preferuje utrzymywanie swojej pozycji i pilnowanie własnego sektora. Poniżej zbiorcze wideo, które całkiem nieźle ukazuje to wszystko, o czym pisałem w dwóch ostatnich akapitach (z tym włącznie). Nie wiem jak długo Kumbedi zostanie w Le Havre, ale po takim turnieju jedynie kwestią czasu jest, aż zgłosi się po niego znacznie mocniejszy zespół. Sam mam wrażenie, że najlepiej dla niego, by na pierwszy ogień wybrał klub z Ligue 1 i został we Francji. Na zagraniczne wojaże ma jeszcze czas, a adaptacja w tak młodym wieku w zupełnie innym środowisku i kulturze mogłaby potrwać. 


Naprawdę trudno coś zarzucić Kumbediemu i zaleźć jakieś słabe strony w jego grze. Raczej są to drobiazgi, które powinien z czasem wyeliminować. Jedną z takich rzeczy jest niepewny pierwszy/drugi kontakt z piłką. Nieco zbyt często zdarzało się, że wydawałoby się prosta do przyjęcia piłka uciekała mu za daleko lub zostawała pod nogą, co wytrącało go z rytmu biegu i dawało przeciwnikowi okazję na reakcję i wybicie czy odzyskanie futbolówki. Ot choćby w tej przedstawionej wcześniej na wideo sytuacji z meczu z Polską, kiedy wywalczył rzut karny. Tam również po uratowaniu piłki przed wyjściem na aut w kolejnym kontakcie wypuścił ją sobie stanowczo zbyt daleko i nie do końca w tym kierunku, w którym chciał. Szczęśliwie dla siebie odzyskał pozycję dzięki swojej szybkości i zwrotności oraz słabemu zastawianiu futbolówki przez reprezentanta Polski. Musi popracować, by takie drobiazgi nie utrudniały mu kontynuowania akcji. Drugi element, który rzucał się w oczy to jego jakość dośrodkowań. Zdecydowanie za często nie znajdowały one adresata i równie często nie przechodziły nawet pierwszego rywala. Praktycznie poza jedną centrą do Tela (przedstawioną we wcześniejszych filmikach) nie notował dośrodkowań docierających do celu - czy to w biegu, czy z miejsca po opanowaniu futbolówki. Jak na bocznego obrońcę zbyt rzadko próbował cut-backów, piłek wzdłuż bramki między obrońców a bramkarza czy wyższych dośrodkowań na dalszy słupek. Innymi słowy: brakowało w jego dograniach jakości i urozmaicenia. A z pozycji, które udało mu się wypracować, powinien mieć zapisane w statystykach więcej ostatnich podań z bocznych sektorów zakończonych strzałem. A jak już przy dośrodkowaniach jesteśmy, to nie zaliczyłbym do jego atutów także blokowania centr. Ma to pewnie związek z jego ustawianiem się względem rywala, gdyż nie doskakuje do niego agresywnie, zostawiając sobie raczej nieco dystansu, który zapewniłby mu lepszą reakcję w zależności od decyzji atakującego. Ale w ten sposób nie skraca też kąta dostatecznie mocno, by łatwiej stopować ewentualne próby wrzutek w szesnastkę. Poza tym zwróciłbym uwagę na jego momentami zbyt dużą wiarę we własne umiejętności, drybling i siłę. Nawet na załączonych filmikach pokazane były takie momenty, gdy zamiast zdecydować się na próbę podania czy wybicie piłki gdzieś głębiej na własnej połowie woli ją zastawiać, próbować wdawać się w pojedynki, starcia fizyczne, co nieraz kończyło się podwojeniami i zwiększeniem ryzyka straty blisko własnej bramki. W zdecydowanej większości przypadków Sael wychodził z nich obronną ręką, niemniej jednak musi nauczyć się lepiej oceniać potencjalne konsekwencje oddania piłki rywalowi w tych sektorach boiska.

Najmocniejsze strony:

+ Energiczność w ataku, niespożyte siły, stałe podłączanie się do ataku na pełnej szybkości, obiegnięcia
+ Wysoce rozwinięty atletyzm: motoryka, dynamika, siła fizyczna, wytrzymałość, zwrotność, skoczność
+ Przejścia z obrony do ataku i z ataku do obrony: reakcja, dynamika i timing
+ Diagonalne/wertykalne podania do obiegających spod linii bocznej 
+ Bardzo dobry w bronieniu 1vs1: niska pozycja, timing wejść, dominacja w kontakcie, osłanianie piłki po odbiorze
+ Dobry w atakowaniu 1vs1: balans ciała, odejście w pierwszym kroku, dynamika i wytrzymałość szybkościowa

Słabsze strony:

- Jakość i urozmaicenie dośrodkowań
- Nadmierna pewność siebie w sytuacjach wiążących się z dużym ryzykiem przy stosunkowo niewielkiej możliwości zysku (drybling/blokowanie piłki w podwojeniach głęboko na własnej połowie)
- Blokowanie dośrodkowań i dograń z bocznych sektorów

Silvano (Cliff Robbie) Vos

Silvano Cliff Robbie Vos (16.03.2005), defensywny/środkowy pomocnik Ajaxu Amsterdam i reprezentacji Holandii (nr 14 na koszulce). Podobnie jak Kumbedi u Francuzów, tak Vos był w mojej opinii najrówniejszym graczem Oranje w przekroju całego turnieju. Gracz Joden operował jako jedna z 6-tek w 4-2-3-1, najczęściej obok Milambo lub Van den Heuvela i z tej trójki Vos najmniej udzielał się w ostatniej trzeciej, praktycznie unikając wejść z głębi pola w szesnastkę rywala czy w linię ataku. Odpowiadał raczej za odbiór piłek od stoperów i przesuwane gry wyżej w kierunku najkreatywniejszych w zespole Babadiego i Misehouy.

Generalnie rzecz biorąc to był też jego duży atut - umiejętność zdobywania przestrzeni czy to dryblingiem, czy podaniami. Nie jest stricte wertykalnym pomocnikiem, który w każdym zagraniu na siłę szukałby progresywnych, zbliżających do bramki rozwiązań, ale też w tym elemencie trudno mi cokolwiek zarzucić. Jest bardzo rozsądny z piłką przy nodze. Dysponuje dobrą techniką podań, wysoką świadomością przestrzenną i oceną sytuacji, co pozwala mu dogrywać piłki do kolegów w wyższych sektorach nawet przez bardzo wąskie otwarte korytarze i w optymalnym czasie. Do tego z powodzeniem zdobywa teren dryblingiem - krótko prowadzi futbolówkę, dobrze ją osłania, a jednocześnie jest na tyle szybki i silny, by nie dać się złapać, wytrącić z rytmu biegu i nie przegrać starcia w kontakcie. Ma też dobre mocne "depnięcie", odejście w pierwszym kroku, dzięki czemu szybko zyskuje bezcenne centymetry przewagi nad broniącym.


Jeszcze większą zaletą pomocnika Ajaxu jest jego zdolność do utrzymania posiadania pod presją ze strony przeciwnika. Praktycznie nie popełniał prostych błędów z piłką przy nodze, co na tym poziomie nie jest oczywistością. Unikał niechlujnych zagrań, wystrzegał się strat na własnej połowie. Na 100 jego kontaktów z futbolówką pewnie z 90 kończyło się utrzymaniem posiadania przez Oranje. Zdarzały mu się jedynie sporadyczne problemy z opanowaniem i kontrolą piłki, kiedy potrzebował na jej opanowanie jednego czy dwóch kontaktów więcej niż powinien. Ale nawet wówczas nie dawał jej sobie zabrać. Miał oczy dookoła głowy, często skanował wzrokiem swoje otoczenie, co pozwalało mu podejmować szybsze i lepsze decyzje. Jak wspomniałem wcześniej, bardzo dobrze osłania piłkę. Pracuje ramionami, by wykreować sobie większą separację od rywala, twardo stoi na nogach i nie daje się łatwo przepchnąć/przestawić. Naciskany nie panikuje, umie wykorzystać swoje ciało do ochrony futbolówki i wyczekać na odpowiedni moment, by zrobić uwalniający się ruch lub oddać piłkę koledze. Vos ma potencjał, by zostać znakomitym ball-protectorem.


Z Kumbedim łączy go nie tylko równa dyspozycja w przekroju całego turnieju, ale też atletyzm. Nie jest może "nabity" mięśniami (bo i być nie może w tym wieku), za to charakteryzuje go bardzo dobre przygotowanie fizyczno-motoryczne. Jest szybki na krótkim dystansie, zwrotny, nie widać po nim oznak zmęczenia ani słabszej dyspozycji w końcówkach spotkań. Wytrzymałościowo oraz wydolnościowo wyglądał chyba najlepiej spośród Holendrów obok niezmordowanego napastnika Van Duivena, a był też od niego znacznie silniejszy.

Z pozytywnych stron gracza Ajaxu należy wymienić także precyzyjne przerzuty i długie podania oraz naprawdę dobre, silne uderzenie z dystansu z prawej nogi. Z obu tych elementów nie korzystał zbyt często (szczególnie z crossowych, bardziej bezpośrednich podań), za to z powodzeniem. Górne podania posyłał ostro, dość płasko, z niską parabolą, co sprawiało, że o cenne ułamki sekundy szybciej docierała ona do adresata. Strzały z dystansu słusznie dawkował, najczęściej decydował się na nie kończąc solowe rajdy z piłką środkiem pola. Pokazał jednak, że gdy zostawi mu się nieco miejsca lub gdy sam je sobie wykreuje to może sprawić bramkarzowi niemałe kłopoty. Szczególnie, że niemal w każdym przypadku bardzo czysto trafiał w futbolówkę i lubił posłać ją dodatkowo "po koźle". 





W fazie defensywnej Silvano prezentuje się całkiem solidnie, acz bez fajerwerków. Nie "produkuje" imponujących liczb jeśli chodzi o odbiory, przechwyty i odzyskane piłki. Nie jest mocno zorientowany na gracza z piłką, wchodząc w liczne pojedynki. Raczej trzyma swoją strefę i nie daje się z niej łatwo wyciągnąć. Ustawia się bez zarzutu, natomiast gdy przyjdzie mu zagrać 1vs1 to niełatwo go ograć. Ma długie nogi, dzięki którym jest w stanie przechwytywać i wyłuskiwać futbolówkę spod nóg przeciwników nawet, gdy lekko się spóźni i kiedy rywal znajduje się już o krok przed nim.


Jeśli coś miałbym zarzucić Vosowi, to w pierwszej kolejności jego tendencję do nadmiernego spowalniania gry. Ma w sobie coś z - używając koszykarskiej terminologii - ball hoga. Lubi przetrzymywać piłkę, "nabijać" dodatkowe, zupełnie zbędne kontakty, kręcić kółeczka w miejscu nawet bez presji rywala. To samo irytowało mnie zawsze m.in. u Arthura Melo, obecnie zawodnika Juventusu. Za dużo sztuki dla sztuki, za mało szybszego i efektywniejszego dzielenia się futbolówką. Druga negatywa rzecz, która występowała także u Brazylijczyka, to brak otwierającej, prostopadłej piłki czy też choćby prób takich zagrań. Przy czym tutaj Silvano może usprawiedliwiać fakt, że nie bardzo miał komu dogrywać takie podania. Babadi z lewego skrzydła schodził do środka/nisko, Misehouy wracał się z 10-tki, Slory trzymał się prawego skrzydła, zaś obaj boczni obrońcy byli bierni w ataku (szczególnie Rovers na prawej). Jedynym graczem aktywnym bez piłki i startującym na wolne pole był środkowy napastnik Van Duiven. Poza tym rywale Oranje zwykle bronili głęboko, nie zostawiając wiele przestrzeni na prostopadłe piłki. 




Musi też stanowczo poprawić aktywność bez piłki w ataku pozycyjnym. Jest dość statyczny, zwykle czekając na piłkę przed całym blokiem obronnym rywala zamiast kreować opcje do podania wewnątrz bloku. Wygląda tak, jakby niecierpliwił się, że zbyt długo nie miał jej przy nodze. Nie bardzo odnajduje się między liniami, słabo wychodzi z krycia cieniem, nie najlepiej odczytuje intencje partnerów w kontekście otwierających się przestrzeni i przesuwania się w nie. Zbyt często po oddaniu piłki zatrzymywał się zamiast kontynuować akcję i wejść aktywnie w kolejny otwierający się sektor, aby stworzyć nową linię podania/do piłki zwrotnej dla kolegi, co było widoczne nawet na którymś filmiku z jego dryblingów (tych nie zakończonych strzałem). Jest to o tyle dziwne, że mówimy o piłkarzu Ajaxu, gdzie ruch bez piłki stanowi esencję ataku pozycyjnego. Z drugiej strony, kwestia statyczności po wykonaniu podania dotyczyła w zasadzie wszystkich graczy Oranje, więc może problem nie leży w samym zawodniku. Tym bardziej, że w pojedynczych (dosłownie można je policzyć na palcach jednej ręki) akcjach pokazał, że szybkie one-two i pójście za plecami rywala na piłkę zwrotną nie jest dla niego czarną magią (co też pokażę w drugim z poniższych filmików). 




W porównaniu do Milambo i Van den Heuvela, z którymi najczęściej tworzył duet 6-tek, zdecydowanie najrzadziej próbował przesuwać się wyżej i wchodzić z głębi w pole karne. Za dużo w jego grze było statyczności, a Holendrom brakowało właśnie wejść "z zaskoczenia", w drugie tempo pomocników w pierwszą linię. Sumarycznie jednak pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, znacznie lepsze niż mający być na papierze największymi gwiazdami Babadi, Misehouy, Milambo czy Huijsen. Na występy w pierwszym zespole Ajaxu jest chyba jeszcze za wcześnie, nawet pomimo odejścia Ryana Gravenbercha. Przed nim na tę pozycję są z pewnością Kenneth Taylor i Youri Regeer - gracze nieco starsi, ale już ograni w dorosłym futbolu i sprawdzeni na zapleczu Eredivisie. Vosa czeka zapewne podobna droga i na początek będzie zbierał minuty w Jong Ajaxie. Cała przyszłość w każdym razie przed nim.

Najmocniejsze strony:

+ Znakomity ball protector, niemal nie traci piłek, umiejętnie osłania ją ciałem, jest silny na nogach i zwrotny
+ Atletyzm na dobrym poziomie: szybkość, skoczność, wytrzymałość, wydolność, siła, zwrotność, zwinność
+ Bardzo dobre uderzenie z dystansu z prawej nogi
+ Bardzo dobry drybler: tak progresywny, jak i uwalniający się od pressu w celu utrzymania posiadania
+ Dobre przerzuty, zmiany stron, crossowe podania
+ Pozytywny ball progressor: dobry poprzez drybling/atak z piłką, solidny poprzez atakujące podania

Słabsze strony:

- Brak otwierającego podania/niezwykle rzadkie próby podań bezpośrednich, na wolne pole, za linię obrony
- Spowalnianie gry, mnożenie liczby zbędnych kontaktów, zbyt długie przytrzymywanie piłki
- Aktywność bez piłki w posiadaniu: statyczność, niepotrzebne zejścia przed blok rywala
- Operowanie między liniami: słabe kreowanie kątów do otrzymania podań, kiepskie wyjścia z krycia cieniem, brak cierpliwości w oczekiwaniu na piłkę w wyższych sektorach, brak ruchu po oddaniu piłki


Aleksandar Stankovic

Aleksandar Stankovic (03.08.2005), środkowy pomocnik Interu oraz kapitan reprezentacji Serbii (nr 8 na koszulce). Rosły gracz środka pola, także kapitan w zespole Nerazzurrich do lat 17. W związku z tym nie musiałbym już chyba dodawać, że to syn wieloletniej gwiazdy Lazio i Interu, Dejana Stankovicia. W reprezentacji Serbii, grającej na Euro rzadko używanym ustawieniu 3-4-1-2 pełnił rolę jednego z dwóch środkowych pomocników. Przy czym jego partner w centrum boiska, Sefan Dzodic, robił w tym duecie bardziej za "przecinaka", faceta od czarnej roboty, zaś Sasza miał w sobie więcej z playmakera. Aczkolwiek prosty styl gry Serbów chyba nie do końca uwypuklał wszystkie zalety młodego Stanko. Oparty na agresywnej obronie, opóźnianiu gry poprzez "kradzież czasu" w każdej możliwej sytuacji i błyskawicznym uruchamianiu trójki z przodu jednym długim podaniem futbol był nieskomplikowany, ale całkiem skuteczny w ostatecznym rozrachunku. Ten styl doprowadził ekipę z Bałkanów aż do półfinału, gdzie odpadli z Holandią dopiero po rzutach karnych. Jedynie stałe fragmenty, których podopieczni Radovana Krivokapicia mieli bez liku i na których też mocno bazowali, doskonale współgrały z atutami ich kapitana.

Właśnie doskonale bite rzuty rożne i rzuty wolne stanowiły sól jego gry i niosły ze sobą mnóstwo zagrożenia dla bramki rywala. Odchodząca czy dochodząca, na pierwszy czy na drugi słupek, wyższa "zawiesinka" czy ostrzej bita i dokręcana piłka z niską parabolą - żaden sposób rozegrania nie sprawiał mu kłopotu. Imponował regularnością i precyzją swoich dośrodkowań, doskonale wykorzystując świetne warunki fizyczne większości swoich partnerów. Mnóstwo jego wrzutek kończyło się uderzeniami bądź zgraniami, zaś dwie z nich przyniosły trafienia i asysty - z Danią i Holandią. Nie przypominam sobie z kolei, by próbował bezpośrednich uderzeń za stojącej piłki (może poza jednym przypadkiem), więc ten aspekt trudno ocenić, ale dośrodkowania ze stałych fragmentów miał bezsprzecznie najlepsze na turnieju. Ta dwuminutowa kompilacja mówi sama za siebie.






Serbowie prezentowali na Euro bardzo bezpośredni futbol, natychmiast po odbiorze szukali podania zdobywającego teren w kierunku duetu napastników Bubanj - Milosevic i operującego za nimi Sljivicia i/lub podłączających się wahadłowych. Stankovic nie miał więc wielu okazji, by uspokoić grę, pograć piłką i prowadzić atak pozycyjny. Zamiast tego musiał natychmiast grać do przodu, często nawet z pierwszej piłki. I wywiązywał się z tego zadania bez zarzutu. Podobnie jak ojciec dysponuje znakomitym długim podaniem - czy to na wolne pole, czy to do skrzydła. Świetnie przerzuca futbolówkę mocnymi, ciętymi piłkami. Dostrzegał ruch aktywnych bez piłki Bubanja czy Milosevicia i obsługiwał ich długimi zagraniami. Oczywiście to prawonożny zawodnik, ale z powodzeniem podawał dokładnie także z użyciem drugiej stopy. Nie musiał przed każdym podaniem przekładać futbolówki na wiodącą nogę. Przy tego typu sposobie gry z pewnością wskaźnik celnych podań nie będzie tak wysoki jak u pomocnika grającego krótkimi podaniami w zespole zorientowanym na cierpliwy atak pozycyjny. Sasza musiał rozdzielać futbolówki znacznie bardziej bezpośrednio, przeważnie po jednym czy dwóch kontaktach od razu adresując ją w pierwszą linię. I takie zagrania wiadomo, że nie będą celne na poziomie 90%. Niemniej jednak za każdym razem, kiedy Stanko decydował się na długie podanie, widać było, kogo szuka i w jakie sektory ma rzucać piłki - niezależnie od tego, czy futbolówka dotarła do celu czy też nie. Tenisiści mają na treningach taką maszynę, która "wypluwa" piłki niczym substytut rywala. Podobnie działał Stanko - dostawał piłkę, po czym bardzo szybko posyłał ją przed siebie.


W przeciwieństwie do np. Vosa Stankovic znacznie częściej próbował posyłać prostopadłe i diagonalne piłki. Bardzo dobrze rozumiał się z oboma napastnikami, szczególnie z Miloseviciem, dostrzegał ich ruch bez piłki i szukał podaniami za linię obrony. Mógłbym w gruncie rzeczy ten akapit wrzucić do poprzedniego, ale jednak te prostopadłe zagrania były nieco krótsze i grane raczej dołem lub półgórnie, więc warto poświęcić im osobny wiersz. I tak jak przy bezpośrednich piłkach, tak i przy próbach zagrania through ball Sasza bardzo szybko wypuszczał futbolówkę spod nóg. Nie potrzebował wiele czasu, by przygotować się do takiej piłki. Równie niebezpieczne bywały jego miękkie dośrodkowania z pola. Jego świetna technika podań pozwalała mu zagrywać za plecy obrońców, nad ich głowami i poza ich zasięgiem. 


 


Kończąc temat jego umiejętności z piłką przy nodze, warto podkreślić jeszcze jego umiejętność osłaniania piłki ciałem. To kolejny piłkarz bardzo silny na nogach (choć na pewno nie tak atletyczny jak dwaj poprzedni), który dobrze gra ciałem i pracuje (zgodnie z przepisami) w kontakcie ramionami. Wyczuwa, z której strony nadchodzi atak na piłkę i potrafi tak przesunąć się, by stale utrzymywać swoją sylwetkę między przeciwnikiem a futbolówką. Nie jest co prawda bardzo zwinny i nie imponuje dynamicznymi ruchami, natomiast umie body feintem wykreować sobie na tyle miejsca, by uwolnić się nieco od naciskającego rywala i zyskać czas i swobodę na decyzję, co zrobić z futbolówką. Na pewno nie nazwałbym go dobrym dryblerem, ale sytuacyjnie jest w stanie ograć 1vs1 pilnującego go zawodnika.




W fazie obronnej Stanko podobnie jak Vos trzyma pozycję w swojej strefie, nie wychodzi wysoko do pressingu za rywalem, nie jest graczem agresywnym i szukającym kontaktu. Ma świadomość, że nie jest mobilnym graczem i w przypadku, gdyby został wyciągnięty ze swojej strefy to z pewnością nie udałoby mu się wrócić do niej dostatecznie szybko w przypadku brak przerwania akcji odbiorem czy faulem. Natomiast wszelkie niedostatki na płaszczyźnie atletyzmu nadrabia świetny czytaniem gry, ustawianiem się i przewidywaniem. Długie nogi pozwalają mu skutecznie działać "na przechwycie", zaś instynkt i wysokie boiskowe IQ w połączeniu z antycypacją boiskowych wydarzeń robią ze Stankovicia wysokiej klasy "zbieracza drugich piłek". Potrafi ustawić się tak, by znaleźć się w miejscu, w którym pod jego nogi trafi bezpańska piłka, np. z przebitki, pojedynków główkowych czy wyjaśniających wybić z pola karnego. Nie mam wglądu w statystyki, ale test oka każe mi przypuszczać, iż w statystyce "ball recoveries" za ten turniej pomocnik Interu mógłby znaleźć się w czołówce. Kilka dowodów w kompilacji poniżej.







Jak wspomniałem wcześniej, bardzo łatwo wpadają w oko braki atletyczne młodego Stankovicia. Nie tylko jego mobilność, dynamika, zwinność czy zwrotność budzą wątpliwości, ale również kwestia jego wydolności i wytrzymałości. Generalnie to nie jest gracz, który rusza się żwawo, który wykonuje dużo sprintów i biega od szesnastki do szesnastki. Sasza stara się szafować siłami (bądź też nie stać go na grę na większej intensywności), co nie zmienia faktu, że w końcówkach meczów na ogół wyglądał jeszcze słabiej - kompletnie wypompowany, ruszający się jak mucha w smole, z opuszczoną głową. Truchcik to max, na co go stać biegowo. Wystarczy spojrzeć na poniższego tweeta prezentującego gola Holendrów na 2:2. Stanko ledwo wraca we własną szesnastkę, ze wzrokiem wbitym w murawę. Brak sił skutkuje niższą koncentracją, świadomością przestrzenną, słabszym zbieraniem informacji z otoczenia. W efekcie nie zamyka linii podania wzdłuż bramki do Slory'ego, który w ten sposób doprowadza do remisu. Niestety z tak mizernym przygotowaniem fizyczno-motorycznym trudno  będzie mu się odnaleźć w poważnym futbolu, gdyż współczesna piłka jest pod tym względem znacznie bardziej wymagająca niż X lat temu. Poruszając się niczym wóz z węglem trudno będzie mu osiągnąć sukces. Za łatwo też można Saszę wytrącić z rytmu biegu prostym balansem ciała. Nie jest najmocniejszy w pojedynkach 1v1 w obronie. W szczególności, jeśli musi się mierzyć przeciwko bardzo dynamicznemu, zwinnego rywalowi na dużej przestrzeni. Reaguje dość wolno na ruch przeciwnika, sam zresztą też ma słaby "pierwszy krok". W takiej sytuacji bardzo łatwo mu odjechać, a przewidywaniem i ustawianiem się nie wszystko da się nadrobić. Podobnie rzecz wygląda z przejściami do obrony. Jeśli piłka go minie, ma duże problemy motoryczne, by nadążyć za akcją, nadrobić dystans i odbudować pozycję. Często bywał o te kilka kroków spóźniony z interwencją. 

Życzę młodemu Stankoviciowi jak najlepiej, także ze względu na ojca, którego lubiłem jako piłkarza. Wiele cech ich łączy, głównie tych związanych z posiadaniem piłki przy nodze, ale też sporo różni. Przede wszystkich Aleksandar nie ma tej zadziorności, agresji i mentalności Dejana, a i fizycznie nie wygląda ta dobrze jak ojciec. Mimo pewnych niedostatków, jestem przekonany, że w zespołach młodzieżowych Interu nie znalazł się z przypadku czy ze względu na swoje nazwisko. Mam nadzieję, że w parze z rozwojem technicznym i taktycznym pójdzie rozwój fizyczny i mentalny i tym samym Sasza nie skończy, kopiąc piłkę w Serbii czy na poziomie Serie C.


Najmocniejsze strony:

+ Fantastyczny wykonawca stałych fragmentów gry: najlepsze, najbardziej regularne i najbardziej urozmaicone dośrodkowania ze stojącej piłki na turnieju
+ Dobre prostopadłe podanie: częste próby, szybkie decyzje, niezła precyzja, duża różnorodność
+ Bardzo dobre przerzuty, zmiany stron crossowymi podaniami, dokładne długie podania, bite z obu nóg
+ Przewidywanie, czytanie gry, ustawianie się: znakomity przechwytujący i kolekcjoner "drugich piłek"
+ Solidna ochrona piłki: dobra gra ciałem, silny na nogach, stale blokujący rywala od piłki, niezły body feint


Słabsze strony:

- wytrzymałość i wydolność: pod koniec intensywnych meczów oddycha rękawami
- zerowa dynamika, porusza się jak wóz z węglem
- przejścia z ataku do obrony: bardzo wolno wraca i odbudowuje pozycję
- zwrotność, łatwo go wytrącić z rytmu biegu balansem ciała


Emil Hojlund

Emil Hojlund (04.01.2005), środkowy napastnik FC Kopenhagi oraz reprezentacji Danii (nr 11 na koszulce). Nie ukrywałem i nie ukrywam, że poza wyjątkami, które mógłbym policzyć na placach jednej ręki, nigdy nie byłem fanem wysokich, masywnych 9-tek. Duńczyk ze zdjęcia zalicza się do tychże wyjątków od reguły. Ma taki styl gry, że trudno mi go nie polubić, bo jest zwyczajnie inny od innych podobnych fizycznie środkowych napastników, ma inny styl gry, dość unikalny - na pewno w skali tego turnieju.

Zacznę od tego, że snajper FC Kopenhagi nie jest typowym target-manem czy odgrywającym. Sposób gry Duńczyków wymuszał na nim większą aktywność bez piłki. Skandynawowie niekiedy próbowali bezpośrednich piłek od stoperów za linię obrony, niemniej jednak bazowali na ataku pozycyjnym, opierającym się na tworzenie przeładowań i trójkątów w półprzestrzeniach/bocznych sektorach, podaniach między liniami do schodzących skrzydłowych lub 9-tek, szybkiej wymianie podań w ostatniej trzeciej i próbach wykorzystania ofensywnych bocznych obrońców (bardzo rzadki widok na tym turnieju, by obaj boczni obrońcy jednocześnie zajmowali tak wysokie pozycje w ataku). I Hojlund ku mojemu zaskoczeniu bardzo dobrze odnajdywał się w tym systemie. Zdecydowanie nie był przywiązany do pozycji na szpicy centralnie między stoperami. Przesuwał się w głąb boiska, licząc, że duńscy środkowi obrońcy odszukają go podaniem między liniami. Podobnie aktywnie schodził do skrzydeł robiąc przewagę liczebną i próbując gry kombinacyjnej z kolegami, w czym był naprawdę dobry, ale o tym później. Wyróżniała go (niemalże) obunożność - potrafił podać czy przyjąć piłkę równie dokładnie zarówno prawą (wiodącą) nogą, jak i lewą. Podobnie z odegraniami na jeden kontakt. Wykonywał je słabszą stopą z taką samą precyzją. Bardzo dobrze radził sobie w ograniczonych przestrzeniach, nie mając wiele miejsca i czasu na decyzję. Doskonale się zastawiał, korzystając ze swoich warunków fizycznych. Szalenie imponowało mi jego skanowanie otoczenia i świadomość przestrzenna. Błyskawicznie zbierał i przetwarzał informacje o aktualnej sytuacji wokół niego i podejmował w zdecydowanej większości przypadków trafne decyzje, nawet będąc ustawionym tyłem do bramki. Momentami miało się wrażenie, jakby miał oczy dookoła głowy. Dosłownie. Ze swoją inteligencją i boiskowym IQ świetnie kontrolował przebieg każdej akcji. Jeśli rywal zostawił mu zbyt dużo miejsca między liniami, ten obracał się i z powodzeniem atakował z piłką lub uruchamiał skrzydłowego/bocznego obrońcę prostopadłym podaniem. Przejawami świetnej oceny sytuacji były liczne przepuszczenia piłki czy jak z Portugalią przemyślany wyblok na obrońcy, którym utrudnił mu doskok do adresata podania i tym samym zablokowanie strzału, który zakończył się golem.



Jeśli chodzi o kreowanie gry i sytuacji partnerom z pozycji numer 9 to moim zdaniem nie było mu równych na Euro. Może jedynie Tel i ewentualnie Bolzan mogliby stanąć z nim w szranki. Zdobywał teren i stwarzał okazje strzeleckie na dwa główne sposoby. Pierwszy z nich to po prostu prostopadłe piłki i atakujące podania. Hojlund potrzebował dosłownie ułamka sekundy, by dostrzec, gdzie spod opieki przeciwnika uwalnia się kolega z zespołu i czy jest w stanie zagrać mu piłkę. Jeśli tak - w mgnieniu oka rzucał prostopadłą piłkę. I nie było znaczenia, czy miał miejsce i mógł się spokojnie obrócić, czy też musiał najpierw wygrać pojedynek z rywalem na plecach. Równie dobrze mógł rozegrać klepkę, by w ten sposób wykreować sobie nieco swobody, a następnie posłać przeszywające podanie. 




Drugi sposób tworzenia sytuacji i wykorzystywania luk w obronie przeciwnika, który Hojlund opanował do perfekcji, to wszelkiego rodzaju wall-passy, layoffy, czyli nasze zagrania "na ściankę". Przyznaję bez bicia - to element, którym szalenie mi zaimponował. Nie widziałem nigdy innego zawodnika w podobnym wieku, który tak kapitalnie byłby w stanie odgrywać na jeden kontakt, przeważnie mając rywala na plecach. I za taką regularnością oraz precyzją. To była sztuka i ze wszystkich dotychczas zamieszczonych w tym poście kompilacji czy wideo, ta jest moją ulubioną. Te akcje były tak płynne, że wydawały się nierealne. Perfekcja w czystej postaci. Raz oddawał piłkę w pierwszym kontakcie prawą nogą. Innym razem z taką samą jakością robił to z użyciem lewej. Timing tych klepek był idealny. Odgrywał za każdym razie w punkt. Tak, że nie wytrącał odbiorcy ani na moment rytmu - nie musiał ani "czekać" na piłkę, ani jej szybciej gonić. Wszystko wyważone co do milimetra. Błyszczał techniką podań, w ani jednym przypadku layoffu czy wall-passów nie rzucił piłki w kozioł, nie podniósł nawet o kilka centymetrów - no chyba, że widział nogę obrońcy i chciał zagrać nad nią, wtedy to co innego. Każda odebrana piłka była gładka i wypieszczona tak, by odbierający ją nie miał kłopotów z zabraniem się z nią i jej opanowaniem. Zawsze też brał pod uwagę, czy odgrywa do prawonożnego, czy lewonożnego gracza, by futbolówka trafiła w pierwszym kontakcie pod wiodącą nogę. Każda "klepka" z nim była niczym miód na oczy. Zresztą co ja będę więcej mówił... Niech przemówi sam Hojlund. 




Jeśli chodzi o ruch bez piłki w polu karnym, to na ogół ustawia się za plecami stopera na silnej stronie, by następnie szukać wbiegnięcia przed niego. Zaś w bardziej dynamicznych sytuacjach, kiedy atakuje z głębi, niekiedy markował ruch przed stopera na silnej stronie, by wyciągnąć go nieco w stronę zawodnika z piłką na skrzydle i tym samym stworzyć większą lukę między nim a drugim stoperem i ostatecznie tam wbiegać. Generalnie jednak nie jest bardzo aktywny w szesnastce i niekiedy zbyt długo tkwi w jednym miejscu zamiast szukać bardziej dynamicznych ścięć, zbiegnięć czy cofnięcia na cut-backa. Jedynego gola zdobył po szybkim ataku i zaatakowaniu pierwszego słupka, gdy środkowy stoper z trójki defensorów serbskich ruszył do boku z asekuracją prawego stopera, który został za linią piłki.



Tyle o pozytywach, czas przejść do tej mniej pochlebnej części. Jak wspomniałem, movement Hojlunda w obrębie pola karnego nie jest jego najmocniejszą stroną. Stąd też jego mała liczba sytuacji bramkowych i strzałów, nie mówiąc już o golach (jeden jedyny to powyższy z Serbią). Mówimy więc o środkowym napastniku, który jest lepszym kreatorem niż finisherem - ot paradoks. Podobnie przed szesnastką brakuje mu zabójczego ruchu, jest stanowczo zbyt mało aktywny w pionie - bo o ile stara się być pod grą schodząc niżej czy w boczne sektory, o tyle za mało widać u niego gry w linii z obrońcami, na pograniczu spalonego, prób startów na wolne pole, atakowania przestrzeni za linią obrony. Niestety nie pomaga mu w tym również jego brak dynamiki i przyspieszenia, z czego być może zdaje sobie sprawę i dlatego tak rzadko widziałem z jego strony te próby urwania się obrońcom. I to wszystko wobec faktu, że Duńczycy w środku pola mieli naprawdę całkiem kreatywnych, obdarzonych dobrym podaniem zawodników (Beck, Nartey, Kvist, Andreasen). Z pewnością nie jest urodzonym atletą, co wiąże się też z tym, iż w większości spotkań wyglądał słabiej po przerwie (wyjątek: Portugalia), był dłużej poza grą, co każe zadać sobie pytanie o jego wytrzymałość i wydolność. A wątpliwości potęgują dodatkowo jego zmiany - najdłużej, bo 80 minut, zagrał z Portugalią. W pozostałych trzech meczach albo schodził przed 70 minutą (Szwecja, Serbia), albo wchodził z ławki (Szkocja). Także jego niska aktywność w pressingu powoduje, że zapala się lampka z pytaniem: czy aby nie ma to związku z jego wytrzymałością? Po tym, jak piłka go już minie, wydaje się niezainteresowany jej odzyskaniem, bardzo rzadko wraca i/lub próbuje odebrać rywalowi piłkę od jego pleców, tudzież chociaż go nacisnąć i postarać się wymusić błąd. Tak jak w przypadku Stankovicia, Hojlund okazał się piłkarzem absolutnie unikalnym w tych rozgrywkach pod kilkoma względami i tak samo kilka jego fizycznych niedostatków (?) sprawia, że przed nim daleka droga, by zaistnieć i znaleźć swoje miejsce w dorosłym futbolu. Talent, inteligencja i technika są, nad resztą musi pracować. Trzymam kciuki, bo piłka potrzebuje tak ciekawych graczy.

Najmocniejsze strony:

+ Inteligencja, wysokie boiskowe IQ
+ Świadomość przestrzenna: zbieranie, czytanie i kontrolowanie sytuacji w swojej strefie, swoim otoczeniu
+ Kapitalny w grze na ściankę, na jeden kontakt; znakomita technika podań
+ Znakomity kreator z pozycji numer 9
+ Aktywność bez piłki w bocznych i niższych sektorach: kreowanie przeładowań, opcji między liniami
+ Technika użytkowa, przyjęcie pod presją, obunożność w krótkich podaniach i przyjęciu piłki
+ Dobre radzi sobie w ograniczonych przestrzeniach: zastawianie ciałem, ochrona piłki, szybkie decyzje

Słabsze strony:

- Podejrzana wytrzymałość i wydolność: tracił na jakości i aktywności w drugich połowach, zdejmowany i sadzany na ławce
- Szybkość (szczególnie na dłuższym dystansie), dynamika, przyspieszenie, czyli ogólnie rozumiana motoryka
- Goal threat: za rzadko dochodzi do sytuacji strzeleckich
- Znikoma aktywność w pressingu i po minięciu (za linią piłki)
- Pionowy ruch bez piłki: brak atakowania linii obrony, wolnych przestrzeni za formacją defensywną, brak wyjść na wolne pole; podobnie zbyt mała ruchliwość i dynamika ruchów w polu karnym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz