sobota, 12 marca 2016

Michy Batshuayi vs Caen (17.01.2016)

Kiedy poprzednio pisałem o Michym ex equo z Hatemem Ben Arfą oraz Edsonem Cavanim prowadził w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców Ligue 1. Dziś, po przeszło trzech miesiącach, belgijski napastnik Olympique Marsylia ustępuje jedynie Zlatanowi Ibrahimovicowi. Do swoich wcześniejszych 11 goli w spotkaniu z Caen dołożył kolejnego potwierdzając, że w swoim drugim sezonie na francuskich boiskach jest już bez wątpienia jedną z gwiazd ligi.



Snajper Olympique od początku trwającej kampanii 15/16 znajduje się w wyśmienitej dyspozycji. Regularnie trafia w Ligue 1 czy Lidze Europy. Zdobył także swoją drugą bramkę w drugim występie w barwach narodowych w listopadowym meczu towarzyskim przeciwko Italii. Przeszło 4 mln funtów zainwestowane w Michy’ego szybko okazało się znakomitą inwestycją, sam Batshuayi spłaca się z nawiązką, regularnie podbijając swoją wartość.

Co nieco o Belgu pisałem tutaj. Obecnie znam go lepiej, więc łatwiej będzie mi przedstawić jego mocne i słabe strony. Do atutów z pewnością należy zaliczyć opanowanie w sytuacjach podbramkowych. Napastnik Marsylii to typowy kiler, z zimną krwią wykańczający każdą okazję. Pomaga mu w tym obunożność, choć kiedy tylko ma na tyle czasu woli przełożyć futbolówkę na prawą nogę. Szybko podejmuje decyzje i zachowuje spokój pod bramką przeciwnika. Akcje finalizuje bardzo mocnym, a przy tym precyzyjnym uderzeniem. Z reguły nie kończy akcji technicznym uderzeniem. Preferuje bardziej siłowe rozwiązania, co wcale nie znaczy, że zdarzają mu się strzały „Panu Bogu w okno” – jak na wkładaną siłę są one celne, a dzięki dobrze ułożonej stopie praktycznie nie dochodzi do sytuacji, kiedy futbolówka „schodzi” mu z nogi. Kolejnym atutem Batshuayia jest siła fizyczna. Wygrywa większość starć bark w bark, niezwykle trudno go przepchnąć czy wytrącić z równowagi. Dzięki temu też świetnie zastawia piłkę. Bez kłopotu odnajduje się w grze tyłem do bramki, gdy musi przytrzymać futbolówkę. Radzi sobie też w grze z pierwszej piłki, w szczególności na tzw. „ściankę”. Dobrze radzi sobie w grze w powietrzu – jest bardzo skoczny oraz potrafi znakomicie złożyć się do uderzenia głową, nadając mu siły i precyzji (np. w meczu z PSG). Przy tym jest całkiem zwrotny i dysponuje niezłym dryblingiem czy szybkością. Potrafi minąć rywala czy obrócić się błyskawicznie z nim na plecach i równie szybko odskoczyć. Jednak chyba największą zaletą jest umiejętność gry bez piłki. Ma niesamowitą łatwość w kreowaniu sobie miejsca i pozycji strzeleckiej zarówno w polu karnym, jak i w głębi pola. Jest szalenie trudny do upilnowania dla obrońców. Ma tendencję do przebywania na pozycji spalonej, by nagle wejść w jedną linię z defensywą przeciwnika i ruszyć na prostopadłą piłkę. Swoją ruchliwością i mobilnością potrafi zarówno zgubić kryjącego go rywala, jak i zabrać go ze sobą tworząc więcej miejsca kolegom. Również w polu karnym dysponuje niesamowitą łatwością w dochodzeniu do okazji bramkowych, dzięki doskonałej antycypacji ustawia się zawsze tam, gdzie za chwilę trafi futbolówka.

Mówiąc o wadach Michy’ego należy wspomnieć przede wszystkim o jego nikłym zaangażowaniu w pressing czy ogólnie rozumianą pomoc w fazie przejścia do defensywy. Kiedy jego zespół nie posiada futbolówki belgijski napastnik woli przyglądać się poczynaniom kolegów niż samemu angażować się w jej odbiór. Unika biegania za rozgrywaną przez obrońców rywali piłką, w fazie obronnej wykonuje bardzo mało sprintów, nie daje swoją postawą znaku do rozpoczęcia pressingu. Batshuayi, jak na typowego łowcę goli przystało, mając piłkę przy nodze w okolicach szesnastki w zasadzie nie rozgląda się dookoła. Niekiedy jest zbyt pazerny na bramki i wielokrotnie zdarza mu się samemu stworzyć nieco miejsca do strzału w sytuacji 1 na 1 z obrońcą niż odegrać futbolówkę partnerowi z większą korzyścią dla drużyny. Zostając przy podaniach, Michy nie grzeszy kreatywnością. Nie należy się spodziewać w jego wykonaniu niekonwencjonalnych zagrań, prostopadłych piłek czy otwierających podań. Belg nie jest do tego stworzony i… też od tego nie jest, więc można mu to wybaczyć. Aczkolwiek z drugiej strony w obecnych czasach od napastników poza wykańczaniem akcji wymaga się więcej, w tym np. kreatywności i umiejętności stwarzania okazji kolegom w grze piłką. Postawiłbym też znak zapytania przy jego wyszkoleniu technicznym. Po kilka razy w mecz widywałem u niego problemy z krótkim przyjęciem piłki czy jej prowadzeniem, kiedy zostawała mu ona gdzieś za plecami, „plątała” między nogami, co kończyło się stratą lub w najgorszym przypadku spowolnieniem akcji. Mam także wątpliwości co do jego gry na jeden kontakt. O ile klasyczną „ściankę” ma opanowaną niemal perfekcyjnie, o tyle w szybszej wymianie podań na małej przestrzeni, otoczony i naciskany przez rywala często gubi rytm i oddaje piłkę niedokładnie/do nikogo.

Niedzielne spotkanie z Caen część jego wad bądź zalet zdecydowanie potwierdziło, inne z kolei poddał w wątpliwość. O tym wszystkim w dalszej części. Na początek krótko o samym meczu. Szkoleniowiec gości, Michel, wystawił na ten pojedynek jedenastkę w ustawieniu 4-2-3-1 z Mandandą w bramce, Dja Djeje, N’Koulou, Rolando i Manquillo w defensywie, Islą oraz Diarrą na pozycji defensywnych pomocników, ofensywnym tercetem Sarr, Barrada, NKoudou i Batshuayiem na szpicy. 


Tak wyglądał Olympique w fazie ataku. Natomiast w defensywie, kiedy atak pozycyjny prowadziło Caen (trzeba przyznać, że w przeciągu całego spotkania takich momentów było niewiele), goście przechodzili na płaskie 4-4-2 z cofniętymi głębiej skrzydłowymi Sarrem oraz Nkoudou, a także Barradą ustawionym z przodu obok Batshuayia:


Charakterystyczna w grze Marsylczyków było nierównomierne wykorzystanie skrzydeł. Niemal co drugą akcję (49%) Les Phoceens przeprowadzali swoją prawą stroną przy zaledwie 29% akcji lewą flanką. Średnia pozycja Manquillo była wyraźnie niższa niż mocniej udzielającego się w ofensywie Dja Djedje. Z kolei grający z prawej strony Sarr wymienił dwukrotnie więcej (18 do 9) podań od swojego vis-a-vis, Nkoudou w atakowanej ćwiartce. Za inny kluczowy element można uznać wszechobecnego Barradę, który przemieszczał się po całej szerokości boiska, czy to pokazując się do zagrań defensorom, czy schodząc w boczne sektory i tam kreując grę, tworząc przewagę. Nastawiona na wskroś ofensywnie prawa strona wymusiła asekurację ze strony defensywnego pomocnika, stąd Mauricio Isla często był widziany w pobliżu nominalnej pozycji prawego obrońcy Olympiqe – szczególnie, że Caen postawiło na atak swoją lewą stroną. Stąd w tym sektorze boiska dochodziło do tzw. „przeładowania”. Diarra z racji pilnowania przez Manquillo swojej pozycji mógł się skupić na pilnowaniu środka pola. Widać to także po liczbach: Chilijczyk zanotował 2 ze swoich 4 odbiorów i również 2 z 4 przechwytów na prawej stronie, wygrał również 2 z 4 pojedynków główkowych oraz dodał do tego 3 odzyskane piłki – rzecz jasna w tamtym sektorze boiska. Diarra co prawda po drugiej stronie boiska odzyskał aż 5 piłek, ale do tego dorzucił tylko 1 odbiór. Bardziej aktywny był w strefie środkowej, gdzie na 3 pojedynki odegrał 1 piłkę, zaliczył 1 przechwyt, wygrał 1 z 3 pojedynków powietrznych oraz wywalczył aż 6 „bezpańskich” piłek. Inna kwestia to powroty w głąb boiska Michy’ego (stąd jego pozycja niemal pokrywa się z pozycją Barrady), ale o tym później. Poniżej średnie pozycje meczowe zawodników Marsylii:


Gospodarze z kolei rozpoczęli spotkanie w ustawieniu 4-1-4-1 z Vercoutre między słupkami, Appiahem, Yahią, Ben Youssefem i Imorou w drugiej linii, Seube na pivocie, Rodelinem, Makengo, Feretem oraz Bazilem w drugiej linii, a także z Delortem na środku ataku. Co ciekawe, w takim systemie taktycznym Caen zarówno atakowało, jak i broniło. Nie dochodziło tak jak w przypadku Olympique do wyraźnych zmian ustawienia w zależności od fazy akcji. 



Trzeba jednak z drugiej strony zaznaczyć, że atak pozycyjny podopiecznych Patrice’a Garande praktycznie nie funkcjonował. Jego gracza mieli problemy z przedostaniem się do ostatniej ćwiartki konstruując ataki krótkimi podaniami, co wynikało w dużej mierze z braku zachowania pozycji. Trójka Bazile, Delort, Rodelin poruszała się po boisku w sposób zupełnie nieskoordynowany, nie zachowując pozycji, przez co cierpiał atak pozycyjny. W kilku sytuacjach znajdowali się w zupełnie innym sektorze niż piłka, co maksymalnie utrudniało jej przesuwanie do przodu krótko po ziemi. Potwierdzają to zresztą najgroźniejsze akcje Caen – bezpośrednia piłka z głębi boiska na wolne pole (zamieniona na gola przez Bazile, niesłusznie nieuznana), kontratak po rzucie rożnym Marsylii (zmarnowana sytuacja sam na sam Rodelina) i w końcu stały fragment gry, który przyniósł jedynego gola. Swoje akcje gospodarze konstruowali głównie lewą flanką (41% przy 35% prawą), gdzie do przerwy dość aktywny był Bazile (o ile w ogóle zajmował swoją pozycję). Przesunięcie ciężaru gry w stronę lewej flanki zmuszało defensywnego pomocnika, Seube, do zejść na skrzydło, gdzie asekurował partnerów i neutralizował przewagę liczebną Marsylii. Piłkarze Caen z bocznych sektorów starali się stworzyć zagrożenie w najprostszy możliwy sposób – za pomocą licznych dośrodkowań. Dość powiedzieć, że skrajni obrońcy gospodarzy pomimo posiadania piłki na poziomie 38% dośrodkowywali łącznie w pole karne 10 razy, podczas gdy Dja Djedje i Manquillo (a dokładniej sam Dja Djedje) jedynie trzykrotnie.

Batshuayi, jak wspomniałem, bardzo często wracał do środka boiska, gdzie pomagał rozgrywać futbolówkę. W tym sektorze jego zadanie sprowadzało się do utrzymania piłki w obiegu, kontynuowaniu jej przesuwania. Musiał po prostu pokazać się do gry, odegrać piłkę i wrócić na pozycję lub od razu szukać miejsca do kolejnego przyjęcia futbolówki. Uogólniając można powiedzieć, że starał się grać na typową „ściankę”, ale nie pod szesnastką, tylko w środku pola. Takich odegrań w całym spotkaniu zaliczył bez liku, m.in. w 11’, 22’, 28’, 29’, 36’, 42’, 57’, 77’ (świetne podanie na środku przyspieszające kontrę zakończoną celnym strzałem Nkoudou) czy w 82’. Nie zawsze jego podania na jeden kontakt przynosiły bezpośrednią korzyść, ale na pewno pomagały Marsylii zachować płynność w grze. Poniżej jeden przykład wideo jak m.in. dzięki Batshuahyiowi goście szybko przemieszczali futbolówkę wprawiając ją w nieustanny ruch:


Czym jeszcze wyróżnił się Michy? Z pewnością inteligencją i niezłą antycypacją oraz fantastyczną grą bez piłki w obrębie pola karnego. Tradycyjnie nie miał kłopotów z przewidzeniem dokąd może trafić futbolówka. Dobrze czytał grę oraz intencje partnerów. Np. już w 3’ kapitalnie przepuścił płaską, diagonalną piłkę od Diarry na prawe skrzydło do Dja Djedje, dzięki czemu ten mógł wpaść z nią w pole karne. W 19’ doskonale przeczytał tor lotu piłki i wyszedł do niej uprzedzając stoperów. Tak samo w 44’, kiedy zbiegł w boczny sektor pola karnego i przyjął piłkę po bitym z głębi pola dośrodkowaniu z rzutu wolnego. O włos od bramki znalazł się w 49’ znakomicie pilnując linii spalonego i jednocześnie urywając się spod krycia Appiahowi. A co najważniejsze, w 12’ znakomicie odnalazł się w szesnastce – dokładnie tam, gdzie powinna być rasowa 9-tka – i nieco szczęśliwie wpakował piłkę do siatki. Cieniem na jego występie kładzie się tylko niewykorzystana stuprocentowa okazja z 28’. Oczywiście ponownie błysnął świetnym ustawieniem tak względem podającego, jak i bramki, natomiast całą akcję zakończył zupełnie jak nie on – uderzając z kilku metrów obok słupka, choć miał przed sobą bramkę „strzeżoną” jedynie przez stopera Yahię. To nieco przeczy jego niebywałej skuteczności, z kolei absolutnie potwierdza niezwykłą łatwość w dochodzeniu do sytuacji podbramkowych. Michy udowodnił, że w polu karnym czuje się jak „ryba w wodzie”.

Innym mocnym elementem gry, który Belg tym występem potwierdził, jest ruch bez piłki bliżej centralnej strefy boiska. Batshuayi dysponuje fantastyczną „świadomością przestrzenną”, która pozwala mu przemieszczać się po murawie w taki sposób, by nie tylko stale być pod grą jako opcja do podania, ale również – a może wręcz przede wszystkim – by w momencie otrzymania piłki mieć sporo czasu na podjęcie decyzji co do jej dalszego rozdzielenia. Bezlitośnie wykorzystuje wszystkie luki w formacjach czy między formacjami przeciwnika. Poniżej dwa przykłady tego, jak penetrował wolne przestrzenie:



W ten sposób również pomagał rozprowadzać piłkę i dawał kolegom czas na wyjście na pozycje. Jednak nie tylko do tego sprowadzała się jego gra bez piłki w głębi pola. Mobilnością i ruchliwością kreował też miejsce samemu sobie do otrzymania prostopadłego zagrania i wyjścia na wolne pole. Jego asysta przy bramce na 2:0 wzięła się właśnie z czytania zamiarów rywala i kolegi z piłką oraz świetnej gry bez piłki, dzięki której uwolnił się spod opieki obrońców:


W momencie, kiedy Barrada otrzymał futbolówkę od Isli, Michy miał przed sobą parę obu stoperów Caen. Duża ilość miejsca, którą miał przed sobą Marokańczyk, wymusiła wyjście do niego Ben Youssefa. Belgijski snajper doskonale przewidział zachowanie defensora gospodarzy i momentalnie wbiegł za plecy przeciwnika, jednocześnie odskakując o krok od Yahii. Tyle wypracowanej swobody wystarczyło, by Barrada dograł dokładną piłkę do nogi Michy’emu, ten podciągnął jeszcze z piłką kilka metrów, ściągnął na siebie asekurującego Appiaha, przez co wolny został po drugiej stronie Nkoudou. Dalej wystarczyło tylko dokładnie i w tempo dograć, co Batshuayi zrobił świetnie – piłka tocząca się niezbyt szybko, ale też nie na tyle wolno, by Appiah zdążył zablokować uderzenie, ślizgająca się po murawie, a nie „skacząca”. Nkoudou mógł więc bez problemu oddać strzał z pierwszej piłki, który trafił do siatki.


Powyżej inna sytuacja, ale ten sam schemat. Barrada dopada pierwszy do bezpańskiej piłki, czym automatycznie ściąga na siebie Ben Youssefa. Napastnik Marsylii wykorzystuje to w ekspresowym tempie, wbiegając na wolne pole w przestrzeń między Yahią a lewym obrońcą, Imorou. Tam też otrzymuje zagranie od kolegi z zespołu. Ostatecznie całą akcję zepsuł ze względu na swoją pazerność na gole. Zamiast oddać piłkę koniecznie chciał samemu skończyć akcję. Przeszkodziły mu też braki techniczne, o których wspomniałem na wstępie, gdyż futbolówka została mu „w nogach”, przez co cała akcja straciła tempo.

Raz jeszcze urwał się stoperom w samej końcówce:


W tej sytuacji znów należało bardzo szybko wybrać taki kierunek biegu, by wszystko się zgrało: odskoczenie od Yahii na bezpieczną odległość, możliwość dokładnego zagrania dla Cabelli, no i bezproblemowe dojście do prostopadłej piłki. Tutaj Michy zachował się wyśmienicie, wszystko zrobił jak należy. Zabrakło tylko tego najważniejszego – gola. To druga absolutnie klarowna sytuacja w tym meczu zmarnowana przez niego. Poddaje to w wątpliwość postawioną na początku tezę o jego imponującej skuteczności i opanowaniu. Tutaj tego nie zaprezentował, więc będzie ona do zweryfikowania w kolejnych spotkaniach.

Reprezentant Belgii zmusił mnie też do przemyślenia tezy o jego grze obronnej. Akurat przeciwko Caen wyglądało to nieźle. Co prawda intensywność jego gry bez piłki w fazie posiadania wciąż każe mu oszczędzać siły na sprinty na wolne pole czy szukanie wolnych korytarzy do podania, niemniej jednak tym razem zaprezentował większy udział w grze obronnej już na połowie przeciwnika. Parę razy jego wsparcie w pressingu przyczyniło się do odzyskania futbolówki (m.in. w 26’, 32’45’+1, 68’ czy 74’). Do tego dodał jeden odbiór po świetnym powrocie aż na własną połowę za atakującym z piłką Yahią, jedną odzyskaną piłkę i jeden przechwyt na wysokości pola karnego przeciwnika.
Czas przejść do słabszych stron. Tutaj zacznę od pojedynków powietrznych. Na ogół radził w nich sobie bardzo dobrze, ale akurat w niedzielnym starciu przegrał wszystkie trzy pojedynki główkowe. Nie będę jednak na tej podstawie wyciągał zbyt pochopnych wniosków, gdyż cała drużyna Olympique została w tym elemencie zdominowana (68% do 32% wygranych starć w powietrzu na korzyść Caen).

Trzeba także nadmienić o jego kłopotach natury technicznej, szczególnie z prowadzeniem czy przyjęciem piłki. Kontrola futbolówki wg mnie nie była jego atutem i potwierdziło się to w tym meczu. Błędy w tym elemencie notował np. w 16’, 43’ czy we wspomnianej 81’. Dość powiedzieć, że z powodu niedostatków technicznych aż pięciokrotnie stracił futbolówkę. Braki w tym elemencie we współczesnym futbolu są bardzo widoczne, a samemu Michy’emu niejednokrotnie utrudniają grę.
Nie można nie nadmienić o jego skłonności do kończenia akcji samemu. Często ignoruje lepiej ustawionych partnerów, a w obrębie pola karnego myśli wyłącznie o strzale. Co prawda uderzeniem dysponuje naprawdę solidnym, niemniej jednak w każdym obejrzanym przeze mnie dotychczas meczu z jego udziałem znajdą się 1-2 strzały, których ze względu na lepsze ustawienie partnerów nie powinien był oddawać. Tutaj za przykład posłuży wymieniona już sytuacja z 81’, gdy wpadł w pole karne i mimo ostrego kąta myślał tylko o oddanie uderzenia, choć miał obok nieźle ustawionego Barradę. Podobnie było w 53’. Tam dostał piłkę z lewej strony na wysokości pola karnego. Widząc, że przed sobą ma jedynie Ben Youssefa zdecydował się go minąć do prawej nogi i poszukać strzału, co ostatecznie zrobił (piłka przeleciała daleko od bramki), choć z prawej strony szesnastki miał dwóch kolegów będących w jeszcze lepszej pozycji strzeleckiej. Praktycznie identyczna akcja miała miejsce już w doliczonym czasie gry. Wówczas Batshuayi ustawiony z piłką na linii pola karnego znów wolał oddać strzał niż przegrać futbolówkę na prawą stronę pola karnego do Dja Djedje. Tym razem uderzył celnie, ale prosto w Vercoutre. W przypadku podania efekt mógł być bardziej zadowalający.

Podsumowując, bramką, asystą i świetną grą bez piłki belgijski napastnik Olympique bez wątpienia mocno przyczynił się do zdobycia przez gości kompletu punktów. Natomiast przyglądając się dokładnie jego występowi można dostrzec parę mankamentów w jego grze. Zakładam jednak, że w wieku 22 lat Michy wciąż nie zaprezentował światu wszystkiego i z każdym kolejnym miesiącem będzie coraz lepszym piłkarzem. Zakusy możnych na tego gracza są tylko kwestią czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz