niedziela, 20 marca 2016

Jordan Lukaku vs Gent (25.02.2016)

Do tej pory na blogu o defensorach praktycznie nie pisałem. Odosobnionym przypadkiem był jedynie Alejandro Grimaldo z Barcelony B. Co ciekawe chwilę później lewy obrońca drugiej drużyny Barcelony odszedł do Benfiki Lizbona. Dziś przyjrzę się zawodnikowi występującemu dokładnie na tej samej pozycji co Hiszpan, znanemu głównie ze względu na... starszego o rok brata. Czy czeka go podobny scenariusz jak w przypadku Grimaldo? Wielce prawdopodobne. W rewelacji obecnego sezonu Jupiler League, Oostende, należy do wyróżniających się postaci. Dość powiedzieć, że na dzień dzisiejszy ma na swoim koncie dwa trafienia i aż siedem asyst, co jak na skrajnego defensora jest bardzo dobrym wynikiem. Jeśli nie znacie: poznajcie Jordana Lukaku.



 
















Co można o nim powiedzieć poza tym, że jest bratem Romelu? Ma niespełna 22 lata (rocznik 94'), mierzy 183 cm (sporo mniej niż snajper Evertonu) i operuje na całej lewej flance. Z powodzeniem poradzi sobie jako lewoskrzydłowy, lewy pomocnik, wahadłowy czy lewy obrońca. Inne atuty oprócz wszechstronności? Przede wszystkim świetne przygotowanie motoryczne i fizyczne. Jest graczem niezwykle dynamicznym, dysponującym dużą szybkością i przyspieszeniem na kilku metrach. Przy tym liczne sprinty czy pojedynki biegowe nie wiążą się w jego przypadku z problemami z wydolnością. W końcówkach spotkań wygląda tak samo "świeżo" jak na początku. Podobnie jak brat należy do graczy dobrze zbudowanych, masywnych, trudnych do pokonania w pojedynku bark w bark. Mocno trzyma się na nogach nawet pod naciskiem rywala, dzięki czemu dobrze zastawia futbolówkę ciałem. Siła fizyczna w połączeniu ze skocznością pozwala mu z kolei wygrywać większość starć powietrznych. Nie gorzej prezentuje się w defensywie "na ziemi". Za sprawą długich nóg i niezłego timingu wejść skutecznie radzi sobie w pojedynkach 1 na 1 - nie jest go łatwo przedryblować ani tym bardziej uciec na kilku metrach. Przy tym gra stosunkowo czysto jak na obrońcę, z rzadka faulując, a jeszcze rzadziej otrzymując kartki (tylko dwie żółte w trwającym sezonie).

Do pozostałych atutów dodałbym operowanie słabszą stopą. Choć jest zdecydowanie lewonożny, to prawą nogą również potrafi podać dokładnie do nogi partnera, bez konieczności przekładania piłki na mocniejszą stopę. Z przodu imponuje m.in. bardzo precyzyjnym dośrodkowaniem - czy to w pełnym biegu, czy z miejsca. Jest też całkiem zwrotny jak na swoje gabaryty, umie błyskawicznym zwrotem uwolnić się od rywala, oszukać go i znaleźć przodem do bramki przeciwnika.Tam samo umiejętność ta przydaje mu się w defensywie, gdzie z jej pomocą nie pozwala zawodnikowi z piłką (czy też bez niej) zgubić krycia. Dysponuje też niezłym dryblingiem, który do spółki z obunożnością i zwrotnością wzbogaca jego ofensywny arsenał - tak samo łatwo odnajduje się w grze szeroko po przy linii, jak i przy zejściach do środka pola. Świetnie wyczuwa także odpowiedni moment do ataku flanką, wie kiedy się podłączyć i jak wykorzystać pozostawioną mu przestrzeń. Jednocześnie "dawkuje" swoje ofensywne zapędy, nie zapominając przy tym o defensywie. 

Wady? Nie mam przekonania co do jego umiejętności technicznych, szczególnie w kwestii przyjęcia piłki. Wydaje mi się (aczkolwiek pozostawiam tę kwestię do zweryfikowania), że miewa problemy z krótkim opanowaniem futbolówki - tak, by nie odskakiwała mu ona za daleko (zarówno przy silnych podaniach, jak i górnych). To samo tyczy się jakości "sklejenia" wysoko zawieszonej piłki. Nie umie odpowiednio obliczyć miejsca, w którym ona wyląduje i odpowiednio ustawić stopy tak, by "na raz" zgasić ją do ziemi. Również nie zauważyłem u niego optymalnej jakości w przyjęciu kierunkowym. Podejmowanie szybkich i trafnych decyzji też nie należy do jego mocnych stron, podobnie jak spokój w grze. Niejednokrotnie zdarza mu się w stykowych sytuacjach zachowywać nieco panicznie, wybijać piłkę na oślep przed siebie nie zastanawiając się czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby opanowanie futbolówki i oddanie jej koledze. Sporo ma jeszcze do nadrobienia na polu taktycznym, przede wszystkim w kontekście zachowania kompaktowości ustawienia, zrozumienia intencji kolegów z drużyny, wzajemnej asekuracji czy utrzymaniu pozycji.

Na lutowy pojedynek z Gent szkoleniowiec Oostende i były reprezentant Belgii, Yves Vanderhaeghe wystawił jedenastkę w rzadko spotykanym ustawieniu 3-4-2-1. Przed bramkarzem Biebauwem trzyosobowy blok defensywny tworzyli (od prawej) Capon, Milic oraz Godeau. Funkcję wahadłowych sprawowali Canesin (z prawej strony) oraz Lukaku (po lewej). Między nimi w środku pola ustawieni zostali Jali, a także kapitan Siani. Duet ofensywnych pomocników stanowili Vandendriessche i Jonckheere, a na szpicy biegał Musona. 

Podobnie goście skorzystali z dość nietypowego i bardzo podobnego ustawienia 3-4-1-2. Trójka defensorów to Nielsen, Mitrovic oraz Asare. Kwartet pomocników od prawej strony stanowili Foket, Kums, Schoofs i Seif. Ofensywnym pomocnikiem był Dejaghere (wymiennie z Boussoufą), który miał przed sobą dwójkę Depoitre-Boussoufa. 


Jak widać na powyższym screenie papierowe zestawienie taktyczne niemalże pokrywało się z boiskowymi wydarzeniami. Różnica polegała na tym, że... obie drużyny zamieniły się wyjściowymi ustawieniami. Tutaj widzimy, że w fazie defensywnej gospodarze korzystali z "genkowego" 3-4-1-2 zamiast awizowanego 3-4-2-1. "Przyczyną" tej niezgodności był ofensywny pomocnik Oostende, Vandendriessche. Gdy podopieczni Vanderhaeghe bronili się przed atakiem pozycyjnym mistrza Belgii tenże zawodnik na ogół przesuwał się wyżej do pierwszej linii nieustannie pressując rozgrywających piłkę Mitrovica i przede wszystkim pół-lewego defensora Asare, a także wracających głębiej Kumsa czy Schoofsa. Dodatkowo dwójka graczy w pierwszej linii przed obroną bardziej ograniczała trójce Nielsen, Mitrovic, Asare wyprowadzanie piłki z wykorzystaniem środkowych pomocników, czyli Schoofsa i najlepszego piłkarza Gent, Svena Kumsa, blokując linię podania do tejże dwójki. Poczynania obu środkowych pomocników w niebieskich koszulkach ograniczali także drugi z ofensywnych pomocników Oostende, Jonckheere (na screenie ustawiony blisko najgłębiej cofniętego piłkarza drugiej linii Gent, Kumsa) oraz w zależności od sytuacji ktoś z duetu Siani/Jali. Jeden ze środkowych pomocników gospodarzy (na powyższym obrazku Jali, ustawiony najwyżej spośród czteroosobowej drugiej linii) łamał linię wychodząc wyżej do operującego w środku pola Schoofsa/Kumsa, podczas gdy of. pomocnik Jonckheere starał się pilnować indywidualnie drugiego ze środkowych pomocników wicelidera Jupiler League. W ten sposób formacja defensywna gości mogła jedynie rozciągać grę do boku bądź szukać bezpośrednich zagrań do napastników. 

Z kolei w ofensywie Oostende dochodziło do asymetryzacji ustawienia. Zawodnicy w czerwonych koszulkach całkowicie odpuścili ataki lewym skrzydłem (choć paradoksalnie po dośrodkowaniu z tamtej strony doprowadzili do wyrównania) przenosząc ciężar gry na swoją prawą flankę. Stąd też aktywność z przodu i średnia pozycja prawego wahadłowego, Canesina, była zdecydowanie wyższa niż jego vis-a-vis, Jordana Lukaku. 21-letni Belg, szczególnie w pierwszej połowie, praktycznie nie brał udziału w konstruowaniu akcji, jedynie sporadycznie mając piłkę przy nodze. Unikał ofensywnych wypadów, akcji na obiegnięcie, sprintów wzdłuż linii bocznej rozciągających szyki defensywne Gent. Wszystkie siły gospodarze przenieśli na przeciwległą stronę boiska. Niezwykle ofensywnie nastawiony Canesin, pół-prawy ofensywny pomocnik Vandendriessche oraz schodzący często do boku Musona próbowali grą wzajemną w trójkącie wyprowadzić w pole defensywę, wielokrotnie szukając dośrodkowań (na ogół na krótki słupek) w kierunku wchodzących z głębi pola pomocników. To przynosiło wymierny skutek - aż 4 z 5 zdobytych goli (wliczając w to stały fragment z tego sektoru) padło po akcjach/zagraniach prawą stroną boiska. Poniżej jeden z przykładów jak Oostende w prosty sposób dostawało się w szesnastkę Gent:


Ruchliwy Musona świetnie pokazuje się do zagrania do boku zbiegając tam ze środka i jednocześnie ściągając ze sobą stopera Gent. To skutkuje natychmiastowym wbiegnięciem Vandendriessche z głębi pola w wykreowaną przestrzeń i zejściem na krótki słupek, czyli tam, gdzie w dalszej fazie akcji napastnik z Zimbabwe ostro wstrzelił futbolówkę. Rozpoczynający całą akcję Jonckheere w tym czasie ustawił się na skraju pola karnego czekając na ewentualną wybitą z pola bramkowego piłkę. Tego typu zagrań z wykorzystaniem Musony i ataków z głębi pola graczy drugiej linii gospodarze szukali bardzo często. 

Natomiast w obronie, tak jak wspomniałem, kluczem do sukcesu stało się wyłączenie z gry Kumsa. Vanderhaeghe, wiedząc, że do czynienia z piłkarzem będącym w świetnej formie, a przy tym kreatywnym, starał się od samego początku spotkania maksymalnie uprzykrzać mu życie. Stąd pomocnicy Oostende dostali polecenie, by nie zostawiać kapitanowi gości ani centymetra swobody, naciskać już na własnej połowie, nie pozwolić mu się obrócić z futbolówką w stronę bramki Biebauwa. I z tego zadania piłkarze w czerwonych koszulkach wywiązali się znakomicie (choć trzeba uczciwie przyznać, że sam Kums nie miał dobrego dnia, popełniając błędy w bardzo prostych sytuacjach nawet wtedy, kiedy nie był atakowany). 



Podstawowym celem było ograniczenie liczby kontaktów z piłką Kumsa. I to - choć nie dysponuję liczbami - z pewnością się udało. Rozgrywający mistrza Belgii ze względu na częste indywidualne krycie, nawet na własnej połowie (pierwszy z powyższych screenów) został pozbawiony swobody, a przez to też obrońcy Gent przy wyprowadzaniu piłki musieli szukać innych rozwiązań niż oddawanie piłki swojemu kapitanowi (stąd też dużo bezpośredniej gry, która m.in. przyniosła bramkę Depoitre kontaktową na 2:3, ale w ogólnym rozrachunku nie dała wymiernych korzyści). Kiedy jednak Kums dzięki swojej boiskowej inteligencji i bardzo dobrej grze bez piłki (próbował np. przesuwać się spod linii defensywnej znacznie wyżej, by po kilku sekundach zawrócić i cofnąć się ponownie przed tercet defensorów, co niekiedy skutkowało zgubieniem krycia) potrafił co pewien czas urwać się rywalom i dojść do piłki. Ale kiedy to następowało momentalnie był naciskany przez wypychającego go w stronę własnej bramki środkowego pomocnika Oostende (drugi z powyższych screenów; tym zawodnikiem w tej sytuacji był Jali). Stąd też jakiekolwiek próby otwierających podań ze strony Kumsa zostały ograniczone do minimum i podopieczni Heina Vanhaezebroucka musieli szukać innych rozwiązań (czyli wspomnianych bezpośrednich zagrań na Depoitre'a i ataków swoją lewą stroną, gdzie bardzo często pojawiał się Boussoufa). 


Powyżej jeszcze jeden przykład z jaką intensywnością gospodarze realizowali plan wyłączenia lidera Genk z gry. Nawet na połowie mistrza kraju, bliżej bocznego sektora, jeden z oddelegowanych do tego celu graczy (Vandendriessche) skupia się na odcięciu Kumsa od podań. Będący przy piłce Asare nie ma możliwości zagrania przez środek, co kończy się bezpośrednim podaniem pod pole karne i w konsekwencji stratą. Tak gracze w czerwonych koszulkach zneutralizowali atuty rewelacji tegorocznej Ligi Mistrzów. 

Natomiast co do samego Lukaku, tak jak wspomniałem, do przerwy był praktycznie niewidoczny: tak w ofensywie, jak i w defensywie (co prawda to po jego stracie w bocznym sektorze na wysokości pola karnego goście wywalczyli rzut karny, ale bez wątpienia kardynalny błąd popełnił arbiter boczny nie zauważając - a ustawiony był dosłownie 2-3 metry od akcji - ewidentnego faulu na Jordanie). Z czego to wynikało? W największym stopniu z prowadzenia gry przez oba zespoły drugą stroną boiska. Podczas gdy gospodarze atakowali głównie swoją prawą flanką, Gent robiło to samo lewą stroną. Mimo to na jego koncie należy zapisać asystę z 12'. W gruncie rzeczy nawet ona dowodzi tego, o czym była mowa, tj. skupienia się obu drużyn na przeciwnej stronie boiska oraz mało ofensywnej postawy Lukaku. Wystarczyło szybkie zejście do środka Capona i oddanie piłki na lewą stronę by formacje Gent nie zdążyły się przesunąć w tamtym kierunku. Lukaku w momencie przyjęcia piłki i później dośrodkowania miał nadspodziewanie dużo miejsca. Co istotniejsze jednak, wrzucał piłkę w pole karne z bardzo daleka - jakichś 30 metrów w linii prostej do linii końcowej boiska. To kolejny dowód na to, że w tym meczu najwyraźniej miał za zadanie grać bezpiecznie i dość asekuracyjnie. Stąd Lukaku nie próbował wejścia w drybling czy rajdu na wysokość pola karnego i centry z tamtego miejsca. A samo w sobie to dośrodkowanie było znakomite: mocno bita piłka, na odpowiedniej wysokości (poza zasięgiem pierwszego obrońcy), wymierzona idealnie między pierwszego obrońcę, Nielsena, a drugiego, Mitrovica - czyli dokładnie tam, gdzie ustawił się Vandendriessche. 

Poza tą jedną sytuacją z przodu nie zaistniał w pierwszych 45 minutach. W defensywie było podobnie. Jedyne czym się wyróżnił to błyskawiczne powroty za akcją i rywalem (np. w 11' i 25') czy umiejętne zastawianie piłki ciałem (m.in. 21'). Z drugiej strony wywiązywał się ze swoich zadań nie rzucając się w oczy poprzez, przykładowo, liczne starcia bark w bark, odbiory, przechwyty, wślizgi przerywające akcje itd. Z racji tego, że gra toczyła się drugim skrzydłem Lukaku miał jedynie pozostać czujny i być odpowiednio ustawionym w przypadku szybkiego przeniesienia piłki na przeciwległą stronę boiska. Do tego też musiał pilnować swojego wahadłowego, Foketa, i nie pozwolić mu urwać się na długą piłkę w boczny sektor za plecy Jordana. I pod tym względem trudno mu cokolwiek zarzucić (bardzo dobrze reagował na ruch bez piłki Foketa, miał go stale "na radarze"), gdyż... próby takiego sposobu konstruowania akcji w wykonaniu Gent można policzyć na palcach jednej ręki. Żadna nie przyniosła spodziewanego zagrożenia, stąd pod tym względem należy ocenić Lukaku na plus.

Po przerwie znacznie łatwiej można było go dostrzec. Częściej pojawiał się na "pierwszym planie", a z racji korzystnego wyniku (szybkie podwyższenie na 4:2) i bardziej otwartego futbolu w wykonaniu mistrza Belgii pozwalał sobie na większą liczbę wycieczek pod pole karne Selsa oraz więcej akcji z piłką. Charakterystyczna była akcja z 57'. Gdzieś na 25 metrze od własnej bramki odebrał piłkę rywalowi, następnie oddał futbolówkę koledze i na pełnej szybkości ruszył za kontrą, by po kilku sekundach otrzymać futbolówkę w pełnym biegu na wysokości pola karnego, a następnie zacentrować ją w pierwsze tempo w pole karne. Ostatecznie jednak dośrodkowanie zostało zablokowane. Lukaku pokazał w tej akcji, że jest piekielnie szybki i świetny w przejściu z obrony do ataku. Podobnie na wskroś ofensywnie zaprezentował się w 86', kiedy świetnie zamykał w szesnastce dośrodkowanie na długi słupek, skąd starał się jeszcze zgrać piłkę na środek pola karnego, ale pozycja była na tyle trudna, że zdołał wywalczyć jedynie korner.

Ogólnie udowodnił mi również, że solidnie posługuje się swoją słabszą nogą. Dość powiedzieć, że w drugiej połowie najprawdopodobniej więcej podań/wybić wychodziło się właśnie spod jego prawej stopy. A co ważniejsze, były one na ogół celne (46', 65', 72') nawet grając na jeden kontakt. To samo należy powiedzieć o operowaniu futbolówką. Był dokładny, szybki, pewny powodzenia. 

Mówiąc o słabych stronach w oczy rzuciła mi się w 2-3 sytuacjach wspomniana na wstępie technika użytkowa, a konkretnie problemy z przyjęciem. Najbardziej uwidaczniało się to w tzw. zawiesinkach, kiedy piłka spadała z dużej wysokości, a także w półgórnych piłkach. Po pierwsze sprowadzenie piłki do ziemi zajmowało mu o cenne ułamki sekund zbyt wiele czasu. Po drugie nie miał odpowiedniej kontroli nad futbolówką, przez co ta odskakiwała mu zbyt daleko do stopy, a na pewno nie to było jego zamiarem (np. 48',82'). Do tego przydarzyły mu się dwa dziwne kiksy po dośrodkowaniach z rzutów wolnych (znów pierwszy kontakt z górną piłką) z 41' i 92' - kiksy, które przydarzyć się nie mają prawa. W obu przypadkach dosłownie wybijał piłkę w taki sposób jakby... podawał ją wzdłuż pola bramkowego. Po kontakcie z jego stopą futbolówka dwukrotnie szybowała kilka centymetrów nad murawą dosłownie w poprzek pola karnego. Tylko ogromnemu szczęściu Jordan zawdzięcza, że te wybicia nie zakończyły się groźną sytuacją pod bramką Oostende (a było blisko szczególnie w pierwszym przypadku). Ostatnim zarzutem w kierunku Lukaku jest omawiany wcześniej brak spokoju w bronionej ćwiartce. O ile w strefie środkowej przy ataku rywala potrafi zachować chłodną głowę i wyjść spod niego czy to dryblingiem, czy wymianą piłki na małej przestrzeni, o tyle pod własną bramką bardzo łatwo panikuje wybijając futbolówkę przed siebie, byle dalej. Tym bardziej jest to niepokojące, że takie zagrania prezentował także w samej końcówce spotkania (m.in. 79', 81, 93'), kiedy jego drużyna miała korzystny wynik i mógł pozwolić sobie na nieco bardziej ryzykowne rozwiązania typu odegranie do najbliższego partnera na jeden kontakt czy opanowanie futbolówki i jej przytrzymanie.

Tak czy siak występ 21-latka przeciwko mistrzowi kraju można zapisać po stronie plusów. Już w lutym pojawiły się plotki o zainteresowaniu tym graczem ze strony angielskich potentatów, tj. Chelsea oraz Tottenhamu. Trudno powiedzieć, czy było w nich przysłowiowe ziarnko prawdy. Z całą pewnością mogę natomiast stwierdzić, że ten chłopak wcześniej czy później zmieni klub na lepszy i jeśli nie od razu, to z czasem wskoczy na taki poziom, że kluby pokroju Spurs czy The Blues będą już otwarcie o niego zabiegać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz