niedziela, 3 kwietnia 2016

UEFA Youth League: PSG - AS Roma

O tym, że w Paryżu pieniędzy jest pod dostatkiem wie chyba każdy. Drużyna ze stolicy Francji zdominowała rozgrywki krajowe w sposób równie imponujący jak kilka lat temu Olympique Lyon. Budżetem i konstelacją gwiazd wyprzedza konkurentów o lata świetlne. Czy wobec takich możliwości finansowych ktokolwiek w klubie przykłada wagę do szkolenia młodzieży? Okazuje się, że tak. Les Parisiens awansowali do ćwierćfinału Młodzieżowej Ligi Mistrzów, gdzie trafili na włoską Romę, triumfując 3:1. Dzięki temu zwycięstwu zameldują się na turnieju finałowym w Nicei. Co jednak ważniejsze w kontekście przyszłości, kilku graczy z tej ekipy ma już za sobą epizody bądź pierwsze powołania do zespołu Laurenta Blanca. Kilku innych może z kolei na takowe liczyć. 


Nic nie wspomniałem na wstępie o drużynie z Wiecznego Miasta, gdyż jej piłkarzom nie miałem zamiaru przyjrzeć się tak dokładnie jak Francuzom. Szczególnie, że w ich szeregach zabrakło rewelacyjnego w fazie grupowej, Argentyńczyka Ezequiela Ponce. Z osłabieniem podobnego kalibru zmagali się zresztą gospodarze, gdyż ich najlepszy strzelec, Jean-Kevin Augustin przebywał w tym czasie w Londynie, gdzie z ławki rezerwowych przyglądał się jak jego starsi koledzy eliminują z dorosłej LM Chelsea. Niemniej jednak również wśród Giallorossich pojawili się zawodnicy, których gra mogła się podobać. 

Gospodarze rozpoczęli mecz w następującym składzie: Descamps - Georgen, Eboa Eboa, Doucoure, Toure - Demoncy, Callegari, Nkunku - Ikone, Edouard, Meite. Rzymianie wyszli na murawę w ustawieniu 4-1-2-1-2. Podstawowa jedenastka wyglądała tak: Cristanto - Nura, Grossi, Marchizza, De Santis - Vasco - D'Urso, Spinozzi - Di Livio - Soleri, Umar. 


Podopieczni Francoisa Rodriguesa sprawiali wrażenie zespołu dojrzalszego (w rzeczy samej tak też było, gdyż trójka Descamps, Demoncy, Meite to gracze z rocznika 96'), lepiej radzącego sobie w różnorakich fazach gry i umiejętnie się do nich dostosowującego. I tak np. kiedy goście mieli duże problemy z wysokim pressingiem Paryżan natychmiast pozbywali się piłki albo długimi zagraniami za plecy obrońców w kierunku Umara Sadiqa (tak zresztą wypracowali sobie do przerwy dwie okazje, z których jedna powinna zakończyć się bramką, ale Umar zamiast próbować kończyć akcję po minięciu na 20 metrze Descampsa wolał "zanurkować", na co nie dał się nabrać arbiter), albo wycofaniem do Cristanto, który również wybierał dalekie wybicie futbolówki. PSG znacznie lepiej radziło sobie z wysokim pressingiem Romy. W poruszaniu się bez piłki widać było pewne schematy. Ważna była też ruchliwość środkowych pomocników, skrzydłowych i bocznych obrońców oraz gra na jeden kontakt przyspieszająca przemieszczanie się futbolówki. Ale chyba za kluczowy czynnik pozwalający utrzymać piłkę w posiadaniu pomimo wysokiego pressingu należy uznać rolę Demoncy'ego w jej wyprowadzaniu. Defensywny pomocnik Les Parisiens schodził bardzo nisko, pojawiając się miedzy stoperami. To pozwoliło Eboi Eboi i Doucoure przesunąć się szerzej i tym samym stworzyć trzyosobowy blok obronny. Sam manewr był o tyle istotny, że Rzymianie mieli w pierwszej linii nie jednego, a dwóch graczy (Umar i Soleri), co pozwalało jednocześnie pressować obu stoperów. Przy cofniętym Demoncym zawsze przynajmniej jeden pozostawał wolny, co pomagało upłynnić dystrybucję piłki spod własnej bramki. Poniżej jeden z przykładów takiego zachowania pomocnika PSG: 


Dodatkowo krótki materiał wideo z chyba najefektowniejszym wyjściem spod pressingu w wykonaniu gospodarzy: 


Opisywanie krok po kroku jest zbyteczne. W skrócie, największą zasługą graczy PSG było znalezienie sobie miejsca w odpowiednim sektorze tak, by nie tylko znajdować się w linii podania, ale i mieć jednocześnie jak najwięcej czasu i swobody na podjęcie decyzji co do dalszego przesunięcia gry. Najlepiej widać to było dwukrotnie na przykładzie Callegariego (nr 7) czy Georgena (nr 2), który po podaniu nie został w miejscu, a ruszył do przodu na otwarte dzięki zejściu do środka Meite (nr 11) skrzydło, gdzie otrzymał futbolówkę w ostatniej fazie akcji. 

Bardzo ciekawy obrazek zaobserwowałem jeśli chodzi o wspomnianą już dwójkę środkowych pomocników Demoncy - Callegari. Pierwszy z nich, co zostało powiedziane, wydatnie pomagał w wyprowadzaniu futbolówki spod własnej szesnastki. W tym samym czasie drugi pełnił rolę łącznika pomiędzy formacją defensywną a drugą linią. Natomiast kiedy piłka przekraczała już połowę boiska to Demoncy przesuwał się wyżej, podczas gdy Callegari zostawał nieco z tyłu jako ten najbardziej cofnięty z tercetu pomocników. Ta wymienność pozycji charakteryzuje pierwszą drużynę PSG. Tam wielokrotnie zdarza się, że Verratti z Mottą (bądź Rabiotem jeśli ten gra za któregoś z nich bądź też z nimi jako trzeci pomocnik) zamiennie operują na pozycji pivota. Tutaj jednak ta zmiana dokonywała się płynnie w czasie przemieszczania futbolówki, tam na ogół w trakcie przerw w grze. Tak to wyglądało w trakcie spotkania (nr 6 i nr 7): 


Jak Paryżanie konstruowali atak pozycyjny? Skrzydłami. Roma w ustawieniu 4-1-2-1-2 skupiła się przede wszystkim na zagęszczeniu przedpola własnej bramki, stąd niejednokrotnie w bocznych sektorach posiadali zbyt małą liczbę zawodników. PSG widząc to forsowało niezbyt skomplikowaną grę flankami, zazwyczaj mając przy tym jeśli nie przewagę liczebną, to sytuacje 1 na 1 czy 2 na 2. To pomocy ofensywnie usposobionym skrajnym obrońcom (szczególnie Georgenowi) oraz skrzydłowym niekiedy przychodzili też środkowi pomocnicy tworząc przy linii przewagę 3 na 2. Z lewej strony był to Nkunku, z prawej Demoncy, rzadziej Callegari. Mimo, iż obaj skrzydłowi - Meite i Ikone - są graczami lewonożnymi, to poprzez częstą zmianę skrzydeł, swoją aktywność bez piłki, nieustanny ruch wprowadzali element zaskoczenia w szeregi obronne Giallorossich. Na lewym skrzydle dominowały dwa schematy: inteligentna, prostopadła piłka od Nkunku w kierunku skrzydłowego wzdłuż linii bocznej w momencie, kiedy flanka była otwarta, bądź obieg od Toure dla skrzydłowego i ściągnięcie jednego z rywali, dzięki czemu Meite/Ikone zostawał 1 na 1 z przeciwnikiem i mógł śmiało wejść w pojedynek. Te kończyły się na ogół błyskawicznym odejściem do linii końcowej, skąd następowało dośrodkowanie. Zdecydowana większość centrowanych piłek wędrowała w pole bramkowe płasko bądź na wysokości kolan, rzadziej na uderzenie głową. Po przeciwległej stronie boiska Meite oraz Ikone z racji swojej lewonożności wybierali inne rozwiązania. Dominującym była współpraca z prawym obrońcą, Georgenem. Lateral Paryżan potrafił świetnie ruszyć w tempo na obieg (nie tylko przy linii, ale również od środka pola), a także samemu zagrać w ten sposób do zbiegającego bliżej środka skrzydłowego czy 9-tki, Edouarda. Akcje, podobnie jak po lewej stronie, finalizowane były zazwyczaj ostrymi centrami w pole bramkowe na krótki słupek. O dziwo sporadycznie Meite czy Ikone wybierali zejście do środka boiska i szukanie strzału z dystansu bądź przerzutu na lewe skrzydło. Być może zauważyli, iż przy tak zagęszczonym przedpolu zagrania tego typu nie mają racji bytu. Poniżej dwie typowe akcje prawoskrzydłowego z Georgenem:


Natomiast co do samych zawodników, spośród gospodarzy najbardziej podobał mi się występ Yohan Demoncy'ego. Chłopak umiejętnie kontrolował i regulował tempo gry, imponował spokojem i pewnością w operowaniu futbolówką, nawet pod naciskiem rywala. Wiedział kiedy należy cofnąć się między stoperów i stamtąd pomagać w dystrybucji piłki. Szukał przede wszystkim krótkich, bezpiecznych podań, ale w 2-3 sytuacjach pokazał, że potrafi zagrać także precyzyjną, długą piłkę, przerzucić ją na skrzydło (m.in. w 30' do Toure na lewą stronę). Nie bał się też zagrań na jeden kontakt (np. w 37') czy między liniami (np. w 6') kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Technicznie bez zarzutu, niezwykle zwrotny z piłką przy nodze, świetnie ją prowadzący, z solidnym dryblingiem (efektowne wyjścia zwodem z 77' i 92' czy przyjęcie gubiące dwóch rywali z 45') i "pierwszym kontaktem".  Bardzo szybko podejmuje decyzje, trudno go złapać na niezdecydowaniu, jest stale skoncentrowany i gotowy na otrzymanie futbolówki. Przy tym potrafi zastawić piłkę ciałem, osłonić ją przed atakującym rywalem (np. w 18'), twardo stoi na nogach. Nieźle czyta też grę, dobrze się ustawia, dzięki czemu notuje sporo przechwytów i zgarnia bezpańskie piłki (m.in. 32', 89'). W swoich interwencjach jest zdecydowany i dość agresywny. W sytuacjach stykowych nie odstawia nogi, o czym boleśnie przekonał się w 17' minucie Soleri, kiedy otrzymał kopniaka od nieco spóźnionego Francuza. Właśnie ta jego agresja i walka, dość bezpardonowa, o każdą piłkę może być jego wadą i prowadzić do częstych kartek, a niekiedy i osłabienia drużyny. W jakimś stopniu powiedziałbym, że Demoncy troszkę przypomina mi Marco Verrattiego. Swój dobry występ podsumował dwoma asystami: o ile pierwszy była nieco przypadkowa (choć instynktowna - tutaj zadziałała jego zdolność do szybkiego podejmowania decyzji i percepcja), o tyle druga to już idealna, miękka piłka w szesnastkę wprost na nogę Meite (obie do zobaczenia na poniższym skrócie):


Drugim graczem, którego chciałbym wyróżnić, jest Alec Georgen. Niski (172 cm), ale przy tym niesamowicie szybki i dynamiczny prawy obrońca. W tym meczu pokazał się z dobrej strony szczególnie w ataku. Dobrze radził sobie w grze na małej przestrzeni, z pierwszej piłki (choć umiejętności stricte techniczne wciąż musi szlifować - zdarzyły mu się 2-3 wpadki, kiedy miał problem z odpowiednią kontrolą piłki, czy to przy zmianie kierunku biegu, czy dośrodkowaniu na jeden kontakt), w operowaniu futbolówką prowadząc atak pozycyjny. Świetnie rozumiał się ze skrzydłowymi odczytując ich intencje. Wiedział kiedy i jak (wzdłuż linii czy od środka pola) pójść na obieg, kiedy uciec wraz ze swoim zawodnikiem do środka tworząc skrzydłowemu możliwość gry 1 na 1, kiedy samemu zagrać futbolówkę na obieg do skrzydłowego. Do tego potrafił wypracować sobie dwie okazje strzeleckie: w pierwszej został zablokowany, w drugiej uderzył obok bramki (ta sytuacja w linku "akcje na obiegnięcie" powyżej). Niezwykle energiczny, ruchliwy, żyjący meczem. Dysponuje przyzwoitym dośrodkowaniem i długim podaniem (idealna crossowa piłka z głębi pola na prawe skrzydło z 19' minuty, kiedy został z tyłu przy ofensywnym rzucie rożnym). W defensywie miał niewiele okazji do wykazania się, ale ogólnie ze swoich zadań wywiązywał się bez zarzutu. W fazie przejścia z ofensywy do defensywy płynnie wracał na swoją pozycję. W pojedynczych pojedynkach nie pozwalał się łatwo ograć, naciskał rywala do końca i blokował opcje do podania. Wytrzymałościowo przygotowany należycie. Upływający czas, na wskroś ofensywna gra i liczne sprinty nie wpłynęły na jakość jego gry w końcowej fazie spotkanie, gdzie pozostał tak samo aktywny i skuteczny w swoich poczynaniach. Co oczywiste ze względu na warunki fizyczne, brakuje mu głównie siły i umiejętności gry w powietrzu. Można powiedzieć, że wpisuje się w charakterystykę nowoczesnego bocznego obrońcy. Bez powodu nie zasiadłby dwukrotnie w wieku 17 lat na ławce pierwszej drużyny PSG. Przyszłość (czy w Paryżu?) z pewnością przed nim.

A skoro już jesteśmy przy graczach z epizodem w drużynie Larenta Blanca to wspomnę również o strzelcu ostatniego gola, Christopherze Nkunku. Ten środkowy pomocnik poza dobrze bitymi stałymi fragmentami gry (w tym przepiękny gol z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry) wyróżniał się świetnym przeglądem pola i kreatywnością. Nkunku potrafi dostrzec ruch partnera na wolne pole lub w wolny korytarz i dograć tam dokładną piłkę między przeciwnikami (9' i 82'). Jak na gracza środka pola jest całkiem szybki z piłką i bez niej, doskonale ją kontroluje i prowadzi oraz dysponuje dużym przyspieszeniem na pierwszych kilku metrach. Dobrze czuje się w grze na małej przestrzeni, przy szybkiej wymianie podań. Nie sprawiał wrażenia zawodnika, który chce być non stop przy piłce wracając po nią głęboko na własną połowę, natomiast mimo to pokazał się jako zawodnik ruchliwy, nieustannie zmieniający miejsce na boisku, wprowadzający element zaskoczenia w każdym sektorze. Z łatwością potrafi przenieść ciężar gry na drugą stronę placu (33'), będąc przy tym niesłychanie precyzyjnym. Całkiem zwrotny i silny fizycznie piłkarz. Trudno natomiast powiedzieć cokolwiek o jego zdolnościach defensywnych, gdyż w tym spotkaniu z trójki pomocników on był akurat tym najmniej obciążonym bagażem zadań obronnych. W każdym razie potencjał drzemie w nim ogromny, co dostrzegają też w klubie - Nkunku brał udział w presezonie, a w obecnej kampanii zagrał m.in. 60' z Montpellier czy zdążył zadebiutować w LM przeciwko Szachtarowi.

W jednym akapicie zmieszczę jeszcze obu skrzydłowych: Nanitamo Ikone oraz Yakou Meite. Oglądając ten pojedynek momentami można było odnieść wrażenie, że ta dwójka skrzydłowych to tak naprawdę jeden i ten sam piłkarz. Obaj lewonożni, obaj niesamowicie szybcy i dynamiczni, obaj silni fizycznie, umiejący się zastawić, nie unikający walki bark w bark, obaj świetni dryblerzy, być może nieco nadużywający tego atutu, obaj bardzo ruchliwi i aktywni w ataku pozycyjnym, obaj angażujący się w grę defensywną. Różni ich głównie wiek: Ikone (rocznik 98') jest od Meite o dwa lata młodszy. Jeśli miałbym im coś zarzucić to chyba głównie decyzyjność i stosunkową jednowymiarowość: ustawieni na lewym skrzydle w 99% akcji szukali gry 1 na 1 zakończonej zejściem do linii końcowej boiska i dośrodkowaniem. Jeśli uda im się nabrać odpowiedniej ogłady taktycznej, porzucić drobny procent dryblingów na rzecz współpracy i dzielenia się futbolówką, to być może jeszcze o nich usłyszymy.

Z ekipy Giallorossich bezsprzecznie najlepsze wrażenie wywarł na mnie Lorenzo Di Livio, syn słynnego Angelo Di Livio, byłego pomocnika m.in. Juventusu czy Fiorentiny (acz wychowanka Romy właśnie). To zawodnik pewny swoich umiejętności, nieustannie szukający gry w każdym sektorze boiska: po prawej stronie, po lewej stronie, między liniami czy głębiej w środku pola. Świetny kreator z bogatym repertuarem zagrań. Bardzo dużo widzi, nie boi się nieszablonowych rozwiązań, zagrań na jeden kontakt. Podobnie jak Nkunku jest niezwykle kreatywny, błyskotliwy, przy każdej sposobności szuka podania otwierającego drogę do bramki czy zdobywającego przestrzeń (m.in. w 23' czy w 72'). Preferuje "małą grę", stara się wciągać partnerów w szybką wymianę podań na 1-2 kontakty na niewielkiej przestrzeni, bardzo dobrze odnajduje się w schemacie "pass & move". Do tego jest piłkarzem zwinnym, zwrotnym, świetnym technicznie, z dobrym dryblingiem, krótkim prowadzeniem piłki, niezłym balansem ciała i precyzyjnym uderzeniem (53', 68'). Jeśli chodzi o braki to nie należy do typu szybkościowca, w pojedynkach biegowych zazwyczaj stał będzie na straconej pozycji. Podobnie rzecz ma się w kwestii siły fizycznej. Di Livio należy do stosunkowo wątłych graczy, bez rozbudowanej masy mięśniowej, stąd musi polegać przede wszystkim na swoich umiejętnościach technicznych, gdyż fizycznie będzie mu trudno wygrywać pojedynki. Wśród minusów umieściłbym jeszcze jego skłonność do podważania decyzji arbitra, wdawania się w dyskusje, żeby nie powiedzieć pyskówki. Przeciwko Paryżanom był to dość częsty obrazek.

Najwięcej dobrego, poza kontuzjowanym Ponce, mówiło się w kontekście młodzieży Romy o Umarze Sadiqu, Abdullahim Nurze oraz kapitanie Lorenzo Vasco. Żaden z tej trójki niczym się w tym starciu nie wyróżnił, a pierwsza dwójka wręcz zawiodła na całej linii. Gdybym miał wybrać drugiego gracza Romy, który w tym meczu zaimponował mi to... pewnie nie wybrałbym żadnego. Poza Di Livio nikt nie pokazał czegoś "ekstra" przez cały występ. Tacy zawodnicy jak Cristanto (pewność w powietrzu, na linii, kapitalna interwencja w 61' minucie po technicznym uderzeniu Callegariego), Soleri (dużo pracy w defensywie, prób zakładania pressingu, walki wręcz, dwie fajnie wyprowadzone kontry) czy D'Urso (pracowity, zdolny technicznie, dwukrotnie efektownie "poklepał" przed polem karnym PSG z Di Livio) mieli jedynie "swoje 5 minut", max 2-3 udane pojedyncze zagrania przy znikomym wpływie na wynik i grę w ciągu całego meczu. To trochę za mało.

Osobiście po tym co zobaczyłem chciałbym w miarę możliwości (co będzie znając życie szalenie trudne) przyglądać się dalszemu rozwojowi głównie Demoncy'ego, Georgena i Di Livio. Z niecierpliwością czekam też na zbliżające się spotkanie Paryżan przeciwko Realowi. Tenże półfinał UEFA Youth League na pewno obejrzę, więc zapewne podzielę się refleksjami i obserwacjami na temat przedstawionych tu graczy. A być może w oko wpadnie mi ktoś jeszcze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz