poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Scheckter's Organic Energy

Po bardzo udanej "przygodzie" z Hype'm tym razem w moje ręce trafił kolejny energetyk zza granicy - Scheckter's Organic Energy. Co by nie mówić, produkt niezwykle ciekawy. Otrzymałem dwie puszki, które na pierwszy rzut oka wydawały się takie same. Kiedy lepiej się przyjrzałem, tych szczególików różniących obie wersje można było dostrzec nieco więcej. Także smakowych. Ogólnie rzecz biorąc napój wyróżniał się w wielu kwestiach. Jakich? O tym kilka słów poniżej.



Zacznę może od tego, że recenzja Scheckter's Organic dostępna jest również na stronie moje-energetyki. Obecnie jednego z nich, ale w najbliższym czasie na pewno pojawi się i druga (aktualizacja: już jest!) ;) Natomiast co do samego brandu, jak wskazuje nazwa, produkowane przez nich napoje są w 100% naturalne. Ba, nie doszukamy się w nich nawet cukru! Nie znajdziemy tu także tauryny, mamy natomiast guaranę, żeń-szeń, mnóstwo przeróżnych soków (jak np. cytrynowy, z granatu czy w... czarnego bzu), wyciąg z zielonej herbatki, no i rzecz jasna naturalną kofeinkę. A trzeba zaznaczyć, że jest jej więcej niż w naszych energetykach: ta po lewej zawiera 34mg/100 ml, natomiast ta z prawej aż 135ml w całej swojej zawartości, co w przeliczeniu daje pokaźną dawkę 54mg/100ml!

Ok, przejdźmy do sfery smakowej: na pierwszy ogień wersja Lite, a więc ta w większej części srebrna. Trzeba zaznaczyć, że mamy tu do czynienia nie tylko z brakiem cukru, ale również jego substytutu w napojach typu light - słodzika. Zapewne spora dawka wyciągów i soków miała zapewnić jako taką "słodycz" energetyka, jednak trzeba przyznać, że jest on kwaśno-gorzki, nie dramatycznie, ale jednak. Pierwsze to może zasługa soku z cytryny, natomiast drugie zapewnia sok z owocu granatu, który zarazem w moim mniemaniu całościowo jest najbardziej wyczuwalnym posmakiem. Całość nie znika w ustach zbyt szybko, co akurat nie trzeba traktować jako wadę - bo choć nie słodki, sam w sobie posmak wydaje mi się być całkiem przyjemny.

Co do odmiany z większym stężeniem kofeiny, muszę napomknąć, iż (choć tak jak w tamtym brakuje cukru) sprawiał wrażenie ciut słodszego od poprzednika, a jest to o tyle zaskakujące, że mamy do czynienia z większą zawartością kofeiny przy bardzo podobnym składzie. Kolejna ciekawostka - napój miał jakby malinowy posmak, a soku z maliny próżno szukać na "etykiecie". Jednakże nutkę granatu również dało się wyczuć. Także w kwestii zapachu wersja po prawej na zdjęciu przoduje - owocowe aromaty są tutaj intensywniejsze.

Cóż, muszę przyznać, że nie znam energetyka, do którego mógłbym porównać oba produkty Scheckter's Organic Energy. Producentowi chwali się przede wszystkim zawarcie w puszce samej natury, ale także świetny kontakt. Po raz kolejny okazuje się, że łatwiej dogadać się - a przynajmniej otrzymać odpowiedź - od firmy zza granicy, niż polskiego producenta bądź przedstawiciela. Fajnym "bajerem" jest również matowa puszka, którą znamy głównie za sprawą Blacka czy Ozone'a. Krótko mówiąc, degustacja Scheckter's Energy była bardzo ciekawą "przygodą". Może napoje nie rozłożyły mnie na łopatki, ale z drugiej strony i nie zawiodły. Jako produkt w 100% naturalny to bardzo ciekawa opcja dla konsumentów. Gdyby Scheckter's był tylko obecny na naszym rynku, z pewnością dla odświeżenia raz na jakiś czas sięgnąłbym po puszeczkę. A czy kiedyś będzie? Tego postaram się dowiedzieć :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz