piątek, 29 lipca 2022

Najciekawsi piłkarze ME U17 w Izraelu - cz.3

Czas szybko umyka. Minęły ponad dwa miesiące od pierwszego gwizdka na Euro U17 w Izraelu. Turniej może i poszedł w zapomnienie, ale wielu z tych graczy z pewnością nie podzieli jego losu. Bez zbędnego przedłużania zapraszam na część trzecią - ostatnią przed urlopem, ale raczej nie ostatnią w ogóle. Wciąż mam o kim pisać.



Dario Essugo


Dario Essugo (14.03.2005) - defensywy pomocnik Sportingu i reprezentacji Portugalii (nr 16 na koszulce). W kadrze centralna postać, także, a może przede wszystkim ze względu na swoją pozycję. Portugalczycy stosowali "na papierze" 4-3-3, gdzie Essugo był jedynym pivotem. Zespół z Półwyspu Iberyjskiego budował ataki w nieco już zapomniany, coraz rzadziej obserwowany sposób. Mianowicie z udziałem defensywnego pomocnika schodzącego między stoperów. To pozwalało im przesunąć się szerzej i "wypchnąć" bocznych obrońców do przodu. Utworzona trójka z tyłu praktycznie zawsze zapewniała przewagę w pierwszej fazie build-upu, usprawniała horyzontalną cyrkulację piłki oraz dawała lepsze zabezpieczenie na wypadek straty (pokrywa więcej szerokości niż sama dwójka stoperów). Dalej kluczem było otwarcie flanek dla szybkich, nieźle dryblujących skrzydłowych, "mających gola", stworzenie im możliwości jak najczęstszego atakowania z piłką 1vs1 lub okazji do strzału z dystansu. Jeśli to nie przynosiło efektu, wówczas wysokim pressingiem próbowali wymuszać straty i szybko po odzyskaniu wykreować sytuację strzelecką (tak zdobywali bramki choćby ze Szwecją, Hiszpanią czy Francją). Essugo był więc niezwykle cenny w budowaniu akcji od tyłu, zabezpieczaniu obrony, ale też zbieraniu "drugich piłek" czy wygrywaniu starć w powietrzu, gdy rywal przenosił grę na połowę Portugalii długimi, górnymi piłkami. I w tej roli zawodnik Sportingu sprawdzał się wzorowo.

Jak wspomniałem w posiadaniu Dario często schodził między stoperów w linię obrony. To otwierało Portugalczykom więcej korytarzy do podania, bo pierwsza linia rywala ma więcej przestrzeni i graczy do pokrycia, co naturalnie rozciąga tę formację. Essugo nie jest aż tak dobrym progresywnym podającym jak Di Benedetto czy Zaire-Emery (o których na blogu było wcześniej), którzy pokazali dużą łatwość w łamaniu linii i znajdywaniu wolnych partnerów wyżej w środku pola, ale wciąż ten element można zaliczyć do jego mocnych stron. Posyła podania z odpowiednią siłą, by z jednej strony rywal nie zdołał go przeciąć, a z drugiej by kolega nie miał kłopotu z jej opanowaniem. Kiedy ryzyko staje się zbyt wysokie, nie szuka progresji na siłę. Jest cierpliwy i opanowany z piłką przy nodze. Jeśli zaś jego zespół wciąż nie znajduje sposobu na przebicie się środkiem, a więcej miejsca otwiera się wyżej na skrzydłach, to wówczas może zaprezentować swój kolejny atut - fantastyczne przerzuty. Posiada bardzo dużą siłę w prawej nodze, co z pewnością ułatwia mu posyłanie futbolówki na duże dystanse. Optycznie precyzję tych crossowych podań jak na skalę ich trudności utrzymywał na całkiem wysokim poziomie, zaś przy tej sile podania piłka o cenne ułamki sekundy szybciej trafiała do adresata. Ma taką łatwość w tych zagraniach, że wydaje się, jakby posyłał je bez wysiłku, od niechcenia. Nie "sypie" co prawda jak z rękawa górnymi piłkami za linię obrony ani nie wyróżnia się zdobywaniem przestrzeni dryblingiem, za to po względem przerzutów mało kto mógł się z nim na Euro równać.





Druga rzecz charakterystyczna w posiadaniu dla gracza Sportingu to jego odpowiedzialność z piłką przy nodze. Jak wspomniałem, nie szuka grania do przodu na silę, gdy nie ma na to za bardzo miejsca. Stara się ograniczać ryzyko straty w dystrybucji futbolówki do minimum. Nie wikła się więc w pojedynki jeśli sytuacja go do tego nie zmusi, ale gdy ma pozamykane opcje do podania, a pressuje go tylko jeden przeciwnik, to jest w stanie ograć go i się uwolnić. Słabiej radził sobie podwajany, ale takie momenty zdarzały się niezwykle rzadko. Sylwetką (i nie tylko) mocno przypomina Williama Carvalho. Wygląda nieco "misiowato", lekko zgarbiony, ale to tylko pozory. Podobnie jak jego starszy rodak jest silny jak tur, "nieprzyjemny" w kontakcie fizycznym. Masywny, dobrze zbudowany, trudny do przepchnięcia, bardzo mocno stoi na nogach - to wszystko ogromie ułatwia mu chronienie piłki przed atakiem ze stron rywala. Odebranie futbolówki Essugo 1vs1 graniczyło z cudem.


Na tym zalety Essugo się nie kończą. W fazie obronnej imponuje czytaniem gry, ustawianiem się. Stara się jak najczęściej skanować swoje otoczenie, by wyłapać otwierające się przestrzenie i ruch rywali. To pozwala mu antycypować wydarzenia, w porę reagować i "kolekcjonować" mnóstwo przechwytów. Na ogół podejmuje dobre decyzje w kwestii tego, czy zostać w swojej strefie, czy przesunąć się do wolnego przeciwnika. Umie szybko oszacować ryzyko i je zminimalizować swoim działaniem bez piłki. Jeśli na przedpolu nie widział zagrożenia, schodził w linię obrony z asekuracją. Tam przydawała się jego siła i dobra gra głową przy dośrodkowaniach - bezcenna także wyżej, gdy przychodziło mu "zbijać" długie piłki grane przez rywali bezpośrednio z obrony w pierwszą linię. Tam też (czyli przed swoją formacją defensywną) dzięki swojemu instynktowi  antycypacji zbierał wiele "drugich", bezpańskich piłek. Zespołom przeciwnym trudno było zaleźć sobie miejsce i wolnego gracza między linią obrony a pomocy Portugalczyków właśnie ze względu na osobę Essugo w tym sektorze, który "kasował" każdego free-mana i otwartą przestrzeń.


Równie skuteczny Dario był w odbiorze. Ogranie go 1vs1 nie należało do prostych rzeczy. Właściwy timing to jedno, druga kwestia to jego siła i długie kroki. Swoimi susami był w stanie złapać rywala na krótkim dystansie, nie dawał mu odjechać, by następnie wejść w kontakt, wstawić ciało między piłką a przeciwnika i błyskawicznie ją osłonić przed podjęciem decyzji, co zrobić z nią dalej.


No i warto jeszcze nadmienić, że pomocnik reprezentacji Portugalii dysponuje nie tylko mocnym przerzutem, ale i uderzeniem z dystansu. Jego bomba gdzieś z 35 metrów w okienko z pewnością zostałaby uznana bramka turnieju, gdyby tylko takową wybierano. W innych spotkaniach również zaprezentował jaka moc drzemie w jego prawej stopie, przy czym z celnością bywało już różnie. Na szczęście Essugo zdawał sobie sprawę, że takie próby niezwykle rzadko kończą się golem i nie nadużywał strzałów zza szesnastki, tym bardziej z nieprzygotowanych pozycji (pozdrawiam Coutinho - "specjalistę" w tym elemencie).




Jeśli chodzi o słabsze strony Dario to zacząłbym od szybkości i motoryki. Nie jest aż tak wolny jak np. Sasza Stankovic, ale bez dwóch zdań motoryka nie należy do jego atutów. Jeszcze na krótkim dystansie dzięki swoim długim krokom może dotrzymać kroku szybszemu rywalowi, ale na dłuższym już odstaje. Zresztą obserwując jego styl gry i sposób poruszania się można odnieść wrażenie, że nie chce/nie lubi specjalnie dużo biegać. I wolniejsze tempo meczu, tym lepiej dla niego. Nie zalicza się do energicznych, pełnych wigoru graczy. Jest jakby bardziej apatyczny, "flegmatyczny". Podobnie jak, na pierwszy rzut oka, przywoływany William. Tylko różnica jest taka, że Carvalho potrafi "wziąć" piłkę i ruszyć z nią do przodu z zaskoczenia. Essugo tego nie ma. On nie czuje się najlepiej, kiedy zostaje "zmuszony" do progresywnego dryblingu. Piłka zostaje mu pod nogami i gubi się technicznie, a jak wspomniałem wcześniej podwojony i/lub intensywnie naciskany na ograniczonej przestrzeni potrafi się pogubić i stracić futbolówkę w dryblingu. Bywa też nieco zbyt statyczny w posiadaniu. Mało aktywnie wychodzi z krycia cieniem, jeśli nie zejdzie między stoperów ma kłopot, by ruchem bez piłki wykreować linię podania dla partnerów. Podobnie, kiedy piłka trafia w boczny sektor. Rzadko przesuwa się do półprzestrzeni, aby stworzyć trójkąt o gry wzajemnej i dać dodatkową opcję kolegom w środku za plecami przeciwników. Na siłę mógłbym jeszcze przyczepić się do tego, że po odbiorze/odzyskaniu piłki nie idzie do końca za akcją, nie próbuje stworzyć przewagi w kontrze, tylko zostaje w swojej strefie. Ale ten kij ma dwa końce (jak każdy w sumie). Przez pryzmat tego, jak wyglądała jego rola w reprezentacji (o czym pisałem na wstępie) można stwierdzić, że takie miał widocznie zadania - odebrać, oddać i asekurować z tyłu. Proste, ale wywiązywał się z nich bez zarzutu.



W Sportingu doskonale wiedzą, jaką perełkę mają w swoich rękach. Dario ma już za sobą debiut w klubie, w tym także w Lidze Mistrzów. Co więcej, obecnie znajduje się w czołowej dziesiątce najmłodszych debiutantów w historii Champions Lague. Pozostając przy porównaniach z Williamem  - notabene wychowankiem Sportingu - wierzę, że kariera Carvalho będzie jedynie podłogą dla Essugo. 17-latek ma potencjał, by osiągnąć jeszcze więcej niż mistrz Europy z 2016 rok, szczególnie na niwie klubowej.

Najmocniejsze strony:

+ Siła fizyczna: silny na nogach, mocno zbudowany
+ Ustawianie się, czytanie gry: antycypacja, rozpoznawanie wolnych przestrzeni między liniami i ich zamykanie
+ Przerzuty, długie piłki, zmiany stron ataku bezpośrednim podaniem
+ Ponadprzeciętny ball-progressor
+ Dobry ball-protector, odpowiedzialny z piłką przy nodze
+ Bardzo dobry w grze 1vs1 w obronie
+ Potężne uderzenie z dalekiego dystansu

Słabsze strony:

- Niespecjalnie szybki, "nie lubi" biegać, wykonywać sprinty; niekiedy gubi się atakując z piłką na pełnej szybkości
- Bywa zbyt statyczny w posiadaniu: nie kreuje kątów podania w wyższych i bocznych sektorach ruchem bez piłki
- Mało energiczny, senny, "flegmatyczny" w swojej grze
- Po odbiorze/odzyskaniu piłki nie idzie za akcją (kwestia roli w zespole?)


                                                              Leonardo Barroso                                                         


Leonardo Barroso (12.06.2005) - lewy obrońca Sportingu i reprezentacji Portugalii (nr 5 na koszulce). Klubowy kolega Essugo. Zresztą Sporting był zdaje się najliczniej reprezentowanym na Euro U17 klubem. To tylko pokazuje, jak dużą wagę przykłada się w Lizbonie do kwestii szkolenia młodzieży. Rola Barroso w kadrze nie była tak jednoznaczna jak np. Kumbediego u Francuzów, który za każdym razem podłączał się aktywnie do ataku szeroko na prawej stronie. Portugalczyk zachowywał większą równowagę między ofensywą a defensywą. Utrzymywał raczej średnią pozycję, tak, aby w zależności od sytuacji przesunąć się wyżej na flankę, robiąc szerokość i mieć mniejszy dystans do pokonania w przypadku straty i przejścia do obrony. Jego gra nie rzucała się specjalnie w oczy, niemniej jednak odgrywał bardzo istotną rolę w reprezentacji, która dotarła do półfinału euro.

Pierwsza, od razu całkiem unikalna cecha Barroso to jego obunożność. Owszem, jego wiodącą nogą jest prawa, a więc już samo to stanowi rzadkość na lewej obronie (skojarzenia z "wczesnym Lahmem" automatyczne), ale tylko nieznacznie rzadziej korzystał z lewej stopy. Nie miał absolutnie nawyku przekładania futbolówki na prawą raz za razem. To ułatwiało mu operowanie piłką, otwierało więcej kątów i kierunków do podań, a dla rywali był trudniejszy do odczytania, gdyż mógł ruszyć z futbolówką w każdym kierunku albo podać lewą wzdłuż linii bądź prawą do środka.

Czymś, co powinno pomóc Leo w płynnym przejściu z piłki juniorskiej do seniorskiej, będzie z pewnością jego atletyzm. Barroso jest już teraz nieźle rozwinięty fizycznie (krępy, dość muskularny, umięśniony - szczególnie w udach), imponuje dynamiką na krótkim, jak i na długim dystansie. Motorycznie prezentował się imponująco, a nie mniejsze wrażenie robiła jego wydolność i wytrzymałość. Rozegrał pełne pięć spotkań od deski do deski i nie było widać po nim w żadnym momencie oznak zmęczenia czy chwili słabości, choć wykonywał mnóstwo sprintów i przebieżek. A choć nie wyróżniał się wzrostem (tzn. wyróżniał tym, że jest dość niski), to pokazał, że jest silny na nogach i w kontakcie, a przy tym zachowuje dużą zwrotność i zwinność, łatwo się uwalnia balansem ciała, dynamicznie, ostro zmienia kierunek biegu, gubiąc w ten sposób rywala.

Generalnie więcej atutów Barroso leży po stronie defensywnej. Poruszony w powyższym akapicie atletyzm wydatnie pomagał mu w grze 1vs1 w obronie, tak samo jak obunożność. Zawsze nisko na nogach, optymalnie szeroko, z dobrym timingiem wejść/interwencji. To pozwalało mu płynniej zmieniać kierunek biegu i reagować na zwody rywala. Dobrze też utrzymywał równowagę, gdy przychodziło mi ostro się obrócić przesunąć w inną stronę. Nie stronił od gry w kontakcie, lubił naciskać intensywnie rywala, "czuć go" blisko. Szybkościowo też mało kto był w stanie mu odjechać.


Pozostając poniekąd w temacie pojedynków, Leo bardzo dobrze spisywał się w blokowaniu piłki. Nie tyle w kontekście jej zastawiania (choć w tym elemencie też był więcej niż solidny), co zatrzymywania strzałów i dośrodkowań. Fakt, że szukał "bliskości", ograniczenia swobody graczowi z piłką już sam w sobie sprawiał, że skracał kąt i trudniej było posłać futbolówkę w pole karne czy w światło bramki, omijając jego wystawioną nogę czy ułożone ciało. Bardzo szybko przesuwał się też horyzontalnie i wertykalnie, co także utrudniało oddanie strzału czy dośrodkowania. Te same atuty pomagały mu w asekuracji partnerów. Szybko dostrzegał, gdzie w pobliżu robi się niebezpiecznie, kto przegrywa pojedynek, kto jest spóźniony i jeszcze szybciej reagował przesuwając się ze wsparciem.

Z ustawianiem się Barroso bywało różnie (raczej lepiej niż gorzej), o czym będzie nieco później, natomiast świetnie spisywał się jeśli chodzi o przecinanie prostopadłych/diagonalnych podań granych po ziemi lub półgórnie, szczególnie takie między nim a lewym stoperem. Kontrola pleców, ustawienie ciała, szybkość reakcji i dynamika - dzięki temu potrafił skutecznie neutralizować podania na wolne pole, za linię obrony. Doskonale odczytywał intencje podającego i ruch napastnika/skrzydłowego, a potem zamykał korytarz do bezpośredniej piłki.


Wydaje się, że również pod względem mentalnym obrońca Sportingu jest silny. Nie dążył do konfrontacji, ale gdy dochodziło do spięć nie "pękał". Nie można mu odmówić waleczności i zawziętości, zostawia mnóstwo zdrowia na boisku, idzie na pełnym gazie do końca na stykowe piłki. Charakteru nie sposób mu odmówić. Warto też podkreślić, że obok Essugo i Ivana Limy (może też Veloso) był najrówniejszym graczem Portugalii na turnieju. W żadnym meczu nie schodził poniżej solidnego poziomu, a w większości z nich uznałbym go za jednego z 2-3 najlepszych zawodników swojego zespołu. Stabilny do bólu, bez wahań formy.

Niewiele powiedziałem o jego grze do przodu, bo też ofensywa graczy z Półwyspu Iberyjskiego opierała się na skrzydłowych i Veloso w drugiej linii, wspieranych przez ruch bez piłki 9-tki. Barroso dość rzadko dośrodkowywał (jeśli już to przyzwoicie, na takie 3+ w skali szkolnej), jeszcze rzadziej miał okazję oddać strzał. Jeśli obiegał, to głównie po to, aby zabrać skrzydłowemu obrońcę i ułatwić mu ścięcie do środka. Przez te izolacje skrzydłowych nie zajmował też w posiadaniu wysokiej pozycji, w związku z czym być może pewne jego atuty ofensywne zwyczajnie nie zostały dostatecznie wyeksponowane. Ograniczał się głównie do bycia "bezpieczną opcją" dla skrzydłowego do wycofania. Gdybym natomiast miał coś w jego grze ofensywnej wyróżnić, to najprędzej przyzwoite przerzuty, zmiany stron, oskrzydlanie akcji (szczególnie w kontrach po swoich przechwytach/odbiorach) oraz umiejętność dryblingu, gry kombinacyjnej na małej przestrzeni i podania progresywne z głębi pola. Dzięki temu, że jest obunożny, łatwiej wykonać mu penetrujące podanie, nie tracąc czasu na przekładanie piłki na drugą stopę. A że przegląd pola ma na niezłym poziomie, to potrafi na czas dostarczyć futbolówkę do wolnego kolegi w wyższym sektorze. W poniższej kompilacji postarałem się zebrać wszystkie wymienione w tym akapicie atuty Leo, czyli podłączanie się do kontry flanką po odzyskaniu piłki (najczęściej swoim), obiegnięcia, dośrodkowania, podania progresywne, grę 1vs1 oraz przerzuty i dłuższe piłki.


Pisałem, że wrócę później do ustawiania się Barroso. Ogólnie nie ma z nim kłopotu, gdy broni węziej albo głębiej, w sytuacjach 1vs1. Gorzej, kiedy przyjdzie Leo bronić większą przestrzeń 1vs1 przy obiegającym ball-carriera zawodniku rywali. Oczywiście obrońca w takim przypadku stoi i tak na straconej pozycji, ale przy dobrym ustawieniu/przesuwaniu można choć zminimalizować nieco zagrożenie i spowolnić progresję drużyny przeciwnej z piłką. Natomiast Barroso zdecydowanie zbyt mocno skupiał się na graczu z futbolówką przy nodze, jakby lekceważąc runnera. Zamiast trzymać się bliżej ewentualnego obiegającego adresata podania i ograniczać mu swobodę/możliwość zagrania do niego, obrońca Sportingu doskakiwał (agresywnie, może wręcz zbyt agresywnie) do zawodnika z piłką, przeważnie niezbyt groźnym sektorze (głębiej na skrzydle), nie blokując kąta podania. To pozwalało rywalom wypuścić obiegającego w wolny sektor, z czasem i miejscem na decyzję. Zbyt mocno w tego typu sytuacjach stawiał wszystko na jedną kartę, chcąc przede wszystkim wywrzeć presję na ball-carrierze, jakby zapominając o drugim, obiegającym graczu.


Słabiej radził sobie także przy górnych, wysokich piłkach - czy to w jego sektor, czy za plecy. Nie był ze swoim wzrostem specjalistą od starć powietrznych, ale też kiepsko obliczał tor lotu piłki czy punkt, w którym ona skozłuje. W efekcie zdarzało się, że wyskakiwał do futbolówki, a ta spadała mu za plecy czy w innym miejscu, co potrafił wykorzystać przeciwnik. Z piłką przy nodze dostrzegłem dwa mankamenty. Pierwszy z nich to first touch przy opanowywaniu trudniejszych piłek typu wysokie "świece", mocne przerzuty, krótkie, niesygnalizowane podania w nogi, etc. Nieraz nie udawało mu się precyzyjnie opanować futbolówki w pierwszym kontakcie, potrzebował do tego celu drugiego czy nawet trzeciego (o ile wcześniej nie stracił piłki), by ją sobie poprawić, co w konsekwencji spowalniało tempo akcji, dawało rywalowi czas na przesunięcie się i doskok, a Barroso komplikowało dalsze rozwiązania. Jak na bocznego obrońcę trochę za często tracił piłkę pressowany przy linii bocznej. Za długo niekiedy zwlekał z podaniem, odwracał się i wycofywał pod nogi rywala, którego być może się tam nie spodziewał. Potem oczywiście błyskawicznie wracał, doskakiwał i walczył o odzyskanie posiadanie, co nie zmienia faktu, że w dorosłym futbolu tego typu błędy będą obarczone znacznie większym ryzykiem straty gola po kontrataku.


Przy deficycie bocznych obrońców - tym bardziej lewych - na rynku, ktoś taki jak Barroso może w przyszłości stać się łakomym kąskiem dla dużych klubów z czołowych lig. Szczególnie, że Leonardo z powodzeniem dzięki swojej obunożności może zostać przekwalifikowany na prawego defensora. Najpierw jednak czeka go walka o minuty i plac w Sportingu. Wierzę, że skoro Essugo już dostawał swoją szansę w pierwszym zespole, to i drugi wielki talent z nic akademii prędzej czy później dostanie okazję do debiutu. 

Najmocniejsze strony:

+ Obunożność
+ Waleczność, nieustępliwość, zawziętość
+ Przygotowanie fizyczne i motoryczne: wytrzymałość, wydolność, siła, szybkość, przyspieszenie, zwrotność
+ Bardzo dobry 1vs1 w obronie
+ Asekuracja, przesuwanie się w poziomie i pionie; blokowanie strzałów i dośrodkowań
+ Antycypacja, przechwyty, przecinanie podań dołem/półgórnych

Słabsze strony:

- Gra w powietrzu: niski wzrost, słabo oblicza tor lotu piłki i jej wejście w kozioł
- Zbyt mocne zorientowanie na gracza z piłką w sytuacjach 1vs2 na skrzydle --> zostawianie otwartej flanki obiegającemu 
- Wycofania spod linii bocznej pod nogi rywala prowadzące do kontr
- Pierwszy kontakt przy trudniejszych piłkach; spowalnianie akcji, strata na dynamice akcji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz