wtorek, 20 października 2015

Alen Halilovic vs Granada (19.10.2015)

Wypożyczenie z Barcelony ewidentnie służy młodemu Chorwatowi. Alen Halilovic z każdym kolejnym meczem staje się coraz ważniejszą postacią Sportingu Gijon. Można wręcz powiedzieć, że już na chwilę obecną jest liderem beniaminka La Liga. Szybko więc oswaja się z odpowiedzialnością, która będzie mu towarzyszyć po powrocie do Barcelony. Kolejne bardzo cenne minuty zebrał w poniedziałkowym spotkaniu z Granadą.


Podobnie jak z Espanyolem Sporting rozpoczął mecz w ustawieniu 4-4-2, a nie sugerowanym w mediach 4-2-3-1. Znów w rolę prawego napastnika wcielił się Halilović, choć tym razem za partnera zamiast kontuzjowanego obecnie Sanabrii miał Carlosa Castro.



O ile na tej pozycji wypadł przyzwoicie z Espanyolem, o tyle z broniącą się blisko własnej szesnastki dużą ilością graczy Granadą niespecjalnie sobie radził i nie bardzo wiedział jak ma grać. Rzadko kiedy dostawał futbolówkę pod polem karnym rywala mając możliwość obrócenia się z nią twarzą do bramki. Cofał się więc kilkukrotnie wgłąb pola próbując stamtąd zainicjować akcję, "pchnąć" ją do przodu jakimś penetrującym podaniem. Niewiele jednak z tego wynikało: albo w ogóle nie dostawał piłki (np. w 1', 6' czy 40'), albo też gdy już ją otrzymał wybierał bezmyślne, nieprzynoszące żadnej korzyści zagrania (np. w 15' stosunkowo łatwe podanie na prawo do Lory sam sobie utrudnił podając zewnętrzną częścią stopy, by ostatecznie posłać piłkę w aut; bezmyślny drybling na własnej połowie z El Arabim na plecach zakończony stratą; podobnie w 37', tylko tym razem po 6-7 sekundach bezcelowego trzymania futbolówki przodem do własnej bramki oddał ją w końcu koledze; kilkadziesiąt sekund później holował piłkę już na połowie przeciwnika blisko 10 sekund, znów zostając "skasowanym"). Dość powiedzieć, że do przerwy miał na swoim koncie tylko jedno (!) celne podanie do przodu z 43' po przejęciu podania pod polem karnym Granady. Nawet tą piłkę na prawą stronę do Jony'ego musiał poprzedzić kilkoma kontaktami z piłką, które spowolniły akcję, i zmniejszyły dystans obrońcy Granady do skrzydłowego Sportingu. Samo podanie było zresztą nie w tempo i koniec końców ta sytuacja nie przyniosła najmniejszego zagrożenia bramce Andresa.

Jedyną godną uwagi udaną akcję zanotował w 15', kiedy efektownie i szybko przełożył sobie piłkę przed rywalem by następnie posłać prostopadłą piłkę w pole karne (link do akcji) do Castro. Niestety samo podanie nie zostanie odnotowane w żadnych statystykach, gdyż snajper ekipy z Gijon znajdował się na ofsajdzie. Podobnym manewrem popisał się również z Espanyolem, gdy minął rywala dryblingiem, podciągnął parę metrów z piłką, ale już w kluczowym momencie zagrał za późno/nie zrozumiał się z partnerem i całość zakończyła się rzutem wolnym po spalonym. Nad timingiem podań w szybkich akcjach musi więc popracować. Ewentualnie warto jeszcze wspomnieć o inteligentnym ruchu na krótki słupek przy dośrodkowaniu spod linii końcowej Jony'ego, którym "związał" obu stoperów tworząc miejsce do strzału ustawionemu za nim Nacho Casesowi.

Kiepsko wyglądała jego współpraca przy linii bocznej - ani z Jonym (w pierwszej połowie), ani z Lorą (przez cały mecz) nie rozumieli się tak dobrze jak np. opisywani wczoraj na blogu Berardi i Vrsaljko. Hali rzadko szukał gry wzajemnej w bocznym sektorze, ustawiał się daleko od bocznego obrońcy, unikał podań na obieg (choć i Lora niespecjalnie szukał takiej gry). Do przerwy tylko w 23' starał się rozegrać klepkę z Jonym, ale ostatecznie zagrał mu niedokładnie. 

Drugą część meczu rozpoczął już na prawej pomocy, natomiast na lewą powędrował Jony. Miejsce w ataku zajął wprowadzony za bocznego pomocnika Menendeza Miguel Guerrero. Tam Alen zdecydowanie "ożył", choć pierwszy kwadrans tego aż tak nie zapowiadał. Już po 30 sekundach miał na swoim koncie tyle zagrań z pierwszej piłki co do przerwy. I o ile fajnie wyszedł z własnej połowy klepką z Lorą, o tyle ostatnie podanie piętą przy linii bocznej zamiast u kolegi z drużyny wylądowało na aucie. Chwilę później, tym razem w środku pola, szukał kolejnej akcji "one touch", lecz zabrakło celnego odegrania ze strony partnera. 

Na dobre rozkręcił się po kwadransie. Zaczął w 63' od wygranego, acz ryzykownego dryblingu na środku boiska i przegraniu piłki na lewą stronę pod linię boczną do Jony'ego. Ustawiony szeroko szukał w swoim stylu korytarzy do zejść w strefę środkową i kreowaniem gry w tamtych sektorach. Przy niekorzystnym wyniku nie bał się wziąć odpowiedzialności na swoje barki, często otrzymując podania i często szukając bardziej niekonwencjonalnych rozwiązań niż podanie do najbliższego kolegi. W środku pola, gdzie nie ograniczała go linia boczna, chętniej szukał akcji na jeden kontakt (i skuteczniej, jak np, w 67', 76'), imponując "ruchem zwrotnym", pokazaniem się do natychmiastowego odegrania, pójściem za akcją. Trzeba jednak zaznaczyć, że bez piłki Chorwat praktycznie nie był obecny w strefie środkowej, nie poruszał się gdzieś między liniami. Najlepiej widać to na grafice przedstawiającej otrzymane podania:


Można wręcz powiedzieć, że dostawał futbolówkę tylko w bocznym sektorze. Tam też Hali czuje się chyba najlepiej, ma wielokrotnie okazję do prowadzenia piłki wszerz boiska czy dryblingów (tym jeszcze później), a więc tego, co jest charakterystyczne dla jego gry. A z tego biorą się takie podania jak to: Halilovic pass Alen dużo widzi, świetnie kontroluje piłkę nie musząc spoglądać pod nogi, potrafi zagrać precyzyjnie w tak nieszablonowy sposób. Przydałaby mu się jedynie lepsza, a przede wszystkim szybsza decyzyjność, o czym pisałem już po meczu z Espanyolem. Zamiast holowania i przekładania futbolówki natychmiastowe podanie w tempo do lepiej ustawionego kolegi. Tak np. zachował się w 88', kiedy wdarł się w pole karne z prawej strony i nie bawił się w zejście na lewą nogę, tylko widząc na środku szesnastki niepilnowanego Nacho Casesa zagrał mu idealnie na buta swoją słabszą kończyną. 

Na sam koniec chciałbym jeszcze wytknąć mu dokładnie to samo, co w meczu z Papużkami i co wiąże się z jego negatywnymi skłonnościami wymienionymi akapit wyżej. Chodzi oczywiście o nadużywanie dryblingu. Może to kwestia młodości, ale 12 dryblingów (z czego dokładnie połowa udana) przy 30 (łącznie z niedokładnymi) wykonanych podaniach to stanowczo zbyt wysoka proporcja. Niebezpieczeństwo straty w jego przypadku jest tym większe, że wchodzi w pojedynki 1 na 1 łamiąc akcje do środka, skąd w przypadku odbioru łatwiej o zawiązanie straty. Zresztą akurat w tym meczu (co jest raczej pewnego rodzaju tendencją) jedynie dwa dryblingi miały miejsce w okolicach pola karnego - reszta znacznie dalej od bramki Granady (czyli - co logiczne - bliżej własnej szesnastki). Należy też dodać, że dwie straty po akcjach 1 na 1 zaliczył na własnej połowie. Co prawda żadna z nich nie zakończyła się stratą gola, ale już jego niedokładne podanie z 73' pod polem karnym gości przyniosło kontrę, która zakończyła się stratą bramki. 

Za tę sytuację zrehabilitował się jednak później asystą i dużym udziałem w gonieniu wyniku. W perspektywie powrotu do Barcelony umiejętność radzenia sobie z presją i brak obaw przed otrzymaniem futbolówki, kiedy gra drużyny się nie klei - czyli to, z czym musi sobie radzić w Sportingu - z pewnością mu się przyda. "Oswajanie" Alena z wielką piłką idzie w dobrym kierunku i myślę, że na dzień dzisiejszy sztab Dumy Katalonii może być zadowolony z efektów tego wypożyczenia. A jestem przekonany, że Halilovica stać na jeszcze więcej.

2 komentarze:

  1. Może nie do końca na temat ale powinno Cię zainteresować, co dziś odkryłem we Fresh market po pracy.
    http://zapodaj.net/99cd8aaa2f21a.jpg.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, chciałbym myśleć, że chodzi co o The Doctora :D Choć notabene mam zakupionego, kumpel mi przywiózł z wycieczki do kraju Madziarów. A tego Chwdp spodziewałem się w innej puszce i chyba też w innej widziałem go gdzieś w sieci - może wyszły dwa jednocześnie o tej samej nazwie od różnych producentów? :) Dzięki za info w każdym razie! W stolicy mam na szczęście Fresh Marketów całkiem sporo, więc będzie jak sprawdzić. Ja z takich nowinek mam z kolei "cynk", że niemieckie Dark Dogi pojawiły się w Tesco. To też sprawa do zbadania. Pozdrawiam!

      Usuń