środa, 15 maja 2019

Barcelona 18/19 - (niby) analiza, (niby) podsumowanie cz.2 i Barcelona 19/20

Mam nieodparte wrażenie, że sporo pominąłem przy podsumowaniu. Że kwestii czysto sportowych i taktycznych jest więcej do poruszenia. Bez przydługiego wstępu spróbuję od razu przejść do rzeczy.


Rok temu chwaliłem Ernesto za to, że przywrócił kilku graczy na wysoki i co niemniej ważne, równy poziom. Ter-Stegen wystrzegał się błędów i nadmiernego ryzyka na przedpolu czy w dystrybucji piłki, co zdarzało mi się za Lucho. Umtiti ugruntował swoją pozycję i wskoczył do grona czołowych stoperów świata. Rakitic po specyficznej roli, jaką pełnił u Enrique (coś a la rozciągający środkowy pomocnik na prawej stronie/mezzala), w praktyce wrócił do środka pola, z miejsca osiągając wyższą formę i wydatniej pomagając Busquetsowi w centrum w destrukcji. Czasem wręcz pełnił rolę jego zmiennika. W obecnych rozgrywkach, pod nieobecność kontuzjowanego Umtitiego, "odkrył" Barcelonie Lengleta. No i nie zapominajmy o odrodzonym Albie.

Tego odebrać mu nie można. Natomiast gdyby zapytać "Który z graczy za kadencji Ernesto zrobił wyraźny progres, wszedł na nowy poziom?", to już sytuacja nie przedstawia się tak kolorowo. Lengleta, mimo dobrego sezonu, wciąż trudno stawiać w jednym rzędzie z najlepszymi środkowymi obrońcami w Europie (co więcej, dla mnie w sytuacji przyjścia De Ligta i pozostania ZDROWEGO Umtitiego, Clement stałby się czwartym do grania; do reprezentacji nadal nie jest regularnie powoływany). Obecność w tym gronie Umtitiego po straconym przez kontuzje sezonie i kilku słabszych występach można na chwilę obecną postawić pod małym znakiem zapytania.Wejście na szczyt Ter Stegena było tylko kwestią czasu i nastąpiłoby szybciej, gdyby nie decyzja Lucho i forma życia Claudio Bravo (notabene świetny przykład, jak solidny bramkarz w ciągu dwóch sezonów stał się światową czołówką [i wypadł z niej po opuszczeniu Katalonii]).Chorwat z kolei, choć prezentował dobry poziom, to nie przeskoczył tego, co prezentował na wiosnę 2015 czy wcześniej w Sevilli. Znacznie trudniej było Valverde wydobyć potencjał ze swoich ofensywnych graczy. Coutinho po próbach ustawiania go to w środku pola, to na prawej, to na lewej stronie pomocy, wreszcie znalazł (a w zasadzie zostało mu znalezione) dla siebie miejsce na tej ostatniej pozycji. Rzecz w tym, że jest tam jeszcze bardziej nieefektywnym graczem niż wiosną zeszłego roku czy jesienią 2018. O tym, że Semedo z ultraofensywnego full-backa stał się w Barcelonie Ernesto bocznym obrońcą przywiązanym do własnej połowy już pisałem. Za kłopoty ze stałą formą Dembele akurat trudno szkoleniowca obwiniać, skoro sam piłkarz więcej czasu niż na boisku spędza w gabinetach lekarskich, ale i w jego przypadku pojawia się niejasność, jaką rolę ma tu spełniać (prawy czy lewy pomocnik?). Malcom, Paco i Boateng zamykają listę ofensywnych graczy, co do których wykorzystania Valverde nie miał koncepcji. To też znamienne, że jeśli któregoś piłkarza Barcelony można pochwalić za te dwa sezony, to w większości chodzi o defensywnych piłkarzy. W ofensywie nie było nikogo, kto odciążyłby Messiego w razie jego niedyspozycji, słabszego dnia.

Pozostając przy Leo, nie da się ukryć, że atak Barcelony jest całkowicie oparty na nim. I trudno się dziwić - w końcu mówimy o najlepszym piłkarzu świata. Komuś takiemu trzeba powierzyć stery w ofensywie. Wydaje mi się jednak, że przekroczona została bardzo cienka granica między "uzależnieniem" a "podporządkowaniem". Ta drużyna zależała od Messiego, ale była daleka od dopasowania się do niego, do jego wad, zalet, stylu gry itd. Cofnijmy się w czasie do pierwszego sezonu Guardioli (08/09). Rozpoczął go jako schodzący napastnik. Poza szybkim, ruchliwym i lubiącym startować na wolne pole Eto'o dostał na swoją stronę szalenie inteligentnego, ofensywnie usposobionego prawego obrońcę (Alves), z którym momentalnie złapał feeling. Swoje zejścia do środka mógł więc kończyć albo podaniami na obieg do Daniego, albo na wolne pole lub "na ściankę"  do Samu, albo diagonalnymi do zbiegającego Henry'ego. Sam ruch bez piłki tych graczy siał popłoch w linii obrony przeciwnika i kreował więcej miejsca Leo. Nieco później oglądaliśmy Messiego na środku ataku, skąd miał jeszcze większy wpływ na boiskowe wydarzenia i mógł kreować przewagi w środku pola czy wyciągać stoperów wyżej. Po jego bokach biegali Pedro, Villa czy Alexis, a atuty Tello zostały wręcz stworzone pod diagonalne piłki od Argentyńczyka, co przełożyło się m.in. na trzy niemal identyczne asysty do skrzydłowego w pucharowym meczu z Levante.


Dodatkowo (przede wszystkim ta dwójka) Pedro z Sanchezem mocno odciążali Leo w destrukcji i - co najważniejsze - pierwszej fazie pressingu. Później to samo robił Neymar za Lucho. Jego wkład w obronę i pomoc na własnej połowie dla bocznego obrońcy został praktycznie całkiem zapomniany i śmiem twierdzić, że to bardzo niedoceniany element jego gry/zadań z czasów gry tutaj. Podobnie jak intensywność w pressingu, którą zapewniał jeszcze w presezonie 17/18.




Ani Dembele, ani Coutinho nie posiadali i nie nauczyli się aż takiej świadomości taktycznej w obronie. Obaj kiepsko bronią cieniem, miewają problemy z ustawieniem się względem bocznego obrońcy, reagują z opóźnieniem (lub wcale) na obiegnięcia, nie nadążają w transition to defense. Różnica jest spora. A pozostając przy Lucho, jego największą zasługą stało się przywrócenie powoli tracącego na dynamice i eksplozywności Messiego na prawe skrzydło w sezonie 14/15 (nie było to łatwe; później Leo miał znacznie większą swobodę pozycyjną, zaś Enrique nie znalazł elastycznego i efektywnego sposobu, jak wykorzystać to na korzyść zespołu i "załatać" prawą flankę). To zaś znów pozwoliło otoczyć Leo idealnymi pod niego piłkarzami. Suarez swoją ruchliwością dawał Argentyńczykowi mnóstwo okazji do posyłania swoich firmowych, prostopadłych piłek, a kiedy indziej robił za "ściankę", co pozwalało na rozegranie szybkiego one-two między tą dwójką. A i sam Urugwajczyk potrafił wówczas odwdzięczyć się fenomenalnymi podaniami. Podobnie Neymar. Można było z nim zagrać klepkę, można było liczyć, że w tempo wyjdzie na wolne pole, a z czasem nauczył się też samemu posyłać decydujące podania. Przy braku takiego wsparcia ze środka pola, jakie Leo miał za Guardioli (Xavi, Iniesta, Yaya Toure, nieoceniony Keita), u Enrique to partnerzy z pierwszej linii pomagali nieco odciążyć Messiego w niektórych aspektach i wziąć zespół na swoje barki. Co ważne, zarówno Neymar, jak i (ówczesny) Suarez potrafili stworzyć coś z niczego, wykreować sobie sytuację strzelecką w pojedynkę, zmienić obraz meczu jednym zagraniem. Więc kiedy Leo miał słabszy dzień, nie musiało się to negatywnie odbić na zespole i wyniku, bo było dwóch innych graczy, którzy w każdym momencie mogli wziąć sprawy w swoje ręce (a w zasadzie nogi) i przejąć mecz. 

Pod tym względem za analogię mogą posłużyć (nawet jeśli trochę naciąganą :D ) Golden State Warriors. Oni również są w tak komfortowej sytuacji, że niedyspozycja rzutowa nawet dwójki liderów wcale nie musi wiązać się z paraliżem całej ofensywy, bo z pomocą może przyjść "gorący" trzeci lider (vide sytuacja z obecnych play-offów, kiedy problemy Klaya i Stepha "zmusiły" Duranta do wzbicia się na wyżyny). Wystarczy oddać mu piłkę i zadbać o "szczegóły" jak spacing, screeny, bieganie po zasłonach, wyciąganie wysokich spod obręczy pod ewentualne penetracje etc. Dokładnie tak, jak w tamtej Barcelonie, kiedy pomoc miała bronić, naciskać, odzyskiwać piłki i błyskawicznie dostarczać je do liderów, którzy po prostu mieli robić swoje.

Do czego zmierzam... Odpowiedź jest zasadniczo prosta. Posiadanie najlepszego piłkarza świata, a być może i w całej historii, to niewątpliwie przywilej. Ale rodzi on też pewne obowiązki. Sam handicap nie zapewni sukcesu, jeśli nie będzie poparty konkretnymi działaniami. Innymi słowy, sam Messi nie będzie w stanie wygrać żadnego trofeum w pojedynkę (choć może w ten sposób wygrać kilka meczów więcej niż jakikolwiek inny piłkarz na drodze po to trofeum) bez systemu i piłkarzy, którzy pomogą zminimalizować jego wady, zmaksymalizować jego atuty i tym samym w pełni wykorzystać jego potencjał (co w przytoczonych przykładach zrobili Guardiola i Enrique).

To nie jest tak, że mając w składzie jednego z czołowych piłkarzy z miejsca stajesz się maszynką do wygrywania. Nawet tacy gracze mają pewne ograniczenia, nie są efektywni na niektórych płaszczyznach, z wiekiem ich wcześniejsze atuty mogą zanikać czy wręcz wpływać negatywnie na zespół. Cristiano Ronaldo przeistoczył się z dynamicznego, dryblującego skrzydłowego z trudnym strzałem z dystansu i bronią w postaci świetnie bitych rzutów wolnych w "fałszywego skrzydłowego", który bramek z dystansu nie zdobywa już regularnie, psuje mnóstwo wolnych, nie jest efektywnym dryblerem, nie wybiera trudniejszych rozwiązań i który z namiętnością atakuje bez piłki pole karne, czekając na dośrodkowania i licząc na swoją skoczność, timing i skuteczność w powietrzu. Griezmann długo grał jako skrzydłowy z dużym zasobem sztuczek technicznych, który uwielbiał dryblować. Dziś spełnia się jako drugi napastnik chętnie cofający się po piłkę, pracujący pod drużynę i rzadko wikłający się w pojedynki z futbolówką przy nodze. Rakitic zaś kończył swoją przygodę z Sevillą w zasadzie jako mediapunta, kreator gry w ostatniej tercji, człowiek od asyst, goli i kluczowych podań. Obecnie w Barcelonie pełni kontrastującą z tym obrazem rolę, operując głęboko przed stoperami, rzadko udaje się na wycieczki pod pole karne rywala, raczej utrzymując pozycję. To tylko kilka względnie świeżych przykładów. Z biegiem czasu każdy z nich stracił coś ze "swojej" gry: Ronaldo drybling i strzał z dystansu, Francuz drybling i przebojowość, Rakitic kreatywność i liczby. 

Faktem jest, że również styl gry, rola, sposób poruszania się Messiego uległy zmianie. Można dywagować, co przyczyniło się do takiego stanu rzeczy. Pewne elementy jego nowego "boiskowego języka" zaczęły wychodzić na światło dzienne już za Lucho, więc nie ma to raczej nic wspólnego z taktyką i personaliami. Leo wyraźnie stracił na dynamice (bo "depnięcie" wciąż jest ok), ale za istotniejsze mankamenty (bo na nich chcę się skupić) uważam całkowity brak aktywności w pressingu i ściśle określonej roli, co prowadzi do zaburzeń  w strukturze zespołu.

Skupmy się na pierwszym problemie. O tym, jak wyglądała pierwsza faza wysokiego pressingu za Luisa Enrique co nieco wspomniałem w poprzedniej części (niby) podsumowania. Trójka z przodu z intensywnie pracującymi bez piłki Neymarem i Suarezem oraz Alves z dołączającą wyżej drugą linią pozwalała "ukryć" niedostatki Leo na tym polu. Uwidoczniły się one po odejściu Daniego, przy zmęczeniu Rakiticia i starzeniu się Iniesty. Apogeum nastało u Ernesto, który postanowił bardzo często odpuszczać wysoki pressing na rzecz odbudowania pozycji i ustawienia średniego bloku w środku w 4-4-2. Bronienie w tym ustawieniu nie było czymś niezwykłym już u Lucho. Różnica polegała na tym, że Neymar wracał jako czwarty pomocnik w sytuacji, gdy nie udało się odzyskać piłki wysoko. Sam pressing natomiast zaczynał w pierwszej linii.

U Valverde Dembele/Coutinho ustawieni z lewej strony częściej wracają w linię pomocy, zachowując kompaktowość w obronie. W konsekwencji z przodu zostaje dwójka Suarez - Messi, spośród której jeden nie naciska rywali, a drugi nawet jeśli próbuje robić za trigger w pressingu, to druga linia bardzo rzadko odczytuje ten sygnał i nie podchodzi wyżej. W efekcie więc rywal spokojnie utrzymuje posiadanie w pierwszej fazie ataku i może przesunąć grę wyżej. W czasach, gdy coraz więcej drużyn (a tym bardziej topowych) dysponuje parą kompetentnych z piłką przy nodze stoperów, taki brak presji na nich może okazać się zgubny. I okazał się z Liverpoolem. Pierwszy gol Origiego padł po długim przerzucie Van Dijka, którego wcześniej absolutnie nikt nie naciskał. Również jego drugie trafienie z rożnego było efektem pośrednim braku nacisku na stoperów we wcześniejszej fazie akcji.
Screeny za: kanał Piotr Foot, który serdecznie polecam


Tyle czasu i miejsca z piłką przy nodze miał Matip przed ostatnim golem

Pochodną odpuszczenia tego elementu gry jest spadek procentowego posiadania piłki przez Barcelonę - meczów, w których rozkładał się on +/- 50/50 za Valverde było więcej niż za któregokolwiek innego szkoleniowca od czasów Guardioli (Tottenham, Liverpool czy niektóre Klasyki, żeby nie szukać daleko). A mniejsza ilość czasu przy piłce to mniejsza efektywność Messiego czy Busquetsa. Szczególnie ten ostatni cierpi, gdy musi biegać za piłką. A 4-4-2 w połączeniu z lichym pressingiem (niniejsze ustawienie samo w sobie nie jest najwydajniejszym do zakładania efektywnego pressingu) skutkowało tym, że musiał często opuszczać swoją strefę, atakować rywali w nietypowych dla siebie sektorach. I z tego też (między innymi) względu jego gra wyglądała gorzej. Pierwszy krok, aby przywrócić intensywność w pressingu, poniekąd został wykonany - sprowadzono Frenkieg De Jonga, który jest bardzo dobry "w te klocki". Drugim, co postulowałem wcześniej, powinno być przesunięcie Leo na środek ataku i powrót do 4-3-3. Trzecim, otoczenie go aktywnymi, niezmordowanymi skrzydłowymi. Czwartym, gra w otwarte karty, czyli trener, który będzie od tego zespołu oczekiwał wysokiego pressingu. w zmianę nastawienia Valverde po minionych dwóch sezonach przestałem już wierzyć.

Co do jego roli na boisku i swobody pozycyjnej, tu sprawa jest trudniejsza. Plusem przesunięcia Leo na środek ataku w 4-3-3 były z pewnością fakt, że w dalszym ciągu zostałaby utrzymana szerokość i siła na flankach. Albo inaczej - zostałaby odzyskana, bo na prawej stronie od kilku sezonów takowej doświadczaliśmy sporadycznie. Pisałem o tym w poprzedniej części podsumowania, więc jedynie się powtórzę: dwóch skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia (za takiego trudno dzisiaj uznawać Leo) pomogłoby rozciągać grę i przeprowadzać ataki flankami - szczególnie "martwą" w ostatnich 3-4 latach prawą stroną. Wsparcie dla Semedo zdynamizowałoby tę flankę i pozwoliłoby wydobyć z niego ukryty ofensywny potencjał. Dwójka skrzydłowych ustawionych szerzej rozciągałaby formacje rywala i otwierała środek pola, zapewniając więcej miejsca i czasu przy piłce dla pomocników i Messiego. Więcej trudności nastręczałyby zejścia Leo głęboko po piłkę z pozycji nr 9, co w efekcie skutkowałoby brakiem gracza w kluczowej strefie nazywanej 14.


Z podobnym problemem borykała się Barcelona Gerardo Martino. Widzę dwa rozwiązania, oparte na synchronizacji gry zespołu w ataku pozycyjnym. Pierwsze, najbardziej oczywiste, to przesunięcie się wysoko bocznego obrońcy i tym samym "wypchnięcie" skrzydłowego bardziej centralnie do półprzestrzeni bądź Zone 14. W takim przypadku dobrze byłoby dysponować skrzydłowym, który poza dryblingiem ruchliwością i energią umiałby również grać tyłem do bramki, przyjmować piłkę pod presją z obrońcą na plecach, przytrzymywać i odgrywać w tempo.Takie założenie fantastycznie spełnialiby np. Tadic czy Hazard. Tylko pierwszy z nich, z całym szacunkiem, jest już za stary, a drugi lubi dostawać piłkę do nogi, długo ją trzymać i prowadzić piłkę, rzadko atakuje głębię, więc nie wiem, czy byłby idealnym uzupełnieniem do przebudowanej Barcelony, mającej w składzie Messiego (i wciąż Coutinho), czyli gracza o podobnych nawykach.

Drugie opiera się na przeciwstawnych ruchach w środku pola, tzn. ruch Messiego w stronę własnej bramki inicjowałby ruch jednego z pomocników na jego miejsce na pozycję nr 9. Tego typu rozwiązanie stosował (o czym się nie pamięta) Guardiola z Iniestą, Xavim czy Keitą w Barcelonie,, a także Sarri w Napoli (tylko na flankach/w półprzestrzeniach; kiedy LB/RB znajdował się przy piłce, LCM/RCM przesuwał się do przodu, zaś LW/RW schodził w stronę gracza z piłką; ewentualnie jeśli LCM/RCM miał piłkę, wówczas rotowali skrzydłowi z bocznymi obrońcami). To rodziło w kryjących dylemat: czy podążać za swoim graczem, czy też zmienić krycie? Chwila zawahania mogła skutkować uwolnieniem jednego z nich i przeniesieniem gry wyżej.


Mertens "wypchnięty" przez Ghoulama do środka; Belg wykonuje ruch do piłki, wyciąga stopera, Hamsik atakuje przestrzeń za plecami środkowego obrońcy

Przy tym wątku natychmiast wraca obraz obecnej Barcelony. Jak często środkowi pomocnicy oferują wsparcie w ostatniej trzeciej? Jak często kreują kąty/opcje podań wysoko na połowie rywala? Jak często podążają za kontrami? Jak często wykonują blindside runy i 3rd man runy? Na każde z postawionych pytań odpowiedź jest identyczna - zdecydowanie za rzadko. W ustawieniu z trójką Busquets - Rakitic - Arthur widzieliśmy obrazki, kiedy wszyscy jak jeden mąż schodzili w pierwszej fazie build-upu przed samą linią obrony (patrz: obrazek poniżej). Z tego tworzyliśmy przewagi w strefie, która nie tego nie wymagała, przed całym blokiem obronnym przeciwnika. Cała trójka ustawiona płasko względem siebie nie oferowała kątów ani progresji środkiem pola (stąd najczęściej piłka do przodu wędrowała przez Jordiego Albę). Nieobecność "ósemek" wewnątrz formacji rywala to też mniejsza zdolność do manipulowania ustawieniem poszczególnych graczy i w konsekwencji łatwiejsza obrona przed penetracją.

Jak nie ustawiać się w pierwszej fazie ataku pozycyjnego by Arthur & Rakitic

Również w momencie, kiedy futbolówka znalazła się już w ostatniej trzeciej, pomocnicy nie byli skorzy do podchodzenia wyżej, na 20-25 metr, atakowania pola karnego z głębi czy obiegania w półprzestrzeniach - tak jak to zrobił Rakitic w wygranym 1:0 Klasyku na Bernabeu. Niestety, tego typu akcje pomocnicy Barcelony wykonują od wielkiego dzwonu. W przypadku Arthura, którego nie znałem wcześniej, może to wynikać z jego naturalnego stylu i sposobu gry, wyniesionego z Brazylii. Dlatego też jestem za tym, by to właśnie z niego uczynić najpierw zmiennika, a w dalszej perspektywie następcę Busiego. Przez miniony rok nie zaprezentował zbyt wiele pod bramką przeciwnika. Nie dostarczał regularnie ostatnich, otwierających podań, nie udzielał się w ataku na ostatnich 30 metrach, nie zmieniał stron przerzutami, nie próbował podań za linię obrony, nie dryblował w strefę bezpośredniego zagrożenia. Jeśli się czymś wyróżniał, to raczej dyktowaniem tempa z głębi, mobilnością wszerz boiska, zwrotnością i press resistance, a z czasem coraz lepiej szło mu znajdywanie Leo między liniami. Z Busim (czy wręcz Busiemu) przeszkadzali sobie, ingerowali w te same strefy. Dlatego też jestem zwolennikiem takiego manewru.

Z drugiej strony mamy Chorwata, który przyszedł do Katalonii jako ofensywny pomocnik... Czy jego przemiana w niemalże deep-lying playmakera ma związek z pragmatyzmem Ernesto? Biorąc pod uwagę dodatkowy fakt (i kilka innych czynników), że w sytuacji, kiedy notorycznie Suarezowi i Leo brakuje wsparcia z drugiej linii Valverde całkiem odszedł od ustawiania ofensywnego Coutinho w środku pola, jestem skłony uwierzyć, że to nie przypadek.

Poniżej zostawiam kilka filmików i screenów, jak bardzo Xavi z Iniestą pomagali "otwierać" rywala swoją advanced position. Nim zerkniecie, ktoś pamiętam pierwszego gola w manicie z Realem? Tak, to Andres podawał ze skraju pola karnego do wbiegającego w szesnastkę Xaviego. Słynna klepka z Panathinaikosem? Xavi robi za "ściankę" dla Leo na wysokości pola karnego. Sam na sam Iniesty z Valencią? Wtedy to Creus poszedł za rajdem piłkarza Vissel Kobe, zapewniając mu opcję do odegrania. Jeden na jednego z Casillasem Iniesty i Xaviego w Supercopa? Pierwszy ruszył z głębi na wolne pole, drugi poszedł ponownie za solówką Iniesty i wykorzystał nieobecność Ramosa wyciągniętego przez Messiego aż na połowę Barcy.










Jasne, mowa tutaj o niepowtarzalnej dwójce, którą cechowała wręcz telepatyczna nić porozumienia. Takiego duety prawdopodobnie już nigdy nie zobaczymy. Ale rzecz nie w ich mózgach i charakterystyce, tylko sposobie poruszania się w ostatniej trzeciej. Przecież podobne zadania, tylko wykonywane w bardziej bezpośredni sposób (wejścia z głębi na wolne pole, atakowanie szesnastki w drugie tempo) miał też Seydou Keita i również wywiązywał się z nich znakomicie. W Liverpoolu z powodzeniem taką rolę wypełniają Henderson, Wijnaldum czy Naby Keita, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze. Ajax ma Van de Beeka czy Mazraouiego, jeśli ten gra akurat w drugiej linii (plus Frenkie, który idealnie się do tego nadaje - kto pamięta, jak w doliczonym czasie rewanżu z Tottenhamem po własnym odbiorze na 40 metrze pociągnął do końca za kontrą i po podaniu Tadicia kończył ją niemal w polu bramkowym? Arthur czy Rakitic oddaliby piłkę Leo i z własnej połowy obserwowali, co Argentyńczyk zrobi), Juventus Matuidiego, Chelsea Barkleya i Loftusa-Cheeka, Napoli (miało) Hamsika, Bayern Goretzkę czy Tolisso, itd. U nas pod ten profil (przy czym powtarzam, że styl gry to handicap, a główną rolę odgrywają polecenia taktyczne, schematy poruszania się w ostatniej trzeciej, które spokojnie można wypracować u kompetentnego szkoleniowca) pasuje Vidal, którego pozycja w zespole aż do lutego była dość marginalna i który ze względu na pracę w destrukcji jako prawy pomocnik w 4-4-2 nie zawsze jest w stanie zdążyć i podłączyć się do akcji/kontry oraz Alena, któremu wciąż daleko do pierwszego składu. Jeśli nasi pomocnicy w dalszym ciągu będą operować płasko przed stoperami zamiast przesuwać się wyżej między linię obrony i pomocy rywala albo w korytarze wewnątrz linii pomocy przeciwnika, to znów progresja piłki z własnej połowy zależna będzie od kombinacji z Albą na lewej stronie albo indywidualnych szarpnięć z głębi Leo i diagonalnych piłek od niego do Alby. A to z kolei ponownie może być za mało na dobrze zorganizowane zespoły, jak np. Liverpool Kloppa. Bardziej ofensywne ruchy bez piłki obu "ósemek" ułatwiłyby cofającemu się Argentyńczykowi decyzyjność z futbolówką przy nodze. W momencie jej otrzymania w okolicach linii środkowej miałby przed sobą znacznie więcej opcji do wertykalnych czy diagonalnych podań atakujących. Zaś w sytuacji, gdyby postanowił dryblować, przeciwnicy stawaliby przed dylematem, czy przejmować i podwajać/potrajać/pressować Messiego zostawiając jednocześnie wolnych pomocników Barcy przed własną linią obrony, czy też zostać przy nich i pozwolić La Puldze zdobywać teren. Pasywność pomocników, przekładająca się negatywnie na wiele elementów ataku pozycyjnego, nie godzi się w Barcelonie. I mam o to pretensje do Valverde. Tym bardziej, że pamiętam wciąż doskonale pierwszy presezon za jego kadencji, kiedy "ósemki" poruszały się bez piłki w taki sposób, jak to właśnie opisałem. 

Nadzieją na lepsze jutro jest stan środka pola na sezon 19/20. Do Vidala i Alenii, który zapewne otrzyma nieco większą rolę w zespole, dołączy Frenkie De Jong, który na papierze powinien usprawnić naszą drugą linię praktycznie w każdym elemencie. Poza nimi do dyspozycji będzie dorastający i robiący stały progres Riqui Puig, a więc kolejny attacking-minded pomocnik. Każdy z nich jest w stanie zaoferować większe wsparcie dla Leo w atakowanej tercji. Oby tylko obecny/przyszły trener pozwolił każdemu z tych piłkarzy grać w swój naturalny, ofensywny sposób.

Ostatnia kwestia, którą chciałbym poruszyć, dotyczy prawego obrońcy. Gdybyśmy doczekali się prawoskrzydłowego pełną gębą (tudzież postawilibyśmy tam Dembele, a chłopak przestałby się łamać), to postawiłbym z przekonaniem na Semedo. W swoim ostatnim sezonie w Benfice stworzyli z Grimaldo - mówię to z pełnym przekonaniem - jedne z najlepszych boków obrony w Europie. Jego dwójkowe akcje z Salvio oglądało się z przyjemnością. Na połowie rywala pojawiał się w każdym ataku, chętnie i skutecznie dryblował, grał one-two, obiegał skrzydłowego na pełnym gazie, ścinał do środka z piłką i bez. Generalnie wyglądał jak all-round full-back. Prezentował o wszystko co prawda "tylko" w Portugalii, ale gdy przyszło mu mierzyć się z rywalami na poziomie LM, to wciąż grał w ten sam sposób i tak samo dobrze. Z coraz większym prawdopodobieństwem przypuszczam, iż jego przemiana w bardziej defensywnego obocznego obrońcę spowodowana była decyzjami taktycznymi, by wobec ultraofensywnego nastawienia Alby Semedo starał się je równoważyć i zostawał z tyłu, gdzie w przypadku kontr rywala jego szybkość miała się przydawać. Jestem przekonany, że bez "łańcucha", z kompetentnym skrzydłowym, który chętnie dzieliłby się piłką i bardziej ofensywną "ósemką" domykającą trójkąty na flankach, jego jakość w ostatniej trzeciej znacząco wzrośnie. Poza tym Semedo jest kolejnym świetnie przygotowanym atletycznie (motoryka, dynamika, wytrzymałość) graczem, a takich ludzi ten zespół będzie potrzebował. Nowym Alvesem z pewnością nie zostanie, ale uwolniony Portugalczyk może spokojnie dostarczać z większą częstotliwością lepsze liczby i ostatnie podania oraz zwiększyć dynamikę naszych ataków.

Kończąc, to wszystko oczywiście tylko moje dywagacje i pomysły oparte na obserwacjach tej drużyny. Na dobrą sprawę zmienić może się niewiele, jeśli tacy ludzie jak Suarez czy Rakitic wciąż będą odgrywać kluczowe role, a na ławce dalej siedział będzie pragmatyczny Valverde. Z drugiej strony najważniejsze dla mnie zawsze jest dobro tego klubu, więc jeśli wszystko, co napisałem o Valverde, Suarezie, Rakiticiu itd. okaże się pomyłką i nada się wyłącznie do wyrzucenia do kosza, to absolutnie nie mam zamiaru z tego powodu rozpaczać :)

Tak bym to widział z dostępnego materiału ludzkiego; pierwsi z ławki Coutinho i Vidal

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Twój sposób postrzegania tej gry i przelewania tego na "papier".

    Umiesz wnikliwie obserwować i analizować to, co widzisz. Szczerze życzę dalszych sukcesów na tym polu. :)

    superb/ blaugrana.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zgrabnie napisany tekst. Z większością wniosków się zgadzam, ale mam też swoje uwagi.

    Hazard, mimo tendencji do przydługiego trzymania piłki, zmieniłby dość istotnie sposób kreowania akcji. Ktoś, kto potrafi ściągnąć na siebie uwagę 2,3 a niekiedy nawet 4 zawodników byłby dla Leo nieoceniony, bo Argentyńczyk nie musiałby wtedy nawet wykonywać jakichś specjalnych manwewrów bez futbolówki. Belg wbijałby się regularnie w takie zasieki, więc najczęściej wystarczyłoby jakieś proste podanie. Leo spokojnie poradziłby sobie z mniejszą "obstawą".

    Generalnie brakuje nam zawodników z łatką "press-resistant". Coutinho mimo nisko osadzonego środka ciężkości bardzo łatwo traci piłkę, nie potrafi jej też należycie osłaniać, więc nie wyręcza tutaj w żaden sposób Leo. Dembele to z kolei szybki drybler, ale bardziej na otwartej przestrzeni - w "budce telefonicznej" i pod ścisłym kryciem nie jest żadnym gwarantem przesunięcia akcji do przodu.

    Oczywiście generalnie rozmowa o Belgu to i tak lekkie sci-fi, bo nigdy go z nami nie łączono, a ostatecznie pewnie wyląduje w realu, ale przydałby się ktoś o zbliżonym profilu.

    Drugi kierunek to oczywiście wspominani przez Ciebie ciężko harujący w defensywie i robiący ruch z przodu skrzydłowi. Czyli ktoś taki, jak Sadio Mane, Raheem Sterling lub Bernardo Silva - towar deficytowy, a i La Masia nie produkuje ostatnio takich zawodników. Chyba że kojarzysz jakieś dobrze rokujące perełki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Juvenilu A jest 16-letni Ansu Fati i naprawdę wygląda bardzo dobrze. W tym sezonie najlepszy strzelec i asystent drużyny. Na pierwszy rzut oka ma olbrzymi potencjał. Obecnie negocjuje z Barcą nowy kontrakt, oby go zatrzymali.

      Usuń