piątek, 26 maja 2017

Najciekawsza jedenastka ME U17 w Chorwacji

Pierwszy z serii czterech turniejów młodzieżowych za nami. Najlepszą drużyną Starego Kontynentu zostali Hiszpanie, ubiegłoroczni finaliści z Azerbejdżanu (choć oczywiście w zupełnie innym zestawieniu personalnym z wyjątkiem Abela Ruiza). Podopieczni Santiego Denii w regulaminowym czasie gry zremisowali z reprezentacją Anglii 2:2 po niezwykle dramatycznym meczu, by losy tytułu rozstrzygnąć na swoją korzyść rzutami karnymi - podobnie jak w półfinale z Niemcami. Tym samym La Roja została po raz dziewiąty w historii mistrzem w tej kategorii wiekowej (wliczając sukcesy z ME U16, poprzedzających turnieje dla drużyn under 17) i pod tym względem jest liderem wszech czasów.

Generalnie układanie jedenastki turnieju mógłbym ograniczyć niemal wyłącznie do piłkarzy obu finalistów, wspartych może 1-2 Niemcami. Zarówno Hiszpanie, jak i Anglicy mieli w swoich szeregach gro zawodników o dużej jakości. Podobnie jak w przypadku ubiegłorocznych ME U17 czy U19 zdecydowałem się jednak na wybór, nazwijmy ją umownie, najciekawszej jedenastki. Chcę w ten sposób uniknąć sytuacji, gdzie przedstawiony zespół składał się będzie wyłącznie z graczy 2-3 reprezentacji. Uważam, iż lepiej zaprezentować szersze spektrum graczy - tym bardziej, że nawet w nieco słabszych ekipach czy tych, które z turniejem pożegnały się stosunkowo wcześnie, także można było znaleźć nie mniej interesujących chłopaków. Tyle tytułem wstępu, czas przejść do konkretów.

Bramkarz: Pierwsza pozycja i od razu kłopoty z wyborem. A nie były to tzw. kłopoty bogactwa. Co by nie mówić, żaden z golkiperów na tym turnieju nie zachwycił. Częściej bramkarzom na tym turnieju zdarzały się wpadki i kiksy niż spektakularne interwencje. Josef Bursik nie popisał się z Turcją czy z Hiszpanią w finale, kiedy przepuścił do siatki łatwe uderzenie głową Nacho Diaza, Schendelaar mógł znacznie lepiej spisać się w starciu z Niemcami, Brian Maher z tymi samymi Niemcami dał się pokonać aż siedmiokrotnie, zaś Nathan Cremillieux swoim niezdecydowaniem na przedpolu w meczu ze Szkocją mógł przyczynić się do sensacyjnego odpadnięcia Francuzów już w fazie grupowej (na jego szczęście w doliczonym czasie Gouri strzelił decydującego gola). Luca Plogmann z kolei miał bardzo mało pracy przez cały turniej. Najpoważniejszym kandydatem wydawał mi się Alvaro Fernandez, ale zrezygnowałem z niego z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałem uniknąć nadmiaru Hiszpanów i Anglików (o czym mowa wcześniej), po drugie, tylko w jednym spotkaniu udało mu się zachować czyste konto. W pozostałych 4 meczach puścił 7 bramek. Ostatecznie wybór padł na Dominika Kotarskiego. I w tym miejscu niejako sam sobie zaprzeczam, bo stawiam na bramkarza, który w 3 występach został pokonany 6 razy. Od razu więc wyjaśniam, również za pomocą dwóch argumentów. Primo, miał przed sobą prawdopodobnie najgorszy duet stoperów na całym turnieju i mnóstwo pracy w każdym spotkaniu, z której wywiązywał się wzorowo (trudno go obwiniać za którąkolwiek bramkę), notując chyba najwięcej spektakularnych interwencji spośród wszystkich bramkarzy, mimo, iż Chorwaci odpadli po zaledwie 3 meczach grupowych. Secundo, trafił do bez wątpienia najsilniejszej grupy, z późniejszymi mistrzami, Hiszpanią, i rewelacyjnym półfinalistą, Turcją, a także reprezentacją Włoch, z którą mierzył się, kiedy w pełni zdrowia były jej największe gwiazdy, Moise Kean oraz Fabrizio Caligara (później z Hiszpanią - i to nie pełne 80 minut - zagrał tylko ten drugi, a na koniec fazy grupowej z Turcją na boisku nie pojawił się żaden z nich). O portero Dinama wspominałem w tekście o akademii klubu ze stolicy Chorwacji. Podczas turnieju w swoim rodzimym kraju pokazał się szerszej publiczności. Czym imponował? Przede wszystkim zdecydowaniem w interwencjach, odważnymi wyjściami na przedpole - czy to do górnych piłek, czy rzucając się pod nogi rywali w celu wygarnięcia im piłki, radzeniem sobie w sytuacjach 1 vs 1 i stosunkowo pewnym chwytem. Jeśli ktoś pamiętam robinsonady z meczu z Austrią na ME 2006 czy w ogóle styl bronienia Artura Boruca, ten mógł dostrzec podobieństwo między tą dwójką. Kotarski tak samo dynamicznie wychodził z bramki do nacierających rywali, starając się przy tym zasłonić jak największą powierzchnię bramki poprzez szerokie rozstawienie nóg i ramion. To generuje problemy, jeśli napastnik wyczeka bramkarza, gdyż może wówczas posłać piłkę po ziemi między jego nogami. Tutaj napastnicy podejmowali decyzję o sposobie uderzenia przed reakcją bramkarza, stąd wielokrotnie Kotarski wychodził z tego typu sytuacji obronną ręką. Tylko Moise Kean, nim pokonał Chorwata, przegrał z nim 2-3 pojedynki sam na sam. Golkiper Dinama pokazał także dobry refleks na linii, m.in. w świetny sposób parując na słupek uderzenie Babacana w meczu z Turcją (w czym pomógł mu dodatkowo niemały zasięg ramion). Nieźle operował piłką, napędzając kilka akcji czy to dokładnym wykopem "z piątki", czy bezpośrednio z rękawic, choć na pewno na tym polu (i nie tylko na tym) ma dalej sporo do poprawy. Trochę przypomina mi Adriana Sempera, co nie powinno dziwić - w końcu wywodzą się z tego samego klubu, byli szkoleni przez tych samych ludzi. Lada moment, jeśli nie zdecydują się odejść, mogą walczyć ze sobą o bluzę z nr 1 w bramce Dinama.


Prawy obrońca: Druga pozycja w zestawieniu i drugi raz nie bardzo było w kim wybierać. Kilian Ludewig, Vincent Collet (najrówniejszy z tego tercetu) i Victor Gomez (nominalny lewy obrońca) tak naprawdę zaliczyli po jednym naprawdę dobrym meczu (kolejno z Bośnią i Hercegowiną, Hiszpanią i Chorwacją). W pozostałych spotkaniach wypadli blado. Timothy Eyoma był tylko i aż solidny, zaś Lutsharel Geertruida imponował jedynie w defensywie, w ofensywie ewidentnie go brakowało. Na całe szczęście znalazł się jeden prawy obrońca, który całą resztę odstawił na co najmniej dwie długości. Mowa o Mateu Moreyu. Dokonał on rzeczy niebywałej jak na full-backa, notując 3 bramki i asystę w 5 występach - wszystkie z gry. Zawodnik Juvenilu B Barcelony pokazał, że ma niebywały ciąg na bramkę. Jak przystało na nowoczesnego bocznego obrońcę, przy każdej okazji podłącza się do ataku, okupując pozycję nominalnego skrzydłowego. Przy czym nie jest statyczny jak mogłoby sugerować poprzednie sformułowanie. Zarówno z piłką, jak i bez niej znajduje się w nieustannym ruchu, często widziany był w pół-przestrzeni czy zbiegając do środka pola trochę w stylu Daniego Alvesa. Świetnie, krótko prowadzi futbolówkę, również w pełnym biegu, z łatwością zmienia kierunek ataku z piłką nawet po rozwinięciu dużej prędkości. Po oddaniu piłki natychmiast stara się wyjść na pozycję do zagrania zwrotnego czy wykonuje diagonalny bądź wertykalny sprint aby ściągnąć rywali i stworzyć więcej miejsca kolegom. Doskonale odnajduje się w grze kombinacyjnej, na 1-2 kontakty, "czuje przestrzeń" - przewiduje zachowanie rywali i wie, które sektory atakować i w jaki sposób. Przykładem niech będzie jego wyrównująca bramka z Francją. Ten gol (podobnie jak pozostałe dwa, zdobyte w ten sam sposób) to przykład, jak dobrze operuje teoretycznie słabszą, lewą nogą. Trudno coś powiedzieć o jakości jego dośrodkowań/dograń z bocznych sektorów, gdyż unikał tego typu rozwiązań. Motorycznie oraz fizycznie Morey wyglądał bardzo dobrze. Podobnie jeśli chodzi o wydolność. Był bardzo skuteczny w pojedynkach 1 vs 1 w obronie i jako jeden z nielicznych obrońców potrafił (choć nie tylko w pojedynkę) skutecznie uprzykrzyć życie Jadonowi Sancho. W mojej ocenie piłkarz Barcelony śmiało można wymieniać wśród 5, a może nawet 3 najlepszych graczy mistrzostw.



Środkowy obrońca: No i tutaj miałem wreszcie komfort wyboru. Wyróżniających się na tej pozycji graczy było naprawdę sporo. Wybór ten nie należał do najłatwiejszych, bo stoperów zasługujących na wyróżnienie miałem z 5-6, a miejsca tylko dwa. Pierwsze z nich przyznałem Janowi Bollerowi z Bayeru Leverkusen i reprezentacji Niemiec. Pamiętam, że na ubiegłorocznych ME U19, pomimo zaledwie jednego dłuższego występu, bardzo dobre wrażenie wywarł na mnie inny stoper Aptekarzy, Lucas Boeder, obecnie przebywający na wypożyczeniu w Paderborn. Wygląda więc na to, że Bayer stoperami stoi. Boller na tym turnieju wyróżniał się niesamowitą łatwością w budowaniu ataku pozycyjnego od tyłu i operowaniu piłką. W tym elemencie był prawdopodobnie najlepszym środkowym obrońcą na turnieju. Posyłał zarówno doskonałe, długie przerzuty do skrzydeł, jak i piłki między liniami do pomocników czy Arpa. A w sytuacji, gdy Cetin schodził między niego i Lucasa Maia często zyskiwał na tyle swobody z piłką, by móc z nią ruszyć do przodu na połowę przeciwnika, z czego skwapliwie korzystał (i to on jest odpowiedzialny za jednego z goli przeciwko Holandii właśnie po prostopadłym podaniu do lewej strony). Spotkania z Bośnią czy Irlandią w grupie są tego najlepszym przykładem. W nich niekiedy prowadził piłkę dosłownie przez 30 metrów i "dojeżdżał" z nią aż na 25-30 metr od bramki przeciwnika. Technicznie bez zarzutu, pewnie poruszał się z piłką przy nodze. Jak na stopera dysponuje niezłym przeglądem pola i dobrą decyzyjnością - zauważał partnera i wiedział w którym momencie i jak dograć mu futbolówkę. Charakteryzował się opanowaniem - tak w posiadaniu (pełen spokój nawet pod presją rywala), jak i w interwencjach. Skuteczny w pojedynkach na ziemi i w powietrzu, trudny do ogrania. Znakomicie czytał grę, zawsze ustawiał się względem partnera, rywala czy pozycji piłki, by mieć wszystko pod kontrolą, a w razie potrzeby zdążyć z asekuracją (czym parę razy się popisał). Często wychodził wyżej do przeciwników, wyłuskując im piłkę spod nóg czy imponując grą na wyprzedzenie. Choć do daleko idących wniosków nie należy dochodzić, to Boller zaprezentował się z na tyle dobrej strony, by móc go porównać do Matsa Hummelsa. Do poziomu rodaka oczywiście jest mu bardzo daleko, ale ma potencjał, by się do niego w przyszłości zbliżyć albo - kto wie - może wręcz przerosnąć stopera Bayernu.




Środkowy obrońca: Z czystym sumieniem mógłbym w tym miejscu ulokować partnera Bollera z formacji defensywnej Niemców, Lukasa Maia, ale nie mogłem pominąć któregoś z reprezentantów Anglii - drużyny, która aż do finału imponowała szczelną defensywa, tracąc w 5 spotkaniach zaledwie 2 gole. Największa w tym zasługa duetu stoperów Chelsea: Marc Guehi - Jonathan Panzo. Padło na pierwszego z nich, kapitana drużyny narodowej. Swoją drogą, to kolejna reprezentacja Synów Albionu, która opiera swój środek obrony na graczach Chelsea. O pierwszym zespole z Terrym, a następnie Cahillem nawet nie trzeba mówić, a to samo dotyczy ostatnich młodzieżówek. Podstawowym graczem na ME U19 przed rokiem był Fikayo Tomori, a w kategorii U17 Trevoh Chalobah. Z kolei duet stoperów na trwających MŚ U20 w Korei tworzą tenże Tomori oraz Jake Clarke-Salter, również gracz The Blues, wypożyczony obecnie do Bristol Rovers (Tomori natomiast na tych samych zasadach gra aktualnie w Brighton). Guehi sprawiał wrażenie opanowanego przywódcy, który nie gestami, a swoją grą udowadniał swój status boiskowego lidera reprezentacji. Silny, szybki, z "konkretnym" przyspieszeniem, zwrotny, z dobrą koordynacją ruchową. Masywie zbudowany, silny fizycznie obrońca, w powietrzu niezmiernie trudny do pokonania, skoczny, z mocnym odbiciem w nogach. W bezpośrednich pojedynkach jest w stanie każdego przeciwnika zdominować fizycznością i motoryką. Twardy gracz, nie odpuszczający nikomu. Do tego ponadprzeciętnie radzi sobie z wyprowadzaniem piłki. Potrafi znaleźć partnera między liniami, przesunąć grę wyżej dokładnym, wertykalnym podaniem. Praktycznie nie zdarzały mu się nawet drobne błędy w operowaniu futbolówką. Może w tym aspekcie trochę brakuje mu do Bollera, ale generalnie i tak był pod tym względem w czołówce stoperów na tym turnieju. Podobnie jak całościowo, stąd też jego pozycja w tym zestawieniu.



Lewy obrońca: najtrudniejsza pozycja do obsadzenia, nie będę ukrywał. Poza Moreyem, który wybijał się wyraźnie ponad przeciętność, żaden inny full-back na tym turnieju nie zachwycił. Boki obrony, obok bramkarzy, stanowiły piętę achillesową tejże jedenastki i ogólnie całego turnieju. Na palcach jednej ręki - i to na siłę - wymieniłbym laterali, którzy pokazali się w Chorwacji z dobrej strony. Najlepiej o słabości lewych obrońców świadczy fakt, że do mojej drużyny trafił Kik Pierie z Holandii, który w swoim klubie, Heerenveen, gra na pozycji... stopera (jeśli wierzyć transfermarkt). Jego kontrkandydatem był Juan Miranda z reprezentacji Hiszpanii, ale on dobre wrażenie z meczów z Italią, Chorwacją i Francją zamazał wyraźnie słabszymi występami z Niemcami w półfinale i z Anglią w finale (słabsze, a mimo to rozegrane na wyższym poziomie od większości bocznych). Najdokładniej w maksymalnym skrócie opisuje Holendra słowo "solidność". W znamienitej większości elementów piłkarskiego rzemiosła był po prostu poprawny, solidny. Nie miał wyraźnych wad w swojej grze, tak jak i nie miał wielkich atutów (choć na pewno tych plusów było ciut więcej, co też zaważyło na tym, że jest tu, gdzie jest). Pierie jest dość wysokim, lewonożnym graczem, stosunkowo szybkim i dobrym technicznie. Charakteryzowała go agresja w grze. Preferował krótkie krycie, natychmiastowy doskok do rywala w momencie, gdy ten otrzymywał piłkę i wywieranie presji. Nierzadko pomagał sobie rękami czy siłą fizyczną, szukając gry ciałem, prób odepchnięcia barkiem czy klatką piersiową. W żadnej sytuacji nie odstawiał nogi, nieustępliwy i zadziorny, walczył do końca o każdą stykową piłkę i dzięki temu, że twardo stoi na nogach umie ją znakomicie osłonić, zblokować. W ataku pozycyjnym kontrolował ustawienie Geertruidy z drugiej strony - gdy tamten ustawiał się wyżej, Pierie zostawał głębiej, natomiast gdy prawy obrońca Oranje nie zapędzał się do przodu, czynił to po drugiej stronie jego vis-a-vis. Z kolei w kontrach Pierie szybko reagował na odzyskanie piłki i błyskawicznie startował do przodu, zapewniając szerokość na lewej flance, idąc na obieg skrzydłowemu czy też po prostu zapewniając mu najbezpieczniejszą możliwą opcję podania - do tyłu. Solidnie radził sobie w operowaniu piłką, nie wybijał jej na oślep pod presją, tylko starał się dograć ją do nogi partnerów. Tak samo przyzwoity jeśli chodzi o pojedynki w obronie i ustawianie się, do tego skuteczny w powietrzu. Podsumowując, Pierie ma solidne podstawy do bycia... solidnym obrońcą. Teraz musi tylko i aż szlifować swoje umiejętności.



Defensywny pomocnik: Po narzekaniu na brak bocznych obrońców, czas na... narzekanie, że będę zmuszony pominąć kilku niezwykle interesujących piłkarzy przy układaniu drugiej linii. Tu, podobnie jak w przypadku stoperów, miałem kłopot bogactwa. Nawet większy zresztą. Oczywiście mówię w tej chwili ogólnie o wszystkich zawodnikach, mogących grać w drugiej linii, ale gdyby ich nawet podzielić i posegregować z podziałem na bardziej konkretne pozycje, miejsca zajmowane przez nich na boisku (defensywny pomocnik, ofensywny pomocnik, skrzydłowy, boczny pomocnik, etc.), to problem z podjęciem decyzji wcale nie byłby mniejszy. Koniec końców wybrałem ustawienie najbliższe 4-2-3-1, aby "upchnąć" jak najwięcej kreatywnych graczy do pomocy. Tych też w przekroju całego turnieju ukazało się więcej niż pomocników nastawionych na destrukcję, rozbijanie akcji rywala, utrzymujących niską pozycję bez angażowania się w grę ofensywną. Spośród takich nieco "oldskulowych" typów graczy, największe wrażenie zrobił Bartol Franjic z reprezentacji Chorwacji, który chyba posiadł dar przyciągania w środku pola wszystkich "drugich piłek", zawsze był tam, gdzie zawiązywała się akcja rywala i momentalnie ją kasował. Ale nie o nim będzie mowa. Jako, że występ Chorwatów w ogólnym rozrachunku należy uznać za niewypał, uznałem, iż nietaktem byłoby umieszczanie tutaj dwóch (a myślałem o trzech! - patrz lewy obrońca wśród wyróżnień na samym dole) reprezentantów Hrvatskiej - tym bardziej, że, jak wspomniałem, w drugiej linii miałem naprawdę duży komfort wyboru. Do mojej jedenastki trafił Achraf El Bouchataoui, kapitan Holendrów. Jest niskim, drobnym piłkarzem o charakterystyce deep-laying playmakera - a przynajmniej na tym turnieju pełnił taką rolę. Dyktował tempo gry z głębi pola, często schodząc między stoperów skąd rozprowadzał piłkę wyżej lub do boków. Stale pod grą, znakomity bez piłki, każda akcja Oranje zaczynała się lub przechodziła przez niego. Był mózgiem i inicjatorem wszystkich ataków swojej reprezentacji. Dysponuje świetnym passing range: jest w stanie zagrać kilkudziesięciometrowy przerzut do skrzydła czy długie podanie na wolne pole co do milimetra. Także swoją słabszą, lewą nogą, którą operuje niewiele gorzej niż prawą. Bardzo dobrze czuł się w grze kombinacyjnej, choć z reguły, m.in. z racji swojej pozycji na boisku, starał się grać odpowiedzialnie, precyzyjnie, na niewielkim ryzyku. Natomiast kiedy (sporadycznie, bo zwykł trzymać się swojej pozycji) znajdował się w tercji atakowanej, wówczas kiedy tylko nadarzała się okazja, próbował otwierających podań, jak np. w pojedynku z Niemcami, kiedy od razu po odbiorze posłał miękką podcinkę nad defensywą rywali do Mallahiego, który jednak przegrał pojedynek z Plogmannem. Etatowy wykonawca stałych fragmentów gry. Niebezpiecznie robi się szczególnie, gdy podchodzi do rzutów wolnych na wprost bramki. Dysponuje zróżnicowanym uderzeniem - zarówno mocnym z prostego podbicia, jak i plasowanym wewnętrzną częścią stopy. I w jeden, i w drugi sposób potrafi zagrozić bramce przeciwnika. Technika użytkowa El Bouchataouiego również należy do jego atutów. Trudno mówić w jego przypadku o umiejętności dryblingu, gdyż ten, jeśli już się pojawiał, to sytuacyjnie, intuicyjnie. Miał na celu raczej utrzymanie piłki pod presją ze strony rywala niż zdobyciem terenu czy przewagi. Generalnie więc bardzo rzadko Holender korzystał z tego elementu, aczkolwiek kiedy musiał to wychodził z tych starć zwycięsko dzięki swojej zwrotności, niskim środku ciężkości i szybkiej zmianie kierunków prowadzenia piłki. Podobnie pragmatycznie rzecz ma się z jego grą w obronie. Pomocnik Feyenoordu stara się raczej czytać grę i przewidywać ruchy/zagrania rywali niż walczyć o piłkę, wchodzić w bezpośrednie starcia. Woli trzymać dystans od rywala, atakując jedynie w konkretnych momentach - np. gdy ten otrzymuje piłkę plecami do bramki i nie spodziewa się (bądź nie wie o tym) pressingu. Bez dwóch zdań okazał się najlepszym, a przede wszystkim najrówniejszym piłkarzem Oranje w Chorwacji.



Środkowy pomocnik: Co prawda chłopak, którego tu umieszczę jest bardziej typem "10"/"8", a na ME z 6 spotkań w 4 wystąpił na... lewym skrzydle, ale po prostu nie mogło go tutaj zabraknąć i wiedziałem, że gdzieś muszę go "wcisnąć". Padło na pozycję pivota obok El Bouchataouiego, choć na pewno grałby w inny sposób od Holendra, miałby znacznie więcej swobody i zadań ofensywnych. Mniejsza o większość - podejrzewam, że w tej roli wymiennie z graczem, który znajdzie się tu na prawym skrzydle, odnalazłby się bez większych problemów. A mowa tu o Sergio Gomezie z Barcelony. Brałem na to miejsce pod uwagę kilku graczy, ze szczególnym uwzględnieniem jego kolegi klubowego, Alejandro Orellany oraz Bartola Franjica. Pierwszy odpadł, gdyż zagrał blisko 100 minut mniej od Gomeza. Brak drugiego tłumaczyłem wcześniej. Pomocnik Juvenilu B klubu ze stolicy Katalonii należy do grona piłkarzy lewonożnych i w przeciwieństwo do choćby El Bouchataouiego starał się unikać gry swoją słabszą stopą (choć jedną bramkę po przełożeniu piłki na prawą nogę zdobył). Ustawiony po lewej stronie boiska w zależności od sytuacji trzymał się linii bądź schodził do środka za plecy Abela Ruiza (np. wtedy, gdy wymieniał się pozycjami z Mohą lub gdy lewy obrońca Miranda zajmował wysoką pozycję w ataku), gdzie był zdecydowanie najgroźniejszy i gdzie mógł w pełni wykorzystywać swoje atuty. Jakie? Dobre uderzenie z dystansu, jak i z nieco bliższej odległości, czytanie gry, umiejętności gry kombinacyjnej, dynamiczne wejścia w pierwszą linię (co wychodziło mu świetnie - patrz screeny poniżej) czy niezłe ostatnie podanie. Gomez jak można się domyślać jest piłkarzem doskonałym technicznie. Pod względem first touchu, zagrań na jeden kontakt, chyba był wręcz najlepszym graczem na turnieju, a na pewno w ścisłej czołówce. Jakość biła także od jego niezwykle precyzyjnych podań czy panowania nad piłką. Zawsze próbował przyjmować piłkę kierunkowo, odwracając się diagonalnie lub wertykalnie w stronę bramki rywala. Z dryblingu, podobnie jak wspomniany wcześniej Holender, korzystał tylko w konkretnych sytuacjach i radził sobie w nim tak samo dobrze. Zdecydowanie jednak preferował grę kombinacyjną na małej przestrzeni z (najczęściej) Mirandą, Mohą i Abelem Ruizem, co przełożyło się na kilka spektakularnych akcji w wykonaniu La Roja. Obok tych wejść w tempo w linię z obroną właśnie zdolność do podejmowania "małej gry" była w moim mniemaniu jego najmocniejszą stroną. Doskonale przewidywał ruchy bez piłki kolegów i/lub prawidłowo na nie reagował, tworząc trójkąty do gry wzajemnej czy wbiegając w pozostawioną przez partnera strefę. Zawsze chciał stanowić opcję do podania. Inteligentnie w ataku pozycyjnym lawirował między liniami, gdzie oczekiwał na otrzymanie zagrania i możliwość dwójkowej akcji z Abelem Ruizem. Dobrze tez wykonywał stałe fragmenty gry - po jego idealnych dośrodkowaniach Hiszpanie powinni zdobyć gole m.in. z Chorwacją i Francją (nie wykorzystali ich Miranda i Guillamon). Przy tym wszystkim potrafi zachować zimną krew przy wykańczaniu okazji bramkowych, co pokazał przeciwko Turkom, Włochom i Francuzom. Jego wkład w grę obronną był znacznie mniejszy. Przeważnie w fazie obronnej ustawiał się za plecami Abela Ruiza, na którego Hiszpanie grali wielokrotnie bezpośrednie piłki po odzyskaniu posiadania. Ta dwójka miała za zadanie utrzymać się przy niej na połowie rywala i poczekać na podłączenie partnerów. Bez wątpienia piłkarz Barcelony pełnił jedną z istotniejszych ról w szeregach La Roja.



Prawy skrzydłowy: Na tej pozycji występował gracz, który w swoim klubie grywa albo w środku pola (stąd przy Gomezie wspomniałem, że w tej jedenastce mogliby się wymieniać pozycjami i rolami), albo na lewym skrzydle. W żadnym wypadku nie przeszkodziło to Yacine'owi Adliemu, bo o niego chodzi, w zaprezentowaniu się z bardzo dobrej strony i zwyciężeniu w klasyfikacji asyst z 5 prowadzącymi do bramki podaniami. Piłkarza PSG przed tym turniejem znałem dość dobrze, bo zaliczył w tym sezonie króciutki epizod w UYL, zaś dłużej oglądałem go w trakcie styczniowego Alkass Cup w Katarze oraz występach w Coupe de Gambradella - Pucharze Francji dla zespołów U19. I właśnie na turnieju na Bliskim Wschodzie wraz z innym graczem PSG obecnym w Chorwacji, Claudio Gomesem, oczarował mnie najbardziej. Yacine to rosły piłkarz o fryzurze budzącej natychmiastowe skojarzenia z Fellainim (dlatego żartobliwie pisałem o nim per "FellAdli"), Rabiotem czy Davidem Luizem - niepotrzebne skreślić. Zacznę od czegoś najbardziej (poza tą fryzurą) charakterystycznego w jego stylu gry - jak na swoje gabaryty jest naprawdę całkiem zwrotny, ma piekielnie szybką nogę i kapitalny balans ciałem, który wykorzystuje podczas licznych dryblingów. W pojedynkach lubi stosować obszerny zwód na zamach, ale głównie bazuje na wspomnianych atrybutach, czyli balansie ciałem, szybkich zwrotach i nagłych zmianach kierunku biegu, w tym np. zatrzymaniach piłki podeszwą. Szybkościowo już nieco odstaje, natomiast na 3-4 metrach dzięki swoim długi krokom może odskoczyć każdemu i być trudnym do zablokowania na skrzydle. Mimo ustawienia na prawej flance, Adli miał pełnię swobody w poruszaniu się po całym boisku. Szukał czy to piłki, czy wolnych przestrzeni, czy sektorów, gdzie mógłby stworzyć przewagę liczebną. Często pojawiał się w głębi boiska, skąd inicjował ataki albo gdzie zabierał ze sobą bocznego obrońcę, otwierając flankę dla własnego full-backa. Bez wątpienia Adli posiada świetny przegląd pola, jest piłkarzem szalenie kreatywnym, który uwielbia stosować niekonwencjonalne, trudne do odczytania pomysły i podania. Imponował wszystkim: długimi crossami granymi na nos, prostopadłymi piłkami na wolne pole, precyzyjnymi dograniami z bocznych sektorów, grą na jeden kontakt na małej przestrzeni (bardzo dobrze zastawiał futbolówkę, trudno było mu ją odebrać) czy myleniem rywali podaniem w innym kierunku, niż sugerowało jego ustawienie ciała (przykład poniżej). Wydaje mi się, że obok Sancho był na tym turnieju piłkarzem najczęściej podejmującym ryzyko w swoich zagraniach i co warte podkreślenia, często przynosiły one Francuzom wymierne korzyści. Pod względem wizji gry i zdolności do posyłania prostopadłych piłek zdecydowanie przewyższał większość piłkarzy na Euro. Do tego Adli dysponuje silnym uderzeniem z dystansu, co parę razy zaprezentował, oraz dobrze wykonuje stałe fragmenty gry. Po jednym z nich - przeciwko Wyspom Owczym - trafił zresztą do siatki. Zarzucić mu można na pewno braki na płaszczyźnie szeroko pojętego defensive contribution, ale to powinno przyjść z czasem. No i momentami wydaje się apatyczny, jak gdyby snuł się po boisku bez ochoty na granie w piłkę. To jednak tylko pozory stwarzane zapewne przez jego aparycję. Nie ukrywam, że jestem sporym fanem tego chłopaka i mam nadzieję, że w Paryżu dostrzegą i docenią jego potencjał. A ten posiada niemały.


Ofensywny pomocnik: pozycja, na którą mógłbym znaleźć z 5-6 poważnych kandydatów (choćby Abouchabaka, Hudson-Odoi, Foden, Caqueret czy Moha). Padło na tureckie objawienie, Atalaya Babacana. Drobny, niski piłkarz Galatasaray grał jako klasyczna "10", szukając miejsca między liniami, za plecami Karaahmeta, często wędrując też w boczne sektory boiska, gdzie robił przewagę liczebną bądź cofał się wgłąb pola, uczestnicząc w rozgrywaniu piłki. Babacan należy do grona wątłych graczy, pozbawionych przewagi fizycznej. Umiał jednak przykryć te niedostatki za pomocą niesamowitych umiejętności technicznych, zwrotności, zwinności czy balansu ciałem. Wszystkie te atrybuty miał wysoce rozwinięte - oczywiście przez pryzmat jego wieku i pozostałych zawodników na turnieju. Imponował szybkością, przyspieszeniem na kilku metrach i luzem w dryblingu, w którym piłka "słuchała się" go jakby była przyklejona do buta. Doskonale "czuł" i kontrolował przestrzeń, dzięki czemu przed przyjęciem piłki wiedział ile ma czasu i miejsca na decyzję oraz przyjęcie/odegranie piłki. A futbolówkę starał się przyjmować kierunkowo, z automatycznym obrotem w odpowiednią stronę. Swoją wiodącą lewą nogą był w stanie "skontrować" i opanować każde, nawet najtrudniejsze zagranie - podobną kontrolę nad piłką pokazywał również przy przyjęciach piłek z powietrza na klatkę piersiową. Na dole znajduje się krótkie wideo, prezentujące właśnie jego przyjęcie kierunkowe, którym bezpośrednio zostawił jednego rywala za plecami, a drugiego ograł krótkim dryblingiem. Ogólnie posiada wyjątkowo szybkie stopy, świetny footwork, którym również gubił rywali. Bardzo trudny do zatrzymania w grze 1 vs 1. Dużo widzi i potrafi zagrać otwierającą piłkę do partnera na wolne pole czy prostopadle między liniami w nieokupowaną strefę. Po podaniu zawsze idzie za akcją, wychodzi na ewentualną piłkę zwrotną. Ma ewidentne ciągoty do gry kombinacyjnej i czuje się w niej jak ryba w wodzie. Lewą nogą umie uderzyć i mocno, i dokładnie, nawet gdy nie ma zbyt dużo miejsca na oddanie strzału. Czasami jednak niepotrzebnie forsuje próby przetestowania golkipera rywali z nieprzemyślanych pozycji i to bez wątpienia coś, co powinien wyeliminować. Dla mnie Babacan jest jednym z największych odkryć Euro w Chorwacji. Pytanie brzmi, czy dalej będzie się rozwijał, czy skończy podobnie jak wielki swego czasu talent Besiktasu, Muhammed Demirci, który obecnie w wieku 22 lat stara się odbudować (a w zasadzie zbudować, bo odbudowywać nie ma czego) swoją karierę w Istanbulsporze, na zapleczu tureckiej ekstraklasy, po nieudanej przygodzie w Belgii. Oby kariera juniora Galatasaray potoczyła się inaczej.


Lewy skrzydłowy: tutaj wątpliwości nie było - Jadon Sancho w tej jedenastce znaleźć się musiał, choćby się waliło i paliło. Strzelam, że Anglik należy do wąskiego grona (obok Moise Keana, Abela Ruiza czy Fabrizio Caligary) zawodników, którzy jeszcze przed turniejem mogli być rozpoznawani, a przynajmniej kojarzeni przez jakiś ułamek kibiców. Po turnieju jego rozpoznawalność musiała wzrosnąć. Zresztą, pojawiające się plotki o rzekomym zainteresowaniu niemieckich klubów skrzydłowym Manchesteru City tylko ją wzmacniały. Zaraz po końcowym gwizdku finału Anglia - Hiszpania zamieniłem kilka zdań na temat Sancho z autorem stronki footballtalentscout.net (którego pozdrawiam i polecam obserwować na twitterze!). Od początku turnieju widząc Jadona w akcji, w głowie zrodziło mi się jedno i tylko jedno porównanie do pewnego gracza ze światowej czołówki. Chciałem się dowiedzieć, czy tylko ja dostrzegam podobieństwo. Na szczęście nie. Obaj stwierdziliśmy, że Sancho to wykapany Neymar i choć porównywanie gracza narodowości brytyjskiej (stereotypowy fizol) do Brazylijczyka (stereotypowy technik) zakrawa o herezję, tak w tym przypadku nie może być o niej mowy i samo porównanie jest absolutnie na miejscu. Sancho ma tę samą lekkość i łatwość dryblowania, ten sam kapitalny balans ciałem, tę samą przyjemność z wykonywania sztuczek z piłką i mijania rywali. A tych podobieństw jest więcej, również tych negatywnych. Przede wszystkim chodzi mi tutaj o to, że obaj niejednokrotnie w sytuacji 1 vs 1 z rywalem z premedytacją czekają na drugiego, a czasem i trzeciego rywala, by dopiero wtedy wchodzić w drybling. I o ile mają swój dzień jest to szalenie efektowne, widowiskowe i zarazem efektywne, o tyle gdy tracą w takich sytuacjach piłkę należy im za to się solidna bura. No ale nie ma piłkarzy idealnych. Ogromnym atutem Sancho jest też fakt, że jego dryblingi na ogół nie stanowią sztuki dla sztuki. Po minięciu rywala potrafi podzielić się piłką, dograć ją dokładnie w uliczkę do wolnego partnera czy wejść w "małą grę". Jest świetny technicznie, nad futbolówką zawsze ma pełną kontrolę, również prowadząc ją w pełnym biegu. Posiada to wszystko, co powinien mieć skrzydłowy/schodzący napastnik wysokiej klasy - dobre dośrodkowanie/dogranie z bocznego sektora, motorykę, umiejętność gry 1 vs 1, wykończenie akcji, ostatnie podanie i opanowanie. Na dobrą sprawę Sancho jest na tyle "mainstreamowym" graczem (w porównaniu do 99% piłkarzy na tych ME), że nie będę się więcej rozpisywał, a zostawię po prostu wideo (bo mimo raptem 17 lat, jak przystało na mainstreamowego grajka, ma już swoje kompilacje na youtube ;) ).


Napastnik: Intrygujących napastników na tym turnieju było bez liku. Wśród Turków wyróżniał się Malik Karaahmet, Anglicy mieli Rhiana Brewstera, który mógł się podobać w fazie grupowej. U Hiszpanów na szpicy biegał znany z poprzednich mistrzostw Starego Kontynentu Abel Ruiz, który z powodzeniem mógłby się znaleźć w tej drużynie, gdyby nie fakt, że miał silną konkurencję i... był w mojej najciekawszej jedenastce rok temu. Norwegowie przyjechali z zupełnie innymi typami napastnika, rosłymi i silnymi Larsenem, Botheimem czy Halandem. Sądząc po pierwszym meczu z Chorwacją, Moise Kean mógłby stanowić kolejną alternatywę, gdyby nie wczesny uraz i powrót do Turynu. Ostateczna rozgrywka o wyróżnienie rozegrała się pomiędzy Niemcem, Jannem-Fiete Arpem, a Francuzem, Aminem Gouirim, czyli dwójką najlepszych strzelców turnieju. Ostatecznie postawiłem na tego pierwszego, a jednym z przeważających argumentów okazała się pewna statystyka, która doskonale odzwierciedla profil i atuty snajpera - na strzelenie swoich 7 goli Arp potrzebował... tylko 8 celnych uderzeń. Łącznie zaś oddał 10 strzałów, a więc jedynie 2 z nich minęły światło bramki, 1 obronił golkiper. Niesamowite liczby, które podkreślają jakość wykańczania sytuacji przez napastnika HSV Hamburg. I rzeczywiście, Niemiec jeśli oddawał uderzenie, było ono bardzo precyzyjne, trudne do obrony dla bramkarza, np. plasowane tuż przy słupku. Posiada niemal perfekcyjnie ułożoną prawą stopę. Potrafi w mgnieniu oka ocenić ustawienie bramkarza i obrońców, by następnie oddać strzał w odpowiednie miejsce bramki. Od Guiriego, który lubi mieć często piłkę przy nodze, wchodzić w dryblingi czy kombinacje rożni się znacząco. Arp futbolówki nie potrzebuje, nie bierze bezpośredniego udziału w ataku pozycyjnym. Raczej pomaga kolegom w sposób pośredni. Korzysta ze swojej ruchliwości czy zwrotności i z ich pomocą stara się wypracować sobie bądź partnerom z reprezentacji nieco miejsca. "Czuje" grę w linii z obroną i umie się urwać na prostopadłą piłkę, a motorycznie wygląda bardzo solidnie. W tej grze bez piłki jest bardzo inteligentny, żaden jego ruch nie jest dziełem przypadku. Trudno go upilnować nie tylko poza szesnastką, ale i w samym polu karnym. Ma tzw. "nosa", dar antycypacji boiskowych wydarzeń, umie znaleźć się tam, gdzie za chwilę trafi futbolówka. Stosunkowo nieźle radzi sobie w powietrzu. Niektóre elementy, takie jak drybling czy siła fizyczna, na dobrą sprawą trudno po tym turnieju jednoznacznie ocenić, gdyż stosunkowo rzadko był przy piłce, a jeszcze rzadziej miały miejsce tego typu zdarzenia z jego udziałem. Jak na środkowego napastnika nie wydaje się typem egoisty. Jeśli tylko widział lepiej ustawionego kolegę bez oporów oddawał mu futbolówkę, nawet jeśli sam mógł chociaż spróbować oddać strzał. Choć czynił to niezbyt często, kilkukrotnie dał mi do zrozumienia, że gra na jeden kontakt nie stanowi dla niego problemu. W ten sposób np. wypracował okazję bramkową Keitelowi w meczu z Holandią (patrz: screen poniżej). Po tym turnieju Arp z całą pewnością zwrócił na siebie uwagę ludzi także spoza Niemiec, gdzie, jak mniemam, scouci czołowych klubów mieli jego nazwisko zapisane w notesach. HSV ma w swoich szeregach jednego z najciekawszych napastników U19 w Europie i prawdopodobnie trudno będzie zatrzymać go w Hamburgu, bo to kwestia czasu aż zarzucą na niego sieci topowe kluby Bundesligi (a może nie tylko Bundesligi). Ale jak będzie naprawdę to czas pokaże.




Poniżej graficznej zestawienie całej wybranej i opisanej jedenastki:


Na sam koniec, tak jak przy poprzednich tego typu zestawieniach sprzed roku, przedstawienie pozostałych graczy, których warto mieć na oku (podział na pozycje zgodny z tym, gdzie grali w swoich reprezentacjach - być może [a część znanych mi na 100%] w klubach grają na innych). Wcześniej krótka legenda i objaśnienia:

Czcionka pogrubiona - zawodnicy, którzy prezentowali się na tyle dobrze, iż mogliby zająć miejsce w jedenastce; wyróżniali się wyraźnie czy to na swojej pozycji, czy ogólnie w przekroju całego turnieju.

Czcionka podkreślona - zawodnicy, których znałem lepiej lub gorzej przed turniejem i którzy całkowicie zawiedli na tym turnieju, choć wiem, że mają duży potencjał; także gracze znani mi, którzy z różnych przyczyn grali mało lub w ogóle.

Czcionka normalna - zawodnicy, którzy mieli swoje momenty: jeden mecz, jedną połowę czy choćby kilka udanych akcji sugerujących, bym o nich pamiętał; generalnie jednak byli tylko uzupełnieniem dla najlepszych/pozostałych.

Bramkarze: Alvaro Fernandez (Hiszpania), Luca Plogmann (Niemcy), Nathan Cremillieux (Francja), Simone Ghidotti (Włochy)

Prawa obrona: Vincent Collet (Francja), Kilian Ludewig (Niemcy), Ramazan Civelek (Turcja), Lutsharel Geertruida (Holandia), Timothy Eyoma (Anglia), Antonio Candela (Włochy), Jusuf Gazibegovic (Bośnia i Hercegowina), Aleksandar Kostic (Serbia)

Środek obrony: Davide Betella (Włochy), Matteo Anzolin (Włochy), Berkehan Bicer (Turcja), Jonathan Panzo (Anglia), Mitchel Bakker (Holandia), Tijn Daverveld (Holandia), Lukas Mai (Niemcy), Victor Chust (Hiszpania), Hugo Guillamon (Hiszpania), Maxence Lacroix (Francja), Erik Tobias Sandberg (Norwegia), Marko Jankovic (Serbia)

Lewa obrona: Juan Miranda (Hiszpania), Hakim Guenouche (Francja), Pascal Hackethal (Niemcy), David Colina (Chorwacja), Victor Gomez (Hiszpania)

Środek pomocy (defensywni i ofensywni, bez podziału): Ivan Ilic (Serbia), Zeljko Gavric (Serbia), Claudio Gomes (Francja), Maxence Caqueret (Francja), Mathis Picouleau (Francja), Alejandro Orellana (Hiszpania), Moha (Hiszpania), Antonio "Toni" Blanco (Hiszpania), Dominik Szoboszlai (Węgry), Karem Kesgin (Turcja), Sefa Akgun (Turcja), Tashan Oakley-Boothe (Anglia), Phil Foden (Anglia), George McEachran (Anglia), Thijs Oosting (Holandia), Aaron Bolger (Irlandia), Sahverdi Cetin (Niemcy) Yannik Keitel (Niemcy), Erik Majetschak (Niemcy), Elias Abouchabaka (Niemcy), Armin Djerlek (Serbia), Andrea Rizzo Pina (Włochy), Fabrizio Caligara (Włochy), Bartol Franjic (Chorwacja), Jurica Prsir (Chorwacja), Tomislav Krizmanic (Chorwacja), Johan Hove (Norwegia), Mikael Ugland (Norwegia), Domagoj Marusic (Bośnia i Hercegowina), Edvard Tagseth (Norwegia)

Skrzydłowi (ogółem): Ferran Torres (Hiszpania), Milutin Vidosavljevic (Serbia), Callum Hudson-Odoi (Anglia), Glen Middleton (Szkocja), Zak Rudden (Szkocja), Kevin Csoboth (Węgry), Krisztofer Szereto (Węgry), Recep Gul (Turcja), Yunus Akgun (Turcja), Juan Familio-Castillo (Holandia), Mohamed Mallahi (Holandia), Aaron Connolly (Irlandia), John Yeboah (Niemcy), Erik Hottmann (Niemcy), Dennis Jastrzembski (Niemcy), Antonio Marin (Chorwacja), Alan Kerouedan (Francja), Armin Imamovic (Bośnia i Hercegowina), Noah Awuku (Niemcy)

Środkowi napastnicy: Abel Ruiz (Hiszpania), Amine Gouiri (Francja), Malik Karaahmet (Turcja), Moise Kean (Włochy), Pietro Pellegri (Włochy), Filip Stuparevic (Serbia), Mark Bencze (Węgry), Erling Haland (Norwegia), Jorgen Larsen (Norwegia), Erik Botheim (Norwegia), Thomas Buitink (Holandia), Rhian Brewster (Anglia).

*Brakuje Ukraińców, gdyż nie widziałem ani jednego ich spotkania, oraz Farerów, spośród których nie było kogo wyróżnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz