Wracam po dłuższej (a wręcz olbrzymiej) przerwie. Od dziś na blogu będziecie mogli znaleźć analizę występów największych talentów światowego futbolu, niekoniecznie z tych największych klubów - choć i tacy zapewne się tutaj pojawią. Szczególną uwagę zwrócę w kierunku uzdolnionych środkowych pomocników o różnej charakterystyce. Będzie o młodych graczach m.in. z Hiszpanii, Italii, Holandii, ale także np. z Belgii czy Chorwacji. Na pierwszy ogień jednak boczny napastnik Sassuolo, Domenico Berardi i jego niedzielny występ przeciwko Chievo Verona.
Po kontuzji, przez którą Domenico opuścił dwie ligowe potyczki - z Bologną i Atalantą - młody Włoch po raz pierwszy od inauguracyjnej kolejki z Napoli (gdzie zaliczył fantastyczną asystę przy trafieniu Floro Floresa) znalazł się w wyjściowej jedenastce. W poprzednich dwóch spotkaniach z Palermo i Romą lider Sassuolo meldował się na murawie dopiero pod koniec meczów, a łącznie przebywał na niej niewiele ponad 30 minut. W niedzielę z Chievo czasu dostał znacznie więcej, bowiem został zmieniony w 82. minucie, niemniej jednak ze swojego występu nie może być specjalnie zadowolony.
Przede wszystkim kiepsko wszedł w mecz, raziła jego niedokładność, brak precyzji. Tak było do końca występu. Tutaj zaznaczę, że na ogół dokładność jego podań nigdy nie rzuca na kolana, co ma związek z dużą liczbą przerzutów i prób otwierających zagrań. Dzisiaj jednak w ten sposób praktycznie nie grał, może ze dwa razy szukając piłki za plecy obrońców. Większość tych strat notował po krótkich lub średniej długości podaniach, w tym 2-3 na własnej połowie po fatalnych zagraniach wszerz boiska. Na szczęście większych konsekwencji one ze sobą nie przyniosły.
Do przerwy to jego występ można porównać do Pedro sprzed dwóch sezonów - w ofensywie dawał niewiele, ale dużo biegał, pressował i przyczynił się do kilku wybić obrońców na oślep, co pozwoliło Sassuolo szybko odzyskać piłkę. No i przez cały występ potwierdził, że piłka przy nodze mu nie przeszkadza, prowadził ją bez zarzutu i przy każdej okazji szuka(ł) złamania akcji do środka i gry kombinacyjnej, na 1-2 kontakty, na "ściankę", w trójkącie etc. No i ma, szczególnie w lewej nodze, przysłowiowy "klej", świetnie przyjmując długie, mocne zagrania.
W drugiej połowie jego gra ofensywna wyglądała nieco lepiej, choć wciąż to nie było to, na co stać Domenico. W pamięci zostały mi przede wszystkim kapitalne nożyce z bardzo ostrego kąta (i daleka, bo blisko bocznej linii pola karnego). Poza tym jeden efektowny drybling na prawej flance z zejściem na prawą nogę i niezłą centrą, a chwilę później przeniósł się do środka pola, skąd ładnie na szesnastym metrze wypatrzył ustawionego między stoperami Defrela (ten zepsuł akcję wchodząc w drybling zamiast strzelając w drugim kontakcie z piłką).
Plus jeszcze za grę tyłem do bramki. Twardo stoi na nogach, potrafi(ł) się zastawić i utrzymać przy futbolówce, a obracając przeważnie był faulowany - chyba z 5-6 razy. Z tym, że ma taki "włoski" nawyk - lubi nieraz po pojedynku z obrońcą przewrócić się, choć mógłby grać dalej, patrzeć na sędziego i czekać na gwizdek - a ten nie zawsze brzmiał.
Przeciętny występ podsumował głupia stratą po niepotrzebnym dryblingu, powrotem za Paloschim, faulem i żółtą kartką (tych co sezon łapie od groma). Na pewno jego mocno przeciętny występ tłumaczy fakt, że było to jego pierwsze spotkanie w wyjściowej jedenastce po kontuzji od pierwszej kolejki, więc brakuje mu z pewnością rytmu meczowego. Okazję do rehabilitacji będzie miał w niedzielnym wyjazdowym pojedynku z Empoli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz