Myśląc o najlepszych akademiach na globie w pierwszej kolejności z pewnością większość z nas wymieniłaby FC Barcelonę, Ajax, Benfikę, Sporting, Real, może Anderlecht czy brazylijski Santos. Mało kto zwróciłby uwagę na Bałkany, gdzie swoje diamenty szlifują Crvena Zvezda, Partizan i, przede wszystkim, Dinamo. To właśnie klub z Zagrzebia wypuścił w ostatnich latach w świat grono zawodników, którzy obecnie pełnią istotną rolę w swoich klubach – i co warto podkreślić, nie byle jakich klubach. Na tym jednak Modri nie zamierzają poprzestać.
(dane, statystyki i przynależność klubowa na 31.12.2016 r.)
Mistrz Chorwacji co roku traci swoich kluczowych graczy, rozchwytywanych przez najlepsze kluby Starego Kontynentu. W lecie padło na reprezentantów kraju, Marko Pjacę i Marko Roga. Pierwszy z nich za ponad 20 mln euro trafił do Juventusu. Pomimo limitowanej liczby minut, zdążył zaprezentować się z dobrej strony na Mistrzostwach Europy we Francji. Pjaca imponuje warunkami fizycznymi, nietypowymi jak na skrzydłowego (wysoki, 186 cm wzrostu). Przy tym jest naprawdę dynamiczny, bardzo zwrotny, niezwykle skoordynowany ruchowo. Świetnie czuje się w grze na małej przestrzeni, na jeden kontakt i sprawnie „posługuje się” obiema stopami. Rog z kolei jest nie tylko imiennikiem, ale i rówieśnikiem Pjacy. Podobnie jak jego rodak trafił do Italii, a konkretnie do Napoli. Wśród jego największych zalet należy wymienić wszechstronność. Rog może zagrać w środku pola jako „6”, „8” i „10”, a także na obu skrzydłach czy jako boczny pomocnik. Sporadycznie występował też jako fałszywa „9”. Oczywiście na tym atuty Marko się nie kończą. Imponuje intensywnością i walecznością. To jeden z tych piłkarzy, który praktycznie się nie zatrzymuje i dla którego nie ma straconych piłek. Pracuś z wysoką wydolnością, ale posiadający również dobrą technikę użytkową. Potrafi wyprzedzić rywala na kilku metrach, jak i na dłuższym dystansie. Kiedy zostawi się mu nieco swobody przed polem karnym umie mocno i precyzyjnie uderzyć z dystansu i często z tego atrybutu korzysta. Obaj z różnych powodów nie odgrywają jak dotąd większej roli w swoich zespołach. Z drugiej strony młodzi gracze miewają trudności z przystosowaniem się do włoskiej piłki, a trenerzy powoli wprowadzają ich do drużyny, o czym świadczą przykłady… Chorwatów, Mateo Kovacica (gdy ten przechodził do Interu) czy Andriji Balica. Ten drugi, jeden z największych talentów szkółki Hajduka w XXI wieku, trafił do Udinese pod koniec stycznia 2016 roku i do tej pory czeka na oficjalny debiut w pierwszej drużynie. Podobnie wygląda zresztą przypadek Mario Pasalica, który dopiero pod koniec rundy jesiennej przebił się do wyjściowej jedenastki Milanu. Czas Pjacy i Roga jeszcze nadejdzie.
Strata dwóch
absolutnych liderów w jednym okienku zabolałaby każdy zespół. Odbija się to na wynikach
Dinama (i na stylu gry także) – Modri
przegrali wszystkie spotkania w fazie grupowej Ligi Mistrzów, odpadając bez
choćby jednej zdobytej bramki, a w lidze na ten moment znajdują się za plecami
Rijeki. Z drugiej strony, w klubie nie myśli się krótkofalowo. Precyzyjny
system szkolenia, wdrażany już w kategoriach wiekowych U-8 i U-9, w połączeniu
z wybitnymi szkoleniowcami i rozbudowaną na cały kraj siatką scoutingową sprawia,
że w żadnej kategorii wiekowej Dinamo nie narzeka na brak utalentowanego
narybku. Tych najlepszych bez obaw wprowadza się do zespołu, co nie znaczy, że
sam talent zapewnia im niepodważalną pozycję. Za przykład może posłużyć
najbardziej rozpoznawalny na ten moment wonderkid
Plavich, Ante Coric. Dla
19-latka trwający sezon jest trzecim w pierwszej drużynie mistrza Chorwacji.
Zarówno dla Zorana Mamica, jak i Ivaylo Peteva nastolatek nie był i nie
jest „świętą krową”. Pierwszy rok temu trzymał go na ławce rezerwowych w 5 z 6
spotkań Champions League oraz nie bał się posadzić go tam, kiedy ten nie był w
najwyższej dyspozycji. Drugi krytykował Corica za niewykonywanie zaleceń
taktycznych, co zaowocowało odsunięciem młodego pomocnika od meczu z Juventusem
w Zagrzebiu. Abstrahując od tych sytuacji, to właśnie Ante uchodzi za piłkarza,
który niebawem ma przynieść klubowi z Zagrzebia nie mniejszy zastrzyk finansowy
niż sprzedaż Marko Pjacy. Wbrew pozorom hype
stworzony wokół tego piłkarza nie wziął się znikąd. Potwierdzają to osoby związane
z klubem, twierdząc, iż Coric jest lepszy niż był Luka Modric w jego wieku. Nie
lada komplement i nie lada brzemię. Ante to drobny,
ofensywny pomocnik, który z powodzeniem może zagrać także jako lewoskrzydłowy
czy środkowy pomocnik (w kadrze U-21 zdarzało mu się grywać jako fałszywa „9”). Chorwat
może uchodzić za modelowy przykład klasycznej „10”: doskonale "czuje"
grę i przestrzeń, umie poruszać się między liniami w taki sposób, by wykreować
sobie miejsce do otrzymania piłki, a partnerowi możliwość jej zagrania.
Perfekcyjny w grze na jeden kontakt (zdecydowanie jego najmocniejsza strona) i
podobnie jak inny ofensywny pomocnik wypuszczony nie tak dawno w świat przez
Dinamo, Alen Halilovic, uwielbia grać
w ten sposób. Potrafi błyskawicznie i niespodziewanie przyspieszyć grę, posłać
prostopadłe podanie między obrońcami czy też za ich plecy, często schodzi do
lewej strony, gdzie ma nieco więcej miejsca i skąd może zarówno konstruować
akcję dwójkową bądź w trójkącie albo zbiec z piłką do środka. A prowadzi ją w
sposób niezwykle elegancki, "po hiszpańsku". Zresztą, oglądając go w
starciu młodzieżówek tych krajów można było odnieść wrażenie, że ten chłopak
pomylił koszulki i tak naprawdę jest reprezentantem La Roja. Umiejętności techniczne i drybling na małej
przestrzeni ma na wysokim poziomie. Do tego jest niesamowicie ruchliwy, trudny
do upilnowania czy przy przekazywaniu krycia. Potrafi świetnie dośrodkować tak
bezpośrednio z gry, jak i ze stałych fragmentów. Przy wielu podobieństwach do
Alena, różni go od niego jedno - Ante zawsze kieruje się zasadą "pass
first". Halilovicowi w wielu momentach tego brakuje. Coric w obrębie pola
karnego, będąc w dogodnej sytuacji strzeleckiej, zawsze jeszcze spojrzy, czy
przypadkiem któryś z jego partnerów nie znajduje się na korzystniejszej
pozycji, a jeśli tak, to bez wahania odda mu piłkę. Nie "napala się"
na kończenie akcji samemu i to stanowi kolejny jego ogromny atut, stosunkowo
rzadki w tak młodym wieku.
Obok
Corica, którym interesuje się kilka klubów z Wysp, ważną postacią zespołu został
jego rówieśnik, Filip Benkovic. O
ile w ubiegłym sezonie wciąż balansował między pierwszą a drugą drużyną, o tyle
w obecnym sezonie stał się graczem praktycznie niezastąpionym najpierw dla Zlatko Kranjcara, a później dla Ivaylo
Peteva. Stoper opuścił tylko dwa ligowe spotkania na 20 możliwych. Przy swoich
194 cm wzrostu jest stosunkowo szybki, zwrotny i, co zrozumiałe, doskonale
radzi sobie w powietrzu. Jest piekielnie groźny przy stałych fragmentach gry.
Niemal co mecz dochodzi do przynajmniej jednej „główki” po rzucie rożnym czy wolnym.
Dodatkowo dysponuje bardzo dobrym jak na stopera, silnym i precyzyjnym
uderzeniem. Dlatego też nierzadko podchodzi do rzutów wolnych i wykonuje je co
najmniej poprawnie. Wymienione zdolności zaowocowały dwoma bramkami i dwoma
asystami w tym sezonie, a oba gole zdobyte w końcówkach zapewniały Dinamu
punkty (kolejno remis ze Slavenem i zwycięstwo z Lokomotivą). Bez dwóch zdań
Benkovica należy określić mianem nowoczesnego, grającego piłką obrońcy. Nie boi
się odpowiedzialności w wyprowadzaniu piłki z bronionej tercji. Nawet pod
presją szuka dokładnych, krótkich podań atakujących i diagonalnych. Gdy ma więcej
swobody umie zagrać precyzyjny, kilkudziesięciometrowy przerzut do skrzydłowego czy
złamać pierwszą linię obrony rywala penetrującym podaniem między liniami. W
grze obronnej preferuje krótkie i agresywne krycie, w czym zresztą jest bardzo
dobry. Dość często zdarza mu się podejmować większe ryzyko, grając „na wyprzedzenie”,
korzystając z umiejętności czytania gry i timingu
w interwencjach. Stanowczy i zdecydowany w swojej grze. Do tego świetny w
asekuracji partnerów. Pole do poprawy na płaszczyźnie ustawiania się i
koncentracji. Benkovic zwrócił już na siebie uwagę Fiorentiny, która najmocniej
o niego zabiega. Co ciekawe, w drużynie z Florencji mógłby powiększyć chorwacką
kolonię, którą tworzą Milan Badelj, Nikola Kalinic oraz sprowadzeni latem z
Hajduka Hrvoje Milic i grający
obecnie w Primaverze zdolny Josip Maganjic.
Gdzieś
w cieniu tej dwójki rozwija się talent kolejnego chłopaka z rocznika ’97, Bojana Knezevica, kapitana Hrvatskiej do lat 19 na tegorocznych
Mistrzostwach Europy, a w niedalekiej przyszłości zapewne reprezentanta kraju
U-21. Bojan jest środkowym pomocnikiem, który z powodzeniem może spełniać różne
funkcje (od registy, przez pomocnika
box2box, po wysuniętego rozgrywającego czy „10”) oraz występować w różnych
odległościach od bramki rywala (od defensywnego po ofensywnego środkowego
pomocnika). Wyróżnia go łatwość w przystosowaniu do taktyki i wdrażaniu w życie
poleceń oraz zadań, zdolność do reagowania na boiskowe wydarzenia, tzw. tactical awareness. Cechuje się
inteligencją i opanowaniem z piłką przy nodze. Futbolówkę kontroluje znakomicie
nawet w pełnym biegu, stara się ją prowadzić krótko, co w połączeniu z jego zwrotnością
i „szybką stopą” pozwala mu nagle zmieniać kierunek progresji. Jest bardzo
ambitny i pracowity, nieźle czyta grę, skuteczny w grze defensywnej. Ma
charakter lidera, kogoś, kto będzie mobilizował drużynę i swoim przykładem
zachęcał kolegów do walki. Jak na środkowego pomocnika dysponuje naprawdę dobrą
szybkością, a przede wszystkim przyspieszeniem, „depnięciem” na kilku metrach. To,
wraz z wysoką techniką użytkową, pozwala mu wygrywać pojedynki w środku pola i
przeprowadzać rajdy z piłką przez centrum boiska. W ostatniej tercji dodaje
bardzo dobre uderzenie z dystansu. Z kolei dzięki świetnemu przeglądowi pola i
decyzyjności potrafi doskonale obsłużyć partnera ostatnim podaniem na wolne
pole czy też przecinającym szyki obronne. Po cichu w Dinamie wyrasta kolejny
kompletny pomocnik. Trudno spodziewać się, by opuścił klub po pierwszym pełnym
sezonie z pierwszym zespołem, w którym notabene nie dorobił się jeszcze miana
gracza wyjściowej jedenastki. Jednak sukcesywnie, krok po kroku, Bojan powinien
osiągnąć i taki status. Na podbój Europy ma czas.
Jeśli
ktoś myślał, że rocznik ’97 nieprędko się powtórzy, był w błędzie. Jeszcze
bardziej w talent obrodziło w rok młodszym pokoleniu. Rocznik ’98 Dinama nie
bez powodu nazywany jest „złotym”. Największy sukces osiągnął w 2013 roku, wygrywając
w Manchesterze na Old Trafford z Milanem w finale prestiżowego turnieju Nike
Premier Cup do lat 15. Później z powodzeniem rywalizowali w międzynarodowych turniejach
na Węgrzech czy w Turcji, mierząc się z najlepszymi akademiami na Starym
Kontynencie. W ubiegłym sezonie Młodzieżowej Ligi Mistrzów wygrali grupę z
Olympiakosem, Bayernem i Arsenalem, by następnie pokonać w 1/8 finału
Anderlecht. Niestety, niedopatrzenie natury proceduralnej (występ z Fiołkami zawieszonego za kartki Matiji Fintica) skutkowało walkowerem i
tym samym odebraniem szansy gry z Juvenilem FC Barcelony. Niebotyczną rolę
tenże rocznik odgrywał również w reprezentacji narodowej U-17. Na Euro w maju
2015 roku zajęli piąte miejsce, gwarantujące udział w październikowych Mistrzostwach
Świata w tej kategorii wiekowej. Tam, grając efektowny futbol, odpadli w ćwierćfinale
z finalistami z Mali, eliminując w 1/8 faworyzowanych Niemców. W wyjściowej
jedenastce Hrvatskiej na ten mecz znalazło
się aż 10 (!) zawodników Plavich.
Kilku z nich (wliczając również ówczesnych rezerwowych) zdążyło już zmienić
kluby. Stoper Branimir Kalaica
podpisał kontrakt z Benficą, pomocnik Dino
Halilovic (młodszy brat Alena) trafił do Udinese, defensywny pomocnik Luka Pasaricek związał się z Hajdukiem,
zaś snajper Karlo Igor Majic wybrał
Fortunę Duesseldorf.
Największą
stratą było jednak odejście do Wolfsburga najbardziej utalentowanego wychowanka
z rocznika ’98 – Josipa Brekalo. Co
prawda na konto klubu wpłynęła niemała jak za 18-latka suma, ale sam chłopak
był pierwszym kandydatem do zajęcia miejsca Marco Pjacy na skrzydle. Trudno
opisać go inaczej niż skrzydłowy (lewy, ewentualnie prawy, w młodszych
kategoriach wiekowych zdarzało mu się też grywać jako 10-tka) pełną gębą -
niesamowicie dynamiczny, piekielnie szybki, w zasadzie z taką samą swobodą
operujący lewą, jak i prawą stopą, obdarzony świetnym dośrodkowaniem (co ciekawe,
największą jakość mają wrzutki, które wykonuje na jeden kontakt, a nie
wydawałoby się łatwiejsze ze stałych fragmentów gry czy po wcześniejszym
ustawieniu sobie futbolówki do centry), z bardzo nieprzyjemnym dla obrońców,
"krótkim" dryblingiem i prowadzeniem piłki, efektownym balansem
ciała, potrafiącym zmienić kierunek biegu w ułamku sekundy. Josip nie ma
najmniejszych problemów z koordynacją ruchową, jest niezwykle zwinny, dość
ruchliwy (podobnie jak Halilovic mimo ustawienia na skrzydle w początkowej
fazie akcji szuka zejść głębiej do środka pola, w pół-przestrzenie). Potrafi
sprawnie współpracować z bocznym obrońcą, ale równie chętnie szuka innej gry,
jak np. diagonalnych piłek do środka, gry na jeden kontakt z ruchem do środka
czy złamaniem akcji na prawą nogę i szukaniem uderzenia z dystansu. A bardzo
precyzyjny strzał z praktycznie każdej pozycji (jak wspomniałem wyżej,
niezależnie od nogi, na której ma piłkę) jest z pewnością jego bardzo mocną
stroną. Jak na swój wiek jest znakomicie przygotowany motorycznie i fizycznie.
Rzadko który dynamiczny skrzydłowy (wyłączając graczy z Afryki bądź o
afrykańskich korzeniach), tym bardziej w jego wieku, dysponuje taką siłą. Atak
ciałem na Brekalo niejednokrotnie kończy się utratą równowagi, ale przez
atakującego. Josip nie boi się zwarć i często wychodzi z nich zwycięsko.
Łatwiej odbić się od niego niż sprawić, że on straci kontrolę nad piłką. Więcej
pracy musi na treningach poświęcić poprawie pracy w defensywie. Na tym polu ma możliwość
dużego progesu, ot choćby poprzez zwykłe zaangażowanie - zdarza mu się
odpuszczać "swojego" bocznego obrońcę gdy ten podłącza się do akcji zaczepnej,
przez co jego kolega na skraju defensywy znajduje się w sytuacji 1 na 2. Nie
daje z siebie wszystkiego w pressingu, rzadko wraca sprintem za kontratakiem,
nie zawsze dba o zachowanie kompaktowości ustawienia. Druga kwestia dotyczy
ryzyka w zagraniach. O ile u większości juniorów wchodzących do dorosłej piłki
widać "grę na alibi", unikanie dryblingów czy podań grożących stratą,
o tyle u Brakalo coś takiego nie występuje. On, podobnie jak w juniorach, od
początku swojej przygody z dorosłą drużyną Dinama starał się szukać zagrań,
które przynosiłyby drużynie więcej korzyści, np. próby podań między liniami,
przerzuty na drugie skrzydło, piłki prostopadłe, diagonalne etc. A to nie
przychodziło mu z taką łatwością jak na poziomie juniorskim. Oczywiście nie można
pozbawić go pierwiastka kreatywności i improwizacji i zabronić mu kategorycznie
grania w ten sposób. Chodzi raczej o to, by znaleźć balans między ryzykiem w
grze a utrzymaniem posiadania. To jest jak najbardziej do zrobienia. Najlepszym
rozwiązaniem dla Josipa wydawał się jeszcze przynajmniej rok w Zagrzebiu,
rozegranie pełnego sezonu pod większą presją w dorosłej piłce. Wespół z ojcem
postanowił jednak przenieść się do Niemiec, gdzie z pewnością rozwinie się i
technicznie, i taktycznie, i fizycznie. Problem w tym, że jak dotąd otrzymał
bardzo mało szans na pokazanie się w pierwszym zespole. Druga taka runda
przełożyłaby się na praktycznie stracony rok. Przed najbardziej utalentowanym
chłopakiem z Dinama z rocznika ’98 bardzo ważny – być może wręcz kluczowy –
okres.
Brekalo w Zagrzebiu już nie ma, są za to jego
koledzy z drużyn młodzieżowych, którzy systematycznie, krok po kroku, budują swoją
pozycję w drużynie i pokazują się szerszej publiczności. Pierwszym z nich jest Adrian Semper, podstawowy bramkarz
wszystkich kategorii wiekowych Dinama oraz reprezentacji Chorwacji (do kadry U-19 Hrvatskiej, gdzie aktualnie broni). Poza
świetnymi warunkami fizycznymi (192 cm wzrostu, fantastyczny zasięgi ramion),
Chorwat imponuje refleksem na linii, zdecydowaniem przy wyjściach na przedpole
do wrzutek, a także timingiem.
Było to widać m.in. podczas wspomnianego meczu z Niemcami na MŚ U-17 (klik), gdzie błyskawicznie wychodził do atakujących
pole karne rywali i w odpowiednim czasie rzucał się im pod nogi wygarniając
futbolówkę, w czym pomagał mu także wspomniany zasięg ramion. Jest
solidny w sytuacjach 1 na 1, wie, kiedy należy skrócić kąt. Do końca
spotkania zachowuje pełną koncentrację, bardzo rzadko zdarzają mu się błędy
typu "pusty przelot", wypuszczenie z rąk łatwej piłki
czy wyrzut/wykop pod nogi rywala. Jak przystało na nowoczesnego bramkarza,
Semper potrafi pełnić rolę "ostatniego stopera" i zgarniać piłki
grane za plecy obrońców, choć do brawury i częstotliwości tego typu
zagrań w wykonaniu ter Stegena sporo mu brakuje. Dobrze gra obiema
nogami i preferuje krótkie wznawianie gry. Wybicia pod presją, z pierwszej
piłki adresuje w boczne sektory, przy czym unika świadomego wybijania piłki na
aut, próbując zawsze utrzymać posiadanie dla zespołu. Przy swoich warunkach
fizycznych jest też bardzo sprawny, gibki oraz szybki. Z pewnością jeden z
najciekawszych bramkarzy młodego pokolenia. Transfery Eduardo do Chelsea (która notabene swego czasu interesowała się właśnie
Semperem) oraz Antonijo Jeziny do
Antwerpii otworzyły Semperowi drogę do bramki swojej macierzystej drużyny
szybciej niż zapewne on sam się spodziewał. Od połowy sierpnia stał się podstawowym
bramkarzem Modrich, broniąc bardzo
przyzwoicie w dwóch kolejnych meczach ligowych. Problemy jego, jak i Dinama,
zaczęły się po przerwie reprezentacyjnej początkiem września. Najpierw porażka
u siebie z NK Osijek, później 0:3 z Lyonem w LM i nokautujący cios od Rijeki –
przegrana 2:5. W tym ostatnim meczu przy pierwszej i ostatniej bramce zabrakło
mu zdecydowania na przedpolu – tego, czym imponował w pojedynku z Niemcami. Po
tym spotkaniu do dymisji podał się Zlatko Kranjcar, którego zastąpił Ivaylo
Petev. Bułgar dał szansę Semperowi z Lokomotivą i Juventusem. Najprawdopodobniej
interwencja przy ostatnim trafieniu Włochów, gdzie nieudolnie odbił piłkę po
uderzeniu Daniego Alvesa, przelała
czarę goryczy. Petev posadził Sempera na ławce kosztem trzy lata starszego Dominika Livakovica. Adrian w
międzyczasie zagrał jedynie z beniaminkiem,
Cibalią, oraz dwukrotnie w krajowym pucharze. Chorwackie media donoszą, że
Napoli prowadzi rozmowy w sprawie pozyskania Livakovica. Jeśli transfer dojdzie
do skutku, przed Semperem bramka Dinama znów stanie otworem. Zasadnicze pytanie
brzmi: jak poradzi sobie z tym psychicznie? Czy błędy i doświadczenie z nich wyniesione,
a także późniejsze trafienie na ławkę wzmocni go, czy też będzie siedzieć
gdzieś z tyłu głowy? Umiejętności ma bez wątpienia, więc losy jego dalszej kariery
zależeć będą w dużej mierze od siły mentalnej.
Mistrz
Chorwacji wielkie nadzieje wiąże nie tylko z Semperem, ale i z Borną Sosą. Nie da się ukryć, że obsada
lewej obrony od czasu zerwania więzadeł krzyżowych przez Josipa Pivarica, czyli dokładnie od roku, stanowi nie lada zmartwienie
dla kolejnych szkoleniowców Dinama. Pivaric, który jesienią poprzedniego roku
był w świetnej dyspozycji, wrócił do gry po Euro we Francji. Do dziś szuka
formy, którą imponował w drugiej części 2015 roku i niewiele wskazuje, że ją
odnajdzie. Jego zmiennik, Mario Musa,
w rundzie wiosennej sezonu 2015/16 prezentował się przeciętnie. Nie zdołał
sobie wywalczyć pewnego miejsca w jedenastce. Niekiedy Zoran Mamic wolał na tej
pozycji postawić na prawego obrońcę, Alexandru
Matela, stopera Jeremy’ego Taravela
czy właśnie na Sosę. On w pierwszym zespole debiutował jeszcze wcześniej niż
Semper i Brekalo, bo już w sezonie 2014/15. Niespełna 1,5 miesiąca po swoich 17
urodzinach, w marcu 2015, zagrał pełne 90 minut przeciwko NK Zagrzeb. Miniony
sezon zakończył z dwoma pełnymi ligowymi potyczkami oraz występem od pierwszej
minuty w zwycięskim finale Pucharu Chorwacji. Wprowadzanie Sosy do pierwszego
zespołu kontynuował Zlatko Kranjcar. U niego Borna zagrał od początku w trzech
z pierwszych czterech meczów ligowych. Wystąpił także dwukrotnie w eliminacjach
Champions League. Po zmianie szkoleniowca okazji do gry miał znacznie mniej. W
lidze zagrał tylko w jednym spotkaniu, z Lokomotivą, notując zresztą asystę
przy efektownym golu Soudaniego. Do
tego doszedł jeden mecz pucharowy i najważniejszy – debiut w fazie grupowej
Champions League z Sevillą. Borna gra jak przystało na nowoczesnego bocznego
obrońcę ofensywnie. Na lewej flance zapewnia szerokość i sprawnie operuje piłką
przy konstruowaniu ataku pozycyjnego. Bardzo dobrze radzi sobie w grze na jeden
kontakt, wymianie piłki na małej przestrzeni, doskonale potrafi uzupełniać się
i rozumieć ze skrzydłowym (na MŚ U-17 świetna współpraca w ataku z Brekalo),
wyjść na obieg od środka (underlapping) czy po zewnętrznej (overlapping) i
dokładnie zacentrować piłkę w pole karne (czy to z pierwszej piłki, czy po wcześniejszym
jej przyjęciu i przygotowaniu) bądź wycofać płasko w stronę jedenastego metra -
to jego najmocniejsza broń. Umiejętności czysto techniczne takie jak kontrola
futbolówki, prowadzenie jej (także w pełnym biegu) czy gra na jeden kontakt ma
opanowane na wysokim poziomie. Z aspektów defensywnych sprawnie w fazie
przejścia do defensywy wraca na pozycję, w czym pomaga mu niezła szybkość (choć
może odrobinę za mała jak na skrajnego obrońcę – na szczęście umie to przykryć
innymi atutami, tak jak np. Alex
Grimaldo) i wysoka wydolność oraz wytrzymałość. Dobrze odczytuje boiskowe wydarzenia,
umie przewidzieć zagranie i przejąć podanie. Bardzo dobrze radzi sobie w
pojedynkach 1 na 1 w destrukcji, jest w nich dość agresywny. W skrajnych
sytuacjach potrafi także zaatakować rywala wślizgiem i wybić mu futbolówkę,
choć nie jest to jego najmocniejsza strona – przez spóźnienie z atakiem
popełnia zbyt wiele fauli. Podsumowując jego dotychczasowe spotkania w barwach Plavich należy wspomnieć, że w przeciwieństwie
do Sempera praktycznie w każdym z nich pozostawiał po sobie naprawdę dobre wrażenie
- nawet w beznadziejnym dla Dinama meczu z Sevillą u siebie, kiedy był prawdopodobnie
najlepszym zawodnikiem gospodarzy. Z pewnością warto zapamiętać jego nazwisko,
bo prędzej czy później wedrze się do podstawowego składu mistrza kraju, a stąd
już tylko krok do europejskich potentatów.
Wspomnianą
dwójkę uzupełnia Nikola Moro. Chłopak
przypomina w pewnym stopniu Bojana Knezevica nie tylko pozycją, ale i stylem
gry. Różnią ich drobiazgi. M.in. Moro nie operuje tak głęboko jak Knezevic i
nie odnajduje się na pozycji registy.
Preferuje ustawienie na pozycji numer „8” lub „10” (gdzie z powodzeniem może występować
i Bojan). W porównaniu do rok starszego kolegi nie daje tyle samo w grze
obronnej. Oglądając Chorwatów na Mistrzostwach Świata U-17 w Chile to właśnie
on obok Brekalo najbardziej przyciągał uwagę. Bez jego świetnego występu i dwóch
asyst z późniejszym triumfatorem turnieju, Nigerią, Hrvatska nie wyszłaby z grupy. Moro sprawia wrażenie lidera pełną
gębą. Bierze odpowiedzialność za drużynę na swoje barki szczególnie wtedy,
kiedy ona tego potrzebuje. Jest niezwykle ambitny, pracowity i waleczny.
Inteligentnie porusza się bez piłki, wyszukuje luk w szykach obronnych i ustawia
się tak, by móc otrzymać tam przeszywające podanie lub, jeśli jest w posiadaniu
piłki, sam takowe posyłać. Cechuje go świadomość taktyczna i odpowiedzialność.
Doskonale wie, jakie zadania ma spełniać na boisku, jak i gdzie się ustawiać,
jakie decyzje podejmować. Od strony technicznej trudno mu cokolwiek zarzucić.
Elementy takie jak przyjęcie piłki, jej prowadzenie czy uderzenie są u niego na
wysokim poziomie, choć rzecz jasna wciąż może zrobić na tym polu duży progres.
Bardzo dobrze czuje się w grze kombinacyjnej, będąc pod presją potrafi utrzymać
piłkę, wywalczyć rzut wolny czy ograć przeciwnika dryblingiem. Posiada łatwość wygrywania
pojedynków w ofensywie. Do tego jest piłkarzem kreatywnym z bardzo dobrym
przeglądem pola. Dostrzega czy to wyrwy w formacjach przeciwnika, czy partnera wychodzącego
na dogodną pozycję i natychmiast obsługuje go dokładnym podaniem. A dysponuje
naprawdę bogatym repertuarem zagrań: od prostopadłych dołem, przez piłki górą
na wolne pole, podcinki nad linią obrony, po kilkunastometrowe diagonalne
podania i precyzyjne, kilkudziesięciometrowe przerzuty. Uwielbia często być w
posiadaniu futbolówki, dyktować tempo i kreować grę. Pomocników w tym typie
Dinamo zwykło produkować na pęczki. Wiele wskazuje, że Moro niebawem będzie
sukcesorem Modrica, Kovacica,
Halilovica, Roga czy Corica i najprawdopodobniej za kilka lat wyruszy w ich
ślady na podbój Europy. W pierwszym zespole zadebiutował w zeszłym sezonie w
spotkaniu pucharowym, natomiast pełne 90 minut rozegrał na koniec poprzedniej
kampanii przeciwko Lokomotivie. Nie wypadł wówczas najlepiej, poniekąd ze względu
na to, że przyszło mu operować tuż przed stoperami. Raził nerwowością w grze
oraz niedokładnością w rozprowadzaniu piłki. Z czasem, a w zasadzie z każdym
kolejnym występem, było jednak lepiej. W trwającym sezonie obok Ivana Bozica i
Daniego Olmo stanowił najjaśniejszy punkt Modrich
w UEFA Youth League. Z tej trójki wydawał się najrówniejszym zawodnikiem na
przestrzeni fazy grupowej (a regularność – tak w pojedynczych zagraniach, jak i
na przestrzeni kilku kolejnych spotkań – nie była jego najmocniejszą stroną).
Jak na razie rozegrał dwa pełne mecze – ligowy i pucharowy. Z niezłej strony
zaprezentował się również w swoim debiucie w fazie grupowej Ligi Mistrzów
przeciwko Juventusowi. I choć konkurencja w środku pola Dinama była, jest i
będzie duża, to Moro z pewnością powinien w niedalekiej przyszłości zadomowić
się tam na dobre i stanowić o jego sile.
Naturalnie
na wymienionych piłkarzach potencjalne gwiazdy światowej piłki „wyprodukowane”
przez Dinamo się nie kończą. Śmiało można wymienić innych chłopaków, m.in. sprowadzonych
w młodym wieku z innych klubów, którzy w tym sezonie odważnie pukają do bram
drużyny Ivaylo Peteva, jak Amer Gojak
(wcześniej Olimpic Sarajewo) czy Dani
Olmo (wcześniej FC Barcelona). Oprócz nich w rezerwach systematycznie rozwijają
się pozostali gracze z szalonego rocznika ’98, których absolutnie nie należy
jeszcze skreślać, a są to przede wszystkim Vinko
Soldo (zbieżność nazwisk ze Zvonimirem przypadkowa), Davor Lovren (młodszy brat Dejana), Neven Djurasek czy Matej
Hudecek. Za ich plecami dorasta grono 17-latków z mniej utalentowanego
rocznika ’99, ale i tutaj można doszukać się diamencików, spośród których
najlepiej znanym w Polsce jest sprowadzony do Legii Sandro Kulenovic. Poza nim najbardziej obiecujący wygląda trójka Dario Spikic (skrzydłowy), Marko Gjira (defensywny pomocnik/lewy
obrońca) i Dino Horkas (bramkarz). W
przyszłym sezonie w UYL swoją szansę pokazania się światu mogą już otrzymać
jeszcze młodsi Dominik Kotarski
(rocznik 2000, bramkarz) oraz porównywany do Brekalo Antonio Marin (skrzydłowy, rocznik 2001). Trudno powiedzieć, czy wszyscy
rozwiną się na miarę swojego potencjału, ale jedno jest pewne – Dinamo jest
idealnym do tego miejscem. Wystarczy spojrzeć na zestaw pomocników, który
mistrz Chorwacji wystawił w rewanżu z Juventusem. Drugą linię stanowili
Knezevic (19 lat), Gojak (19), Coric (19) oraz Moro (18). Taki widok z pewnością
musi działać mobilizująco na młodszych kolegów z akademii i jest katalizatorem
napędzającym ich rozwój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz