Kiedy poprzednio pisałem o Michym ex equo z Hatemem Ben Arfą oraz Edsonem Cavanim prowadził w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców Ligue 1. Dziś, po przeszło trzech miesiącach, belgijski napastnik Olympique Marsylia ustępuje jedynie Zlatanowi Ibrahimovicowi. Do swoich wcześniejszych 11 goli w spotkaniu z Caen dołożył kolejnego potwierdzając, że w swoim drugim sezonie na francuskich boiskach jest już bez wątpienia jedną z gwiazd ligi.
Snajper Olympique od początku trwającej kampanii 15/16 znajduje się w wyśmienitej dyspozycji. Regularnie trafia w Ligue 1 czy Lidze Europy. Zdobył także swoją drugą bramkę w drugim występie w barwach narodowych w listopadowym meczu towarzyskim przeciwko Italii. Przeszło 4 mln funtów zainwestowane w Michy’ego szybko okazało się znakomitą inwestycją, sam Batshuayi spłaca się z nawiązką, regularnie podbijając swoją wartość.
Co nieco o Belgu
pisałem tutaj.
Obecnie znam go lepiej, więc łatwiej będzie mi przedstawić jego mocne i słabe
strony. Do atutów z pewnością należy zaliczyć opanowanie w sytuacjach podbramkowych.
Napastnik Marsylii to typowy kiler, z zimną krwią wykańczający każdą okazję.
Pomaga mu w tym obunożność, choć kiedy tylko ma na tyle czasu woli przełożyć
futbolówkę na prawą nogę. Szybko podejmuje decyzje i zachowuje spokój pod
bramką przeciwnika. Akcje finalizuje bardzo mocnym, a przy tym precyzyjnym uderzeniem.
Z reguły nie kończy akcji technicznym uderzeniem. Preferuje bardziej siłowe rozwiązania,
co wcale nie znaczy, że zdarzają mu się strzały „Panu Bogu w okno” – jak na wkładaną
siłę są one celne, a dzięki dobrze ułożonej stopie praktycznie nie dochodzi do
sytuacji, kiedy futbolówka „schodzi” mu z nogi. Kolejnym atutem Batshuayia jest
siła fizyczna. Wygrywa większość starć bark w bark, niezwykle trudno go
przepchnąć czy wytrącić z równowagi. Dzięki temu też świetnie zastawia piłkę.
Bez kłopotu odnajduje się w grze tyłem do bramki, gdy musi przytrzymać futbolówkę.
Radzi sobie też w grze z pierwszej piłki, w szczególności na tzw. „ściankę”.
Dobrze radzi sobie w grze w powietrzu – jest bardzo skoczny oraz potrafi
znakomicie złożyć się do uderzenia głową, nadając mu siły i precyzji (np. w
meczu z PSG). Przy tym jest całkiem zwrotny i dysponuje niezłym dryblingiem czy
szybkością. Potrafi minąć rywala czy obrócić się błyskawicznie z nim na plecach
i równie szybko odskoczyć. Jednak chyba największą zaletą jest umiejętność gry
bez piłki. Ma niesamowitą łatwość w kreowaniu sobie miejsca i pozycji
strzeleckiej zarówno w polu karnym, jak i w głębi pola. Jest szalenie trudny do
upilnowania dla obrońców. Ma tendencję do przebywania na pozycji spalonej, by
nagle wejść w jedną linię z defensywą przeciwnika i ruszyć na prostopadłą
piłkę. Swoją ruchliwością i mobilnością potrafi zarówno zgubić kryjącego go rywala,
jak i zabrać go ze sobą tworząc więcej miejsca kolegom. Również w polu karnym
dysponuje niesamowitą łatwością w dochodzeniu do okazji bramkowych, dzięki
doskonałej antycypacji ustawia się zawsze tam, gdzie za chwilę trafi futbolówka.
Mówiąc o wadach
Michy’ego należy wspomnieć przede wszystkim o jego nikłym zaangażowaniu w
pressing czy ogólnie rozumianą pomoc w fazie przejścia do defensywy. Kiedy jego
zespół nie posiada futbolówki belgijski napastnik woli przyglądać się
poczynaniom kolegów niż samemu angażować się w jej odbiór. Unika biegania za
rozgrywaną przez obrońców rywali piłką, w fazie obronnej wykonuje bardzo mało
sprintów, nie daje swoją postawą znaku do rozpoczęcia pressingu. Batshuayi, jak
na typowego łowcę goli przystało, mając piłkę przy nodze w okolicach szesnastki
w zasadzie nie rozgląda się dookoła. Niekiedy jest zbyt pazerny na bramki i wielokrotnie
zdarza mu się samemu stworzyć nieco miejsca do strzału w sytuacji 1 na 1 z
obrońcą niż odegrać futbolówkę partnerowi z większą korzyścią dla drużyny.
Zostając przy podaniach, Michy nie grzeszy kreatywnością. Nie należy się
spodziewać w jego wykonaniu niekonwencjonalnych zagrań, prostopadłych piłek czy
otwierających podań. Belg nie jest do tego stworzony i… też od tego nie jest, więc
można mu to wybaczyć. Aczkolwiek z drugiej strony w obecnych czasach od
napastników poza wykańczaniem akcji wymaga się więcej, w tym np. kreatywności i
umiejętności stwarzania okazji kolegom w grze piłką. Postawiłbym też znak
zapytania przy jego wyszkoleniu technicznym. Po kilka razy w mecz widywałem u
niego problemy z krótkim przyjęciem piłki czy jej prowadzeniem, kiedy zostawała
mu ona gdzieś za plecami, „plątała” między nogami, co kończyło się stratą lub w
najgorszym przypadku spowolnieniem akcji. Mam także wątpliwości co do jego gry
na jeden kontakt. O ile klasyczną „ściankę” ma opanowaną niemal perfekcyjnie, o
tyle w szybszej wymianie podań na małej przestrzeni, otoczony i naciskany przez
rywala często gubi rytm i oddaje piłkę niedokładnie/do nikogo.
Niedzielne spotkanie z
Caen część jego wad bądź zalet zdecydowanie potwierdziło, inne z kolei poddał w
wątpliwość. O tym wszystkim w dalszej części. Na początek krótko o samym meczu.
Szkoleniowiec gości, Michel, wystawił na ten pojedynek jedenastkę w ustawieniu
4-2-3-1 z Mandandą w bramce, Dja Djeje, N’Koulou, Rolando i Manquillo w defensywie,
Islą oraz Diarrą na pozycji defensywnych pomocników, ofensywnym tercetem Sarr,
Barrada, NKoudou i Batshuayiem na szpicy.
Tak wyglądał Olympique w
fazie ataku. Natomiast w defensywie, kiedy atak pozycyjny prowadziło Caen
(trzeba przyznać, że w przeciągu całego spotkania takich momentów było niewiele),
goście przechodzili na płaskie 4-4-2 z cofniętymi głębiej skrzydłowymi Sarrem
oraz Nkoudou, a także Barradą ustawionym z przodu obok Batshuayia:
Charakterystyczna w
grze Marsylczyków było nierównomierne wykorzystanie skrzydeł. Niemal co drugą
akcję (49%) Les Phoceens przeprowadzali
swoją prawą stroną przy zaledwie 29% akcji lewą flanką. Średnia pozycja
Manquillo była wyraźnie niższa niż mocniej udzielającego się w ofensywie Dja
Djedje. Z kolei grający z prawej strony Sarr wymienił dwukrotnie więcej (18 do
9) podań od swojego vis-a-vis, Nkoudou w atakowanej ćwiartce. Za inny kluczowy
element można uznać wszechobecnego Barradę, który przemieszczał się po całej
szerokości boiska, czy to pokazując się do zagrań defensorom, czy schodząc w
boczne sektory i tam kreując grę, tworząc przewagę. Nastawiona na wskroś ofensywnie
prawa strona wymusiła asekurację ze strony defensywnego pomocnika, stąd
Mauricio Isla często był widziany w pobliżu nominalnej pozycji prawego obrońcy
Olympiqe – szczególnie, że Caen postawiło na atak swoją lewą stroną. Stąd w tym
sektorze boiska dochodziło do tzw. „przeładowania”. Diarra z racji pilnowania
przez Manquillo swojej pozycji mógł się skupić na pilnowaniu środka pola. Widać
to także po liczbach: Chilijczyk zanotował 2 ze swoich 4 odbiorów i również 2 z
4 przechwytów na prawej stronie, wygrał również 2 z 4 pojedynków główkowych
oraz dodał do tego 3 odzyskane piłki – rzecz jasna w tamtym sektorze boiska.
Diarra co prawda po drugiej stronie boiska odzyskał aż 5 piłek, ale do tego
dorzucił tylko 1 odbiór. Bardziej aktywny był w strefie środkowej, gdzie na 3
pojedynki odegrał 1 piłkę, zaliczył 1 przechwyt, wygrał 1 z 3 pojedynków powietrznych
oraz wywalczył aż 6 „bezpańskich” piłek. Inna kwestia to powroty w głąb boiska
Michy’ego (stąd jego pozycja niemal pokrywa się z pozycją Barrady), ale o tym
później. Poniżej średnie pozycje meczowe zawodników Marsylii:
Gospodarze z kolei
rozpoczęli spotkanie w ustawieniu 4-1-4-1 z Vercoutre między słupkami,
Appiahem, Yahią, Ben Youssefem i Imorou w drugiej linii, Seube na pivocie, Rodelinem, Makengo, Feretem
oraz Bazilem w drugiej linii, a także z Delortem na środku ataku. Co ciekawe, w
takim systemie taktycznym Caen zarówno atakowało, jak i broniło. Nie dochodziło
tak jak w przypadku Olympique do wyraźnych zmian ustawienia w zależności od
fazy akcji.
Trzeba jednak z drugiej
strony zaznaczyć, że atak pozycyjny podopiecznych Patrice’a Garande praktycznie
nie funkcjonował. Jego gracza mieli problemy z przedostaniem się do ostatniej ćwiartki
konstruując ataki krótkimi podaniami, co wynikało w dużej mierze z braku zachowania
pozycji. Trójka Bazile, Delort, Rodelin poruszała się po boisku w sposób
zupełnie nieskoordynowany, nie zachowując pozycji, przez co cierpiał atak
pozycyjny. W kilku sytuacjach znajdowali się w zupełnie innym sektorze niż
piłka, co maksymalnie utrudniało jej przesuwanie do przodu krótko po ziemi. Potwierdzają
to zresztą najgroźniejsze akcje Caen – bezpośrednia piłka z głębi boiska na wolne
pole (zamieniona na gola przez Bazile, niesłusznie nieuznana), kontratak po
rzucie rożnym Marsylii (zmarnowana sytuacja sam na sam Rodelina) i w końcu stały
fragment gry, który przyniósł jedynego gola. Swoje akcje gospodarze konstruowali
głównie lewą flanką (41% przy 35% prawą), gdzie do przerwy dość aktywny był
Bazile (o ile w ogóle zajmował swoją pozycję). Przesunięcie ciężaru gry w
stronę lewej flanki zmuszało defensywnego pomocnika, Seube, do zejść na
skrzydło, gdzie asekurował partnerów i neutralizował przewagę liczebną
Marsylii. Piłkarze Caen z bocznych sektorów starali się stworzyć zagrożenie w
najprostszy możliwy sposób – za pomocą licznych dośrodkowań. Dość powiedzieć, że
skrajni obrońcy gospodarzy pomimo posiadania piłki na poziomie 38% dośrodkowywali
łącznie w pole karne 10 razy, podczas gdy Dja Djedje i Manquillo (a dokładniej
sam Dja Djedje) jedynie trzykrotnie.
Batshuayi, jak wspomniałem,
bardzo często wracał do środka boiska, gdzie pomagał rozgrywać futbolówkę. W
tym sektorze jego zadanie sprowadzało się do utrzymania piłki w obiegu,
kontynuowaniu jej przesuwania. Musiał po prostu pokazać się do gry, odegrać
piłkę i wrócić na pozycję lub od razu szukać miejsca do kolejnego przyjęcia
futbolówki. Uogólniając można powiedzieć, że starał się grać na typową
„ściankę”, ale nie pod szesnastką, tylko w środku pola. Takich odegrań w całym
spotkaniu zaliczył bez liku, m.in. w 11’, 22’, 28’, 29’, 36’, 42’, 57’, 77’ (świetne
podanie na środku przyspieszające kontrę zakończoną celnym strzałem Nkoudou)
czy w 82’. Nie zawsze jego podania na jeden kontakt przynosiły bezpośrednią
korzyść, ale na pewno pomagały Marsylii zachować płynność w grze. Poniżej jeden
przykład wideo jak m.in. dzięki Batshuahyiowi goście szybko przemieszczali
futbolówkę wprawiając ją w nieustanny ruch:
Czym jeszcze wyróżnił
się Michy? Z pewnością inteligencją i niezłą antycypacją oraz fantastyczną grą
bez piłki w obrębie pola karnego. Tradycyjnie nie miał kłopotów z przewidzeniem
dokąd może trafić futbolówka. Dobrze czytał grę oraz intencje partnerów. Np.
już w 3’ kapitalnie przepuścił płaską, diagonalną piłkę od Diarry na prawe
skrzydło do Dja Djedje, dzięki czemu ten mógł wpaść z nią w pole karne. W 19’
doskonale przeczytał tor lotu piłki i wyszedł do niej uprzedzając stoperów. Tak
samo w 44’, kiedy zbiegł w boczny sektor pola karnego i przyjął piłkę po bitym
z głębi pola dośrodkowaniu z rzutu wolnego. O włos od bramki znalazł się w 49’
znakomicie pilnując linii spalonego i jednocześnie urywając się spod krycia
Appiahowi. A co najważniejsze, w 12’ znakomicie odnalazł się w szesnastce –
dokładnie tam, gdzie powinna być rasowa 9-tka – i nieco szczęśliwie wpakował
piłkę do siatki. Cieniem na jego występie kładzie się tylko niewykorzystana
stuprocentowa okazja z 28’. Oczywiście ponownie błysnął świetnym ustawieniem
tak względem podającego, jak i bramki, natomiast całą akcję zakończył zupełnie
jak nie on – uderzając z kilku metrów obok słupka, choć miał przed sobą bramkę
„strzeżoną” jedynie przez stopera Yahię. To nieco przeczy jego niebywałej
skuteczności, z kolei absolutnie potwierdza niezwykłą łatwość w dochodzeniu do
sytuacji podbramkowych. Michy udowodnił, że w polu karnym czuje się jak „ryba w
wodzie”.
Innym mocnym elementem
gry, który Belg tym występem potwierdził, jest ruch bez piłki bliżej centralnej
strefy boiska. Batshuayi dysponuje fantastyczną „świadomością przestrzenną”,
która pozwala mu przemieszczać się po murawie w taki sposób, by nie tylko stale
być pod grą jako opcja do podania, ale również – a może wręcz przede wszystkim
– by w momencie otrzymania piłki mieć sporo czasu na podjęcie decyzji co do jej
dalszego rozdzielenia. Bezlitośnie wykorzystuje wszystkie luki w formacjach czy
między formacjami przeciwnika. Poniżej dwa przykłady tego, jak penetrował wolne
przestrzenie:
W ten sposób również
pomagał rozprowadzać piłkę i dawał kolegom czas na wyjście na pozycje. Jednak
nie tylko do tego sprowadzała się jego gra bez piłki w głębi pola. Mobilnością
i ruchliwością kreował też miejsce samemu sobie do otrzymania prostopadłego
zagrania i wyjścia na wolne pole. Jego asysta przy bramce na 2:0 wzięła się właśnie
z czytania zamiarów rywala i kolegi z piłką oraz świetnej gry bez piłki, dzięki
której uwolnił się spod opieki obrońców:
W momencie, kiedy
Barrada otrzymał futbolówkę od Isli, Michy miał przed sobą parę obu stoperów
Caen. Duża ilość miejsca, którą miał przed sobą Marokańczyk, wymusiła wyjście
do niego Ben Youssefa. Belgijski snajper doskonale przewidział zachowanie
defensora gospodarzy i momentalnie wbiegł za plecy przeciwnika, jednocześnie
odskakując o krok od Yahii. Tyle wypracowanej swobody wystarczyło, by Barrada
dograł dokładną piłkę do nogi Michy’emu, ten podciągnął jeszcze z piłką kilka
metrów, ściągnął na siebie asekurującego Appiaha, przez co wolny został po
drugiej stronie Nkoudou. Dalej wystarczyło tylko dokładnie i w tempo dograć, co
Batshuayi zrobił świetnie – piłka tocząca się niezbyt szybko, ale też nie na
tyle wolno, by Appiah zdążył zablokować uderzenie, ślizgająca się po murawie, a
nie „skacząca”. Nkoudou mógł więc bez problemu oddać strzał z pierwszej piłki,
który trafił do siatki.
Powyżej inna sytuacja,
ale ten sam schemat. Barrada dopada pierwszy do bezpańskiej piłki, czym
automatycznie ściąga na siebie Ben Youssefa. Napastnik Marsylii wykorzystuje to
w ekspresowym tempie, wbiegając na wolne pole w przestrzeń między Yahią a lewym
obrońcą, Imorou. Tam też otrzymuje zagranie od kolegi z zespołu. Ostatecznie
całą akcję zepsuł ze względu na swoją pazerność na gole.
Zamiast oddać piłkę koniecznie chciał samemu skończyć akcję. Przeszkodziły mu też
braki techniczne, o których wspomniałem na wstępie, gdyż futbolówka została mu
„w nogach”, przez co cała akcja straciła tempo.
Raz jeszcze urwał się
stoperom w samej końcówce:
W tej sytuacji znów
należało bardzo szybko wybrać taki kierunek biegu, by wszystko się zgrało:
odskoczenie od Yahii na bezpieczną odległość, możliwość dokładnego zagrania dla
Cabelli, no i bezproblemowe dojście do prostopadłej piłki. Tutaj Michy zachował
się wyśmienicie, wszystko zrobił jak należy. Zabrakło tylko tego najważniejszego
– gola. To druga absolutnie klarowna sytuacja w tym meczu zmarnowana przez
niego. Poddaje to w wątpliwość postawioną na początku tezę o jego imponującej
skuteczności i opanowaniu. Tutaj tego nie zaprezentował, więc będzie ona do zweryfikowania
w kolejnych spotkaniach.
Reprezentant Belgii
zmusił mnie też do przemyślenia tezy o jego grze obronnej. Akurat przeciwko
Caen wyglądało to nieźle. Co prawda intensywność jego gry bez piłki w fazie
posiadania wciąż każe mu oszczędzać siły na sprinty na wolne pole czy szukanie wolnych
korytarzy do podania, niemniej jednak tym razem zaprezentował większy udział w
grze obronnej już na połowie przeciwnika. Parę razy jego wsparcie w pressingu
przyczyniło się do odzyskania futbolówki (m.in. w 26’, 32’45’+1, 68’ czy 74’).
Do tego dodał jeden odbiór po świetnym powrocie aż na własną połowę za
atakującym z piłką Yahią, jedną odzyskaną piłkę i jeden przechwyt na wysokości
pola karnego przeciwnika.
Czas przejść do
słabszych stron. Tutaj zacznę od pojedynków powietrznych. Na ogół radził w nich
sobie bardzo dobrze, ale akurat w niedzielnym starciu przegrał wszystkie trzy
pojedynki główkowe. Nie będę jednak na tej podstawie wyciągał zbyt pochopnych wniosków,
gdyż cała drużyna Olympique została w tym elemencie zdominowana (68% do 32% wygranych
starć w powietrzu na korzyść Caen).
Trzeba także nadmienić
o jego kłopotach natury technicznej, szczególnie z prowadzeniem czy przyjęciem
piłki. Kontrola futbolówki wg mnie nie była jego atutem i potwierdziło się to w
tym meczu. Błędy w tym elemencie notował np. w 16’, 43’ czy we wspomnianej 81’.
Dość powiedzieć, że z powodu niedostatków technicznych aż pięciokrotnie stracił
futbolówkę. Braki w tym elemencie we współczesnym futbolu są bardzo widoczne, a
samemu Michy’emu niejednokrotnie utrudniają grę.
Nie można nie nadmienić
o jego skłonności do kończenia akcji samemu. Często ignoruje lepiej ustawionych
partnerów, a w obrębie pola karnego myśli wyłącznie o strzale. Co prawda
uderzeniem dysponuje naprawdę solidnym, niemniej jednak w każdym obejrzanym
przeze mnie dotychczas meczu z jego udziałem znajdą się 1-2 strzały, których ze
względu na lepsze ustawienie partnerów nie powinien był oddawać. Tutaj za
przykład posłuży wymieniona już sytuacja z 81’, gdy wpadł w pole karne i mimo
ostrego kąta myślał tylko o oddanie uderzenia, choć miał obok nieźle ustawionego
Barradę. Podobnie było w 53’. Tam dostał piłkę z lewej strony na wysokości pola
karnego. Widząc, że przed sobą ma jedynie Ben Youssefa zdecydował się go minąć
do prawej nogi i poszukać strzału, co ostatecznie zrobił (piłka przeleciała
daleko od bramki), choć z prawej strony szesnastki miał dwóch kolegów będących w
jeszcze lepszej pozycji strzeleckiej. Praktycznie identyczna akcja miała
miejsce już w doliczonym czasie gry. Wówczas Batshuayi ustawiony z piłką na
linii pola karnego znów wolał oddać strzał niż przegrać futbolówkę na prawą
stronę pola karnego do Dja Djedje. Tym razem uderzył celnie, ale prosto w
Vercoutre. W przypadku podania efekt mógł być bardziej zadowalający.
Podsumowując, bramką,
asystą i świetną grą bez piłki belgijski napastnik Olympique bez wątpienia
mocno przyczynił się do zdobycia przez gości kompletu punktów. Natomiast
przyglądając się dokładnie jego występowi można dostrzec parę mankamentów w
jego grze. Zakładam jednak, że w wieku 22 lat Michy wciąż nie zaprezentował światu
wszystkiego i z każdym kolejnym miesiącem będzie coraz lepszym piłkarzem.
Zakusy możnych na tego gracza są tylko kwestią czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz