Pierwotnie miałem zamiar obejrzeć to spotkanie dla jednego konkretnego zawodnika - Roberto Núñeza, ale ostatecznie plan uległ zmianie. Kilku innych graczy także przykuło moją uwagę, dlatego też pokrótce w tym poście spróbuję scharakteryzować tych, którzy wyróżnili się najbardziej in plus oraz przeanalizować grę obu drużyn, głównie Benfiki. Kilki graczy bez wątpienia zasłużyło na osobny akapit, szczególnie spośród gospodarzy.
Orły rozpoczęły mecz w ustawieniu 4-3-3 i następującym zestawieniu: A. Ferreira - Buta, R. Dias, J. Lima, Y. Ribeiro - L. Martin, P. Rodrigues, G. Rodrigues - J. Carvalho, J. Gomes, D. Gonçalves. Rojiblancos postawili na 4-2-3-1 i skład: A. Santome - Del Amo, Montoro, L. Hernandez, T. Hernandez - Mohedano, Mbodji - J. Moreno, T. Moya, Ferni - R. Núñez. Rzecz jasna obie drużyny nie trzymały się sztywno tych ustawień i w zależności od sytuacje płynnie zmieniali system gry, o czym za chwilę. Od początku meczu zarysowała się wyraźna przewaga Benfiki. Podopieczni João Tralhão zdominowali posiadanie i zamykali gości na ich połowie. W dużej mierze uzyskali taki stan rzeczy dzięki znakomitej grze bez piłki i tworzeniem przewagi liczebnej w sektorze, gdzie znajdowała się piłka. Zawodnik będący w jej posiadaniu na ogół miał przynajmniej dwie opcje do krótkiego podania i co więcej - adresat podania również natychmiast miał partnerów do dalszej dystrybucji futbolówki:
Carvalho poza wycofaniem futbolówki do Buty mógł wybrać nieco trudniejszą opcję zagrania do G. Rodriguesa, z której zresztą skorzystał. Ten w momencie przyjęcia piłki automatycznie miał możliwość odegrania do innych kolegów: ustawionego przed nim Jose Gomesa oraz znajdującego się obok Martina. Warto jeszcze odnotować ilość miejsca, które wypracowali sobie młodzi gracze Benfiki w środku zaznaczonego "kwadratu". G. Rodrigues dostaje piłkę zupełnie nieatakowany, a przed nim ustawiona jest dwójka jego partnerów mając naprzeciwko siebie jedynie stopera Atletico. I o ile do tego momentu gra piłką Orłów wyglądała naprawdę bardzo dobrze, o tyle problemy rozpoczynały się gdy należało zagrać ostatnie podanie bądź pokusić się o strzał (wielokrotnie pomimo uzyskania swobody przed szesnastką gospodarze zamiast szukać uderzeń starali się wgrywać piłkę w pole karne). Kończenie akcji w przeciwieństwie do jej budowania (o czym za moment) pozostawiało wiele do życzenia, stąd nie dziwi statystyka strzałów (tylko jeden celny i dokładnie dwukrotnie mniej uderzeń od przeciwnika).
Zdecydowaną większość akcji Benfica przeprowadzała środkiem pola. Skrzydła wykorzystywane były w znikomym stopniu. J. Carvalho w bocznym sektorze pojawiał się sporadycznie. Podobnie zachowywał się ruchliwy lewoskrzydłowy D. Gonçalves, przez co gospodarze maksymalnie zagęszczali środek pola. Korzystali z tego za pomocą "małej gry", starając się szybką wymianą piłki na niewielkiej przestrzeni, na 1-2 kontakty minąć drugą linię Atletico (głównie dwójkę pivotów), a następnie - gdy futbolówka przeszła linię pomocy Colchoneros - korzystali z prostopadłych podań między obrońców w kierunku schodzących skrzydłowych lub Jose Gomesa bądź też "wyciągali" z formacji defensywnej stoperów i adresowali podania w powstałą lukę:
Odnosząc się do powyższych screenów: na pierwszym (podwójnym) przykład szybkiej wymiany piłki, która tworzy miejsce na przedpolu. Ribeiro do D. Gonçalvesa (lewoskrzydłowy często widziany w środku), ten piętą do J. Carvalho (teoretycznie prawoskrzydłowy, a praktycznie kolejny gracz środka pola), który w ten sam sposób odgrywa do G. Rodriguesa, ściągając jednocześnie na siebie Mbodjiego i kreując miejsce partnerowi. Pomocnik Benfiki w dobrej pozycji do strzału zdecydował się na inne rozwiązanie - prostopadłe podanie w "kanał" do zbiegającego z prawego skrzydła Logana Martina (nominalnie środkowy pomocnik - to z kolei obrazuje fantastyczną wymienność pozycji i zrozumieniem nowej roli). Drugi screen przedstawia schemat z wyciągnięciem stopera - przewaga liczebna Orłów na przedpolu czy zejścia środkowego napastnika Gomesa (jak powyżej) wgłąb boiska wielokrotnie wymuszały ruch stoperów do przodu za "swoim" zawodnikiem. To próbowali wykorzystywać juniorzy z Portugalii. Tutaj w wolną przestrzeń wbiega D. Gonçalves. Jego ruch dostrzega J. Carvalho i szybko uruchamia go prostopadłym podaniem na dobieg. Jak jednak wspomniałem, w tych kluczowych, ostatnich zagraniach brakowało precyzji lub podjęcia właściwej decyzji, przez co z wielu świetnie zapowiadających się akcji wynikało niewiele.
Poniżej jeszcze kilka screenów obrazujących ofensywny styl gry Benfiki w tym spotkaniu:
Na pierwszych dwóch zdjęciach znów charakterystyczne jest prowadzenie gry przez środek z udziałem ustawionych wąsko, praktycznie w strefie środkowej skrajnych napastników: Carvalho i Gonçalvesa (zaznaczeni na drugim screenie) oraz "pustka" na prawym skrzydle (szczególnie pierwszy screen). Buta nie udzielał się w ofensywie, skupiając się na grze obronnej - tym bardziej, że pomocnicy z kolei mocno angażowali się w wysokie rozgrywanie, przez co żaden z nich nie mógłby asekurować pozycji prawego obrońcy w trakcie jego wypadów do przodu. Inna kwestia, że Benfica wyjątkowo rzadko korzystała ze skrzydeł, nawet z chętniej biorącego udział w akcjach zaczepnych Yuriego Ribeiro. Na koniec jeszcze jeden przykład konstruowania akcji przez gospodarzy środkiem pola. P. Rodrigues zagrał inteligentną piłkę między liniami do wolnego Carvalho, do którego wyskoczył z linii Lucas Hernandez. Portugalczyk sprytnie przepuścił piłkę i ruszył na obieg za plecami stopera Atleti w pole karne, gdzie dostał piłkę zwrotną na jeden kontakt od środkowego napastnika, Jose Gomesa. Podobnie jak w kilku innych przypadkach, tak i w tym zabrakło dokładnego, ostatniego odegrania.
W defensywie, przy nielicznych atakach pozycyjnych Colchoneros, podopieczni João Tralhão płynnie przechodzili do ustawienia 4-5-1:
Wówczas na boki drugiej linii wracali Gonçalves oraz Carvalho, a druga linia skracała pole gry niwelując przestrzeń między formacjami, nie dopuszczając do podań między liniami. Dodatkowo pozycję mediapunty Toniego Calvo stale kontrolował najbardziej defensywny z pomocników Benfiki, Pedro Rodrigues, przejmując go od stoperów kiedy ten wracał się w kierunku piłki. Krótko mówiąc organizacja gry obronnej gospodarzy nie odbiegała od tej ofensywnej. Także po stracie piłki w ataku pozycyjnym Orły błyskawicznie przechodzili do kontrpressingu, niejednokrotnie podwajając czy nawet potrajając gracza z piłką, nie dając mu czasu na podjęcie decyzji co zrobić z piłką:
Atletico natomiast przypominało ustawieniem i stylem gry to, co proponuje Cholo Simeone: płynne przejścia od 4-2-3-1 do płaskiego 4-4-2, dużo presji, fauli, gry w kontakcie, pełne zaangażowanie w grę do przodu oraz defensywną, szybkie, bezpośrednie akcje kończone strzałami z dystansu i wrzutkami z wykorzystaniem bocznych obrońców. Do tego można dodać indywidualne szarże tworzące przewagę - głównie obu skrzydłowych: Ferniego i Juana Moreno, oraz lewego obrońcy Theo Hernandeza. W ataku pozycyjnym goście argumentów już nie mieli.
Powyżej przejście w fazie obronnej na 4-4-2 z cofniętymi głębiej skrzydłowymi i Calvo w roli drugiego napastnika obok Núñeza. W ten sposób Colchoneros wykorzystywali główną bolączkę stoperów Benfiki - wyprowadzanie futbolówki. Ani Lima, ani Dias nie potrafili przesunąć gry bezpośrednim, kilkunastometrowym podaniem przez strefę środkową czy też ruszyć z piłką do przodu. Poruszający się przed nimi i atakujący ich duet Núñez - Calvo dodatkowo utrudniał im to zadanie. Obaj środkowi obrońcy drużyny ze stolicy Portugalii (szczególnie Lima) zmuszani byli do gry przez bramkarza lub do skrajnych obrońców.
Jeśli chodzi o grę ofensywną, to największe zagrożenie płynęło ze strony... Lucasa Hernandeza. Stoper Atletico nie bał się pod presją rywala wyprowadzać piłki nawet kilkunastometrowymi rajdami z piłką na połowę przeciwnika i robił to naprawdę skutecznie. Drugim kluczowym graczem w ataku był przede wszystkim Juan Moreno, który wykreował 2 z 3 bardzo dobrych okazji bramkowych ekipy z Madrytu (akurat te dwie, które nie zakończyły się golem). Pierwsza - zaczynając od końca - miała miejsce w drugiej połowie, kiedy idealnie dośrodkował na długi słupek do Núñeza. Druga natomiast przed przerwą. Zaczął od odbioru przy linii bocznej w strefie środkowej, następnie ściął do środka, skąd posłał świetną, prostopadłą piłkę do 9-tki Atletico:
Bramkę piłkarze Armando de la Moreny zdobyli w podobny sposób: akcję ze skrzydła do środka złamał drugi skrzydłowy, Ferni, zostawił futbolówkę Calvo i wszedł w pole karne, gdzie dostał znakomitą piłkę zwrotną i po minięciu bramkarza trafił do siatki.
Co do pojedynczych laurek, zaczną od skrzydłowego Benfiki, Diogo Gonçalvesa - najlepszego obok Jose Gomesa strzelca Orłów w UYL. Jak większość graczy gospodarzy imponował umiejętnościami technicznymi, piłkę prowadzi bardzo króciutko przy nodze, co w połączeniu ze zwrotnością i szybkością czyni go piłkarzem trudnym do powstrzymania w pojedynkach 1 na 1. Jest też niebywale ruchliwy, w ataku nieustannie zmienia pozycje, szuka gry. Nie bał się odpowiedzialności i chciał jak najczęściej być przy piłce. Nie wyglądał na zawodnika samolubnego - potrafił dostrzec lepiej ustawionego partnera, po dryblingu nie szukał na siłę strzału, chętnie brał udział w "małej grze", wymianie piłki na niewielkiej przestrzeni i bardzo dobrze się w tym odnajdywał. Gra z pierwszej piłki nie sprawiała mu najmniejszych problemów. Z drugiej jednak strony zdarzało mu się nadużywać nawet nie tyle dryblingu, co zbyt długiego trzymania piłki przy nodze, przede wszystkim w bocznych sektorach. Niepotrzebnie tracił w ten sposób czas i pozwalał rywalom zamknąć się z futbolówką. Także w kwestii decyzyjności można mu sporo zarzucić. Z pewnością jednak to materiał na bardzo dobrego gracza.
Jako drugiego wymienię Pedro Rodriguesa, czyli lizbońską odpowiedź na Rubena Nevesa. Stylem gry, a także pozycją bardzo przypomina swojego rówieśnika z Porto. Imponował spokojem, dojrzałością na pivocie. Inteligentnie rozdzielał futbolówkę, kiedy miał możliwości nie bał się zagrać piłki między liniami (jak np. w przestawionej wcześniej akcji z 58'), przenieść akcję do przodu wertykalnym podaniem. Radził sobie w grze z pierwszej piłki dzięki wysokim umiejętnością technicznym i sprawnym podejmowaniu decyzji. Niewiele można mu zarzucić także w grze obronnej. Wyglądał solidnie w defensywnych pojedynkach 1 na 1, nieźle czytał grę, dzięki czemu ustawiał się w odpowiednim miejscu notując kilka przechwytów. Mam wątpliwości jedynie co do jego szybkości i mobilności oraz gry wślizgiem, bo tych elementów w ogóle nie zaprezentował, więc to jest do weryfikacji. Tak czy owak był wyróżniającą się postacią tego spotkania.
Inny Rodrigues, Gonçalo, również zaprezentował się z dobrej strony. Sprawiał wrażenie bardzo mobilnego, zwrotnego, a przy tym zadziornego pomocnika, z łatwością odnajdującego się w grę z "klepki", zaawansowanego technicznie i ze świetnym, szybkim dryblingiem na małej przestrzeni. Szukał zagrań nieszablonowych, niesztampowych. Pokazał, że kreatywność i wizja gry należą do jego mocnych stron. Jedyną oczywistą "wadą" - jeśli można tak powiedzieć - jest jego wątłość. Na tym polu może się jeszcze poprawić. Z pewnością ten 18-latek ma w sobie potencjał.
Kolejny gracz, który w tym meczu akurat nie wypadł rewelacyjnie, ale może być nowym Nuno Gomesem - notabene nazywa się Jose Gomes. Trudno w to uwierzyć, ale ten napastnik jest najlepszym strzelcem drużyny w UYL obok Gonçalvesa w wieku zaledwie... 16 lat. Tak, Jose to rocznik 1999 i etatowy reprezentant Portugalii do lat 17. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się jeśli chodzi o grę bez piłki - znakomicie czuł grę w linii z obrońcami, potrafił wyjść w tempo na wolne pole i urwać się defensorom, a także wyciągnąć ich wgłąb boiska. Mimo młodego wieku nie wyglądał na "chucherko", w grze bark w bark nie dawał się przepchnąć. Pokazał też, że nie odstawia nogi w stykowych sytuacjach (wyleciał z boiska w końcówce po dwóch żółtych kartkach). Od strony technicznej trudno mu cokolwiek zarzucić, podobnie szybkościowo. Błysnął także jednym fantastycznym prostopadłym podaniem z głębi pola do skrzydłowego w drugiej części meczu. Miał jednak momenty, w których gdzieś znikał, stawał się niewidzialny i mówiąc kolokwialnie, mało go było w grze. To można mu jednakże wybaczyć w tym wieku. Czasu na poprawę ma aż nadto, a jak na 16-latka już teraz prezentuje wysoki poziom.
Jeśli chodzi o Atletico, tutaj na wyróżnienie zasługuje Lucas Hernandez. Ten 19-letni stoper ma już za sobą występy w barwach pierwszej drużyny i było to widać w meczu z Portugalczykami. Imponował spokojem w wyprowadzaniu piłki, mimo pressingu graczy Benfiki unikał wybijania jej na oślep. Kiedy ruszał z nią do przodu pokazał, że potrafi perfekcyjnie prowadzić i kontrolować futbolówkę i że nie przeszkadza mu ona w biegu. Równie dobrze wyprowadzał piłkę podaniami między liniami. Dyrygował całą linią defensywy, świetnie grał na wyprzedzenie, rządził w powietrzu, ale także na ziemi, zaliczając m.in. bardzo ważny przechwyt w 14'. Był również skuteczny w pojedynkach 1 na 1. Zarzucić mu można jedynie kilka wyjść za rywalami bez kontroli, czy któryś z kolegów przejmuje jego pozycję. No i dość agresywną grę, na pograniczu faulu. Atletico może mieć bardzo solidnego następcę Mirandy i Godina, a być może nawet partnera dla Gimeneza na lata.
Drugi gracz to wspomniany prawoskrzydłowy Juan Moreno - trudny do "przeczytania" zawodnik, który równie dobrze może wyjść z dryblingiem na prawą stronę do linii końcowej korzystając ze swojej szybkości i zakończyć ją dokładnym dośrodkowaniem, jak i złamać akcję do środka na lewą nogę i oddać strzał słabszą lewą stopą (np. w drugiej połowie) czy posłać prostopadłe podanie (patrz ostatni screen). Dużo widział, nie panikował pod presją, zawsze starał się dograć dokładnie do kolegi nawet będąc atakowanym przez przeciwnika. Solidny w grze z pierwszej piłki, całkiem silny fizycznie, a przy tym dysponujący dużą wydolnością i aktywnie pracujący na całym skrzydle od szesnastki do szesnastki. Dobrze współpracował z bocznym obrońcą zarówno w obronie, jak i ataku, kilka razy inteligentnie otwierając mu skrzydło i obsługując dokładnym podaniem. Ciekawy zawodnik, który dobrze pasuje do stosowanego przez Atletico 4-4-2.
No i na sam koniec słówko o Roberto Núñezie. Ten gracz przypomina nieco młodego Fernando Torresa czy też Paco Alcacera. Hiszpan świetnie gra w linii z obrońcami, kontroluje linię spalonego, umie wyjść na prostopadłą piłkę (33'), jak i odnaleźć się w polu karnym i wypracować sobie nieco swobody ruchem bez piłki (54'). Był w tym spotkaniu nieustannie w ruchu, często pokazywał się w bocznym sektorach do zagrania. Umiejętnie zastawiał piłkę, odnajdował się w grze z obrońcą na plecach, ale również potrafił się błyskawicznie obrócić z futbolówką w stronę bramki. Szybkość także można zaliczyć do jego mocnych stron. Po stronie niewiadomych pozostawiam kwestię dryblingu, gry z pierwszej piłki czy techniki użytkowej, gdyż w tych elementach piłkarskiego rzemiosła nie miał specjalnie okazji by się wykazać.
Oczywiście wszystkich tych obserwacji dokonałem na "małej próbce", więc tak naprawdę pierwsze wnioski mogą się pokrywać jedynie w pewnym procencie po kilku kolejnych obejrzanych spotkaniach z udziałem tych graczy. W każdym razie warto było poświęcić czas na ten mecz - nie tylko przez pryzmat samych utalentowanych juniorów, ale i ze względu na jego poziom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz