Belgowie doczekali się w ostatnich latach wspaniałej generacji piłkarzy. Hazard, Lukaku, Courtois, De Bruyne, Benteke, Carrasco Januzaj, Origi, Praet czy Tielemans - to przyszłe lub obecne gwiazdy światowej piłki z rocznika 90' lub młodsi. Gdzieś w ich cieniu znajduje się na razie napastnik Marsylii, Michy Batshuayi. Ten 22-latek rozpoczął właśnie w świetnym stylu swój drugi sezon w Ligue 1. Z mistrzem kraju dołożył swoją szóstą bramkę w sezonie i ex equo z Cavanim i Ben Arfą prowadzi w klasyfikacji strzelców. Sprawdźmy więc, czemu to zawdzięcza.
Mecz z najlepszą drużyną Francji był drugim poważnym ligowym sprawdzianem dla podopiecznych Michela po domowym remisie z Lyonem. W niedzielę rywal był jeszcze trudniejszy. Szkoleniowiec Marsylczyków rozpoczął spotkanie w ustawieniu 4-2-3-1 z Diarrą i Lucasem Silvą jako defensywnymi pomocnikami, Alessandrinim i Barradą na skrzydłach, Cabellą na 10-tce i Batshuayi'em na szpicy. W praktyce jednak Olympique bardzo szybko przeszedł na płaskie 4-4-2 z cofniętymi głębiej skrzydłowymi i Cabellą wspierającym z przodu Batshuayi'a. To się sprawdzało w pierwszych minutach, gdyż naciskani przez powyższą dwójkę defensorzy PSG często się gubili i oddawali piłkę. Goście skrzętnie z tego korzystali, przeprowadzając składne akcje w szybkim tempie z błyskawiczną wymianą podań. W fazie ofensywnej Cabella cofał się już głębiej i operował jak klasyczna 10-tka pomagając czy to w przetransportowaniu futbolówki pod pole karne środkiem, czy tworząc przewagę w bocznych sektorach.
Napastnik rodem z Belgii w pierwszej połowie również starał się szukać gry cofając się do środka pola i tam pomagając w konstruowaniu akcji przede wszystkim poprzez przetrzymanie futbolówki i jej dokładne przekazanie. Właśnie w obrębie koła środkowego zapisał na swoim koncie jakieś 50% ogólnej liczby podań. Tych natomiast wymienił 33 (28 celnych) na wysokiej, 85% skuteczności. Dla porównania Luis Suarez z Sevillą zanotował jedynie 12 dokładnych podań przy 19 próbach (jedynie 61,3%), a Zlatan Ibrahimovic zakończył spotkanie z Sevillą z 71% dokładnością (20/28). Oczywiście w Barcelonie czy PSG środkowy napastnik ma inną rolę i styl gry, co determinuje większą liczbę strat. Nie oznacza to jednak, że Batshuayi miał z Paryżanami łatwe zadanie. Związek skuteczności z długością podań jest jasny. Kilkudziesięciometrowe podania można policzyć na palcach jednej ręki. wybierał proste rozwiązania, krótkie zagrania do najbliższego partnera. Z pozoru najprostsza rzecz dla piłkarza z reguły kosztowała go sporo wysiłku. Rzadko kiedy po przyjęciu piłki miał nieco swobody i czasu na wybór odpowiedniego rozwiązania. Przeważnie wycofując się wgłąb boiska musiał poradzić sobie z naciskającym rywalem na plecach, czy to Verrattim (np. w 2', gdy atakowany przez Włocha skontrolował opadającą z wysoka piłkę i oddał ją koledze, czy w 46', kiedy uprzedził Marco do wysokiej "świecy" od Mandandy i spokojnie klatką piersiową odegrał piłkę do partnera) czy Matuidim (w 29' mimo ataku Motty i Matuidiego zdołał efektownie odegrać do wolnego Lucasa Silvy w kierunku przeciwnym do biegu). Równie często dostawał futbolówkę z którymś z dwójki stoperów na plecach, perfekcyjnie się zastawiając, m.in. po autach na wysokości pola karnego adresowanych do niego (np. w 21' mając za sobą Luiza skleił piłkę na dwa kontakty i w trzecim ładnie odegrał przed szesnastkę do Lucasa Silvy czy 80'). Bez wątpienia gra tyłem do bramki, umiejętność zastawienia piłki i siła fizyczna to jego spore atuty.
Po tym akapicie można odnieść wrażenie, że Michy jest graczem przede wszystkim siłowym, stworzonym do bezpośredniego stylu gry i licznych dośrodkowań (choć trzeba przyznać, że akurat w ten sposób zdobył bramkę), przepychanek i walki wręcz. Nic bardziej mylnego. W pierwszej połowie wielokrotnie cofał się wręcz w drugą linię, po przerwie zmodyfikował swój sposób poruszania się po boisku, szukając miejsca między stoperami, gry w linii i wyjść do prostopadłych bądź crossowych piłek. Próbował też wprowadzić zamieszanie w szeregi defensywy PSG zostając na spalonym, podczas gdy linia obrony Paryżan przesuwała się wyżej. Przynosiło to całkiem niezły efekt. W momencie, gdy gospodarze tracili futbolówkę automatycznie defensorzy robili kilka kroków w tył, co sprawiało, że "znienacka" Batshuayi pojawiał się między nimi wyskakując zza ich pleców. Zanim zdążyli przekazać sobie krycie, Belg już szukał jak największej przestrzeni między którąś dwójką obrońców i tam ruszał na piłkę z głębi pola:
Powyżej mamy klasyczny przykład tego schematu. Gdy przy piłce znajduje się Lucas Silva, belgijski napastnik wciąż jest na ofsajdzie, ale zaraz linia defensywna PSG cofnie się, co da mu okazję na wykreowanie sobie nieco przestrzeni do prostopadłego zagrania. Kiedy futbolówka dociera do Cabelli, Batshuayi jest już poza "radarem" Davida Luiza przenosząc się między Auriera i Thiago Silvę i tam startując do podania, które oczywiście otrzymał. W dalszej części akcji ściął jeszcze do środka na prawą nogę ogrywając Silvę i oddał celny strzał na bramkę Trappa.
Były napastnik Standardu Liege swoją ruchliwością i świetnym timingiem sprawiał mnóstwo kłopotów rywalom, przede wszystkim Luizowi, który wielokrotnie pozwalał mu urwać się czy też wyjść przed siebie, przyjąć piłkę i ją odegrać. Kilka pojedynków biegowych z nie wolnym przecież stoperem reprezentacji Brazylii pokazało, że w tym elemencie pomimo 185 cm wzrostu niczego mu nie brakuje. Jest szybki, dysponuje niezłym przyspieszeniem i zwrotnością.
Były napastnik Standardu Liege swoją ruchliwością i świetnym timingiem sprawiał mnóstwo kłopotów rywalom, przede wszystkim Luizowi, który wielokrotnie pozwalał mu urwać się czy też wyjść przed siebie, przyjąć piłkę i ją odegrać. Kilka pojedynków biegowych z nie wolnym przecież stoperem reprezentacji Brazylii pokazało, że w tym elemencie pomimo 185 cm wzrostu niczego mu nie brakuje. Jest szybki, dysponuje niezłym przyspieszeniem i zwrotnością.
Zwrócę tutaj jeszcze uwagę szczególnie na drugi (ten podwójny, łączony, 56:59) i trzeci screen (53:49). W drugim przypadku oprócz kolejnego zgubienia Luiza na kilku metrach kwadratowych uwagę zwraca fakt, z jaką łatwością potrafi sobie stworzyć miejsce do strzału. Wcześniej wspomniałem o zakończeniu akcji, którą zaczynał na spalonym, minięciem Silvy jednym szybkim kontaktem z piłką i uderzeniem. Tutaj było podobnie. Mają przeciwko sobie 3-4 graczy rywala wykreował sobie pozycję strzelecką i po otrzymaniu podania momentalnie uderzył na bramkę. Warto przy okazji zaznaczyć, że jego strzał jest na ogół celny, mierzony i mocny. Z 6 oddanych uderzeń aż 4 wędrowały w światło bramki. Ten bardzo dobry wynik i sama ilość prób podkreślają jeszcze dobitniej jego łatwość w dochodzeniu do okazji strzeleckich. Bo trzeba zaznaczyć, że tej statystyki nie "nabił" sobie próbami z każdej, choćby kompletnie nieprzygotowanej pozycji w stylu Cristiano Ronaldo. Ostatni z powyższych screenów to akcja Marsylii zakończona rzutem karnym. Oczywiście bardzo ważna dla jej powodzenia była rola Belga, który świetnie ustawił się między stoperami pokazują jednocześnie do zagrania Lucasowi Silvie. Przyjmując obrócił się od razu w kierunku lewej strony, mądrze podciągnął jeszcze z piłką wyciągając do przodu Thiago Silvę i zagrał w tempo do obiegającego go po lewej stronie Barrady, a ten został powalony w szesnastce przez Auriera. Łatwość, z jaką na różne sposoby - czy to w walce bezpośredniej, czy uciekając od nich - radził sobie z reprezentantami Canarinhos robiła duże wrażenie. W dużej mierze jego zasługą była najgroźniejsza chyba kontra Marsylczyków w tym spotkaniu z 90'. Podanie Dja Djedje do Alessandriniego skłoniło Luiza do
kilku kroków w kierunku piłki, przez co odpuścił Batshuayi'a, który dostał
świetną piłkę prostopadłą od skrzydłowego i zagrał wzdłuż pola karnego na
drugą stronę, skąd poszło odegranie na środek i stuprocentowa okazja Cabelli.
W ostatniej minucie doliczonego czasu gry wypracował jeszcze jedną okazję bramkową kolegom, ponownie dając się we znaki Luizowi. Na środek pola karnego zagrał Manquillo, a tam wcześniej Batshuayi wyprzedził Luiza, doszedł pierwszy do piłki i zagrał tzw. "ściankę", z klepki lekko odgrywając piłkę do tyłu do nabiegającego Cabelli. Ten jednak fatalnie przestrzelił.
Kolejny akapit to nawiązanie do jego gry bez piłki. Samym swoją mobilnością manewrował stoperami PSG robiąc miejsce nie tylko sobie (8', przy kontrze świetny ruch w polu karnym dla Barrady zza pleców Maxwella do tyłu na 10-11 metr, jednak centra Algierczyka z lewej strony pola karnego została zablokowana), ale i kolegom (jak np.w 11', kiedy zejściem w prawą stronę ściągnął obu stoperów zostawiając tym samym więcej swobody z lewej Barradzie). Parokrotnie wyciągał wysoko stoperów (19' wyjście do zagrania na środek boiska, zabranie Thiago Silvy i odegranie na prawo kontynuujące kontratak, 25' pokazanie się do płaskiej, kilkunastometrowej piłki przez środek od Diarry i ściągnięcie Luiza) automatycznie tworząc lukę w formacji obronnej - nijak Olympique tej pracy Batshuayi'a nie potrafiło wykorzystać. Jak jeszcze potrafi pomagać w tworzeniu gry widać na poniższym wideo (od 11:40 do 12:15 minuty MECZU, nie wideo):
Jego mocną stroną jest też gra głową. Dzięki wspomnianemu wcześniej timingowi, skoczności i centymetrom (185 cm) potrafi w powietrzu skutecznie powalczyć z każdym, m.in. w 74' na środku pola świetnie zgrał głową piłkę do Diarry, w 79' minucie po rzucie rożnym wyskoczył wyżej niż Aurier, uprzedził Thiago Silvę i oddał mocny, choć niecelny strzał. No i przede wszystkim w ten sposób zdobył bramkę dla Marsylii:
Charakterystyczne, że ponownie z kryciem Belga nie poradził sobie Luiz. Początkowe ustawienie napastnika gościu sugerowało, że będzie szukał wejścia przed Brazylijczyka na krótki słupek. Tymczasem ostatecznie poszedł na zamknięcie akcji za plecy obrońcy, gdzie celną główką sfinalizował dokładne dośrodkowanie Barrady.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, nie można mu wiele zarzucić. Prawdę mówiąc nie miał wiele okazji do zaprezentowania swoich umiejętności technicznych, ale gdy już to czynił, to na ogół skutecznie. Zaczął już w 1' odważnie wchodząc między Verrattiego i Di Marię krótko prowadząc piłkę i zostawiając ich za sobą. Drugi raz błysnął w 32' opanowując niezbyt precyzyjne podanie Barrady, po czym ładnym zwodem połączonym z balansem ciała zgubił Mottę i Verrattiego odwracając kierunek akcji.Techniki użył również w 83' minucie przy próbie prostopadłego podania zewnętrzną częścią stopy w kierunku Lucasa Ocamposa. Dosłownie czubkiem buta Luiz zdołał przeciąć tę piłkę. Wątpliwości budzi jedynie jego gra na jeden kontakt, która w kilku sytuacjach mu wyraźnie nie wychodziła, o czym poniżej.
Co do minusów w jego grze to na pewno pojedyncze, bardzo niebezpieczne w skutkach błędy. W zasadzie od niego zaczęło się całe nieszczęście Olympique w tym pojedynku. W 40' Rolando zagrał za mocno pod linię boczną do De Ceglie. Do piłki doszedł jednak cofnięty wgłąb boiska Michy i natychmiast na jeden kontakt chciał ją odegrać do Włocha. Brakło w tym odegraniu tempa i zrozumienia, przez co boczny obrońca gości minął się z futbolówką. Belg ratował sytuację wycofaniem na wślizgu spod nóg Matuidiego na jakieś 40 metrów do Mandandy, które zamiast ratunku przyniosło opłakane skutki. Golkiper Marsylii minął się z zagraniem, za to staranował Zlatana prokurując rzut karny, pewnie wykorzystany przez samego poszkodowanego. Z kolei na początku drugiej połowy zdarzyły mu się dwa inne kiksy gdy przyszło zagrać na jeden kontakt. W 47' bardzo niecelnie odegrał z klepki do Cabelli, a pięć minut później przy rzucie rożnym dla PSG tak niefortunnie wybijał piłkę, że nastrzelił nią Thiago Silvę. Te sytuacje na jego szczęście nie niosły za sobą tak poważnych konsekwencji jak błąd z pierwszej części.
Zarzucić mu można także nikłe wsparcie dla Cabelli w pressingu. Przy grze 4-4-2 to niewysoki Francuz ganiał od obrońcy do obrońcy nie mając specjalnie pomocy od Belga. Ten rzadko kiedy przy nacisku na rywala zmuszał się do sprintów, przyspieszeń. Na ogół dreptał swoim tempem, wielokrotnie był spóźniony do swojego zawodnika, nie zamykał bocznym obrońcom opcji zagrania do środka. Ogólnie rzecz biorąc wyglądało to tak, jak gdyby oszczędzał siły na przejście do fazy ataku, kiedy już biegał od i do piłki bez wytchnienia. Ciężko więc jednoznacznie ocenić jego występ, bo ocenę mocno obniża mu błąd prowadzący do rzutu karnego. Gdyby go jednak pominąć, moglibyśmy mówić o bardzo dobrym występie Belga.
Świetna robota:) Na to czekałem. Michy jest bez wątpienia przyszłością Belgów. Obok Insigne i Lukaku jeśli chodzi o napad. Żałuję, że Mendesowa Valencia nie patrzy w jego kierunku. Rozruszałby nasz atak niewątpliwie. Jak zwykle gratuluję szczegółowej i trafionej analizy. Przyjemnie się to studiuje. Zwłaszcza, że nie wyłapuje się wszystkiego oglądając mecz, nie konkretnego zawodnika. Dziękuję za spełnienie mojej prośby. Czekam na więcej takich analiz. P.S. może właśnie Insigne w wolnym czasie?
OdpowiedzUsuńO Insigne to tak ogólnie rozumiem mówiłeś? Bo z Belgią to on chyba ma niewiele wspólnego :) Tylko czy trzecia 9-tka jest Valencii potrzebna? Ja osobiście np. bardzo Paco cenię i z utęsknieniem czekam na dzień, kiedy to jego a nie Costę czy Moratę będę mógł regularnie oglądać na szpicy La Roja.
OdpowiedzUsuńCzy Insigne? Akurat znaleźć czy obejrzeć mecze Napoli nie będzie specjalnym problemem. Teraz nadeszła przerwa reprezentacyjna, inna piłka, więc może znajdę i dla niego czas. Mam jednak w planach obejrzeć w pierwszej kolejności dwóch innych piłkarzy. Później mogę się zająć Włochem, czyli za jakieś 2-3 dni coś się o nim (najpewniej) pojawi :)
Faktycznie. Wyszło, że biorę go za Belga. Pośpiesznie skasowałem linijkę wcześniej i tak wyszło. Naszemu Valenckiemu napadowi brakuje chyba, paru napoi z Twojej kolekcji przed meczem. Najpewniej zaś kogoś, kto nie tylko napoje ale i piłki im zacnie poda. Btw. Funes Mori?
OdpowiedzUsuńNie wiem czy do noszenia napoi by się nadał, ale do podawania już chyba tak - Andre Gomes. Zdaje się, że chwaliliście go mocno swego czasu. Coś się w tej kwestii zmieniło czy jeden Portugalczyk to po prostu wciąż za mało?
OdpowiedzUsuńFunes Mori? Ten z Evertonu? On odpada, z Premier League nikogo nie tykam. Sprawdziłem jeszcze czy dobrze gościa kojarzyłem i okazało się, że ma jeszcze brata bliźniaka w Monterrey. Jeśli chodziło Ci o niego, to może kiedyś w dalekiej przyszłości. Na razie mam jeszcze mnóstwo graczy z Europy, których chciałbym obejrzeć.
Chodziło o tego egzotycznego z Monterrey:) Może Wasz Grimaldo jak będzie okazja, ponoć świetny. Gdybyś szukał inspiracji, to może ktoś z nich: Neal Maupay, Lestienne, Narsingh, Embolo i Boetius.
OdpowiedzUsuńZ Grimaldo i równie utalentowanym Samperem jest ten problem, że oni co mieli pokazać w Barcelonie B już pokazali. Spadek do Segunda B, brak autorytetu na ławce i zero szans (Samper w pretemporadzie coś tam minut został, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb) w pierwszej drużynie spowodowały u nich - takie odnoszę wrażenie - drastyczny spadek motywacji. Im się zwyczajnie nie chce tam grać i ja się im nie dziwię. Wiedzieli, że klub ma zakaz transferowy, liczyli pewnie po cichu, że w związku z tym pograją w presezonie, wejdą do kadry i będą trenować z najlepszymi i łapać minuty z przysłowiowymi "ogórkami". A tu kicha, dalej gniją w B w wieku 20 lat, z potencjałem na grę w La Liga. Jeśli w styczniu ich sytuacja się nie zmieni (lepiej ma Grimi, bo jemu zdaje się kończy się kontrakt w czerwcu i w kuluarach mówi się, że jest po słowie z Benficą) to wielce prawdopodobne, że trafią do worka z napisem "zmarnowane talenty" - przynajmniej jeśli chodzi o grę w Barcelonie. No a druga kwestia to streamingi z Segunda B, o które niełatwo. Także z jednej strony chciałbym, a z drugiej nie wiem czy dam radę i czy warto :)
OdpowiedzUsuńZ pozostałych nazwisk: o Maupay'u pamiętam, Lestienne i Narsingh trochę już wykraczają poza granicę wiekową, którą chciałem się zajmować. Boetius fajna myśl, tu się mogę przychylić. A Embolo... widziałem go w LE z Lechem i kurde, mimo bramki specjalnie mnie nie zachwycił. Ale jeśli będę oglądał Boetiusa (o ile ten będzie regularnie grał), to przy okazji kątem oka mogę i podejrzeć Embolo ;)