sobota, 10 października 2015

Mateo Kovacic vs Malmoe (30.09.2015)

Odkąd pierwszy raz go zobaczyłem minęły jakieś dwa lata. Zakochałem się w jego grze od "pierwszego wejrzenia". Ten chłopak ma absolutnie wszystko, by w niedługim czasie zostać jednym z najlepszych playmakerów na świecie. Wystarczy odrobina zaufania, unikanie rzucania go z pozycji na pozycję i przede wszystkim silna głowa - jeśli wytrzyma presję i nie spali się psychicznie, to świat stoi przed nim otworem. Z mojej perspektywy - jako kibica Barcelony - niesamowicie żałuję, że ten talent rozwijać się będzie akurat na Bernabeu. Choć trzeba przyznać, że tam również ma się od kogo uczyć. Oto Mateo Kovacic. 


Młody Chorwat od początku swojej przygody z Interem miał mocno pod górkę: szybko przejęty numer "10" po Wesley Sneijderze, co wiązało się oczywiście z dużą presją, łatka ogromnego talentu i pokaźna kwota jaką wydano na niespełna 19-letniego chłopaka, przestawianie z pozycji na pozycję przez Stramaccioniego i Mazzarriego, krytyka w mediach i wytykanie mizernych "cyferek". Gdyby jednak przyjrzeć się wyłącznie jego grze, wywiązywaniu się ze swoich zdań, to ciężko Kovie wiele zarzucić. Choćby w ostatnim sezonie Manciniego, kiedy ustawiony był bardzo głęboko, blisko lewej strony boiska, obciążony pokaźnym bagażem zadań defensywnych, bardzo dobrze dyrygował grą Interu. Mimo ryzykownej gry unikał głupich strat, wiedział, kiedy zwolnić akcję i uspokoić grę, a kiedy przyspieszyć jednym przeszywającym podaniem między liniami, dryblingiem czy rajdem w pozostawioną przez rywala przestrzeń. Dodatkowo miał najwyższą w Serie A średnią dokładnych prostopadłych podań na mecz. Notabene statystycznie (nie mam tu na myśli samych bramek i asyst) jego liczby były lepsze od rzekomo najlepszego piłkarza w Italii, Paula Pogby.

Co takiego ma ten chłopak, że mnie zauroczył? W skrócie, łączy w sobie najlepsze cechy (choć rzecz jasne nie na aż tak wysokim poziomie) Iniesty, Messiego i Xaviego. Andresa przypomina w krótkim prowadzeniu piłki, błyskawicznych zmianach kierunku biegu i świetnej grze na jeden kontakt, od Leo zaczerpnął niesamowite "depnięcie", przyspieszenie na kilku metrach (w połączeniu z szybkością, której też mu nie brakuje, coś absolutnie unikalnego u tego typu piłkarzy), umiejętność twardego utrzymania się na nogach pomimo agresywnego ataku rywala, z Xaviego ma natomiast kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, regulowanie tempa gry, przegląd pola i prostopadłe podanie z głębi pola. Podziwiałem i wciąż podziwiam całą trójkę, więc automatycznie urzekł mnie i Mateo. 

W barwach Blancos z przyczyn zamieszczonych w leadzie przyglądam się mu znacznie mniej wnikliwie, co jednak nie znaczy, że całkowicie odstawiłem go na bocznicę. Nic bardziej mylnego - jak to mówią, "stara miłość nie rdzewieje". Na podstawie tego, co do tej pory pokazał w Realu jestem przekonany, że stać go na jeszcze więcej. To dopiero dosłownie namiastka jego umiejętności. I jeśli chodzi drybling (na tym polu widać chyba największą dysproporcję między tym, co prezentował w Interze, a tym, co pokazuje w Madrycie), i stwarzanie sytuacji kolegom, i operowanie piłkę, i grę w defensywie. Z Malmoe, ze względu na klasę rywala i szansę od pierwszej minuty, liczyłem na coś "ekstra".

Przede wszystkim chciałem zobaczyć to, w czym jest absolutnie w ścisłej światowej czołówce - przeszywające podania spod defensywy, między liniami przeciwnika. Takimi zagraniami imponuje Sergio Busquets, ale Kova wcale mu znacząco nie ustępuje. Poniżej kilka takich genialnych zagrań jeszcze z, nie tak dawnych przecież, czasów Interu:




Dzięki niesamowitej wizji gry, decyzyjności i boiskowemu IQ jednym z pozoru niewiele znaczącym podaniem "rozszarpywał" zasieki czy pressing rywala, mijał całą formację, a jak np. na załączonym screenie z meczu z Udinese nawet dwie formacje jednocześnie. Wystarczyło zostawić mu w zasięgu wzroku odrobinę przestrzeni, a on taki "korytarz", przez który mógł przemieścić piłkę w środkową czy trzecią ćwiartkę błyskawicznie wykorzystywał - jeśli nie bezpośrednim podaniem, to rajdem. Na własnej skórze o tym przekonał się Bayern i właśnie Real w presezonie. 

Z Malmoe również zaliczył kilka takich piłek:



Powyżej (pierwsze zdjęcie) jedną piłką przez strefę środkową minął czterech graczy Malmoe, a co ważniejsze znalazł Kroosa w groźnym dla przeciwnika miejscu, zostawionego kompletnie wolnego, z mnóstwem swobody i czasu na podjęcie najlepszej decyzji. Na drugim screenie kolejny raz inteligentnym, crossowym podaniem zostawił za linią piłki trzech zawodników w błękitnych koszulkach, co umożliwiło Isco i Ronaldo znalezienie się w sytuacji 2 na 1, co w ostatecznym rozrachunku zakończyło się trafieniem Portugalczyka. Chociaż zdarzyło się 2-3 razy, że rywale zbyt łatwo odczytywali jego intencje i przecinali takie podania, a sam Kovacic zbyt pochopnie decydował się na takie zagrania, jak np. w 54' kiedy w ten sposób szukał Ronaldo, co skończył się przechwytem rywala. Szybko się jednak zrehabilitował "zamykając" opcję przegrania piłki na prawą flankę, co przyniosło szybkie odzyskanie futbolówki. W tym elemencie wciąż widać u niego spore rezerwy. Poniekąd jest to zapewne spowodowane brakiem pełnego zgrania z partnerami i przewidywania ich ruchów, co przyjdzie z czasem.

Wróćmy teraz do "prapoczątku", czyli do wyjściowego ustawienia Realu na to spotkanie. Tam Mateo awizowany był na prawym skrzydle w systemie 4-3-3, natomiast Isco w drugiej linii najbliżej lewej strony. Oczywiście wyglądało to zgoła odmiennie - to Kovacic pełnił funkcję pół-lewego pomocnika, natomiast Isco fałszywego prawoskrzydłowego. Samo ustawienie ze względu na ruchliwość Benzemy oraz byłego gracza Malagi, a także dużą wymienność pozycji, mocno odbiegało od sztywnego 4-3-3. Szczególnie Hiszpan miał wolną rękę w szukaniu sobie miejsca, poruszając się w zasadzie na całej szerokości boiska przed polem karnym Szwedów: pojawiał się i szeroko na obu skrzydłach (na lewym "formalnie" występował przez kwadrans od zmiany Benzema--->Modric do 83', kiedy zmienił go Czeryszew), i schodząc z prawego skrzydła przed szesnastkę, i jako mediapunta. 

Kovacic operował więc w linii z Casemiro (choć ten akurat ustawiał się na ogół kilka kroków za nimi, wyprowadzając piłkę albo bezpośrednio do nich, albo przerzutami do bocznych sektorów) i Kroosem bliżej lewej flanki, mniej więcej tak jak w Interze Manciniego. Na jego stronie biegał często jedynie mało przydatny w ofensywie Arbeloa (Ronaldo tradycyjnie już przemieszczał się w bliższe okolice pola karnego), więc w zasadzie nie próbował piłek otwierających lewe skrzydło, tym bardziej, że sam Hiszpan nie szukał takie gry (jedynie w 18' Kova w tempo rozciągnął grę na lewe skrzydło). Kova ograniczał się do rozgrywania akcji w kierunku strefy środkowej, oddając piłkę Casemiro bądź Kroosowi. Najwięcej podań wymienił właśnie z Brazylijczykiem (w sumie 35) na wysokiej skuteczności (93%, 78/84), co pokazuje, że wybierał raczej bezpieczne rozwiązania, choć kiedy nadarzała się okazja do przyspieszenia gry czy to penetrującym podaniem środkiem, czy prostopadłym zagraniem, starał się dostarczyć taką piłkę do przodu. M.in. w 36' w swoim stylu popisał się świetnym prostopadłym podaniem z głębi pola w boczny sektor pola karnego do schodzącego tam za plecami obrońcy Benzemy:


Gracz Malmoe ostatecznie zdołał przeciąć tę piłkę do Francuza. Takie zagrania były znakiem rozpoznawczym Mateo w Interze (sam nazywałem go "automatem do prostopadłych piłek") i jeśli tylko nie zostanie pod tym względem mocno ograniczony taktycznie, to przyniosą one Blancos wiele korzyści w przyszłości.

Ogólnie jednak trzeba przyznać, że dość słabo wszedł w mecz. Przez przeszło piętnaście minut w niczym nie przypominał tego Kovy, którego znam i którego pamiętam z Interu czy presezonu. Kiepska decyzyjność, proste straty (w 6' piętka na pamięć do Arbeloy, który był w zupełnie innym miejscu), "niedopieszczone" podania (w 4' zaliczył w odstępie kilkunastu sekund dwa nieprecyzyjne podania, po których Real z trudem i dużą dozą szczęścia utrzymał się przy piłce i nie naraził na kontrę), problemy z przyjęciem futbolówki (7', nieopanowanie - nieprzyjemnego - podania od Kroosa w środku pola i strata, podobnie w 14', gdy znów nie skontrolował odpowiednio piłki od Niemca, ta nie dość, że mu podskoczyła, to jeszcze uciekła za daleko, co również zakończyło się przechwytem Malmoe) czy podsumowujące te dokonania żółta kartka z 11' po zatrzymaniu kontrataku Szwedów (akurat w tej sytuacji błąd popełnił nie on, a Isco). Asysta drugiego stopnia przy trafieniu Ronaldo dała mu nieco pewności siebie i pozytywnie wpłynęła na jego grę, lecz w paru elementach wciąż nie potrafił pokazać tego, co tak naprawdę potrafi. Chodzi przede wszystkim o drybling, a ten w jego przypadku łączy się z przyjęciem piłki, decyzyjnością i timingiem. Tych komponentów mu właśnie brakowało. Kova mija rywali w sposób zbliżony do Leo Messiego. Wszystko zaczyna się od pierwszego kontaktu z piłką, po którym już zostawia rywala z tyłu lub nieoczekiwanie zmienia kierunek biegu. Każde kolejne dotknięcie piłki, częstokroć zewnętrzną częścią stopy, jest błyskawiczne i zawsze szybsze od nogi atakującego rywala. Głównie dzięki niesamowitej kontroli nad piłką i timingowi w kontakcie z futbolówką ich drybling jest szalenie skuteczny, choć może nie dla wszystkich tak efektowny jak przekładanki, elastico, hocus pokus i tym podobne sztuczki. Z Malmoe Mateo nie wygrał ani jednego z trzech dryblingów. Przyczyna leżała u podstaw - przyjęcie piłki. Zazwyczaj pierwszym kontaktem gubił rywala - ze Szwedami z kolei gubił, ale... rytm. Przyjrzyjmy się 19' spotkania: po odegraniu do tyłu od Ronaldo zamiast przyjęciem odskoczyć od atakującego rywala, piłka w zasadzie zatrzymała mu się pod stopą, podczas gdy Kovacic znajdował się już krok przed futbolówką. To ułatwiło rywalowi odebranie piłki. Inny, kompletnie niezrozumiały błąd w przyjęciu przydarzył mu się w 28'. Kroos na środku szybko wznowił grę z wolnego do Mateo, ten natomiast opanowywał piłkę w stronę atakującego rywala, zamiast od niego czy też blokując futbolówkę ciałem - co też znakomicie potrafi robić. Akcja nie mogła skończyć się inaczej niż stratą. Ciężko powiedzieć, czy te pomyłki ze strony Chorwata wynikały bardziej z braku koncentracji, czy też zlekceważenia rywala. W każdym razie wiem, że były pomocnik Interu jest świetny w pojedynkach 1 na 1 i prędzej czy później ta łatwość w mijaniu przeciwników do niego wróci.

Co więcej można powiedzieć o jego grze na połowie Malmoe? Niewiele. Większość akcji Realu zawiązywała się na prawym skrzydle za sprawą Isco, Kroosa i Carvajala. Lewa strona była rzadziej wykorzystywana. Kova w momencie, gdy futbolówka znajdywała się na prawej flance ustawiał się centralnie przed polem karnym 20-30 metrów od bramki gospodarzy, czekając tam na zagranie wzdłuż pola karnego bądź "wyłapywanie" wybitych przed szesnastkę dośrodkowań. Dwa razy takie ustawienie zaowocowało sytuacją strzelecką. Pierwsza nadarzyła się w 11', druga w 51'. Oba woleje nie znalazły jednak drogi do siatki (pierwszy zablokowany, drugi powędrował metr od słupka). 

Przede wszystkim do jego zadań należała pomoc Casemiro w wyprowadzaniu futbolówki i zawiązywaniu akcji. Tutaj nic nie można mu zarzucić. Dobrze czytał grę, poruszał się bez piłki, umiejętnie cofał się głębiej wyciągając na własną połowę pomocników Malmoe (np. w 7' ruszeniem z piłką na własnej połowie wszerz boiska i "wyjęcie" Lewickiego z drugiej linii). Przy tym nie zanotował choćby jednej straty - czy to po niecelnym podaniu, czy nieudanym dryblingu - przed linią środkową boiska. 

Paradoksalnie nieco więcej można powiedzieć o jego grze defensywnej, która w porównaniu do jego arsenału ofensywnego wypada bardziej blado. W 35' przerwał wymianę podań przy linii bocznej, w 42' błyskawicznie wrócił za Rodicem i atakując go od tyłu świetnie wybił futbolówkę prosto do Nacho. Jeszcze wcześniej w 15' mądrze przejął krycie Rodica od Arbeloy i naciskając go do końca nie pozwolił na oddanie strzału, by po minucie dogonić w kontrze Djurdjica, zabrać mu piłkę po wyjściu zza pleców i efektownym balansem ciała uwolnić się od repressingu Serba. Czytaniem gry w defensywie błysnął także w 47' minucie wychodząc do górnej piłki przed przeciwnika i przejmując zagranie. 

Na swojej połowie imponował też zastawianiem futbolówki, blokowaniem jej przed rywalem, grą ciałem. Ze Szwedami w ten sposób bardzo pewnie utrzymywał się przy piłce, na ogół zostając sfaulowanym przez przeciwnika. Tak było już w 3' czy później w 38' i 41'. Wbrew pozorom siła fizyczna jest kolejnym z jego licznych atutów i tę akurat ze Szwedami zaprezentował. W ogólnym rozrachunku był to raczej dość skryty mecz w wykonaniu Chorwata. Poza "hokejową" asystą w pamięci kibiców z tego występu nie zostałoby zapewne nic więcej. Pewne jest natomiast, że Kovę stać na znacznie lepszą i efektywniejszą (a przy tym efektowną) grę.

3 komentarze:

  1. Nie jestem entuzjastą talentu Kovacica, ale tekst chętnie przeczytałem .Od tak długiego czasu głośno o tym piłkarzu a ma zaledwie 20- 21 lat , jestem antymadritystą , Barcy tez nie cierpię. Jednak doceniam wirtuozerie Modrica , i styl Rakitica. Moim skromnym zdaniem do kolegów z reprezentacji brakuje mu sporo, ma czas ma potencjał , ale jednak czy zostanie piłkarzem, jakim ochrzcili go specjaliści i autor tekstu, nie koniecznie, z tego co mi wiadomo Mateo musi mieć stała pozycję , bardzo określoną, wręcz srodek ustawiony pod niego, i podobno tak wyglądało to w Interze, w Realu może zbierać minuty jako zapchajdziura. Pytanie do Szanownego autora tekstu., jak zapatruje się na transfer do piekielnie mocnego środka pola Realu.? Jak mówiłem Interu nie ogladałem może dlatego że w poprzednim sezonie nie dało się go ogladać , a Real prawie nigdy nie oglądam. pozdrawiam !
    Gats

    OdpowiedzUsuń
  2. zapomniałem dodać bardzo ciekawy artykuł Moje pytanie miało na celu tylko i wyłącznie rozmowę z autorem(Którego bardzo Szanuję), o Chorwacie o którym wie na pewno wszystko albo prawie wszystko , podczas gdy ja mam w tym temacie szczątkową wiedzę

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, że tak późno odpowiadam, ale dość krucho było u mnie z czasem.

    Jak było w Interze? W dużej mierze tak jak piszesz - to była być może najważniejsza postać środka pola, on odpowiadał za tempo akcji, przyspieszanie bądź zwalnianie, wyprowadzanie jej od tyłu, utrzymywanie się pod pressingiem etc. Ale z drugiej strony Inter nie miał innego piłkarza do tych - najważniejszych jeśli chodzi o fazę ofensywną - zadań, z takimi umiejętnościami technicznymi i przeglądem pola (może z wyjątkiem Hernanesa, ale on raz że nie umie grać głęboko, dwa formę złapał dopiero w końcówce sezonu). Stąd też gra do przodu w dużej mierze zależała od niego.

    W Realu chyba presja - przynajmniej początkowo - paradoksalnie będzie mniejsza, bo nie przyszedł tam spełniać rolę lidera drugiej linii, a jako uzupełnienie składu. Tam nikt od razu nie oczekuje, że wskoczy w buty dyrygenta Blancos. Może więc spokojnie wchodzić do drużyny i się w nią wkomponowywać. Ogromną rolę w adaptacji na pewno spełnia Modric. Było widać, że kiedy obaj są jednocześnie na murawie bardzo często się szukają Lukita nie boi się grać do młodszego rodaka nawet gdy ten jest atakowany, podaje mu często i buduje jego pewność siebie. Na pewno poza murawą też ułatwia mu aklimatyzację. Cóż, wolałbym, żeby dokładnie to samo robił Rakitic ;)

    Dużo też zależy od... Pereza. Jeśli Benitez poleci ze stanowiska szybko, to z Mateo może być różnie. Rafa zna go dość dobrze z Serie A, Chorwat akurat z Napoli rozgrywał niezłe mecze, więc pewnie wpadł mu w oko. Myślę, że z czasem (zakładając - co jest dość wątpliwe - że pociągnie na tym stołku kilka lat) Benitez będzie stawiał na niego coraz odważniej i z każdym sezonem przygotowywał go do przejęcia pałeczki po Modricu. A ma na to papiery, bez dwóch zdań :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń