Złote dziecko chorwackiej piłki, najmłodszy debiutant w pierwszej reprezentacji swojego kraju, chłopak, o którego biła się cała Europa. Starania o niego wygrała Duma Katalonii. Po bardzo przeciętnym sezonie spędzonym w drugiej drużynie Barcelony, trafił na wypożyczenie do beniaminka La Liga, Sportingu Gijon. Tutaj miał otrzymać solidną porcję minut na najwyższym poziomie. I tak się stało. Alen Halilovic z miejsca został podstawowym graczem drużyny Abelardo. Od pierwszej minuty pojawił się na murawie także w sobotnim meczu z Espanyolem.
Przedmeczowe grafiki wskazywały, że szkoleniowiec gości postawił na ustawienie 4-2-3-1 z Halilovicem na 10-tce, Jonym i Alexem Menendezem, nominalnym lewym obrońcą na skrzydłach i wypożyczonym z Romy Tonym Sanabrią na szpicy. W rzeczywistości jednak Abelardo od początku przemeblował je na 4-4-2 z drugą linią w osobach (od prawej strony) Jony'ego, Nacho Casesa, Sergio Alvareza i Alexa Menendeza. Halilovic natomiast zajął nietypową dla siebie pozycję napastnika u boku Sanabrii.
Bez piłki w fazie obronnej poruszał się głównie jako pół-prawy snajper, w zasadzie nie wycofując się w głąb boiska. Gra dwójką napastników była zapewne spowodowana chęcią utrudnienia obu stoperom Espanyolu wyprowadzanie futbolówki krótkimi podaniami przez środek, co utrudniali dodatkowo schodzący bliżej środka Jony i atakujący defensywnych pomocników Papużek Nacho Cases bądź rzadziej Alvarez. To do przerwy dwukrotnie przyniosło skutek w postacie wysokiego odbioru piłki i tym samym łatwości z przedostaniem się pod pole karne rywala (o czym jeszcze później). Atak któregoś ze środkowych pomocników i stosowny ruch bocznych pomocników w zależności od sytuacji i miejsca, w którym znajdowała się piłka, wiązał się z płynnym przechodzeniem od płaskiego 4-4-2 do 4-1-3-2, 4-3-1-2 czy 4-1-2-1-2. Roszady Abelardo w połączeniu z szanowaniem futbolówki przyniosły efekt, gdyż po 45 minutach Sporting prowadził 1:0, a gospodarze poza zmarnowanym rzutem karnym przez Caicedo nijak nie potrafili zagrozić bramce Alberto Garcii. Po przerwie goście oddali już piłkę cofając się głębiej i nastawiając przede wszystkim na dowiezienie korzystnego wyniku, co pozwoliło Espanyolowi złapać oddech głównie za sprawą szalenie aktywnego, napędzającego każdą akcję Asensio.
Sam Alen jak zaznaczyłem dość sporadycznie szukał gry w innych sektorach: rzadko cofał się głębiej (ale jeśli już, to skutecznie jak np. w 8' mądrze rozciągając grę do Menedeza, w 14' rozpoczynając akcję z własnej połowy i po kilkunastu metrach przerzucając grę na lewą stronę czy w 18', gdy pierwsze podanie odegrał do stopera, a po otrzymaniu drugiego kilka metrów dalej został sfaulowany), w bocznych sektorach pojawiał się incydentalnie (jedynie mniej więcej między 30' a 40' przeniósł się bliżej lewej flanki aby wspomóc tę mało aktywną stronę). Dopiero po zmianie stron, bardziej defensywnym nastawieniu Sportingu i - szczególnie - zejściu z boiska Jony'ego Halilovic musiał grać bliżej własnej połowy, przez swoje ostatnie dziesięć minut (grał do 82') w roli prawego pomocnika. Większe zaangażowanie po przerwie w poczynania defensywne zaowocowało jedynym w meczu odbiorem Chorwata z 75' na szesnastym metrze, po którym natychmiast ruszył z kontrą i został sfaulowany przez Arbillę.
Czy Alen potwierdził coś, co o nim już wiedziałem? Głównie wysokie umiejętności techniczne i szukanie gry na jeden kontakt, czego często nie odwzajemniali jego koledzy z drużyny. Sam nie bał się podań z pierwszej piłki, również z powietrza (np. w 23' świetna piłka zwrotna do Lory twarzą do własnej bramki spod linii bocznej w kierunku środka boiska, jednak prawy obrońca Sportingu nie odczytał zamiarów Chorwata i za późno ruszył sprintem do podania albo w 70', kiedy sytuacyjną górną piłkę przerzucił nad graczem Espanyolu do Menendeza), po krótkich podaniach między piłkarzami gospodarzy zawsze starał się wykonać odpowiedni ruch by pokazać się do podania zwrotnego (m.in. w 57' Sanabrii, a w 60' Casesowi - w pierwszym przypadku Tony posłał piłkę w aut, w drugim Halilovic nie doczekał się odegrania). Szukał też zagrań pomiędzy blisko siebie ustawionymi graczami Espanyolu, wypatrując odpowiedni korytarz do posłania futbolówki ustawionemu wyżej partnerowi. Taki "pass between the lines"zaprezentował w 7':
W tej sytuacji świetnie wypatrzył na 17-18 metrze wchodzącego z drugiej linii Nacho Casesa. Ten dzięki temu zagraniu miał możliwość obrotu z piłka w stronę bramki (czego nie wybrał, choć mógł, bo nie był w ogóle naciskany) bądź odegrania z klepki do znajdującego się tuż za nim Jony'ego. Takie zagrania mimo młodego wieku już są jego mocną stroną. Również panowanie nad piłką, krótkie jej prowadzenie i pełna kontrola z pewnością można uznać za jego duży atut. Futbolówka nie odskakuje mu po zagraniach, ma dobrze ułożoną stopę, z łatwością "klei" tak silne, płaskie podania do nogi, jak i trudne górne piłki. Imponujące było np. jego opanowanie zawieszonej w powietrzu futbolówki z 8', kiedy tuż przed polem karnym rywala perfekcyjne "zgasił" ją na klatce piersiowej, a w drugim kontakcie "zdusił" do ziemi jednocześnie obracając się przodem do bramki i oddał ją na lewo. Jedyny błąd natury technicznej popełnił w 28' na środku pola, gdy niedokładnie odegrał z klepki do Canelli, przy okazji niepotrzebnie podnosząc piłkę.
Ustawienie na pozycji napastnika wymagało od niego przyzwyczajenia do nowych zadań, w tym np. pressingu na stoperach, czemu zresztą po części miało służyć przejście Abelardo na system 4-4-2. Do spółki z Sanabrią nie przesadzali z jego intensywnością, ale w pierwszej połowie dwie próby naciśnięcia na Enzo Roco zakończyły się nieprzemyślanymi zagraniami stopera Papużek (w 9' i 12' minucie). Po pierwszym z nich piłkę w strefie środkowej przejął Lora, szczęśliwie trafiła ona do ustawionego między stoperami Halilovica, a ten nie namyślając się długo z około 20 metrów potwierdził, że ma znakomicie ułożoną lewą nogę i silnym, acz technicznym uderzeniem nie dał szans na skuteczną interwencję Pau Lopezowi (tutaj bramka). Jak rasowy napastnik zachował się także w 19'. Po odbiorze w środku pola Sergio Alvarez ruszył na bramkę gospodarzy, zwalniając i dając czas Halilovicowi na pójście na obieg za lewą ręką środkowego pomocnika Sportingu. Chorwat tym ruchem ściągnął Alvarezowi na siebie Alvaro Gonzaleza, otwierając koledze światło bramki. Ostatecznie sam strzał minął cel, choć samo zachowanie Alena było jak najbardziej prawidłowe. To samo należy powiedzieć o reakcji z 45'. Akcję zapoczątkował samo dobrym przerzutem do Canelli (notabene wszystkie trzy jego dłuższe piłki/crossy trafiły do adresata), ten z pomocą Menendeza, który sprytnie przepuścił piłkę, miał przed sobą otwarte skrzydło. Halilovic w tym czasie zbiegł po linii pola karnego z prawej flanki w stronę krótkiego słupka świetnie pokazując się do zagrania na 16 metrze. Lewy obrońca Rojiblancos wyłożył piłkę w tempo, ale Chorwat uderzył wysoko nad poprzeczką. Ponownie jednak trzeba mu oddać, że bardzo inteligentnie wypracował sobie pozycję strzelecką i urwał się spod krycia.
W kilku okazjach miał także sposobność zaprezentowania swojej zwrotności i balansu ciałem. Tak zwiódł przeciwników m.in. w 35' i 41' po lewej stronie na własnej połowie.
Najprawdopodobniej największą bolączką dla szkoleniowców Alena będzie poradzenie sobie z jego skłonnością do zbyt długiego przetrzymywania futbolówki kiedy można grę przyspieszyć i notoryczne wchodzenie w drybling. Młodziutki Chorwat zanotował najwięcej prób minięcia przeciwnika w swojej ekipie, co udało mu się w 35' po lewej stronie czy w 53' rozpoczynając dryblingiem na środku pola akcję z własnej połowy. Często jednak chciał ograć rywala nawet w sytuacjach, w których drybling był złym rozwiązaniem. Dla przykładu akcja właśnie z 53', kilkadziesiąt sekund po skutecznym dryblingu w strefie środkowej:
O ile on z piłką przy nodze swoim ruchem bez piłki często "domagał się" podania zwrotnego w grze na jeden kontakt, o tyle on sam bardzo rzadko szukał takiego rozwiązania, choć partner pokazywał mu się do powtórnego zagrania. Tak było m.in. na załączonym screenie. Jony odegrał mu futbolówkę z prawej strony, po czym wyszedł za linię obrony na wolne pole spodziewając się tam podania na jeden, max dwa kontakty. Uwikłał się jednak w kompletnie bezmyślny drybling, po którym Duarte z łatwością wybił mu futbolówkę. Podobnym brakiem altruizmu wykazał się w 72':
Tutaj wyprowadzał kontrę Sportingu dobrych kilkanaście metrów. Mając blisko siebie aż trzech piłkarzy Papużek nie zdecydował się ani odegrać piłkę na prawo, ani poszukać ryzykowniejszego podania prostopadłego na lewą stronę. Wybrał złamanie akcji do środka i pojedynek 1 na 3, który z góry skazany był na porażkę. Stratą zakończyło się również starcie z Duarte w 76', przy którym został jeszcze podwojony przez Victora Alvareza. Jak na stosunkowo niewielką liczbę wykonanych podań (21/28, 75% dokładności) liczba podejmowanych dryblingów była zbyt wysoka i jak wspomniałem bardzo często bezcelowa.
Alenowi należy zarzucić także "bezużyteczną" prawą stopę, którą niemal się nie posługuje. Brak zaufanie do tej kończyny skutkował wydłużonym czasem na podjęcie decyzji - przekładać piłkę na lewą nogę czy próbować zagrania zewnętrzną jej częścią? - co kończyło się złym wyborem i nieprecyzyjnym zagraniem. Tutaj mogę podać dwa przykłady akcji, które powinny zakończyć się bramką bądź przynajmniej kluczowym podaniem, a zakończyły się fiaskiem. W 26' Jony zagrał piłkę na wolne pole między Halilovica a Enzo Roco. Chorwat okazał się szybszy, "dziabnął" futbolówkę przed stoperem Espanyolu i wpadł z nią w pole karne. Tam mógł zagrać natychmiastową piłkę zwrotną prawą nogą do podążającego za akcją Jony'ego lub dośrodkować wzdłuż bramki na długi słupek do Sanabrii. Wybrał tą drugą opcję, z tym, że... poszukał szalenie trudnego i zarazem niewygodnego dogrania zewnętrzną częścią lewej stopy. Za lekki przerzut wylądował w rękawicach Pau Lopeza. W 54' minucie ponownie zepsuł kontrę (3 na 2), ale tym razem ze względu na wspomnianą wcześniej tendencję do "kilku dotknięć". Szarżującemu środkiem Jony'emu futbolówkę spod nóg wybił Alvaro Gonzalez prosto do Halilovica po lewej stronie szesnastki. Kiedy prosiło się o centrę z pierwszej piłki lewą nogą (a na niej miał futbolówkę) do zamykającego akcję na długim słupku, pozostawionego kompletnie bez opieki Sanabrii, Chorwat musiał jeszcze dwa razy poprawić futbolówkę i dopiero w trzecim kontakcie przegrać ją na prawo - na domiar złego kompletnie nieudanie, za plecy Paragwajczyka. W drużynie, która najpewniej wielokrotnie zmuszona będzie grać z kontrataku kluczowy zawodnik formacji ofensywnej po prostu nie może tyle przytrzymywać piłki i tracić cenne ułamki sekund na jej poprawianie i podejmowanie decyzji. Zrzućmy to jednak na karb młodości i braku doświadczenia. Kolejne mecze pokażą, czy w tym elemencie pod skrzydłami Abelardo Halilovic dojrzeje i poprawi się. A ma papiery na naprawdę wysokiej klasy zawodnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz