Nicki Pedersen triumfował w GP Chorwacji rozegranym na kameralnym obiekcie w Gorican. Na drugim miejscu uplasował się Andreas Jonsson, a na najniższym stopniu podium stanął Tomasz Gollob, który przebudził się po fatalnym początku zawodów. Ostatnie miejsce w finale zajął jadący "na dziko" reprezentant gospodarzy, Jurica Pavlić.
Same zawody nie było porywający widowiskiem. Jak to zazwyczaj bywa na twardych torach, o wszystkim przeważnie decydował start. Jedynie mijanki były spowodowane błędami zawodników (np. Ljung w trzecim biegu, Gollob w czwartym i ósmym czy Lindbaeck w siódmym) bądź dość agresywną jazdą co po niektórych żużlowców (jak Jonsson czy Nicki).
Turniej rozpoczął się fatalnie dla jedynego z naszych reprezentantów, Tomasza Golloba (kontuzjowanego Jarosława Hampela zastępuje Matin Vaculik). Zarówno w pierwszym, jak i drugim swoim starcie na ostatnim wirażu odjechał za daleko od krawężnika, co wykorzystali kolejno Bjerre i Sajfutdinow. Trzeci bieg naszego mistrza również był nieudany, gdyż przywiózł za sobą jedynie Grega Hancocka. Wydawało się, że szanse na półfinał zniknęły. I był to kolejny fatalny występ Mistrza Świata z 2010 roku w ostatnim czasie.
Wszystko diametralnie zmieniło się w czwartej serii. W tejże serii, w czternastym biegu paskudny upadek zaliczył Chris Holder. Australijczyk wpadł w koleinę, ale mimo to próbował utrzymać kontrolę nad motocyklem, co mu się jednak nie udało i skończyło mocnym uderzeniem w kierownicę i upadkiem. Do ostatniej gonitwy już nie przystąpił.
W biegu bezpośrednio po wyścigu z udziałem Holdera mieliśmy okazję zobaczyć takiego Tomasza, do którego przywykliśmy. Co prawda startował z najlepszego pierwszego pola oraz miał bardzo słabych tego dnia rywali (Bjarne Pedersen, Lindbaeck, Ljung), jednak styl jazdy - szeroka jazda niemal pod samą bandą - nareszcie wrócił. Nieco mniej optymistycznie mogliśmy być nastawieni do ostatniego startu Golloba w fazie zasadniczej. Nie dość, że jechał z kiepskiego czwartego pola, to jego rywalami byli nieźli tego dnia Andersen (!) i Crump (nie było po jego jeździe widać złamanego obojczyka) oraz nieprzewidywalny Lindgren. I Polak znów pokazał to, z czego zawsze słynął - kapitalną jazdą "po orbice" zostawił z tyłu wszystkich rywali!!! Tym zwycięstwem zapewnił sobie udział w półfinale, co po tak fatalnym początku było nie lada sukcesem i niespodzianką.
Pierwszy półfinał zakończył się zwycięstwem miejscowego "torreadora" - Juricy Pavlicia. Młody Chorwat w pokonanym polu zostawił samego Nickiego Pedersena oraz Chrisa Harrisa (wreszcie pokazał się z niezłej strony). Wykluczony został Fredka Lindgren.
Drugi, ten ważniejszy dla nas półfinał, patrząc na nazwiska miał nieporównywalnie mocniejszą obsadę. Aktualny wicemistrz (Jonsson) oraz mistrz świata (Hancock) oraz dwóch byłych mistrzów (Gollob, Crump). I znów widzieliśmy popis żużla w wykonaniu legendy (chyba takie stwierdzenie nie będzie nadużyciem) polskiego speedwaya! Kapitalna jazda pod bandą dała nam upragniony, acz nie do końca spodziewany finał!
Tam, poza Pedersenem, Pavliciem i Gollobem, dostał się Andres Jonsson. I to właśnie "AJ" być może pozbawił Polaka zwycięstwa. Nasz rodak, podobnie jak w swoim piątym starcie, jechał spod bandy. Start w wykonaniu Mistrza Świata sprzed dwóch lat był całkiem dobry, lecz Tomasz nie zdołał się założyć na całą stawkę. Dodatkowo lekko w motocykl Polaka uderzył swoim tylnym kołem uderzył Jonsson, co wyrzuciło naszego reprezentanta z optymalnej ścieżki gdzieś pod bandę i zepchnęło na ostatnie miejsce. Na trasie poradził sobie jednak z Pavliciem i wskoczył tym samem na podium. Z przodu natomiast Pedersen nie pozwolił sobie wydrzeć prowadzenia i to właśnie Duńczyk mógł świętować swoje 13. zwycięstwo w turnieju Grand Prix.
Po rozczarowującym początku trzecią lokatę Golloba możemy uznać za duży sukces, tym bardziej, że w ostatnim czasie Tomasz nie imponował wynikami i jazdą. Malutki niedosyt jednak pozostaje po tym, co widzieliśmy w jego wykonaniu od czwartej serii do półfinału. Miejmy nadzieję, że ten występ to dobra wróżba na przyszłość i znak, że Gollob się jeszcze nie kończy. Już dziś przekonamy się podczas derbów Ziemi Lubuskiej na ile tym turniejem polski żużlowiec się odbudował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz